Miguel Cotto vs Manny Pacquiao (2009-11-14)
|
09-10-2014, 06:56 PM
Post: #11
|
|||
|
|||
RE: Miguel Cotto vs Manny Pacquiao (2009-11-14)
Widzac co zrobil oboz Pacqauio z Oscarem, to wszystkiego sie mozna po nich spodziewac. Jezeli limit w dniu walki byl, a sa podejrzenia, ze tak byc moglo, to zgadzam sie, ze wygrana z Cotto, to wygrana z promocji/traci na swojej wartosci. Dzieki za link.
|
|||
30-10-2014, 10:47 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-10-2014 11:46 PM przez Gogolius.)
Post: #12
|
|||
|
|||
RE: Miguel Cotto vs Manny Pacquiao (2009-11-14)
Cotto vs Pacquaio
1. 10-9 2. 9-10 3. 8-10 4. 8-10 5. 9-10 6. 9-10 7. 9-10 8. 9-10 9. 9-10 10. 9-10 11. 9-10 12. TKO Dobra, jak ja to widzę. Ogółem uważam, to zwycięstwo Manny'ego za cenne i za żadną cholerkę nie widzę go na jednej półce z wygraną nad ODLH (tam to była jawna kpina, gdzie lekki/junior półśredni Manny równał sobie junior średniego/średniego Oskara wnosząc do ringu więcej niż rywal). 1. Catchweight 145 funtów, a więc dwa funty (900g) poniżej limitu wagowego. Okej, catchweighty są niefajne same w sobie. 2. Cotto we wcześniejszej walce (z Clotteyem 13.06. 2009 roku) wniósł na wagę 146 funtów - tutaj więc dostał funt (450g) mniej 3. Kontrakt (tak, podpisany - Cotto na ten catchweight się zgodził jak i na limit w dniu walki - jesli jakis byl) - podpisano w lipcu 2009, na 4 miesiące przed walką. Cotto miał cztery miesiące na przygotowania się do walki w kategorii wagowej w której bronił pasa i w której żadnych problemów z limitem nie miał (w sensie, że nie głodził się na styk 147 funtów we wcześniejszych walkach). Wniosek: catchweight sam w sobie to zło bo nie po to są limity wagowe, żeby jeszcze je jakoś poprawiać, ale sama (nomen omen) waga tego catchweightu dla mnie jest symboliczna: nie wierzę, w to że ten jeden funt ustalony 4 miesiące wcześniej robił jakąś różnicę. 4. Kwestia limitu w dniu walki jest owiana tajemnicą i cholera wie jak było. Od razu zaznaczę, że jeśli tam był jakiś cyrk w stylu Cotto ma ważyć max. 147 funtów, a Manny może ważyć ile chce no to jest kpina, bo szanse są równe. Ale jeżeli obaj zgodzili się nie przekroczyć 147 funtów (czy ilukolwiek ilu) w dniu walki, podpisali to i mieli parenaście tygodni na przygotowania - ja jestem w stanie to zrozumieć. Szczególnie w przypadku bokserów podobnych gabarytowo na tyle jak oni (no bo umówmy się że nawet rok przygotowań przed Rigo vs Hopkins na niewiele się zda). Dla mnie w ringu nie było widać różnicy między nimi, Cotto jest wyższy i nie wyglądał mi na chudszego niż PacMan. 5. Przebieg walki: Pacquaio wyraźnie ograł Cotto, dwukrotnie go sadzając na deski, wygrywając prawie każdą rundę, robiąc miazgę z twarzy Miguela. A że bokserzy to znakomici, równi i w ogóle to taka deklasacja musiała być wynikiem jakichś tajemnych zagrywek. A tajemnica chyba się wyjaśniła już w tym temacie. Walka miała dwa oblicza - pierwsze cztery wyrównane rundy (dla mnie wycinając nokdauny to Cotto mógł je nawet 4:0 wygrać) i 8 kolejnych już mniej wyrównanych. Co się stało? A no Cotto dostał bombę w czwartej rundzie i już się nie pozbierał. Jak on walczył na początku? Stał normalnie, walił te swoje kombinacje, wchodził w wymiany, nie bał się niczego. Jak walczył przez dalszą część walki? Biegał na wstecznym (Cotto... na wstecznym...) właściwie przez 90% czasu rund, aż dochodziło do kuriozalnych akcji w 10. i 11. gdzie Manny się zatrzymywał na środku ringu, bo nie chciało mu się gonić rywala. Początki rund Cotto coś tam próbował ugrać, a później dostawał parę mocnych ciosów i znów echo nokdaunu wracało, a on kicał sobie wstecz. Podobną sytuację miał Martinez z Cotto, zebrał pierwszą bombę i zanim złapał równowagę leżał trzy razy. 6. Cotto to nie jest jakaś granitowa szczęka nie do złamania, to jest zawodnik pokroju Marqueza - wojownik z krwi i kości, ale który pada i wstaje wielokrotnie. To że padał w tej walce i ciosy Pacquaio (jakby nie było gościa, który kładł owego Marqueza wielokrotnie) robiły na nim wrażenie. Jak dla mnie Cotto przegrał bo w pierwszych czterech rundach zebrał więcej groźniejszych ciosów, Manny był szybszy i celniejszy w swoich poczynaniach i na tak zbudowanej przewadze, mógł sobie kontrolować walkę jak chciał rozbijając rywala co raz bardziej. Dla mnie ten cyrk z wagą (na bazie tego co wiemy do tej pory) jest łyżką dziegciu w beczce miodu jaką jest samo zwycięstwo nad Cotto i forma z jaką Filipińczyk wszedł do ringu, a nie powodem do deprecjonowania tej wygranej (jak w przypadku walki z Oskarem, która umniejszana powinna być wzdłuż i wszerz). Poza tym kurde... nie wierzę, że Junito by się zakumplował z rywalem, z Roachem i komplementował go na każdym kroku, gdyby mu zrobili jakieś świństwo w stylu "w dniu walki ważysz tyle, a my 4 funty więcej". Cotto by nie gadał wszem i wobec, że w ringu był z dwoma bokserami lepszymi od siebie: z Floydem i z Mannym (mówił to w kontekście tego, że nie czuł się gorszy od Margarito, to było jeszcze przed walką z Troutem). Aż dziwne, że głośno nie mówi się o (w mojej opinii) większym szwindlu i cyrku z wagą innego boksera... ale o tym jak wypunktuję tamtą walkę, mam nadzieję że w weekend. Także lekki zgryz jest, ale to nie jest bezwartościowe zwycięstwo nad jakimś wysuszonym trupem, którym Miguel w ringu na pewno nie był |
|||
30-10-2014, 11:04 PM
Post: #13
|
|||
|
|||
RE: Miguel Cotto vs Manny Pacquiao (2009-11-14)
Gogolius
Cotto aż tak opierniczał Paca do czasu nokautu? |
|||
30-10-2014, 11:30 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-10-2014 11:32 PM przez Gogolius.)
Post: #14
|
|||
|
|||
RE: Miguel Cotto vs Manny Pacquiao (2009-11-14)
Nvm. xD
Opierniczał? Chodzi o wsteczny? Absolutnie, środkowe rundy może nie tak bardzo (może przez połowę czasu) ale ostatnie 3-4 rundy to był jeden wielki wsteczny bieg, Jeśli o to pytasz. |
|||
30-10-2014, 11:33 PM
Post: #15
|
|||
|
|||
RE: Miguel Cotto vs Manny Pacquiao (2009-11-14)
Wisz chodzi mi o punktacje.
|
|||
30-10-2014, 11:45 PM
Post: #16
|
|||
|
|||
RE: Miguel Cotto vs Manny Pacquiao (2009-11-14)
O kurde, ale fail xD
już poprawiam, dzięki |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości