(09-05-2013 02:56 PM)chuliganskistylzycia napisał(a): [ -> ]Pacquiao ( Barrera , Morales , Marquez , Cotto , De la Hoya , Hatton , Margarito , Mosley )
Ward (Dawson , Kessler, Froch , Abraham , Miranda , Bika )
Froch (Bute , Kessler , Ward , Taylor , Abraham , Dirrell , Magee , Johnson )
Hopkins (Trinidad , De la Hoya , Jones Jr , Pascal , Dawson , Cloud , Pavlik , Wright , Calzaghe , Taylor , Tarver ,Joppy )
W takich porownaniach, to juz jestem bardziej skrupulatny, i jak sadze, ze Mayweather mial kilku rywali w swojej karierze z przyslowiowej "promocji", tak przy wyzej wymienionych rowniez moglby kilku wylapac:
Pacquiao:
-Barrera, juz znacznie obnizyl loty, to nie byl piesciarz od Moralesa... dodatkowo zaliczyl wczesniej lekcje boksu od Marqueza.
-Morales, ten z pierwszej walki byl najbardziej zblizony do swojej optymalnej wersji.. w kolejnych walkach to nie byl ten Erick.
-Marquez, na 4 walki w mojej opinii 3 powinien zgarnac dla siebie(choc byly naturalnie rowne), a oficjalnie ma jedna. Naturalnie bardzo cenne, jak nie najcenniejsze zwycistwa Flipinczyka.
-De La Hoya, szkoda komentowac... umowne limity wymagane w dniu walki sprawily, ze Oscar byl jak trup.
-Mosley, to nie byl nawet ten Sugar do Floyda, gdzie juz wtedy podczas walki okazalo sie, ze ma sily na niecale trzy rundy... walka z Mannym to byla porazka calego boksu.
-Maragrito, znow umowne limity... sorry ale nie kupuje tego.
-Hatton, widoczny regres formy, ale samo zwycistwo, jak i styl, bardzo ok.
-Cotto, rozne byly informacje, byly limity, nie bylo... zostawie to tak jak jest... bardzo cenne zwycistwo Mannego, swietna walka.
-Mozna jeszcze dopisac do tej listy Clotteya jako cenne zwycistwo.
Generalnie mimo duzych mozliwosci Filipino, i niesamowitych osiagneic, traktuje go jak produkt marketingowy... umowne limity, to dla mnie sciama, i jak kiedys bardzo lubilem Mannego(podczas pierwszej walki z Marquezem mialem "rozdarte serce"), tak walka z odwodnionym Oscarem, mnie zniechecila do kibicowania temu zawodnikowi... limity, to jest drzazga w oku wielu fanow.
Ward:
-Abraham w tej dywizji byl "tylko" solidny, nienajlepszy technicznie.. taki rzemieslnik, garda, i cep, garda i cep-teraz jakby troche sie poprawil boksersko na stare lata. Ciekawe, ze fachowcy przed super six uwazali go jako jedenego z glownych faworytow.. nie moglem sie nadziwic temu
-Miranda.. walke zycia dal w pierwszej z Artutrem, pozniej okazal sie tylko niezly, nic wiecej.
-Kessler, bardzo cenne zwycistwo Andre
-Froch tak samo jak Dunczyk... wielkie zwyciestwo Amerykanina
-Bika.. dobre zwycistwo, bo solidny rywal
Tak samo moglbym przyczepic sie do Mayweathera:
-Mitchell past prime
-Oscar past prime, ale trzymal dalej pion, nie byl tez duszony limitami, a wrecz to Floyd zrobil skok do jego wagi. Zwycistwo oka.
-Hatton w welterweight nie mial tylu atutow, co chocby wage nizej.. jednak cenne zwycistwo.. pierwsza porazka Anglika, i to czasowka... kto przed walka spodziewalby sie, ze Amerykanin go polozy..
-Marquez... Floyd nie zmiescil sie w limit.. oficjalnie bylo 2 funty nadwagi, walka smialo do zaliczenia do tych z promocji... malej promocji.
-Molsey zapowiadal sie swietnie... zdewastowal mocno faworyzowanego Margarito, poczatek sensacyjny, Floyd na skraju porazki... jednak od trzeciej rundy juz robil swoje. Sugar naturalnie past, ale nie wrak... walka do zaliczenia do tych z promocji.
Jednak... Cotto, Ortiz, Guerrero, N'dou, Castillio(pierwsza walka rowna, mogla isc w obie strony), Corrales, Judah, Baldomir, Hernandez, Manfredy, Chavez... to musi robic wrazenie, nawet na antyfanach Moneya. Dolozyc do tego kilka tych ktore mozna uznac za promocyjne, i mamy kosmos.
Generalnie zgadzam sie, ze najciekawsze resume, -bo najwiecej razy zaskakiwal/wychodzil z pozycji rzuconego na pozarcie-, nalezy do Hopkinsa... z Tarverem/Pavlikiem/Cloudem/Tito/Pascalem1, nie wychodzil jako faworyt... a wygrywal(raz remisowal), to mowi samo za siebie.
Jednak w zestawinu p4p, to Mayweathera mialbym wyzej niz Kata... poczekam jednak, az skoncza kariery.