Max Schmeling
|
04-12-2012, 08:01 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-12-2012 08:07 PM przez pyra90.)
Post: #1
|
|||
|
|||
Max Schmeling
Rękawice i spadochron...
Opowiastka zaczyna się, wg dostępnych mi danych, 28 września 1905 roku, w małej mieścinie Klein Luckow niemieckiego Kraju związkowego Pomorze Przednie. To właśnie na tych dawnych słowiańskich ziemiach, wspomnianego wrześniowego dnia urodził się Maximillian Adolf Otto Siegfried Schmeling. O jego życiu młodzieńczym wiadomo stosunkowo niewiele, niemniej najważniejsze dla czytaczy jest to, iż oprócz tego, że przez długi czas żył w Szczecinie, to w roli boksera zadebiutował w 1922 r. (klub: Kraftsportverein Benrath). Rok 1924 r. to dla naszego głównego bohatera początek zawodowej kariery, zaś lata kolejne - to pasmo sportowych sukcesów: 1926 - mistrzostwo Niemiec w wadze półciężkiej, 1927 - mistrzostwo Europy w wadze półciężkiej, 1928 - mistrzostwo Europy w wadze ciężkiej. Do roku 1930 Schmeling osiągnął bilans 42 walk wygranych, 4 przegranych oraz 3 remisów (co daje nam bilans sumaryczny 53 walk w ciągu niecałych 6 lat...) Już taki wynik w czasach nam bieżących stanowiłby spore osiągnięcie, jednakże nasz Maksio nie poprzestał na tymże wyniku. To właśnie 12-tego czerwca 1930 Max Schmeling w pojedynku z amerykańskim bokserem litewskiego pochodzenia - Jackiem Sharkeyem (wł.: Josephem Paulem Zukauskasem) zdobył mistrzostwo świata wszechwag (World Heavyweight Championship). Intrygującym smaczkiem jest fakt, iż Max zdobył ów tytuł przed czasem - w czwartej rundzie, po dyskwalifikacji Sharkeya. Powodem owej decyzji był cios poniżej pasa zadany Schmelingowi. Smaczek polega na tym, iż jest to jedyny wypadek zdobycia Mistrzostwa Świata w wyniku dyskwalifikacji przeciwnika. Rok później, w walce z Youngiem Striblingiem, Max obronił tytuł po piętnastorundowej walce (w Cleveland), po to by rok później (1932) stracić tytuł w rewanżowej, pełnowymiarowej - 15-sto rundowej walce, ze znanym już, nazywanym roboczo „litewskim rekinem" - Jackiem Sharkeyem. Max Schmeling największą sławę zyskał w 1936 roku, gdy - w pojedynku „ o pietruszkę" - powalił w czwartej rundzie i znokautował w dwunastej - „Nadzieję Ameryki" - niepokonanego i uważanego za niemożliwego do pokonania, czarnoskórego Joe'go „Brązowego Bombowca" Luisa. Nazistowska propaganda rozdmuchała to zwycięstwo „prawdziwego aryjczyka", fetując jego powrót do Rzeszy na pokładzie sterowca Hindenburg. Pomimo zdobycia przez Louisa mistrzostwa wszechwag uważał on, iż w związku z ową przegraną nie może uważać się za mistrza do czasu pokonania Maxa. Schmeling i jego promotorzy uważali z kolei, iż zdobycie mistrzowskiego pasa na czarnoskórym bokserze doprowadziłoby do tryumfu idei aryjskości i byłoby idealnym wręcz materiałem dla pewnego niemieckiego doktora psychologii, z nazwiskiem zaczynającym się na G... W takim właśnie duchu - parcia obu stron do konfrontacji, konfrontacji ze wszech miar określanej jako „ideologiczne starcie systemów politycznych" obaj bokserzy spotkali się na oficjalnym meczu o mistrzostwo wszechwag 22 czerwca 1937 roku w Yankee Stadium, w nowojorskim Bronxie. Jako że w każdym kraju świata odczuwano zbliżającą się wojnę, mecz ów po wielokroć był wykorzystywany propagandowo jako spotkanie symbolicznego dobra ze złem. Faktem jest, iż mecz transmitowany był przez radio w całych Stanach Zjednoczonych, jak i Europie. Po 124 sekundach walki mecz został przerwany sygnalizowanym przez sędziego nokautem technicznym na Schmelingu - Mistrzem Świata został czarnoskóry bokser... Do dziś atmosferę tego meczu otaczają poważne kontrowersje. Sekundanci Niemca wielokrotnie sugerowali serie ciosów Louisa w nerki, co było i jest w boksie zabronione. Co więcej - zachowane zdjęcia z owej walki zdają się to potwierdzać, co doprowadza do konstatacji, iż jeśli sędzia zareagowałby prawidłowo - Schmeling mógłby - po pierwsze - wygrać ów mecz, po drugie zaś - być jedynym w historii bokserem, który dwukrotnie Mistrzostwo Wszechwag uzyskał przez dyskwalifikację przeciwnika. Tak czy inaczej - rok później Max zwyciężył w walce o Europejskie Mistrzostwo Wszechwag... Początek wybuchu II Wojny Światowej jednoznacznie obala mit o Schmelingu, jako o „dobrym naziście". O ile bowiem sporo osób wie, iż Max służył jako spadochroniarz Luftwaffe (to właśnie podczas służby w tej formacji odniósł ciężki uraz kręgosłupa, uczestnicząc w desancie na Kretę w 1941 roku, to ciągle mała liczba osób zwraca uwagę na fakt, iż znalazł się w tej formacji po karnym wcieleniu - za odmowę wstąpienia do NSDAP. Ponadto jeszcze w czasie wydarzeń Nocy Kryształowej Schmeling ukrył w swym pokoju hotelowym dwóch nastoletnich Żydów. Co więcej - pomógł im opuścić następnie teren Rzeszy. Kulminacyjnym dowodem na jego „aryjsko-nazistowską niepewność" są jednak dwa poważniejsze fakty. Oto od 1928 roku jego menadżerem był niejaki Joe Jacobs. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, iż ów Joe był Żydem. Co więcej - 6 lipca 1933 roku poślubił Annę Ondra, właściwie - Annę Sophię Ondrakovą - pochodzącą z polskiego Tarnowa czeską aktorkę. W wyniku wspomnianego wcześniej urazu, jak i ze względów propagandowych, Max do końca wojny przebywał w służbach tyłowych, m.in. w ośrodkach rehabilitacyjnych - gdzie pomagał odzyskać sprawność ciężko rannym żołnierzom. W 1948 roku stoczył ostatnią zawodowa walkę z Richardem Vogtem a następnie zakończył karierę z wynikiem stoczonych siedemdziesięciu walk na ringu zawodowym, z czego knock-outem zakończyło się 40 spośród 56 wygranych przez niego walk. Max zremisował w 4 walkach i przegrał w 10. Po wojnie stał się biznesmenem (m.in. przedstawicielem Coca-Coli na Niemcy). Zmarłszy w wieku 99 lat i 125 dni przeszedł do historii jako najdłużej żyjący mistrz wszechwag. Został pochowany obok swej czeskiej zony, z którą przeżył 54 lata, na cmentarzu Hollenstedt koło Hamburga. W 2001 roku powstał film o życiu i przyjaźni Schmelinga i jego pogromcy - Louisa. Jak to często bywa historia pokazała, iż wygrana nie zawsze zapewnia sportowcowi dostatnie życie, to bowiem Schmeling pomagał Louisowi spłacić rachunki medyczne. Co więcej - pokrył koszta pogrzebu, byłego mistrza, który de facto - zmarł w ubóstwie... „Był wielką gwiazdą, która w ogóle tego nie zauważała. Nigdy go nie zapomnimy" - kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Źródło: http://www.ringschule.org/ |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości