Nokautujące zamachowe cepy
|
17-12-2012, 11:55 AM
Post: #1
|
|||
|
|||
Nokautujące zamachowe cepy
Europejska szkoła boksu dość jednoznacznie uważa za błąd w sztuce używanie zamachowych ciosów o paraboli idącej łukiem w górę, a następnie opadającej w dół, czyli tzw. cepów. Określenie "cepiarz" jest wśród polskich kibiców boksu pejoratywne i jest synonimem boksera słabo wyszkolonego technicznie. Tymczasem na światowych ringach możemy obserwować wiele sytuacji, w których zamachowe cepy są skuteczne i kończą walkę nokautem. Ostatni przykład to nokaut Wildera na Kelvinie Price'ie po zamachu, jak do rzutu oszczepem i cepie przez pół ringu. Jeżeli Wilder nie jest dostatecznym argumentem, to odsyłam do wcześniejszej o tydzień "walki roku" Marquez - Pacquiao. W 3 rundzie Manny padł na deski po klasycznym, wręcz książkowym cepie Marqueza.
Podobnie sprawa się ma z bardzo obszernymi sierpowymi. One także przez ortodoksyjnych europejskich trenerów uważane są za błąd i eliminowane z repertuaru uderzeń boksera pod pozorem, że się odsłania i naraża na kontry. Natomiast np. wśród bokserów latynoskich (ale nie tylko) jest to jeden z najczęściej stosowanych ciosów. Znowu wypada wrócić do walki Marquez - Pacquiao i stwierdzić, że końcowy ciężki nokaut to efekt takiego właśnie ciosu Marqueza. Inny przykład to nokaut Danny'ego Garcii na Amirze Khanie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że często na "artystów ringu" najskuteczniejsze okazują się proste, żeby nie powiedzieć chamskie, sposoby. Mój pogląd jest taki, że zamachowy cep i obszerny sierpowy to ciosy najbardziej naturalne, wręcz wrodzone. Kiedy do boksu trafiają ludzie ze sporym doświadczeniem w walkach podwórkowo-ulicznych, to często mają je przećwiczone i opanowane do perfekcji. Są to ciosy nie tylko silne, ale szybkie i zaskakujące. Trener, który oducza boksera takich ciosów postępuje, jak nauczyciel, który tępi leworęczne dziecko za pisanie lewą ręką. Owszem, trzeba takiego początkującego boksera uczyć posługiwania się ciosami prostymi, lecz nie zamiast zamachowych ciosów, ale obok. Im większy repertuar opanowanych uderzeń, tym lepiej. Szczególnie nadgorliwy w tym względzie wydaje mi się trener Łapin, który usiłuje z każdego boksera uczynić boksera dystansowego, bez uwzględniania jego indywidualnych predyspozycji. Nie udało się to z Hutkowskim, nie uda się też ze Szpilką i Głowackim, bo takie próby można teraz zaobserwować. Szpilka "cepiarz" nokautował rywali, Szpilka usiłujący boksować poprawnie technicznie z McCline'em to był dla mnie "Szpilka bez jaj". http://www.the-best-boxers.com |
|||
18-12-2012, 09:48 PM
Post: #2
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
"..Ja też przesiedziałem życia część gdzieś na ławce więc wiem że powstanie z niej wcale nie jest łatwe..." |
|||
18-12-2012, 09:51 PM
Post: #3
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
Największym cepiarzem jest Leapai. W pojedynku z orlovem, idzie ledwo oddychający Leapai i wystrzela cepiastym hakiem i jest po walce.
|
|||
19-12-2012, 04:40 PM
Post: #4
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
@Hugo
Nokauty po cepach zazwyczaj bywają bardzo spektakularne. Nokaut roku 2010 był też po dosyć "nieklasycznym" sierpie: http://www.youtube.com/watch?v=297su9A1Iks |
|||
20-12-2012, 09:52 AM
Post: #5
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
@redd
No właśnie uderzające jest to, że takie cepy (czy ogólnie ciosy zamachowe) zadają nie prymitywni osiłkowie, ale bokserzy o bardzo dobrej technice. Taki zamachowy cios jest wykonywany z potężnym skrętem i dlatego jest piekielnie mocny. Cios prosty nigdy nie będzie tak silny. Więc może jednak cepy nie powinny być tak dyskredytowane przez trenerów i sprawozdawców, jak to ma miejsce w Polsce. Z polskich bokserów zamachowe ciosy biją chyba tylko Proksa, Wach, Szpilka i Głowacki, przy czym ci dwaj ostatni są za ich używanie karceni przez Łapina. Tymczasem, o ile sobie dobrze przypominam, to dużo nokautów Tysona było właśnie po cepach lub ciosach cepopodobnych. Cep jest też dobrą metodą na otworzenie sobie wejścia do półdystansu. Zauważyłem, że jest to skuteczne w wykonaniu Chisory, ale także Hopkinsa (i pewnie wielu innych). http://www.the-best-boxers.com |
|||
20-12-2012, 03:48 PM
Post: #6
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
Według mnie mistrzem cepów jest Riddick Bowie.
|
|||
05-02-2013, 01:40 PM
Post: #7
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
Ciosy zamachowe są piętnowane w europejskiej szkole boksu, bo w niej uczy się walczyć w dystansie. Ciosy wyprowadzane z dystansu są mocniejsze (dłuższa droga rozpędzania ciała i ręki) niż ze zwarcia. Przy zadawaniu ciosu zamachowego jako początek akcji, pięściarz zadający go całkowicie się odsłania i jest narażony na szybki cios prosty. A gdy taki szybki prosty otrzyma- to zanim dojdzie do siebie, szybki przeciwnik może przejść do półdystansu i zadać mocnego sierpa. Wtedy może być po walce dla amatora cepów.
Inaczej ma się sprawa z Ameryką (tą anglo- i latyno-). Oni tam uwielbiają walki w zwarciu, a i sędziowie nic sobie nie robia z zapasów na ringu. Zadawanie zamachowych w zwarciu nie jest tak groźne, bo rzadko docierają do szczęki. Zazwyczaj ciosy takie spadają na gardę, rzadziej na tułów, wyjątkowo na głowę. A i przy krótkiej drodze rozpędzania ręki i tułowia, zazwyczaj nie są to tak mocne ciosy- jak zamachowe z dystansu. P.S. Na koniec trochę neurobiologii Ludzki narząd percepcji ruchu (tylna kora ciemieniowa), posiada zdolności rozróżniania 2 rodzajów ruchów: 1. Zgodne z prawami fizyki (czyli prostoliniowe). 2. Niezgodne (wszelkie parabole itp.). Te pierwsze są przewidywalne i obliczenie współrzędnych końca ruchu jest łatwizną dla naszego mózgu. Jest on tak sprytny, że wystarczy, gdy ktoś rozpocznie taki ruch- a oczy śledzącego same zatrzymają się tam- gdzie ruch ma się zakończyć, jeszcze zanim to nastąpi. Oczywiście jeśli ruch nie będzie zbyt szybki dla percepcji tego osobnika (impulsy mają ograniczoną szybkość w neuronach- i są jeszcze straty czasu przy przeskakiwaniu z jednego naurona na drugi). Te drugie nie są przewidywalne i nasz mózg nie ma algorytmu do ich obliczania. Dlatego taki ruch (po łuku) jest cały czas śledzony na bieżąco przez gałki oczne i niemożliwe jest przewidzenie gdzie się zakończy. Oczywiście jeśli ruch jest z daleka (np. dystans), to człowiek z dobrym refleksem powinien i tak zdołać się uchylić. Jednak jeśli jest z półdystansu- może nie zdążyć i dostanie w twarz czyściocha. Tę ułomność ludzkiej percepcji wykorzystują magicy. Przy sztuczkach robią jakieś obszerne, owalne ruchy jedną ręką, które nieświadomie skupiają nasze oczy (uwagę wzrokową)- podczas gdy drugą ręką w sposób niezauważony wykonują sztuczkę. Robią to też magicy ringu. Każdy chyba pamięta popisowy numer Roya Jonesa Juniora z kręceniem obszernych kół prawą ręką i zadawaniu szybkiego prostego- najczęściej celnego. |
|||
06-02-2013, 12:22 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-02-2013 08:24 AM przez Hugo.)
Post: #8
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
@ glaude
Bardzo dobry, wręcz naukowy wywód. Warto jednak zauważyć, że cios zamachowy z dystansu to najsilniejsze uderzenie, jakie może wyprowadzić bokser. Po pierwsze dlatego, że jak piszesz dłuższa jest droga rozpędzania ciała i ręki, a po drugie dodatkową moc dodaje takiemu ciosowi pełny skręt. Oczywiście, nie chcę nikogo przekonywać, że nagminne stosowanie takich ciosów jest zgodne ze sztuką bokserską. Jednak spróbować w ten sposób uderzyć od czasu do czasu nie zawadzi. Trener, który w ogóle zabrania bokserowi takich uderzeń, jest jak generał pozbawiający swoją armię najcięższej artylerii. Poza tym, wiele zależy od konkretnej walki z konkretnym rywalem. Zapewne oglądałeś walkę Huck - Arslan zakończoną problematycznym zwycięstwem Hucka. Arslan to bardzo specyficzny bokser. Ma niesamowicie szczelną gardę i pod jej osłoną spycha rywali do lin lub narożnika, by tam zasypać ich lawiną silnych haków i sierpów. Huck to żaden technik, ale akurat w tej walce boksował zgodnie z europejską szkołą boksu. Próbował zatrzymać nacierającego Arslana ciosami prostymi, które prawie bez wyjątku lądowały na gardzie. Arslan przegrał tylko raz przed czasem, przez tko z Guillermo Jonesem. Jones poradził sobie z Arslanem, bo kontrował go nie prostymi, ale właśnie długimi zamachowymi sierpowymi, które omijały gardę i trafiały w okolicę ucha. Turek po kilku takich trafieniach miał dosyć. Boks to sztuka ciągle rozwijająca się, gdzie nie popłaca doktrynerstwo i dogmatyzm. http://www.the-best-boxers.com |
|||
06-02-2013, 12:08 PM
Post: #9
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
Zgadzam się z całym twoim postem.
Ciosy "rotacyjne" (tak nazwę: sierpy, zamachowe i haki) mają to do siebie, że prędkość liniowa boksera jest mała- ale kątowa duża, co przekłada się na olbrzymią prędkość liniową (i siłę) pięści. W ten sposób dzięki długiej drodze rozpędzania zamachowe sa najsilniejsze. Jednak i najbardziej widoczne- co przy prostoliniowym ruchu ciała rywala (przy kroku w przód lub wychylaniu tułowia) daje dość dobrą wykrywalność "zamachowca" i czas na wykonanie uniku. Zamachowy powinien być wyprowadzany przy statycznym ułożeniu nóg- wtedy jest najmniej widoczny i najbardziej efektywny, a w ostatnim etapie ruchu należy dodać ruch nóg i/lub wychylenie tułowia. Dlatego uważam, że najlepszym ciosem z tego repertuaru są sierpy i haki. Są stosunowo krótkie i szybkie- często celne bo niewidoczne dla rywala, oraz mogą być zadawane zarówno w stójce, jak i w doskoku. Ciosy proste sprawdzają się tylko w dystansie, z półdystansu to w zasadzie pchnięcia- a nie ciosy, a w zwarciu to w ogóle takie ciosy nie istnieją. Repertuar ciosów każdy pięściarz powinien mieć urozmaicony, oczywiście stosownie do swojego stylu i taktyki. Pamiętam, że Tyson zadawał coś pośredniego między prostym- a hakiem. To były ciosy wypychane z dołu, pięść skierowana grzbietem do dołu (jak przy haku)- ale poruszały się po linii prostej. Te ciosy wypychał tułowiem i wyprostem uprzednio zgiętych nóg. To były mocne ciosy. Nie pamiętam by ktoś inny zadawał taki typ ciosów. |
|||
06-02-2013, 03:49 PM
Post: #10
|
|||
|
|||
RE: Nokautujące zamachowe cepy
Tyson był w ogóle zjawiskiem w boksie. Trzeba by zacząć od tego, że był bardzo nietypowo zbudowany, jak na boksera. Nie chodzi tylko o wzrost, ale także o nisko osadzony środek ciężkości i bardzo muskularne nogi (rzadkość u boksera, natomiast typowe dla sprinterów i kolarzy). Był przez to bardzo trudny do przewrócenia, a jednocześnie bardzo niskie uniki pozwalały mu prześlizgiwać się poniżej dolnego zasięgu ciosów dryblasów, z którymi walczył. Miał przy tym psychikę drapieżnego zwierzęcia i bardzo urozmaicony repertuar ciosów, który obejmował także nokautujące zamachowe cepy.
No ale Tyson to temat na osobny wątek. Mam nadzieję, że ktoś go wrzuci. Chętnie podyskutowałbym np. o kwestii rozszyfrowania Tysona i znalezienia antidotum na jego styl walki, co moim zdaniem miało miejsce. http://www.the-best-boxers.com |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości