Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 2 Głosów - 3 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
22-07-2012, 02:29 PM
Post: #1
Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Obok podstawowej przyczyny, jaką jest brak rywalizacji pomiędzy polskimi bokserami, na negatywny obraz polskiego boksu zawodowego rzutują też inne czynniki. Polski rynek bokserski został nadmiernie zmonopolizowany przez wiodącą grupę 12 Rounds Knockout Promotions. Wzorując się na niemieckich grupach Sauerland Event i Universum Andrzej Wasilewski stworzył molocha, który zamiast ułatwiać polskim bokserom osiąganie sukcesów w zawodowym boksie, skutecznie im te możliwości blokuje. Nadmierna zachłanność na pozyskiwanie wszystkich młodych polskich pięściarskich talentów sprawiła, że stan posiadania 12KP przerósł jej finansowe, logistyczne i szkoleniowe możliwości. W pewnym momencie w samej tylko kategorii cruiser grupa posiadała 6 zawodników. Bokserzy Wasilewskiego nie walczą ze sobą, nie walczą też z rywalami z innych polskich konkurencyjnych (grupa Andrzeja Gmitruka) lub zaprzyjaźnionych (grupa Tomasza Babilońskiego) grup. Ponieważ skromne (w porównaniu z najlepszymi) możliwości finansowe nie pozwalają na ściągnięcie do Polski klasowych przeciwników z zagranicy, bokserzy 12KP całymi latami obijają bumów i drugorzędnych journeymanów, marnując najlepsze lata kariery. Dodatkowo szereg przypadków stronniczego sędziowania (też na wzór niemiecki) skutecznie zniechęcił tych nielicznych uzdolnionych zagranicznych bokserów, którzy jeszcze mieli ochotę na boksowanie na polskich galach. Krytykując 12KP i jej szefa, trzeba jednocześnie "oddać cesarzowi, co cesarskie". Niewątpliwą zasługą Andrzeja Wasilewskiego było stworzenie w latach 90. XX wieku polskiej grupy boksu zawodowego z prawdziwego zdarzenia ( jako Hammer Knockot Promotions, a później Bullit Knockout Promotions). Dzięki temu polski boks zawodowy nie poszedł drogą czeską, węgierską czy litewską, a Polska nie stała się kolejną bokserską Bumolandią. Te niewątpliwe zasługi z przeszłości nie mogą przesłonić faktu, że 12KP zabrnęła w ślepy zaułek, a jej szef coraz bardziej przypomina kapryśną primadonnę obrażoną na wszelka krytykę, nawet tę życzliwą i konstruktywną. Z prekursora i animatora polskiego boksu zawodowego przeistoczył się w jego głównego hamulcowego.

Popełnione przy prowadzeniu polskich bokserów błędy najlepiej zilustrować na konkretnych przykładach:

Tomasz Adamek; Kiedy w grudniu 2008 Adamek po kapitalnej walce pokonał Steve'a Cunninghama i odebrał mu pas mistrzowski IBF w kategorii cruiser, nie było chyba w Polsce kibica boksu, który nie widziałby tego najlepszego polskiego boksera ostatniego 10-lecia w roli wieloletniego dominatora swojej naturalnej wagi. Tymczasem Adamek pokonał w obronie tytułu jedynie niezłego Jonathana Banksa i słabiutkiego Bobby'ego Gunna, by następnie zwakować pas i przenieść się do wagi ciężkiej. Manager boksera, Ziggy Rozalski tłumaczył tę decyzję faktem, że w wadze cruiser nie było chętnych do pojedynków z Adamkiem. Nie pierwszy i nie ostatni raz Ziggy Rozalski powiedział prawdę, nie mówiąc całej prawdy i tylko prawdy. Chętnych do walki z Adamkiem istotnie brakowało, ale tylko w Ameryce, bo w Europie było ich na pęczki. Nie mówiąc już o tym, że Steve Cunningham cały czas pałał żądzą rewanżu i gotów był bić się z Adamkiem w każdym miejscu i o każdej porze. Względy materialne przeważyły nad względami sportowymi i nie posiadający warunków fizycznych do królewskiej kategorii Adamek sam siebie pozbawił szans na posiadanie jakiegokolwiek mistrzowskiego pasa. Witalij Kliczko we Wrocławiu dobitnie wskazał Adamkowi miejsce w szeregu wagi ciężkiej. Na domiar złego Roger Bloodworth, nowy amerykański trener Adamka doprowadził go do ponadnaturalnej wagi ciała, co wbrew szumnym zapowiedziom nie poprawiło siły ciosu, za to skutecznie pozbawiło polskiego pięściarza jego największych ringowych zalet: szybkości i ruchliwości. A przecież można było postąpić inaczej, o czym świadczy przykład Marco Hucka, który udanie zadebiutował w wadze ciężkiej, jednocześnie skutecznie broniąc pasa WBO w kategorii cruiser. Co najmniej od czasów Stanleya Ketchela i jego walki z Jackiem Johnsonem wiadomo, że można godzić ze sobą posiadanie mistrzowskiego tytułu w wadze niższej z próbami jego zdobycia w kategorii wyższej. Jest to najlepsze wyjście zarówno pod względem sportowym, jak i materialnym. Trzeba jedynie wykazać się logicznym i konstruktywnym myśleniem, a tego niestety Adamkowi i jego doradcom ewidentnie zabrakło.

Krzysztof Włodarczyk; Diablo to jedyny aktualnie polski mistrz świata. Dlaczego więc wśród polskich kibiców boksu ma tak mało sympatyków, a tak wielu krytyków całkowicie negujących jego bokserski talent? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się w czasie przynajmniej do momentu zdobycia przez Włodarczyka pasa mistrzowskiego WBC w wadze cruiser po efektownym zwycięstwie nad Giacobbe Fragomenim. Podobnie jak przypadku Adamka, kibice mieli prawo się spodziewać , że wkrótce zobaczą Diablo w emocjonujących pojedynkach z najlepszymi rywalami: Marco Huckiem, Steve'em Cunninghamem, Denisem Lebiediewem, czy Yoanem Pablo Hernandezem. Zamiast tego mieli wątpliwą przyjemność obejrzenia nudnej walki z weteranem Jasonem Robinsonem, a następnie skandalicznego pod każdym względem pojedynku z Francisco Palaciosem w bydgoskiej hali Łuczniczka. Gdy dołączyły do tego psychiczne problemy Diablo, wielu postawiło już na nim krzyżyk. Nieoczekiwanie jednak polski mistrz świata odrodził się w dalekiej Australii, nokautując Danny'ego Greena. Po tym sukcesie, zamiast pójść za ciosem i rozprawić się z kolejnymi rywalami, Diablo został odstawiany przez swojego promotora na boczny tor, bo pierwszą gwiazdą 12KP stał się teraz Artur Szpilka. Niby uzgodniono pojedynek Włodarczyka z Antonio Tarverem, ale ostatecznie nic z niego nie wyszło. Z miną świętego naiwnego Andrzej Wasilewski publicznie wyraził swe oburzenie niesłownością amerykańskiego boksera. Tak, jakby nie był biznesmenem i nie wiedział, że w boksie tak jak i w interesach można opierać się jedynie na podpisanym kontrakcie z przewidzianymi karami umownymi za jego zerwanie, a nie na gołosłownych deklaracjach. W efekcie tej nieudolności Diablo stracił kolejne 9 miesięcy ze swych najlepszych lat i czeka go kolejna przeprawa z niechcianym i niewygodnym rywalem, jakim jest Francisco Palacios. Oby tylko nie było powtórki z Bydgoszczy.

Dawid Kostecki O ile Tomasza Adamka można uważać za najlepszego polskiego boksera w nowym tysiącleciu, o tyle Dawid Kostecki być może zasługuje na miano najbardziej utalentowanego. Być może, bo tak naprawdę nigdy nie został sprawdzony z wartościowym przeciwnikiem. Od co najmniej 5 lat mówiło się o Cyganie, jako o wielkim talencie, który lada moment zostanie mistrzem świata i zdominuje wagę półciężką. Z kim to on nie miał walczyć? Były deklarowane przymiarki do walk z Jeanem Pascalem i Zsoltem Erdeiem, a potem kończyło się, tak jak zawsze, czyli na bumach i wypalonych weteranach. Skończyło się na tym, że Kostecki trafił z wyrokiem za sutenerstwo do więzienia, a bokserskiej kariery nie zrobił. Oczywiście jego problemy z prawem nie obciążają kierownictwa 12KP, ale zmarnowanie lat pracy nieprzeciętnej klasy boksera już jak najbardziej tak. Cygan młodzieniaszkiem nie jest i nie wiadomo w tej chwili, czy i kiedy powróci na ring. Jest wielce prawdopodobne, że będziemy o nim w przyszłości mówić jako o najbardziej zmarnowanym talencie w historii polskiego boksu.

Paweł Kołodziej Przypadek Kołodzieja to niemal bliźniaczy przypadek Kosteckiego. Różnica polega na tym, że Kołodziej ma mniejszy talent, ale za to więcej inteligencji i rozumu. Nie wylądował też w kryminale, a jedynie na bokserskim aucie. Poza tym wszystko przebiega podobnie . Od lat Kołodziej przymierzany jest do wielkich walk, z których nic nie wychodzi. Między innymi walczyć miał ze Stevem Hereliusem ( w czasie, gdy posiadał on pas interim WBA World) i Olą Afolabim. Niedługo Kołodziejowi stukną 32 lata, a on nadal jak obijał bumów i przeciętniaków, tak dalej obija, z tym że z coraz mniejszą częstotliwością. Podobny los jest udziałem wielu innych pięściarzy 12 KP, jak Damian Jonak, Krzysztof Głowacki, Tomasz Hutkowski i Andrzej Wawrzyk. Wszyscy oni od lat drepczą w miejscu, a niektórzy wręcz cofają się w rozwoju.

Grzegorz Proksa; Proksa to pięściarz wielce oryginalny i specyficzny, tak pod względem stylu boksowania, jak i przebiegu kariery. Managerem Proksy jest Krzysztof Zbarski, któremu należy się pochwała za doprowadzenie do walk o pasy mistrza świata i Europy bardzo ambitnego, ale dość przeciętnie utalentowanego Alberta Sosnowskiego. Z Proksą jednak Zbarskiemu ewidentnie tak dobrze nie wyszło. Przez wiele lat polski bokser obijał mało wartościowych rywali głównie na brytyjskich ringach, by wreszcie w ubiegłym roku w Neubrandenburgu w imponującym stylu zdeklasować Sebastiana Sylvestra i zdobyć pas EBU. Wkrótce potem Proksa został włączony do brytyjskiej grupy Matchroom Sport prowadzonej przez Barry'ego Hearna. Wybór drogi mającej doprowadzić Proksę na bokserskie szczyty okazał się jednak fatalnym błędem. Nie lubiany i lekceważony przez promotora, został wmanewrowany w obronę pasa z bardzo przeciętnym Kerrym Hope'em. Do walki Proksa przystąpił źle przygotowany fizycznie i mentalnie, w efekcie czego przegrał. Wprawdzie kilka miesięcy później znokautował Hope'a w rewanżu i odzyskał pas, ale sposób boksowania, jak również zachowanie po walce dowodzą nadal trwającego regresu formy fizycznej i psychiki Grzegorza. Nie bez znaczenia jest przy tym fakt braku stałej i rzetelnej opieki trenerskiej. W tej sytuacji zakontraktowanie walki Proksy na 1 września z Gennadim Gołowkinem jest przejawem nieodpowiedzialnego awanturnictwa, które może i musi doprowadzić naszego utalentowanego boksera do ciężkiej porażki.

Artur Szpilka; Szpilka, bokser z kryminalną przeszłością, został w rekordowo szybkim tempie wykreowany przez media na "nowego Gołotę" i "wielką nadzieję Polaków w wadze ciężkiej". Zapewne na zamówienie 12KP, która lansując nowego bohatera chciała odwrócić uwagę od swych błędów i niepowodzeń na innych polach. Szpilka niewątpliwie talent do boksu posiada, ale kreowanie go na przyszłego mistrza królewskiej kategorii jest zdecydowanie przedwczesne. Starcie z Jameelem McCline'em dobitnie pokazało, że Artura czeka jeszcze bardzo długa droga zanim wywalczy sobie miejsce choćby w szerokiej czołówce wagi ciężkiej, bo na chwilę obecną jego bokserskie umiejętności są nader skromne. Młodemu człowiekowi, który w nadmiarze rozumu nigdy nie posiadał, uderzyła za to do głowy woda sodowa, czego przejawem stały się publiczne zaczepki pod adresem Tomasza Adamka. Bokserskie dokonania Adamka powinny ze strony młokosa wzbudzać podziw i szacunek, tymczasem pozwala on sobie na ataki, których poziom sięgnął już rynsztoka. Na promocję Szpilki poszły przy tym potężne środki finansowe (trzykrotne eskapady do USA na walki z tamtejszymi cepiarzami, sprowadzenie z Argentyny wytatuowanego buma), których zabrakło dla jego starszych i znacznie lepiej rokujących kolegów z 12KP (np. Włodarczyk, Kołodziej, Kostecki).

http://www.the-best-boxers.comIdea
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
22-07-2012, 08:31 PM
Post: #2
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
O Izu Ugonohu też ostatnio nic nie słychać, a szkoda bo Izu zapowiada się na naprawdę dobrego pięściarza. Walczy efektownie i zdaje się mieć dobrze ułożone w głowie. Mógłby być jedną z lokomotyw grupy, a słuch o nim zaginął.

Co do Wasilewskiego, to z jednej strony robi dobrą robotę, być może bez niego nie dyskutowalibyśmy w tym momencie o Szpilkach, Kosteckich itp.
Np. bardzo dobrze poprowadził karierę Jackiewicza. Z journeymana zrobił solidnego zawodnika, który dał kilka dobrych walk.
Z drugiej strony muszę się zgodzić z dużą częścią zarzutów wymienionych powyżej. Szczególnie ostatnio denerwuje mnie "szpilkomania". Szpilka stał się gwiazdą grupy, a o
innych pięściarzach słuch zaginął.

Kołodziej, Kostecki, Jonak - Wszyscy wysoko w rankingach i nic... Promotor powie "za wysoko jesteśmy w rankingu, aby ryzykować mocne walki".

I jeszcze o samym Szpilce. Posparował z kilkoma niezłymi pięściarzami, położył kilku bumów i wygrał z past prime McClinem (absolutnie nie krytykuję go jako rywala na ten etap kariery) po czym stwierdził, że chwycił Boga za kostki. Ostatnie wpisy pominę milczeniem. Na pewno w "zmądrzeniu" Szpilce nie pomaga promotor, który stwierdzeniami, że "McCline w formie jest zaraz za braćmi Kliczko" utwierdza w Szpilce przekonanie, że w chwili obecnej jest "mesjaszem" HW. Chociaż głupie wypowiedzi są na rękę, o Szpilce będzie się mówić...

Adamek - Jego kategorią wagową jest CW, ale w HW jest większa kasa. Lepsze walki dawałby w CW. Nie podoba mi się Bloodworth jako trener. Nie wiem po co Adamkowi dodatkowe kg. Nowym Corriem Sandersem się przez to nie stanie.

Proksa - w 100% się zgadzam. Może poza ostatnim zdaniem. Po walce przyjdzie najlepszy czas na wyciąganie wniosków.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
22-07-2012, 08:59 PM
Post: #3
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Czy Adamek jako Cruiser walcząc w stanach i od czasu do czasu w Polsce jako Mistrz IBF, IBO, WBA, WBC, WBO i The Ring (Undisputed) mając na koncie Cunninghama, Hernandeza, Włodarczyka, Greena, Tarvera, Lebedieva, Jones'a i resztę topu miałby mniej kasy niż w HW? Nie sądzę. Może nie miałby jednorazowego pay-day'a jak z Klitschko ale ile dobrego by zrobił dla kibiców, których tak kocha? Szkoda, że tak się to potoczyło.

[Obrazek: haye-wlad-exchange.gif]
They think they're good, I know I'm great ;]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
25-07-2012, 12:21 PM
Post: #4
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Dobrze napisane, w 99% się zgadzam z autorem (ten brakujący 1% to moja nadzieja na sukces Proksy z GołowkinemWink)

Cytat:"za wysoko jesteśmy w rankingu, aby ryzykować mocne walki"
Nie wiem czy on tak faktycznie powiedział, ale jeśli tak, to dowodzi tylko tego że kolejność wszystkiego mu się już kompletnie pomyliła (czysty rekord to jakiś fetysz? a może jedyny atut, skoro brak w nim nazwisk?), a biznes całkowicie przesłonił sport. Na dłuższa metę to może prowadzić tylko do kompletnej katastrofy.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
30-07-2012, 04:46 PM
Post: #5
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Ciekawy okazał się ostatni ranking federacji EBU.
Zwróćcie uwagę na pozycje Szpilki i Wawrzyka:
Ranking z kwietnia 2012 (w maju chyba nie był aktualizowany):
1 Robert HELENIUS (FI)
2 Denis BOYTSOV (RU)
3 Tyson FURY (GB)
4 Andrzej WAWRZYK (PL)
5 Francesco PIANETA (IT/DE)
6 Vyacheslav GLAZKOV (UA)
7 Albert SOSNOWSKI (PL/GB)
8 David PRICE (GB)
9 Michael SPROTT (GB)
10 Edmund GERBER (DE)
11 Sam SEXTON (GB)
12 Johann DUHAUPAS (FR)
13 Taras BIDENKO (UA)
14 John McDERMOTT (GB)
15 Jovo PUDAR (RS)
16 Alexey SOLOVIEV (RU)

O Szpilce ani widu, ani słychu w kwietniowym zestawieniu.Za to na początku czerwca Wawrzyk pokonał bardzo solidnego Bachtowa, który za razem był jego najpoważniejszym przeciwnikiem w karierze. I co się stało z Wawrzykiem w rankingu EBU? Oto czerwcowe zestawienie:

1 Denis BOYTSOV (RU)
2 Tyson FURY (GB)
3 David PRICE (GB)
4 Alexander DIMITRENKO (DE)
5 Richard TOWERS (GB)
6 Francesco PIANETA (IT/DE)
7 Artur SZPILKA (PL)
8 Andrzej WAWRZYK (PL)

Ciekawe, prawda?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
30-07-2012, 06:09 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-07-2012 06:11 PM przez Jerome.)
Post: #6
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Ja bardzo cenię organizację EBU ponieważ u nich nie ma taryfy ulgowej. Mistrz nie walczy z powodu kontuzji to pozbawia się go pasa i daje ewentualnie pierwsze miejsce w kolejce gdy kontuzję zaleczy. Oczywiście forma kiedy w roku mamy 3/4 Mistrzów nie jest zbyt ciekawa jednak realistyczna.

Co do Szpili to On w czerwcu pokonał McCline'a... w sumie to dopiero w lipcu powinno sie liczyć na awans (?). Może EBU robi zestawienie po danym miesiącu co od razu mówię, że mi się podoba...

Pozycja Andrzeja jest raczej wytłumaczalna. Dimitrenko po walce ze Sprottem został pasa pozbawiony z racji kontuzji i braku możliwości terminowej obrony. Kiedy walczył z Pulevem w Maju i przegrał wpadł do rankingu w okolice 4/5 miejsca czyli standard. Towers pokonał jakiegoś no-name'a ale zdobył pas EBU-UE stąd jego awans. Pianeta dostał awans za cenniejsze zwycięstwo nad McCallem niż Wawrzyk za Bachtova. Najbardziej dziwi awans Price'a, który pokonał wcześniej 12 Sextona. Może to zwycięstwo też bardziej się liczy niż na Bachtovem. Wydaję mi się, że nie ma kontrowersji.
No i cieszy mnie fakt, że może już niedługo Artur albo Andrzej zawalczą z kimś o ten pas. Pulev, Fury, Boytsov? Super propozycje.

[Obrazek: haye-wlad-exchange.gif]
They think they're good, I know I'm great ;]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-08-2012, 01:20 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-08-2012 01:20 PM przez Szakal.)
Post: #7
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
@Hugo
Świetny tekst, który wcześniej najzwyczajniej w świecie mi umknął.

W każdym razie zgadzam się niemal całkowicie. Niemal, bo porażka Proksy wcale nie jest przesądzona. Wydaje mi się (na podstawie Twoich postów), że chyba przeceniasz Gołowkina, np. pisząc w którymś z tematów że jest on dla Ciebie czołowym pięściarzem P4P. Nie zrozum mnie źle, "GGG" to naprawdę świetny pięściarz, ale jego talent na ringu zawodowym nie został zweryfikowany (pomijam fakt, że jest zwyczajnie unikany, np. przez Sturma) i nie można mówić, że Kazach jest czołówką P4P. Ma na to zadatki, jak najbardziej, ale musi to pokazać w walkach z najlepszymi. Dla mnie osiągnięcia amatorskie, jakkolwiek wybitne by nie były nie wystarczą na kreowanie danego amatora na wybitnego zawodowca. Dlaczego? Bo oklepane hasło "Sukcesy w amatorstwie nie gwarantują sukcesów w zawodowstwie" sprawdziło się już bardzo wiele razy.
Mam wrażenie, że tak jak Gołowkin będzie najlepszym dotychczasowym rywalem Proksy, tak i Proksa będzie najlepszym dotychczasowym rywalem Gołowkina. Jeśli Kazach zdemoluje Polaka i wygra nie dając mu żadnych szans, to wtedy owszem, będzie coraz bliżej czołówki P4P. Od razu jednak zaznaczam, że w żaden sposób nie gloryfikuję i nie przeceniam Grześka. To jest naprawdę bardzo dobry pięściarz, ale robienie z niego geniusza boksu i "polskiego Martineza" to moim zdaniem wielka przesada. Widziałem wiele jego walk, a nie tylko deklasację Sylvestra (mocno rozbitego Sylvestra, warto dodać) i dwie potyczki z Hopem i na tej podstawie wydaje mój osąd. Czy ktoś się zgadza, czy nie to inny sprawa, ale od razu zaznaczam, że jestem otwarty na ewentualną polemikę.


Przechodząc jednak do sedna Twojego tekstu, czyli stajni Wasilewskiego, to zaobserwowałem ciekawą rzecz, choć Ameryki raczej nie odkryłem. Otóż przeanalizujmy przebieg kariery Rafała Jackiewicza: z journeymana stał się całkiem dobrym pięściarzem (i za to dla Wasilewskiego brawa), a na dodatek doczekał się kilku większych (z Zaveckiem o EBU, z Rodriguezem, nawet z Brookiem) i jednej bardzo dużej (o mistrzostwo świata z Zaveckiem) walk. Dlaczego? Moim zdaniem chodzi nie tylko o przyzwoite oferty, ale o coś bardziej prozaicznego: rekord Rafała. Zera nie ma w nim niemal od początku kariery "Wojownika", tych porażek kilka na początku się uzbierało, więc najzwyczajniej w świecie nie ma czego bronić. Można puścić zawodnika na głębszą wodę, bo można sporo zyskać (np. pas EBU dla przykładu), a stracić relatywnie niewiele (bo skoro Rafał ma w rekordzie 10 porażek, to jaką różnicę zrobi mu jedenasta?). I to zdaje się potwierdzać, między innymi przez schemat paru ostatnich walk Jackiewicza: porażka z Brookiem, potem bum do odbudowy/przetarcia, następnie journeman i walka o EBU-EU z całkiem niezłym Abisem, a w obronie pasa Pasqua (swoją drogą to on był obowiązkowym pretendentem, czy była to wolna obrona?).
Wyobrażacie sobie taki "schemat działania" w przypadku Kołodzieja czy Jonaka? Moim zdaniem oni pierwszą "szansę" na stratę zer w rekordzie dostaną podczas ewentualnej walki o mistrzostwo świata. Bo po co ryzykować wcześniej, skoro można obijać bumów i skakać coraz wyżej w rankingach aby dopchać się do walki o pas? Z Jackiewiczem takiego problemu nie ma, ryzykować można.

Poza tym nieco irytuje mnie hierarchia bokserów tej grupy. Moim zdaniem najważniejszym zawodnikiem powinien być mistrz świata, czyli Włodarczyk. Priorytetem powinno być organizowanie mu dużych walk i nie dopuszczanie do tego, żeby w jakikolwiek sposób rdzewiał. A co obserwujemy? Gwiazdą stał się Szpilka, który jest tylko i wyłącznie PROSPEKTEM (pomijam to, że dla mnie to pompowany balonik, bo akurat w tej kwestii nie ma to żadnego znaczenia). Nie wiadomo czy coś osiągnie, nie wiadomo czy się rozwinie, a "Szpilkomania" trwa w najlepsze i coraz więcej inwestuje się w tego boksera. Pomijając kwestię rywali (na cholerę sprowadzać z Argentyny buma, u którego jedyne co robi wrażenie [pozytywne czy negatywne] to tatuaże, na dodatek za duże pieniądze, co sam Wasilewski potwierdził na konkurencji, skoro w Europie jest na pewno kilku nieco lepszych sportowo, ale o wiele tańszych zawodników?), spójrzmy na coś innego: sparingpartnerów. Zapraszani są Walker i Sprott, czyli bokserzy solidni, ale oczywiście wirtuozami ich nie nazwiemy. Z jednej strony to fajnie, bo Szpilka ma szansę jakoś się rozwinąć, ale czy nie jest lekką przesadą to, że PROSPEKT sparuje z solidnymi zawodnikami, a MISTRZ z kolegami z grupy, np. Kołodziejem? Bo nie czytałem nigdzie że "Diablo" sparuje z jakimiś solidnymi cruiserami spoza Polski. Moim zdaniem tak raczej nie powinno być. Szpilka staje się celebrytą, jest o nim głośno, a co się dzieje z Krzyśkiem? Rdzewieje. Co prawda w końcu wyjdzie do ringu, ale niestety jego rywalem będzie Palacios. Tu akurat pretensji nie mam, bo jest obowiązkowym pretendentem, ale mam tylko nadzieję, że znowu nie zasnę...
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-08-2012, 02:24 PM
Post: #8
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Jeszcze jeżeli chodzi o Adamka warto wspomnieć tutaj o Rozalskim. On wyznacza Adamkowi drogę, którą ma podążać, tutaj nie mam żadnych wątpliwości. A, że jest to droga zła i grożąca ciężkim ko, nastawiona na jak największą wypłatę, a nie na ewentualny realny sukces sportowy. Z resztą historia się powtarza.

Gołota będąc po dwóch porażkach z Bowe, które jeszcze bardziej podkopały jego i tak już wątłą psychikę zostaje wystawiony na Lennoxa Lewisa. Lewis zmasakrował Gołotę już w pierwszej rundzie. Czy Rozalski uważał Andrew za takiego twardziela, że od razu, bez walk na odbudowę posłał go na świetnego, będącego w prime zawodnika? Pewnie kasa się zgadzała... Wyjątkowo złe prowadzenie.

Tego samego Gołotę na którym dopchał się do bokserskiego świecznika pod koniec kariery kopnął w tyłek. Wyboksowanego, pół kalekę Gołotę brutalnie zbił Adamek. Ale wtedy Ziggy reprezentuje interesy Adamka, a na plecach Andrzeja zrobił kolejny dobry biznes. Czy kiedyś "przyjaciel" Gołoty Rozalski powinien pozwolić na tamten pojedynek? Moralnie nie, ale znowu kasa się zgadzała.

Starzejący się, zatracające swoje jedyne atuty w HW Adamek jest nakręcany na walkę z Władimirem Kliczką... Gdy przyjdzie czas Adamka też odstawi do schowka na miotły.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
16-09-2012, 07:51 PM
Post: #9
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Cześć, to znowu ja Big Grin

12rKP – nie jestem wielkim fanem A.W., ale jeśli ktoś twierdzi, że jest hamulcowym boksu zawodowego w Polsce, to nie ma pojęcia o czym pisze; wiele rzeczy mi się nie podoba (niekiedy bardzo słabe sportowo gale, przesadne trzymanie niektórych zawodników pod kloszem), ale właśnie ta grupa cały czas się rozwija, w przeciwieństwie do konkurencji; ma stałego sponsora tytularnego gal (Wojak), p. P. Werner ma dobre kontakty zwłaszcza na Śląsku i potrafi organizować kasę na gale od lokalnych sponsorów i samorządów, mają stały kontrakt z dobrą jak polskie warunki tv (a że kasa jest nieporównywalna do tv zachodnich to już inna kwestia), A.W. rozumie jak ważne jest utrzymywanie kontaktów z innymi promotorami/menedżerami, a także potrafi prowadzić rozgrywki z federacjami; tego nie ma np. A. Gmitruk i stąd jako promotor został z tyłu (chociaż mam nadzieję, że uda im się coś stworzyć w Polsce przy współpracy z portfelem), PBP i K.Zbarski wycofali się z polskiego rynku, efemerydy typu Roleski już od dawna nie istnieją, Babilon działa krótko i ma już pewne sukcesy, ale ostatnie działania wskazują, że idzie chyba w inną stronę niż 12rKP, Snara też jakoś daje sobie radę, ale to zupełnie nie ta liga. Tak w ogóle, to A.W. nie był wcale pierwszym promotorem na polskim rynku, wcześniej było Panix współprowadzone przez Gmitruka i PBP Zbarskiego i przez długi okres oni byli mocniejsi niż „Wasyl”.

Gdzie ta zachłanność na polskie talenty? Kogo w ostatnim czasie wzięło KP? Ugonoh jest z innej dyscypliny i chyba zresztą już się pożegnał z grupą; Kopytek? Ok., Samełko? Bez jaj odnośnie tego zawodnikaUndecided; a gdzie poszli Łaszczyk, Maszczyk, Młodziński, Norbert Dąbrowski, Seremeta, Chudeccy? (zakładając, że wszyscy oni to faktycznie talenty…)

TA: Adamek jest bokserem zawodowym i z boksu żyje, więc normalne że chce zarabiać; jak w każdej robocie: pracujesz gdzieś albo masz działalność gosp., jest kryzys w branży ew. zarabiasz za mało, to szukasz innego zajęcia/branży; Adamek przechodząc do HW właśnie „zmienił branżę”, bo miał perspektywy na lepsze zarobki i nowe wyzwania; kariera trwa krótko, jest obciążona ogromnym ryzykiem utraty zdrowia, więc normalne, że chce się zabezpieczyć finansowo i zarabiać adekwatnie do klasy sportowej i zainteresowania, jakie można wokół niego stworzyć. Dopóki nie przeszedł do HW to wcale nie dorobił się ogromnego majątku, podobno największa wypłata to walka z Ulrichem w DE (350k USD, ale można tylko przypuszczać, ile z tego wziął Don King + cały team). Inna sprawa, że po V.K. fight powinien zakończyć karierę (mission complete, game over, nie udało się i trudno), ew. ze względu na zdrowie właśnie walczyć ciągle fajne dla kibiców walki z bokserami typu Chambers, Solis, Cunn, a unikać jak ognia 250 funtowych 2-metrowców, naturalnych heavy.

Diablo: to już w ogóle kosmiczne bzdury; jaki „boczny tor”? Włodarczyk jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców w Polsce (są na to konkretne badania), na pewno bardziej niż Szpilka, więc teza o jakiejś „zmianie warty” to absurd!; tutaj jedno trzeba przyznać – koszty utrzymania mistrza WBC, nawet w tak słabej wadze, chyba przerosły na dłuższą metę możliwości organizowania kasy przez KP i stąd Diablo walczy rzadko; po prostu taka obrona to ogromne koszty (wynagrodzenia zawodników, opłaty dla federacji, oficjele, itd.); tu nie ma porównywać do takiego np. Hucka czy Hernandeza, bo Sauerland ma kontrakt telewizyjny na 8-10 gal w ciągu roku z budżetem ponad milion euro każda, więc robienie kilku obron w roku to jest dla nich pryszcz; Hriunow, menedżer Lebiediewa, ma pewnie sponsorów w Rosji i stąd ten zawodnik mocno stoi, G. Jones jest pod Kingiem, który ze swoich dokładał nie będzie, a Jones nikogo w Stanach nie obchodzi, stąd tak rzadko walczył; A.W. przyznał kiedyś, że do każdej walki Diablo o pas mistrzowski w Polsce (2x Cunn, Frago II, Robinson, Palacios) trzeba było dołożyć i to się po prostu nie opłaca, zwłaszcza samemu zawodnikowi, który pomimo pasa zarabia w Polsce słabo; stąd ogólny plan to szukanie dobrego dealu na walkę wyjazdową, jak to się udało z Greenem i jak to chciano zrobić z Tarverem; Diablo może przegrałby z Tarverem, trudno, na tym poziomie to już ryzyko zawodowe, ale dobrze by zarobił; rewanż z Palaciosem był unikany, bo znowu słabo z $$$, a jest duże ryzyko; myślę, że za dobrą kasę Diablo pojechałby do Niemiec bez problemu, podobnie np. do Czakijewa do Rosji (podobno jest osoba gotowa wyłożyć kasę na tę walkę i wesprzeć Ingusza); co do uwag, myślę że autor wątku nie jest osobą kompetentną do tego, aby pouczać A.W. jak się robi interesy w tej branży i jak się zawiera umowy.

GP: co Zbarskiemu nie wyszło z Proksą??? to, że doprowadził do dobrze płatnej walki z Sylvestrem, walki z Hope’m na Wyspach (którą Grzesiek zawalił, co zresztą sam przyznał – choć moim zdaniem już 1. walce powinien mimo wszystko wygrać) i rewanżu? Czy może z walką z Gołowkinem? czy może to, że wcześniej Proksa miał najmocniejszy start w boksie zawodowym z wszystkich polskich zawodników? Autor może nie pamięta, bo pewnie wtedy boksem się nie interesował (być może z racji wieku), ale w pierwszym etapie karery Proksa występował na dużych (z wyjątkami) galach w USA i UK, miał dobry kontrakt z TVN, który pokazywał wtedy sporo boksu, a w tym walki Grześka w dobrym czasie + retransmisje; oni właśnie bardzo mocno wtedy go pompowali, nawet za mocno jak na ten etap kariery, pokazywali walki z bumami i journeymanami, robiąc z tego wydarzenie. Potem było faktycznie gorzej, Grzesiek utknął w SportKlubie na jakieś 3 lata, w tym czasie były problemy z kontuzjami i trenerami (Veres, z całym szacunkiem, nie umywa się do Łapina, nie mówiąc już o jakiejś późniejszej partyzantce na własną rękę w Węgierskiej Górce). Gdyby tak popatrzeć całościowo, to kariera Proksy wcale nie odbiega in minus od karier innych polskich bokserów, a zdołał dojść bardzo wysoko (mistrz Europy, pretendent do WBA i walka na HBO); poza tym Proksa nie podpisał dealu z Matchroom po walce z Sylvestrem tylko dużo wcześniej, a to czy go E. Hearn lubi czy nie to bez znaczenia, promotor nie ma „lubić” zawodnika, tylko robić interesy najkorzystniejsze dla niego; nie wiem czy to była najlepsza opcja, ale tak naprawdę żaden inny promotor w Europie nie da mu dużo lepszych warunków, o Polsce to już w ogóle nie ma co mówić, a do Stanów Grzesiek na stałe nie wyjedzie z różnych względów.


Ogółem do autora: umiesz pisać, Twoje teksty czyta się lekko, ale merytorycznie są one bardzo, bardzo słabe
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
09-02-2014, 03:41 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-02-2014 07:56 PM przez redd.)
Post: #10
RE: Patologie polskiego boksu zawodowego - część 2
Michał Cieślak vs Artur Binkowski
6 rund, catchweight 92 kg, totalny cyrk i tania promocja. Binkowski sam mówi, że będzie miał problemy ze zrobieniem limitu. Po co to? Wszyscy journeymani w Europie wyginęli? Sportowo ta walka jest bez żadnej wartości. Binkowski jest wypalony, a do tego będzie osłabiony zrzucaniem. Takie manewry nie podobają mi się. Rywal niesie ze sobą tylko wartość marketingową. Ale Cieślak jej jeszcze nie potrzebuje, jest bardzo młody, ma czas na naukę i promocję. A tak dostaje rywala, który jest medialny, ale sportowo bardzo podejrzany. Dla mnie jest to quasi pojedynek.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości