Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 2 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
05-06-2012, 08:18 PM
Post: #1
WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Louis "Lou" Duva (ur. 28 maja 1922 w Nowym Jorku) - amerykański trener boksu i menedżer włoskiego pochodzenia. Trenował między innymi takich pięściarzy jak Andrzej Gołota, Evander Holyfield, Arturo Gatti czy Lennox Lewis. Wśród jego podopiecznych jest 19 zawodowych mistrzów świata. Zajmował się organizacją gal bokserskich w ponad 20 krajach na 6 kontynentach. Jest członkiem (od 1998) Międzynarodowej Bokserskiej Galerii Sław i Bokserskiej Galerii Sław New Jersey.
Legendarny trener boksu Lou Duva w swojej karierze pracował z wieloma wielkimi mistrzami, a najsławniejszym z nich był niepokonany Rocky Marciano. Duva zajmował się także Andrzejem Gołotą i wspomina "Andrew" jako wielki talent. Dziś ma 89 lat i... wciąż nie zamierza rezygnować z pracy.
Duva z niecierpliwością czekał na walkę Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką, która odbyła się 10 września we Wrocławiu. - To fajny chłopak i dobry bokser - opisywał "Górala" .

Szanse Adamka w starciu z mistrzem świata wagi ciężkiej federacji WBC Duva oceniał jako niewielkie, twierdził, że Polak jest zbyt słaby fizycznie i nie ma odpowiednio silnego ciosu, by zrobić wrażenie na Kliczce.

Z kolei Witalij Kliczko nie jest dla Duvy tak dobrym bokserem, za jakiego się go uważa. Blisko 90-letni szkoleniowiec uważa, że taki Rocky Marciano rozprawiłby się z Ukraińcem, choć miał tylko 178 centymetrów wzrostu i mały zasięg ramion. - Marciano znokautowałby Kliczkę. Po kilku rundach powaliłby go na deski - mówi Duva w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Były trener Andrzeja Gołoty zapewnia, że mimo zaawansowanego wieku jest w dobrej formie i wciąż ma ochotę do pracy. - Chciałbym trenować Polaka - wyznaje. - Najlepiej takiego, jak Andrew Gołota, z którym kiedyś pracowałem. Andrew był najlepszy, wielka szkoda, że nie został mistrzem świata - uważa Lou Duva.


Przedstawiam ciekawy wywiad z przed kilku lat z tym wspaniałym legendarnym trenerem:

Kto jest najlepszym bokserem, jakiego pan trenował w swojej karierze?


Andrew.



Gołota?




Dokładnie, Andrew był najlepszy.



Słucham? Przecież miał pan w swojej grupie 19 mistrzów świata, Holyfielda, Whitakera!


A ja panu mówię, że Gołota był najlepszy. To był gość. On mógł zostać mistrzem świata już po walkach z Riddickiem Bowe'em.




Każdy to mówi, a Gołota nie jest mistrzem do dziś.



Prawda o Gołocie jest taka – zawsze, kiedy przegrywał, przegrywał ze sobą, nie z rywalem. Kiedy Andrew chce walczyć, niewielu gości jest w stanie stanąć z nim oko w oko. Kiedy chce się skupić i poświęcić swoją uwagę, słuchać, co się do niego mówi.


Kiedy spotkał pan Gołotę pierwszy raz?




5 czy 6 lat temu, poznał nas Ziggy Rozalski.


Trenerze, wcześniej, przecież walki z Bowe'em były w 1996 r.


Jak to? Jezu, faktycznie, jak ten czas leci! Pamiętam, że przyjechał do nas na obóz, kiedy trenował z nami Holyfield.


Dlaczego podpisał pan z nim kontrakt?



To proste – bo wiedziałem, że mogę z niego zrobić mistrza świata wagi cieżkiej. Był duży, miał znakomite warunki fizyczne. Potężny cios z prawej i doskonały lewy prosty. Chciał się uczyć i lubił się uczyć.

Łatwo się go trenowało?



Nie, trudno. On raz słuchał, raz nie. Czasami zachowywał się tak, jakby wszystko wiedział. Powtarzałem mu: „robisz to źle, jeżeli chcesz być mistrzem świata, to musisz mnie słuchać”.



Chyba często nie słuchał, np. podczas obydwu walk z Bowe'em?



Znałem Bowe'a doskonale, od czasów amatorskich. Wiedziałem, jak Andrew powinien z nim walczyć. Z Bowe'em wygrywał zdecydowanie, bił go, jak chciał. I nagle uderzył go poniżej pasa, potem drugi. Mówiłem mu w narożniku: „słuchaj, jeszcze raz i cię zdyskwalifikują”. On odpowiadał: „yeah, yeah, don't worry”. Wyszedł do ringu i bum.


Dlaczego?



Wydaje mi się, że wtedy był już poza walką. On się tak zachowuje, kiedy nie chce walczyć. Wtedy fauluje.



Miał dość tej walki?



Dokładnie tak. Jednego ze swoich rywali ugryzł. Pytałem go: „Andrew, po co ty go ugryzłeś?” A Andrew: „nie wiem, czułem, że muszę go ugryźć”. Dzisiaj wiem, że Andrew jest największym wrogiem samego siebie.



Zamieszki w Madison Square Garden po pierwszej walce z Bowe'em o mało nie skończyły się dla pana tragicznie. Wyniesiono pana na noszach z podejrzeniem zawału serca.



To zupełnie nieważne. Jedyne, o co byłem wtedy zły, to to, że Andrew stracił, i to na własne życzenie, szansę walki o tytuł. I na dziesiątki milionów dolarów. To była cena za to, co zrobił w walkach z Bowe'em.



W drugim pojedynku znowu został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa, a przecież mieliście specjalne metody treningowe, by tego nie robił.



Wiedzieliśmy, że fizycznie nie ma z nim problemów. Dlatego pracowaliśmy nad jego psychiką. Musieliśmy zrobić coś, żeby był skupiony, żeby chciał walczyć niezależnie od tego, co wydarzy się w ringu. Nakłaniałem Polaków, których znałem, w tym jego żonę, żeby mu powtarzali, że może być mistrzem świata, że może zarobić tyle pieniędzy, by do końca życia nie dbać o nic więcej. Rozmowy, ćwiczenia – bez końca. Andrew powtarzał: „masz rację, masz rację” i robił swoje. Nie rozumiałem tego. Nie wiedziałem, jak do niego dotrzeć. On mógł zostać bohaterem Polaków. Pan sobie wyobraża – mistrz świata wagi ciężkiej z Polski!



Podobno pojechaliście nawet na konsultacje do lekarza.



I ten człowiek powiedział mi to, co wiedziałem: mental thing. Opowiem coś panu – trenujemy, a Andrew zaczyna narzekać na ból łokcia, potem ramienia. W szpitalu lekarz mnie pyta, co złego jest z tym kolesiem, przecież jemu nic nie dolega. Wziąłem lekarza na bok i mówię, żeby przygotował najdłuższą i najgrubszą igłę, jaką ma. Andrew pyta: „a to do czego”? „Lekarz zrobi ci zastrzyk, przecież boli cię ręka”. „Wiesz co, nie tak bardzo, jakoś sobie z tym poradzę. Teraz czuję się ok”. Widzi pan – głowa, nic więcej.



Wie pan o tym, że Gołota znowu chce walczyć o tytuł mistrza świata?



Jako zawodnik Dona Kinga? Nie wydaje mi się, by Gołota był szczęśliwy z Kingiem. King nie dba o swoich bokserów, dba o swoje interesy. Nie bierze boksera pod swój dach, nie daje mu jeść, nie rozmawia z nim, nie jeździ na wycieczki, nie traktuje go jak syna.


A pan tak postępował z Gołotą?


Oczywiście. Poza boksem spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Powiem panu, że teraz szukam drugiego Andrew. Wiadomo – czasami robił dobre rzeczy, czasami złe, ale był dobry. Najlepszy. Chciałbym jeszcze trenować polskiego boksera. Jeżeli jakiś chłopak będzie chciał zostać mistrzem, słuchać poleceń – to dam mu dach nad głową, wyżywienie i treningi.



Amerykanie nie chcą trenować boksu?



Mają inne dyscypliny. Łatwiejsze. Europejczycy grają w piłkę nożną, my w bejsbol, futbol, koszykówkę, hokej – wszystko na najwyższym poziomie. Boks jest najtrudniejszy, bo trzeba się całkowicie poświęcić. Wyczyścić i ciało, i umysł. Trzeba jeść odpowiednie rzeczy, spać w odpowiednich godzinach.



Nie lubi pan dzisiejszych mistrzów?



Nie rozumiem zawodników, którzy jeżdżą swoimi wielkimi samochodami, poobwieszają się łańcuchami i mają żądanie za żądaniem. Dzisiaj większość walk to showbiznes. Niech pan popatrzy na Mayweathera. Złoto, brylanty, całe to gówno. Nie liczy się pas, tylko kasa. A ja pamiętam czasy, kiedy bokserzy walczyli za kilka dolarów.



Pan mówi o zamierzchłej historii.



Zaczynałem boksować w latach 30. w New Jersey, gdzie przenieśliśmy się z Nowego Jorku. Mój brat Carl był bardzo dobrym pięściarzem. Wtedy boks to była inna bajka. Carl pracował przez 10 godzin dziennie w fabryce, wracał do domu i dopiero wtedy szliśmy do gymu. Większość bokserów pracowała i trenowała, bo musieli wyżywić siebie i rodziny.



Trafił pan do armii i z powodu boksu miał pan tam problemy.



Byłem w Mississippi, to dalekie południe, 60 lat temu, biali i czarni. Po trzech miesiącach żołnierz mógł dostać trzydniową przepustkę. Jechać do miasta, rozerwać się. W autobusie jechała czarna kobieta. Była zmęczona, więc ustąpiłem jej miejsce. Kierowca do mnie podszedł i mówi: „kim ty do diabła jesteś? Tu nie ustępuje się miejsca czarnym kobietom. Możesz to robić u siebie w Jersey, ale nie u nas”. Pojawił się porucznik. I mówi to samo. Po dłuższej wymianie zdań powiedziałem mu, że jak się nie uspokoi, to mu przywalę.



Tak pan powiedział porucznikowi?



Oczywiście. I mu przywaliłem. Krzyk, zbiegowisko, policja. Przesiedziałem w areszcie trzy dni. Ale obroniłem tę czarną kobietę. Zresztą nie chodziło o to, że była czarna. Tak samo broniłbym Włocha czy Polaka. Ludzi nie można traktować w ten sposób.


Był też pan klaunem.



Skąd pan to wie? (Duva się śmieje). Po wojnie żołnierze nie mieli pieniędzy, wielu z nich trzeba było pomagać finansowo. Zmówiliśmy się z kolegami i zrobiliśmy show. Wiedziałem, jak się do tego zabrać, bo mój brat dawał podobne występy rok wcześniej. Powiem panu, że Andrew byłby świetnym klaunem. Ma poczucie humoru, rzuca żart za żartem.



Przyjaźnił się pan z legendą boksu Rockym Marciano?



To był jeden z najwspanialszych ludzi, jakich znałem w swoim długim życiu. Ludzi, nie bokserów. Wie pan, dlaczego Marciano był najlepszy? Dlaczego nigdy nie przegrał? Bo miał mentalność mistrza. Opowiadał mi, że kiedy w końcu leżał na deskach i słyszał, jak sędzia go liczy, to powiedział sam do siebie: „co ja tu k... robię, nigdy więcej”. Rocky wychodził do ringu z jedną myślą: wygrać. W boksie nie można inaczej.



To prawda, że rozmawiał pan z Marciano dzień przed jego tragiczną śmiercią?



Noc przed tym wypadkiem. Powiedział: „dobra, pogadamy jutro”. Jechałem do domu tej nocy i dowiedziałem się, że samolot spadł. (Duva milknie na długo). Wie pan, Rocky kochał Joego Louisa. Joe wpadł w tarapaty finansowe, duże tarapaty. Błagał Rocky'ego, by z nim walczył, ale Rocky nie chciał o tym słyszeć, bo byli przyjaciółmi. W końcu zgodził się, wygrał w ósmej rundzie, ale starał się nie zrobić Louisowi krzywdy. Po tej walce siedzieli w szatni obok siebie, bark w bark i płakali ja dzieci. Nie uwierzyłby pan, gdyby pan ich zobaczył. Tacy mistrzowie. To jest historia boksu. O wszystkim napiszę w swojej ksiażce.



Pisze pan ksiażkę?



Tak. Jestem gdzieś w połowie. W końcu mam trochę historii do opowiedzenia.



Niedługo skończy pan 86 lat. Nie zamierza pan zwolnić tempa?



Miałem cztery ataki serca. Moja żona powiedziała mi wiele lat temu: „musisz podjąć decyzję, co chcesz robić w życiu, inaczej się wykończysz”. Prowadziłem wtedy trzy biznesy i pomyślałem, że rzucę boks, a rodzinę utrzymam dzięki firmie samochodowej. A żona mówi: „rzucisz to, co najbardziej kochasz?”. Więc zostałem w boksie do dziś.

[Obrazek: Wladimir-Klitschko-warm-up-100908R300.jpg#.UKMrgWfwWm4]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-06-2012, 08:57 PM
Post: #2
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Świetny temat, jedna z wyrazistych postaci boksu zawodowego. Przy Andrew Lou najadł się pewnie masę nerwów.
O dziwo Mariola Gołota wypowiadała się o Duvie w sposób bardzo krytyczny (było to po walce z Tysonem) :

"Lou Duva nigdy nie był moim ulubieńcem. Kiedy Andrzej trenował kilka lat temu z Lou Duvą, kiedy urodziła się nasza córka, zrezygnowałam z nauki i pojechałam na obóz przygotowawczy i Lou traktował mnie bardzo, bardzo źle. Robił głupie komentarze. Zmieniło się to dopiero gdy ukończyłam szkołę prawniczą. Myślę że nie chciał ryzykować tym że zostanie pozwany. Ale on ma bardzo cięty język i potrafi być bardzo przykry."

Co do wypowiedzi Duvy na temat Marciano vs Kliczko, to nie potrafię sobie tego wyobrazić Smile Ale cóż, sentyment do starych mistrzów...

Trochę nie bardzo wierzę w to, że Marciano cackał się z Louisem. Rocky miał go nieprzytomnego na linach, a ładował w niego ile wlezie. Zafundował Joe ciężki nokaut, aż ten wyleciał za liny. To się dopiero nazywa "gołębie serce" Smile
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-06-2012, 09:20 PM
Post: #3
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Dziesiątki razy ten wywiad czytałem. Bardzo lubię wspomnienia legend boksu,ich spojrzenie na dzisiejsze czasy

[Obrazek: Wladimir-Klitschko-warm-up-100908R300.jpg#.UKMrgWfwWm4]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-06-2012, 09:51 PM
Post: #4
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Zajebiste. Chcę więcej.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
17-04-2015, 08:34 AM
Post: #5
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Wie ktoś czy Duva wydał już tą książke?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
28-06-2015, 08:46 PM
Post: #6
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Duvę kojarzę tylko z dziwnymi/sensacyjnymi pojedynkami (Sheika - Tate, Tshabalala - Wilson, Gołoty), w których zawsze przegrywali jego podopieczni. Wydaję mi się, że brak mu trochę podejścia do sportowca, co widać było nie raz podczas jego wybuchów w narożnikach. Wchodząc w ten temat, myślałem, że będzie tu jakieś krytykowanie jego osoby, a tymczasem z wywiadu wynika, że spoko z niego koleś. Tongue Jednak ja się chyba do niego nie przekonam. Tongue
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
29-06-2015, 01:15 PM
Post: #7
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Ciekawe czy o Gołocie mówił tak na serio czy po prostu przez grzeczność tak trochę posłodził?

A, co do książki to podobnie, jak Joker jestem ciekawy czy Lou Duva skończył ją pisać, i czy jest wydana?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
29-06-2015, 01:31 PM
Post: #8
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
"Nie rozumiem zawodników, którzy jeżdżą swoimi wielkimi samochodami, poobwieszają się łańcuchami i mają żądanie za żądaniem. Dzisiaj większość walk to
showbiznes. Niech pan popatrzy na Mayweathera. Złoto, brylanty, całe to gówno. Nie liczy się pas, tylko kasa. A ja pamiętam czasy, kiedy bokserzy walczyli za kilka
dolarów."

święte słowa Lou
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
29-06-2015, 01:57 PM
Post: #9
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
Jak na moje to bardzo dobrze, że skończyły się czasy kiedy mistrzowie walczyli o kilka dolarów.

"Miałem już cztery operacje, w dalszym ciągu ją czuję, nigdy już nie będzie jak wcześniej. W boksie ten problem mnie
eliminuje, mam jedną rękę, jak mam wygrać z takim Adamem Kownackim." - Artur Szpilka Rolleyes
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13-10-2015, 10:36 PM
Post: #10
RE: WOKÓŁ RINGU ODC.2-LOU DUVA
(28-06-2015 08:46 PM)BOKS napisał(a):  Duvę kojarzę tylko z dziwnymi/sensacyjnymi pojedynkami (Sheika - Tate, Tshabalala - Wilson, Gołoty), w których zawsze przegrywali jego podopieczni. Wydaję mi się, że brak mu trochę podejścia do sportowca, co widać było nie raz podczas jego wybuchów w narożnikach. Wchodząc w ten temat, myślałem, że będzie tu jakieś krytykowanie jego osoby, a tymczasem z wywiadu wynika, że spoko z niego koleś. Tongue Jednak ja się chyba do niego nie przekonam. Tongue

Walnąłem gafę. W tych, jak to napisałem, sensacyjnych walkach Gołoty nie było (tak często) Duvy, a Al Certo. Panowie dosyć podobni na pierwszy rzut oka. Stąd moja pomyłka. Big Grin No ale z Bowe'em w narożniku już był Lou. Tak czy inaczej, bardziej negatywne mam nastawienie do Al'a Certo. Tongue
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości