Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
|
19-03-2015, 09:03 PM
Post: #1
|
|||
|
|||
Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Śmierć Braydona Smitha, pięściarza z Australii, na nowo rozpoczęła falę dyskusji, w których pada pytanie; czy musiało do tego dojść? Dyskutanci próbują przekonywać do swoich racji, padają propozycje zmian, by w przyszłości unikać zgonów tuż po walce, propozycje przeróżnych środków bezpieczeństwa, pojawiają się nawet pytania o zasadność uprawiania szermierki na pięści, przewija się informacja, że Australia rozważa zakazanie uprawiania boksu na swoim terytorium.
Ja jednak jestem dość sceptycznie nastawiony do wszelkiego ingerowania w zasady uprawiania boksu zawodowego. Nie chcę być źle zrozumiany. Wcale nie cieszy mnie widok połamanych nosów, słaniających się na nogach pięściarzy, których gdyby zapytać jaki mamy dziś dzień tygodnia, to pewnie nie znaliby odpowiedzi, albo czytania newsów, z których można się dowiedzieć, że ktoś zmarł, doznał wylewu krwi do mózgu, nie. Nie chcę jednak, by za chwilę z boksu zrobiono jakąś karykaturę, zupełnie inny sport, zabrano mu duszę. A tak odbieram choćby wieści o wprowadzeniu do zawodowych pojedynków kasków na głowę. Wyczytałem o tym nie tylko śledząc dyskusje fanów szermierki na pięści, ale także na zagranicznych portalach traktujących o boksie. Oczywiście to tylko luźny pomysł ludzi, którzy starają się zapobiegać w przyszłości przypadkom śmiertelnym i wyraźnej utracie zdrowia przez bokserów. I ja to rozumiem, brawo - fajnie, że ktoś współczuje tym, którzy wychodzili do ringu i zapłacili za wejście do niego najdroższą cenę. Ale nie jestem fanem rewolucji, na pewno nie w boksie. A dla mnie wprowadzenie kasków na zawodowstwie byłoby rewolucją. Wyobrażacie sobie boks, w którym nie ma rozcięć łuków brwiowych - to tylko pierwszy przykład z brzegu. Kontuzja, którą kaski mogłyby w wielkim stopniu wyeliminować. Kontuzja, która potrafiła mieć ogromny wpływ na przebieg wielu historycznych pojedynków, tworzyć legendy, kreować prawdziwych herosów, ludzi dla których walka z zalaną krwią twarzą nie jest problemem. Czy nie za to kochamy boks? Ale pal licho rozcięcią łuków brwiowych. Nawet wizualnie boks w kaskach wyglądałby zupełnie inaczej, nie umiem sobie nawet tego wyobrazić. Ktoś powie, że walcząc w kaskach głowa byłaby w mniejszym stopniu narażona na wstrząsy, urazy wewnętrzene. Jest to jakiś argument, ale widzę również opinie typu; w kaskach też może dochodzić do nokautów, nokdaunów, boks nie straciłby więc na widowiskowości. Nokaut, nokdaun zawsze niesie ze sobą wstrząs dla mózgu, głowy, jest zawsze niebezpieczny i zostawia jakiś ślad. Jeśli walcząc w kasku również można zostać znokautowanym, to można również narazić się na utratę zdrowia, to nie jest złoty środek, a wpłynąłby na boks w bardzo dużym stopniu. Swoją drogą dziwię się, że zgony czy poważne uszczerbki na zdrowiu w boksie, wywołują wielką falę krytyki dla całej dyscypliny, zaś w innych dyscyplinach sportu często komentowane są tylko współczuciem dla poszkodowanych. Sam osobiście, gdybym był decydentem mającym w ręku narzędzia, które pozwoliłyby mi wpłynąć na stopień bezpieczeństwa w poszczególnych dyscyplinach sportu, to boksem nie zajmowałbym sobie głowy. Bardziej bolałoby mnie to, że ktoś stracił zdrowie jeżdżąc na koniu, ślizgając się bobslejem czy zmarł podczas rajdu Dakar. Tak, śmierć lub trwała utrata zdrowia w dyscyplinach z reguły i definicji nie mających za wiele wspólnego z przemocą, agresją i narażaniem zdrowia martwiłaby mnie zdecydowanie bardziej. Bo co dziwnego jest w tym, że ktoś kto na własne życzenie wychodzi do ringu, by zrobić krzywdę innemu człowiekowi sam kończy z rozbitą głową czy złamaną ręką? Nawet śmierć w tym przypadku nie może dziwić. Może wstrząsnąć, może zaboleć innych, może skłonić do refleksji, ale dziwić nie może. Taki jest ten sport, taki jest ten biznes. Ludzie giną wykonując rozmaite czynności życiowe, w boksie zgonów nie ma na tyle dużo, by podnosić alarm, by mówić, że to nie jest sport. Michael Schumacher przez całe życie ścigał się bolidem F1, osiągał prędkości powyżej 300 km/h, a największa tragedia i wydarzenie, które być może na całe życie odebrało mu większość funkcji życiowych, spotkało go na stoku narciarskim. Wypadki chodzą po ludziach, dyscyplina sportu na pierwszy rzut oka bezpieczniejsza, może wyrządzić więcej krzywdy od tej wzbudzającej więcej kontrowersji. Pewnego procentu ryzyka nigdy nie da się wyeliminować. Dlaczego nigdzie nie czytam o tym, by zakazano gdziekolwiek jazdy na nartach? Dlaczego nie czytam o tym, że w przyszłym roku nie odbędzie się rajd Dakar? Dlaczego czytam, że jest myśl, by z boksu zrobić inną dyscyplinę sportu, a nawet zakazać go w kilku zakątkach świata? Ryzyko utraty zdrowia jest wpisane w uprawianie boksu, każdy to wie i wielu właśnie dlatego kocha tę dyscyplinę sportu. Może to nieodpowiednio zabrzmi, ale boks w kaskach - niby bezpieczniejszy, nie interesowałby mnie tak, jak obecnie. Boks jest piękny, bo kształtuje charaktery, uczy walczyć z bólem, podnosić się po porażce i wzbudza instynkt wojownika. Ryzyko, które ponosi pięściarz wychodząc między liny nadaje tej dyscyplinie znaku heroizmu, adrenaliny i jest jej nieodłącznym elementem. Myślę, że zdecydowanie większe pole do popisu bokserscy decydenci mają w kwestiach zdrowotnych, nie w tych namacalnych (np. kaski). Może badajmy pięściarzy dokładniej, nie dopuszczajmy do kolejnych pojedynków naszprycowanego i leciwego Shannona Briggsa, który w dodatku chce się mierzyć z jednym z najmocniej bijących w wadze ciężkiej pięściarzy? Może szukajmy zmian w podejściu do sprawy przedstawicieli komisji bokserskich, może trzeba uświadomić w większym stopniu samych bokserów? Pomysł z zakazaniem boksu czy wprowadzeniem kasków, co można rozumieć również jako odebranie mu duszy, kompletnie mnie nie przekonuje. Kaski to byłaby kastracja, operacja się udała, ale pacjent nie przeżył. Jest bezpieczniej, ale boks nikogo już nie interesuje. |
|||
19-03-2015, 09:09 PM
Post: #2
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Tekst propsuję, przed chwilą czytałem go na boxing.pl. Jednak same założenia są chyba trochę fikcją. Ktoś na jakimś zagranicznym forum mógłby rzucić hasło: walczymy w kaskach. Ale jest to tak nieprawdopodobne, że aż niemożliwe
|
|||
19-03-2015, 09:11 PM
Post: #3
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Te kaski były taką podstawą do całego tekstu . Sam nie wierzę, by je wprowadzono. Krytykując je, mogłem rozwinąć i inne myśli .
|
|||
19-03-2015, 09:25 PM
Post: #4
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Kobiety mogłyby walczyć w kaskach, ale panowie, no nie da rady tego wprowadźić, wizualizacja jest powodem numer jeden.
|
|||
19-03-2015, 10:46 PM
Post: #5
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Sytuacja tragiczna, ale wkurza mnie ta nagonka na boks, którą wyczytałem w paru artykułach na ten temat. Zawodowy sport nigdy nie jest zdrowy. Żadnego zwiększania "bezpieczeństwa", które doprowadzi wyłącznie do robienia karykatury z boksu. Nie skomentuję już nazywania boksu "pseudosportem sprowadzającym się do bicia po głowach". Sporty walki to najbardziej wszechstronne dyscypliny. Żeby coś osiągnąć trzeba posiadać siłę, szybkość, wytrzymałość i technikę na najwyższym poziomie. Plucie na boks jest jednocześnie plucie w twarz tym wspaniałym atletom. ci cywilizowani postępowcy brzydzący się przemocą nie powinni się wypowiadać na tematy sportów walki, bo kompletnie nie rozumieją o co w nich chodzi.
|
|||
19-03-2015, 11:13 PM
Post: #6
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Saliman
Zwyczajne stereotypy. Jak najłatwiej zyskać rozgłos? Gadać o czymś, co jest utrwalone w głowach 90% ludności. Gadasz bzdury, ale zbierasz propsy. Spytaj się znajomych nie interesujących się boksem czy rodziców z czym im się kojarzy boks, to właśnie usłyszysz, że to "pseudosport sprowadzający się do bicia po głowach". |
|||
19-03-2015, 11:38 PM
Post: #7
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Jeden kolega z Boxing.pl rzucił ciekawy pomysł. Zasugerował, że jakimś rozwiązaniem byłoby zmniejszenie liczby rund w walkach oraz wprowadzenie mniejszych rękawic, jak choćby w MMA. Co sądzicie?
|
|||
20-03-2015, 12:14 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-03-2015 12:15 AM przez Matys.)
Post: #8
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Nie. Mniej rund? Przecież ten Smith walczył na dystansie 10 rund, Mago - 10 rund, McClellanowi też "wystarczyło" 10 rund i chyba większość tragicznych przypadków nie potrzebowała 12 rund. Zmiana rękawic? Profanacja boksu, do tego w praktyce nie wyobrażam sobie by dłonie pięściarzy to wytrzymały, twarze zresztą też. Jedynie to co piszesz w ostatnim akapicie. Czyli badajmy pięściarzy dokładniej, nie dopuszczajmy do walki zawodników, którzy badań nie przechodzą. Ewentualnie komisje mogą dla bezpieczeństwa pięściarzy nie dopuszczać też do walk typu Wilder vs wracający z emerytury super otyły były super średni z opaską na kolanie, chociaż taka uznaniowość jest niebezpieczna i korupcjogenna. Trudno byłoby bowiem ustalić w miarę obiektywne kryteria.
A od kasków zdaje się odchodzą przecież nawet amatorzy, to by były jaja, gdyby na IO walczyli bez kasków, a w zawodowym w kaskach Moje pomysły na to co zrobić by unikać tragedii w ringu? Trenować w myśl zasady "hit and don't get hit" i mieć zaufany narożnik, który będzie widział kiedy dzieje się coś złego i będzie potrafił przerwać walkę. To i tak nie uchroni nas całkiem od wypadków, ale trzeba się z tym pogodzić. Alternatywą jest jak to ładnie nazwałeś "kastracja", a w dalszym etapie i w szerszym ujęciu stworzenie społeczeństwa jak w w książce Lema pt. "Powrót z gwiazd", czy filmie "Equlibrium" |
|||
20-03-2015, 02:26 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-03-2015 02:35 AM przez Krzych.)
Post: #9
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Zupełnie się nie zgadzam z jakimiś zmianami, które uczynią boks bezpieczniejszym. Dla amatorów poniżej 18 roku życia - oczywiście, bo to nie jest czas na rozbijanie się tylko na naukę, i temu mają służyć walki w początkowej fazie kariery amatorskiej. Ale potem żarty się kończą, zaczyna się walka o zwycięstwo, boksują dorośli ludzie odpowiedzialni sami za siebie, którzy jeżeli wchodzą do ringu to są świadomi konsekwencji jakie mogą z tego wyniknąć, a przynajmniej być powinni. Nie róbmy tutaj jakiegoś przedszkola. Każdy bokser jest odpowiedzialny za to jak boksuje, ile ciosów przyjmuje i jaki ma narożnik. Jeżeli wybiera drogę zbierania na twarz, a narożnik całą walkę nie reaguje i czeka chyba aż zawodnikowi stanie się coś poważnego, to już nie jest niczyja wina poza zawodnikiem, który boksuje niepoważnie i wybrał niepoważny narożnik. A nawet mądremu bokserowi może zdarzyć coś tragicznego, to jest po prostu ryzyko zawodowe. W niektórych zawodach jest to duży stres, w innych ciąża, a w boksie problemy zdrowotne, a w sporadycznych przypadkach śmierć. Nikt tych zawodników do ringu za uszy nie wyciąga. Podejmują się pewnego zawodu i muszą być świadomi ryzyka, tak jak policjanci, tak jak strażacy, tak jak kierowcy wyścigowi, którzy mogą w każdej chwili skończyć na ścianie albo na drzewie. Jest mnóstwo zawodów, w których ginie nieporównywalnie więcej ludzi niż w boksie, więc na prawdę nie wiem o co cały szum. To już jest rola zawodnika i trenera, żeby minimalizować ryzyko i dbać o swoje zdrowie i bezpieczeństwo.
Dodatkowe badania po walce i dokładniejsze przed walką, te po walce najlepiej obowiązkowe prześwietlenia głowy itp, oczywiście, ale żadnych kasków czy krótszych rund na zawodowstwie, no ludzie... |
|||
20-03-2015, 11:50 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-03-2015 11:56 AM przez redd.)
Post: #10
|
|||
|
|||
RE: Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył
Boks jaki jest taki jest. Do ringu wychodzą świadomi, dorośli ludzie, którzy sami decydują o swoim losie. Wiedzę, że nie idą czytać poezji, tylko się bić. A w takich sytuacjach może wiele się wydarzyć, łącznie z najgorszym.
Nie jestem zwolennikiem zmian w sytuacjach analogicznych do problemu poruszonego w temacie - często wszelkie poprawianie prowadzi tak właściwie do degradacji / kastracji i ograniczenia wolnej woli. Pewnie w konsekwencji nadmiernego spożywania alkoholu i paleniu tytoniu (a dokładniej powikłań zdrowotnych z nimi związanych) umiera xxxxxxx razy więcej ludzi co roku, niż na ringach wszystkich sportów walki na raz. Nie często, albo wcale, słyszę o delegalizacji tych używek. Takie przypadki jak alkoholizm, czy rak nie są jednak na tyle spektakularne jak śmierć boksera, aby przejęły polityków, czy opinię publiczną. A są bardziej destrukcyjne, w szerokim dyskursie, niż to że ktoś stracił życie w wyniku walki, którą podjął dobrowolnie. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości