Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 3 Głosów - 3.67 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Odlanier Solis
28-02-2015, 05:19 PM
Post: #651
Bug RE: Odlanier Solis
(28-02-2015 03:38 PM)WietnamskiePorno napisał(a):  Oner o Solisie: "Nie mogę
uwierzyć jak dziś wyglądał"
A tam gadanie... Od dawna było widać, że Solis idzie na dno niczym pełna lodówka. Pytanie czy można było coś z tym zrobić. Możliwe, że gruby ma jakieś poważne problemy z głową.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
28-02-2015, 10:09 PM
Post: #652
RE: Odlanier Solis
Szkoda, że tam się z tym Onerem nie pobił w ringu bo face2face był. Jakaś akcja niezła by była chociaż.

[Obrazek: LujXkiV.gif]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
01-03-2015, 11:09 AM
Post: #653
RE: Odlanier Solis



[Obrazek: Solis.gif]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
02-03-2015, 01:58 PM
Post: #654
RE: Odlanier Solis
Solis trenowal 18 dni do walki, a na sparingach mial bardzo powazne problemy z rywalem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
09-03-2015, 01:11 PM
Post: #655
RE: Odlanier Solis
Łap @tysiok, Piotr Witwicki z Polsat News żegna u nas Solisa Smile
http://www.boxing.pl/forum/publicystyka/...lisem.html

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
21-03-2015, 10:07 PM
Post: #656
RE: Odlanier Solis
18-stodniowe przygotowania Solisa:



[Obrazek: Solis.gif]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
17-11-2015, 02:25 AM
Post: #657
Bug RE: Odlanier Solis
To był koniec. Definitywny. Odlanier zrozumiał, że skoro po raz drugi przegrał z ponad czterdziestoletnim Thompsonem, który rusza się niczym wóz z węglem, to najwyższy czas oszczędzić sobie wstydu i zawiesić rękawice na kołku. Co prawda miał jeszcze kontrakt z Onerem, ale... pieprzyć go! Wciąż czegoś ode mnie chce i tylko mnie poniża. Był w takim punkcie kariery, że nie miał nic. Ani oszczędności, ani perspektyw, ani nawet chęci zmiany tego stanu rzeczy. Decyzja zapadła - rzuci wszystko w cholerę. Rzuci boks, rzuci życie publiczne, rzuci tego pseudomanagera, rzuci cały zgniły Zachód i wróci na stare śmieci. Na Kubę. Tylko tam naprawdę czuł się dobrze.
- Czy życzy pan sobie coś do picia? Proszę pana? Halo? - stewardesa spojrzała na pasażera, który mimo że nie spał, to nie dawał znaków życia i tylko gapił się w okno. Zignorowana wzruszyła ramionami i poszła obsługiwać innych pasażerów. Pod startującym samolotem rozpościerały się przepiękne widoki, ale Odlanier ich nie widział. Przed jego oczami przesuwały się epizody z jego bokserskiego życia: pierwsze treningi, pierwsze walki amatorskie, pierwsze sukcesy, pierwsze mistrzostwo świata...Potem szereg medali, złoto olimpijskie, ucieczka z Kuby, USA... Spełnienie marzeń, czyli kariera zawodowa, kolejne sukcesy na zawodowym ringu, status wschodzącej gwiazdy wagi ciężkiej, namaszczony przyszły mistrz, walka o pas... Kontuzje, zastój, spadek formy, nadwaga, Thompson...
Odlanier siedział na Kubie już od miesiąca. Zamieszkał w domu swoich rodziców, spotkał starych znajomych i wiódł spokojne życie nie myśląc nawet o świecie boksu. Zresztą świat boksu i tak o nim zapomniał. Pewnego dnia włócząc się bez celu po okolicy zauważył znajomy budynek. To była hala treningowa gdzie spędził większość kariery amatorskiej. Serce zabiło mu mocniej, ale już chciał się odwrócić i odejść jak najdalej. Wszak ten etap jego życia był już zamknięty. Przed jego oczami przeleciało kilka migawek z młodości spędzonej na amatorskich ringach. Zdawało mu się, że poczuł zapach potu. Stał przez chwilę nieruchomo, w końcu wziął głęboki oddech i skierował swoje ciężkie kroki ku hali.
Wnętrze prezentowało się wyjątkowo mizernie. Zniszczone sprzęty, odpadający tynk, stary ring z obwisłymi linami. Nie wiadomo było czy przybytek jest w ogóle czynny, czy może od lat zamknięty. Nagle dojrzał za ringiem jakąś postać. Podszedł bliżej i zobaczył małego, zgarbionego staruszka zamiatającego podłogę. Staruszek zauważył gościa, ściągnął okulary, przetarł jest koszulą, włożył z powrotem na nos i przez dłuższą chwilę przyglądał się przybyszowi jakby ujrzał ducha.
- Dobry Boże, Odlanier!
- Trenerze! - wykrztusił bokser i rzucili się sobie w objęcia.
Następnie zasiedli na krawędzi ringu i zaczęli opowiadać swoje dzieje. Nie widzieli się od dekady. Na rozmowie i wspominaniu zeszło im parę godzin.
- Dobra, trenerze. Miło się z tobą gawędziło, ale chyba już pójdę...
- Słuchaj, Odlanier, a co ty teraz zamierzasz robić?
- Nawet nie wiem. Mam jeszcze trochę dolarów, ale kuzyn ma mi załatwić robotę w hotelarstwie.
- Jaaasne... Bo wiesz, często wspominam naszą współpracę. Pamiętasz Belfast 2001?
- No ba! Moje pierwsze mistrzostwo świata! Nie, nasze mistrzostwo. To dzięki tobie zdobyłem medal. A pamiętasz jak sparowałem z tym dzikim muzułmańcem? Jak mu było? Ali Raymi?
- Hahahaha! To był dopiero agent! Podobno jakaś bomba urwała mu głowę. Niech Allach ma w opiece jego duszę - powiedział trener i się przeżegnał. - No, a Ateny 2004? Walka z Hayem?
- Taak, to były czasy. - westchnął Odlanier i zapanowała nostalgiczna cisza.
- Ekhem... Bo wiesz... - niezręcznie zaczął trener. - Może byś chciał....
Odlaniera przeszedł dreszcz, mimo że trener nie dokończył myśli, ale jego rozsądek krzyczał "NIE, NIE, NIE!". Trener spojrzał pytająco na swego byłego wychowanka, ale nie usłyszał odpowiedzi. Ujrzał za to coś, co zastępowało tysiąc słów - ten błysk w oku...

It's the eye of the tiger, it's the thrill of the fight
Risin' up to the challenge of our rival
And the last known survivor stalks his prey in the night
And he's watchin' us all with the eye of the tiger...


Megahit zespołu Survivor grał w słuchawkach iPoda, które bezwładnie dyndały na przepoconej koszulce opiętej na obwisłym brzuchu Odlaniera. A Odlanier umierał. Człapał śmiertelnie wyczerpany wzdłuż drogi, a obok niego toczył się Chevy Bel Air z 1957 r. A w Chevrolecie siedział diabeł. Diabłem okazał się być najmilszy jeszcze wczoraj człowiek świata - jego trener.
- Odlanier, do kurwy nędzy! Jeszcze nie przebiegłeś dwóch kilometrów, a już zdychasz? Rusz swoje spasione dupsko! I ty walczyłeś o pas WBC? Chyba, kurwa, KFC!
Staruszek darł się zza kierownicy, a Odlanier wypluwał płuca. Trener podszedł do ich wczorajszej decyzji zupełnie poważnie i ściągnął kilku ludzi współodpowiedzialnych za sukcesy amatorskie Odlaniera. Wspólnie stworzyli coś w rodzaju teamu, podzielili obowiązki i w tajemnicy zaczęli pracę nad odbudową formy niedoszłego kubańskiego zawodowego mistrza wagi ciężkiej. Odlanier stracił całkowicie życie prywatne. Nie miał ani chwili dla siebie, bo non stop miał na karku trenera, lub któregoś z jego asystentów. A kiedy nie miał, to padał na pysk ze zmęczenia, bo trener narzucił mu mordercze tempo treningów. Wielokilometrowe biegi, dwa treningi bokserskie dziennie, siłownia, pływanie, pomoc w trenowaniu młodzików. Najgorsze jednak było jedzenie: owoce, warzywa, chude mięso, owoce morza i żadnych fast foodów. To była tortura.
Mijały tygodnie, a Odlanier coraz bardziej wkręcał się w trening. Trener wciąż dawał mu wycisk, ale on zaciskał zęby i udowadniał sobie i trenerowi, że wciąż może wykrzesać z siebie iskrę. W lokalnym gymie poobijał już wszystkich amatorów i z zadowoleniem zauważył, że wraz ze spadkiem wagi zaczęła wracać dawna szybkość, a co najważniejsze - szybkość nóg. Kiedy wrócił na Kubę, ważył 130 kg. Teraz waga wskazywała 110 kg. Pewnego wieczoru odbyli z teamem naradę i uznali, że nadszedł czas na powrót na zawodowy ring. Odlanier skontaktował się z Onerem, aby ten zorganizował mu klasowego rywala. Początkowo Turek wybuchnął i zaczął grozić bokserowi sądem za niewywiązanie się z kontraktu, ale kiedy Odlanier wysłał mu ze smartfona aktualne zdjęcie swojej sylwetki, manager od razu zmienił ton i obiecał zorganizować galę. Tymczasem Kubańczycy wznowili intensywne treningi, które stały się całym życiem Odlaniera. Po kilku tygodniach odebrali telefon od Onera, który z zachwytu kwiczał, że udało mu się zorganizować walkę z dawnym rywalem Solisa z Aten - ze słynnym Davidem Haye. Walka miałaby się odbyć na stadionie Wembley, oczywiście jako walka wieczoru. We wszystkich wstąpiła euforia i ze zdwojoną energią powrócili do treningów. Zaczęto ściągać na Kubę klasowych sparingpartnerów, bo wśród lokalnych nie było nikogo zbliżonego klasą do Haye'a. Przyleciał m. in. wschodzący polski gwiazdor Artur Szpulka, ale zakończył sparingi pierwszego dnia ze złamaną szczęką. Zjawił się również twardy weteran Adam Tomaszek, ale tego z kolei Odlanier rzucał na deski nawet w kasku. Rozpierała go energia. Niszczył sparingpartnerów jednego za drugim, a zbliżająca się walka z dawnym rywalem z olimpiady tylko dodawała mu energii.

Risin' up, back on the street
Did my time, took my chances
Went the distance, now I'm back on my feet
Just a man and his will to survive...


Megahit zespołu Survivor grał w słuchawkach iPoda i zagłuszał wrzaski diabła siedzącego za kółkiem Chevy Bel Air z 1957 r. Odlanier płynął. W zasadzie to biegł, ale czuł się tak lekko i świeżo, że miał wrażenie, że unosi się nad drogą i tylko lekko macha nogami w powietrzu. Czuł się swobodnie, oddech miał płytki i równomierny, mimo że biegł już 15 km.

- No dalej, leniu śmierdzący! Ruszaj się, bo z taką formą ten pajac w dredach poskłada ciebie w 3 rundy! - wrzeszczał niezmordowany trener.
Odlanier spojrzał na trenera, uśmiechnął się i nagle zboczył z drogi, wskoczył między drzewa i pobiegł w las.
- Odlanier! Gdzie ty... Wracaj natychmiast! - zaskoczony trener stracił panowanie nad wozem i wjechał w krzaki.
A Odlanier biegł. Przyspieszył, a mimo to biegł tak lekko, że niemal unosił się nad ziemią. Oczami wyobraźni widział swoje przyszłe walki. Swoje przyszłe zwycięstwa, pasy, tytuły i sławę. Haye, Kliczko, Wilder, Powietkin... WBC, WBA, WBO, IBF... W słuchawkach grała muzyka z Rocky'ego, a Odlanier leciał niesiony na skrzydłach euforii. Gdyby ktoś siedział na pobliskiej plaży, to ujrzałby człowieka biegnącego z niewiarygodną lekkością, błyskawicznie wspinającego się na nadmorskie wzniesienie i na jego szczycie podskakującego z rękami w górze na tle zachodzącego słońca.
Ta wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba. Rak płuc. Późne stadium. Lekarze nie dawali żadnych szans. Trener mógł umrzeć w każdej chwili. Zdruzgotany Odlanier siedział przy szpitalnycm łóżku trenera.
- Trenerze, odwołamy walkę, przełożymy na później...
- Nie gadaj głupstw - wysapał trener - Walka jest za tydzień, a ja za tydzień mogę nie żyć. Wszystko mamy dograne. Masz wyjść i zwyciężyć tak samo jak 12 lat temu. Wiesz co masz robić, a ja cię obejrzę w telewizji.
- Zrobię to dla ciebie trenerze...
W przeddzień walki odbyła się ceremonia ważenia. Światek bokserski doznał szoku kiedy Odlanier po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy pokazał się publicznie. Ludzie nie mogli uwierzyć, że ten atleta to Odlanier Solis, którego jeszcze niedawno można było pomylić z workiem ziemniaków. Prezentował się nienagannie nawet na tle słynącego z perfekcyjej sylwetki Haye'a. Jego waga wyniosła 97 kg. O kilogram mniej niż rywala. Nastał moment rytuału face to face. Odlanier stał jak posąg, ale był całkowicie wyluzowany. Ze spokojem patrzył w oczy Haye'a, który wyraźnie się denerwował i próbował prowokować Kubańczyka. Jednakże szybko sobie odpuścił i odwrócił wzrok.
W szatni, podczas wiązania rękawic Odlanier rozmyślał o swojej karierze. O swoich błędach i losie, który postawił na jego drodze trenera, dzięki któremu naprawił swoje błędy. A już za chwilę miał sięgnąć, po sławę. Po coś, co dotąd mu się wymykało. Ale teraz nie umknie. Ktoś z organizatorów dał znak i Odlanier wstał i pewnym krokiem ruszył korytarzami Wembley do ringu. Gdy wyszedł na stadion kilkadziesiąt tysięcy widzów powitało go niczym boga boksu.
Sędzia wezwał obu zawodników na środek ringu i zaczął udzielać tradycyjnych wskazówek. Odlanier spokojnie patrzył w oczy Haye'a. Ten z kolei był spięty. W jego oczach dało się dostrzec cień niepewności. Odlanier już wiedział, że wygrał. Sędzia odesłał ich do swoich narożników i zabrzęczał gong.
Gong? Nie... To tylko telefon. Zaspany Odlanier z trudem obrócił na łóżku swoje cielsko i sięgnął po telefon leżący na szafce, strącając przy okazji pudełko po pizzy.
- Odlanier, do cholery, czemu nie odbierasz! - usłyszał w słuchawce znienawidzony głos Ahmeta Onera, swego managera. - Migiem leć do mnie, grubasie. Tony Thompson przegrał z Malikiem Scottem i właśnie zaoferował nam trzecią walkę. Wcisnę was na undercard na gali w mojej rodzinnej wiosce. Jutro zaczynasz trening!
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
17-11-2015, 07:54 AM
Post: #658
RE: Odlanier Solis
@Metzger
Ty to wymyśliłeś?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
17-11-2015, 10:01 AM
Post: #659
RE: Odlanier Solis
ja pierdziele
Cytat:I ty walczyłeś o pas WBC? Chyba, kurwa, KFC!
Mistrzostwo! Big Grin

Cytat:Przyleciał m. in. wschodzący polski gwiazdor Artur Szpulka, ale zakończył sparingi pierwszego dnia ze złamaną szczęką.

Big Grin

Dobre, dobre! Big Grin
Reput ode mnie Tongue
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
17-11-2015, 10:34 AM
Post: #660
Bug RE: Odlanier Solis
(17-11-2015 07:54 AM)Martin napisał(a):  @Metzger
Ty to wymyśliłeś?

Tak.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości