Najlepsze walki w historii

[Tar-Ellendil]

Ostatnio sobie obejrzałem Hamed vs Kelley i jest to jedna z najlepszych krótkich walk jakie widziałem.

[redd]

Bardzo dobra walka, nie pamiętam już ile tam było nokadaunów, ale na pewno 4, lub 5, a może nawet więcej. Jak dla mnie pojedynek pokazujący, że Hamedowi daleko było do najwyższego poziomu, co zresztą potwierdziła walka z Barrerą, który zabrał "księcia" do szkoły.

[Wilczekstepowy]

Dla mnie najbardziej emocjonująca walka to trzeci pojedynek Joe Frazier vs. Muhammad Ali: http://www.youtube.com/watch?v=ahEjU-BFS8c

Naprawdę nie wiem, jak oni takiej kondycji się dorobili. Zabójcze tempo.

[Tar-Ellendil]

Hamed walczył bez gardy to niedziwne, że leciał na deski.

A z Barrerą był bez formy i polował na jeden cios. Gdyby był lepiej przygotowany fizycznie i taktycznie to Barrera był do przejścia bo to nie jest taki kozak jak Floyd czy Pacquiao, którzy są na wyższym poziomie niż Hamed czy Trio z Mexico.

[redd]

Z Barrerą nie był bez formy, bez problemów boksował cały dystans i nie widziałem u niego jakiegoś regresu szybkościowo - siłowego. Tutaj jest jeden klucz wyjaśniający całą "zagadkę" tej walki. Po prostu Hamed dostał rywala klasy p4p, z którym wcześniej się nie mierzył. I na tle takiego przeciwnika wypadł bardzo przeciętnie, został przeszkolony i nie pokazał nic poza głupimi minami. Bo nagle jego rywal okazał się twardy, bardzo dobry technicznie, z żelazną psychiką i taktyką na walkę. To było za dużo dla Hameda, który po prostu nie miał argumentów na Meksykanina. Hamed to nie był żaden geniusz, tylko bardzo dobry bokser o mega efekciarskim stylu walki i efekciarskiej otoczce okoloringowej. Często tacy pięściarze są przereklamowani i bo ich efekciarstwo jest utożsamiane przez kibiców z klasą sportową. Z Hamedem dokładnie tak było. Wyszedł do rywala klasy p4p i nagle wielce się zdziwił, że pajacują zbiera soczyście na twarz, a przy tym rywala trudniej jest trafić niż poprzednich. Nagle wszyscy się zdziwili co się stało, że wielki Hamed przegrał? A nic się nie stało, tylko dobitniej zostało ukazane to co właśnie w walce z Kellym. Barrera, czy Morales przejeżdżali się po Amerykaninie, a Hamed toczył z nim wojnę na śmierć i życie. Zresztą często tak bywa, że bokserzy, którzy wyglądają super na tle średnich rywali, gdy wskakują na wyższy poziom nie wyglądają już tak efektownie, bo rywale im po prostu na wiele mniej pozwalają.

[Gogolius]

Hah, Hamed i te jego uniki, a tu rywal do tej szczęki dostał więc łatwiej było przewrócić.
W sumie na sucho można rzec: Hamed wygrał przez nokaut w 4. rundzie trzykrotnie posyłając rywala na deski.

---

Swoją drogą, Hamed jest jednym z rywali Michalczewskiego w głosowaniu na kolejnych członków hall of fame (jest tam jeszcze Bowe i paru innych kozaków).

[Tar-Ellendil]

Może wejść trzech jak dobrze wiem to dałbym Głos na Hameda i Bowe i nie wiem kto jeszcze jest dostępny.

Jak sobie obejrzałem teraz Hamed vs Barrera to dalej twierdze, że to Barrera to bokser tego samego kalibru tylko z lepszą taktyką i chłodną głową i najważniejsze trzymał garde.

Gdyby Hamed walczył tamtego dnia na Floyda to byłby nokaut bo tyle czystych ciosów dostał i nie padł to nie wiem czy jest taki twardy czy Barrera nie potrafił go naruszyć. Barrera dał lekcję boksu Hamedowi, a potem sam dostał taką od Pacquiao i za to kocham boks, zawsze znajdzie się lepszy.

[born2kill]

Ward - Gatti I, II, III, - po prostu wojny.
Gołota - Bowe - I i II - ze względu na sentyment ale też niezłą jatkę no i kontrowersje.
Ali - Foreman - klasyk ;]

[Wit]

(28-08-2015 04:52 PM)born2kill napisał(a):  Gołota - Bowe - I i II - ze względu na sentyment ale też niezłą jatkę no i kontrowersje.

Pomijając sentyment, to te walki były po prostu świetne. Głównie nimi Andrzej zaraził swoją osobą tylu Polaków. Tak jak teraz sobie myślę co by było, gdyby Gołota ich nie stoczył... Pewnie byłby ot takim drugim Saletom w naszych oczach.

[born2kill]

(28-08-2015 08:12 PM)BOKS napisał(a):  Pomijając sentyment, to te walki były po prostu świetne. Głównie nimi Andrzej zaraził swoją osobą tylu Polaków. Tak jak teraz sobie myślę co by było, gdyby Gołota ich nie stoczył... Pewnie byłby ot takim drugim Saletom w naszych oczach.

Racja, nie tylko sentyment ale tez genialna, pełna emocji walka. Swoją drogą, do dziś zachodzę w głowę czy to ustawka mafii (tudzież innych organizacji pozarządowych), słaba psychika Andrew, czy też może brak kończącego uderzenia i desperacja, doprowadziły go wtedy do porażki. Przeciez rozbijał Bowe'a okrutnie, wystarczyło, jeśli nie znokautować, to dotrwać do końca i spokojnie zainkasować zwycięstwo przez UD. Cóż, pewnie nigdy się nie dowiemy.