Sonny Liston - Niechciany mistrz, część I.
|
24-04-2014, 04:17 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-04-2014 07:09 PM przez redd.)
Post: #1
|
|||
|
|||
Sonny Liston - Niechciany mistrz, część I.
Sonny Liston
Niechciany mistrz - część I W tekście postaram się przedstawić życiorys trochę zapomnianego Sonnyego Listona - jednego z bardziej znienawidzonych mistrzów świata wagi ciężkiej. Życzę przyjemnej lektury!
Droga do tytułu Sonny Liston (a dokładnie Charles L. Liston) urodził się najprawdopodobniej 8 maja 1932 roku w Johnson Township. Jednak nie mamy pewności co do dnia w którym urodził się pięściarz. Według Listona data jego urodzin została wyryta na drzewie przez jego ojca, nieopodal chaty w której mieszkali cała rodzina przyszłego mistrza świata wagi ciężkiej.
Sonny był 24 z 25 dzieci Tobea Listona, ubogiego farmera, który dzierżawił niewielkie ilości ziemi, na której rosła bawełna. Dzieciństwo pięściarza było wyjątkowo trudne. Przemoc ze strony ojca, bieda, oraz wszechobecny marazm nie malowały zbyt kolorowych perspektyw przed młodym Listonem. Ojciec zmuszał do pracy w polu wszystkie swoje dzieci. Pozostawał przy tym bardzo surowy – za każdą niesubordynację, lub obijanie się Tobe wymierzał chłostę. Dzień Listona rozpoczynał się wyjątkowo wcześnie. Potem nadchodził czas pracy w polu, która wypalała całą energię jaką miał w sobie Sonny. Po dniu harówki, pod wieczór, na młodego Listona czekał skromny posiłek przygotowany przez matkę. Radość w trakcie dzieciństwa przyszłego mistrza świata była towarem deficytowym. Jedyną przyjemność sprawiało Sonnyemu pływanie w pobliskim jeziorku, lub jeżdżenie na domowym mule. Obraz nędzy i rozpaczy został dopełniony po tym, gdy zwierzę zdechło. Liston ojciec wpadł bowiem na okrutny pomysł. Sonny od najmłodszych lat imponował krzepą. Mimo, że był prawie najmłodszy z rodzeństwa, to przewyższał siłą swoich braci i siostry. Tobe pomyślał więc, że „po co wydawać pieniądze na nowe zwierzę do ciągnięcia pługa, skoro mam silnego syna?”. Tak też się stało. Obowiązki muła przejął Sonny. Smutnym podsumowaniem tego okresu życia przyszłego pięściarza jest jego wypowiedź: Cytat:„Od swojego taty w życiu dostałem tylko przemoc” W takich oto warunkach wykuwała się siła człowieka, który w przyszłości będzie nokautował rywali lewym prostym. Pierwsza domowego piekła nie wytrzymała matka Sonnyego – Helen. Uciekła ona z domu, do Saint Louis, gdzie znalazła zatrudnienie w fabryce. Tęsknota za matką, oraz chęć zmiany swojego losu spowodowały, że i Sonny zastanawiał się nad tym, aby dać dyla od ojca oprawcy. Myśl ta powoli w nim rosła, aż w końcu wykiełkowała. Problemem było tylko zdobycie funduszy na przejazd pociągiem. Młody Liston nie mógł liczyć na wsparcie ojca – tyrana, który nie dopuszczał do siebie myśli o stracie kolejnych rąk do pracy. Sonny musiał działać na własną rękę. W końcu udało mu się sprzedać worek orzechów, a za otrzymane pieniądze mógł kupić upragniony bilet do „lepszego świata”. W taki oto sposób Liston wyruszył śladem matki, do Saint Louis. Początki napawały go optymizmem. Mimo, że był zupełnie sam, to udało mu się odnaleźć swoją rodzicielkę, a pomogli mu „mili panowie policjanci”, co było swoistą ironią losu, biorąc pod uwagę przyszłe doświadczenia pięściarza z organami ścigania. Jak to się mówi: miłe złego początki… Liston wraz ze swoją matką
Saint Louis miało być miejscem miodem i mlekiem płynącym, gdzie nie ma już przemocy i nieustającej harówki. Jeżeli ktokolwiek z Was czytał może znakomitą książkę Johna Steinbecka „Grona gniewu”, ten może domyślić się jak wyglądały nadzieje i rozczarowanie rzeczywistością ludzi, którzy zostawiali za sobą wszystko, ponieważ liczyli na lepsze życie w wielkim mieście. W Saint Louis Sonny wpadł z deszczu pod rynnę. Wszechobecna bieda i głód, problemy z odnalezieniem się w nowym miejscu spowodowały, że Liston wszedł na drogę występku. Sonny odkrył już, że drzemie w nim siła większa niż u większości jego rówieśników (i nie tylko), a że wzorce pełne przemocy ciągnęły się przez całe jego życie, to nietrudno aby te czynniki się ze sobą połączyły. W Saint Louis Sonny poznał kilku młodocianych chłystków, którzy trudnili się drobnymi kradzieżami, oraz napadami na przechodniów. Wciągnęli oni Listona do swojego gangu i przestępczego procederu. Podczas rozbojów Sonny, najsilniejszy z towarzystwa, obezwładniał ofiarę, po czym jego kompani okradali ją. W końcu jednak grupa opryszków została rozbita przez policję, a tym samym Liston trafił za kraty. Jak to się stało, że przyszły pięściarz wpadł? Jedynym odzieniem jakie miał Sonny była żółta koszulka. Po kilku napadach, w których zawsze przewijała się postać „muskularnego murzyna w żółtej koszulce” Liston został w końcu namierzony i ujęty. W chwili złapania miał oczywiście na sobie swoją żółtą koszulkę. Sonny, za rozboje, został skazany na dwa razy po pięć lat więzienia (wyroki miały odbywać się jednocześnie). Co ciekawe wartość łupów przyszłego czempiona oszacowano na 5 centów, kiedy w tym samym czasie bochenek chleba w Saint Louis kosztował 15 centów…Z perspektywy czasu można uznać, że więzienie uratowało życie Listonowi i spowodowało, że chociaż na chwilę zszedł z drogi występku. Sonny przekroczył więzienne mury zakładu w Jefferson City w 1950 roku, mając najprawdopodobniej 18 lat. Ze względu na krępą i muskularną budowę ciała Liston został przyuważony przez kapelanów więziennych, którzy prowadzili sekcję sportową na terenie zakładu karnego. Chcieli oni zaangażować silnego Murzyna do boksu. Jednak na samym początku ujawnił się pewien prozaiczny problem. Okazało się, że Liston ma tak olbrzymie pięści, że trudno znaleźć na niego jakiekolwiek rękawice, które mógłby założyć. Kiedy już znaleziono dla niego odpowiedni sprzęt, od razu Sonny dał siebie poznać jako utalentowanego boksera, który przede wszystkim jest silny jak tur. W więziennych turniejach pięściarskich Liston nie miał sobie równych. Nokautował rywala za rywalem, aż w końcu zdobył tytuł nieoficjalnego mistrza boksu zakładu karnego. Więzienie w Jefferson City było owiane złą famą, gdzie często dochodzi do porachunków między więźniami, czy buntom skierowanym przeciwko władzom więziennym. Jednak Listonowi nikt nigdy nie „fiknął”, nawet najbardziej brutalni kryminaliści czuli respekt przed pięściami siłacza z Johnson Township. Co ciekawe, Liston zaprzyjaźnił się z kapelanem więziennym Aloisem Stevensem. Duchownemu udało się zdobyć zaufanie Sonnyego. Stevens widział w nim nie niebezpiecznego rzeźnika z ringu bokserskiego, a skrytego, zagubionego i małomównego chłopaka, który urodził się w złym miejscu, o złym czasie. Co ciekawe, Liston podobno nigdy nie przeklinał w obecności kapelana, a sam duchowny wspominał go jako niezwykle łagodnego człowieka. Dzięki dobremu sprawowaniu, oraz zaangażowaniu kapelana Stevensa Sonny po dwóch i pół roku odsiadki, przedterminowo opuścił zakład karny. Również dzięki poleceniu talentu boksera przez duchownego, Sonny trafił pod opiekę promotora bokserskiego Franka Mitchella (którego koneksje z gangsterem Johnem Vitale były powszechnie znane). Co ciekawe Liston nie wspominał źle pobytu w więzieniu, szczególnie doceniał to, że po wcześniejszych latach, gdy bywał regularnie niedojedzony, nagle dostawał regularne posiłki. Promotor zapewnił Listonowi podstawowe utrzymanie, oraz lokum. W zamian Sonny musiał pilnie trenować pod okiem Monroe Harrisona, Tony’ego Andersona, oraz Johna Tocco (któremu udało się zaprzyjaźnić z pięściarzem). Liston sprawiał wrażenie małomównego ponuraka, który nieczęsto uśmiecha się i cały czas jest opętany przez demony z przeszłości. Doskonale obrazuje to pewna anegdota. Pewnego razu trener pięściarza, John Tocco, zapytał go skąd blizny na jego plecach, na to Liston odpowiedział lakonicznie, lecz wymownie: Cytat:„Nie dogadywałem się najlepiej ze swoim ojcem” W międzyczasie Liston rozpoczął karierę amatorską. wygrał miedzy innymi ceniony turniej „Golden Gloves”, w finale którego pobił mistrza olimpijskiego z 1952 roku Eda Sandersa. Kolejnym głośnym zwycięstwem na ringach amatorskich było znokautowanie już w pierwszej odsłonie Mistrza Europy Hermana Schreibauera. Krótko po tych sukcesach, utalentowany Liston pod koniec 1953 roku zadebiutował na ringach zawodowych. Przeciwnikiem Sonnyego w debiucie był niejaki Don Smith legitymujący się rekordem 3-1. Sama walka skończyła się po 33sekundach. Ringowy zatrzymał potyczkę widząc, że Smith lada chwila może zostać brutalnie znokautowany przez wściekle atakującego Listona. 4 kolejne pojedynki Liston również rozstrzygnął na swoją korzyść (2 na punkty, 2 przez nokaut). Prawdziwym wyzwaniem i realnym testem miał być dla Listona pojedynek z utalentowanym Johnnym Sumerlinem. Sumerlin miał na swoim koncie już 21 walk, z czego 18 wygrał, jedną przegrał, a dwie zremisował. W oczy rzucała się jego przewaga doświadczenia, więc istniało spore ryzyko, że silny, ale „zielony” na zawodowstwie Liston może zostać pobity przez bardziej rutynowanego rywala. W końcu Sonny miał na swoim koncie tylko 5 walk i żadnej z rywalem zbliżonych umiejętności do Sumerlina. Mimo braków w doświadczeniu, Liston sprawił małą niespodziankę i po ośmiu rundach pokonał przeciwnika jednogłośnie na punkty. W ostatnim starciu był nawet bliski wygranej przed czasem, ale Sumerlinowi udało się przetrwać kryzys. Dwa miesiące później panowie znowu spotkali się w ringu i także tym razem na punkty 2:1 lepszy był Liston. Kolejnym rywalem Listona miał być niezły, ale co najwyżej solidny pięściarz z Detroit Marty Marshall. Liston uchodził za faworyta, przecież w końcu już dwa razy udowodnił swoją wartość przeciwko Sumerlinowi. Jednak walka z Marshallem okazała się prawdziwą drogą przez mękę dla Sonnyego. Od samego początku przeciwnik stawiał opór. W czwartej rundzie wylądował jednak na deskach i wydawało się, że „smutny” Liston najpewniej rozbije swojego rywala nic bardziej mylnego. Tymczasem doszło do czegoś zupełnie nieoczekiwanego. Po nokdaunie Marshall podbiegł do Listona i zaczął… szczekać. Skonfundowany Sonny zupełnie stracił koncentrację i opuścił gardę. Sprytny Marshall doskonale wykorzystał gapiostwo niepokonanego Listona zadając mu potężny cios, który złamał mu szczękę. Sonny nie poddał się, ale od tamtego momentu zaczął przegrywać walkę. Do tego w jego narożniku brakowało głównego szkoleniowca Monroe Harrisona. W tych niesprzyjających okolicznościach, po ośmiu rundach, Liston musiał zaznać goryczy pierwszej porażki. Po tej walce Liston dodatkowo został wystawiony do wiatru przez swojego promotora Franka Mitchella, który nie pokrył kosztów leczenia złamanej szczęki. Rozczarowany Liston zrezygnował z usług Mitchella i przeszedł pod skrzydła kojarzonego z mafią menadżera Josepha Barone. W marcu 1955 roku Liston w walce na odbudowę wypunktował przeciętnego Neala Welcha, a już miesiąc później przystąpił do rewanżu z Martym Marshallem. Liston dał upust swojego gniewu w ringu nie dając swojemu oponentowi jakichkolwiek szans. Marshall aż czterokrotnie był liczony, a w szóstej rundzie sędzia przerwał te nierówne zawody. Tym samym Liston wziął odwet za jedyną porażkę w dotychczasowej karierze. Następne 4 pojedynki Sonnyego nie miały większej historii. Wszystkie zakończyły się wygranymi Listona przed czasem. W kolejnej walce Sonny spotkał się po raz trzeci z Marshallem (który został jednak ściągnięty na ostatnią chwilę, pierwotnie Liston miał zmierzyć się z wymagającym Haroldem Johnsonem). Pojedynek był bardzo jednostronny, Liston wygrał wszystkie dziesięć rund, odniósł punktowe zwycięśtwo i ostatecznie potwierdził, że jest lepszym pięściarzem niż jego pierwszy pogromca. Kiedy zdawało się, że kariera Listona nabiera tempa i wszystko zmierza ku najlepszemu Sonnyego opętały stare demony. Pięściarz zaczął pracować jako egzekutor długów dla gangstera Johna Vitale. Potężnie zbudowany pięściarz, na twarzy którego prawie nigdy nie gościł uśmiech budził postrach wśród wierzycieli. Oczywiście Liston został szybko namierzony przez policję. Od tego momentu zaczęły się ciągłe problemy boksera z prawem. Niejednokrotnie wdawał się w szarpaniny z policjantami, jednemu nawet złamał nogę – wszystko to kosztowało go kilka odsiadek, które na dwa lata zatrzymały jego karierę. Między odsiadkami, w 1957 roku Liston poślubił niejaką Geraldine Clark Chambers, którą poznał na przystanku autobusowym. Szczęście nowej pary nie trwało jednak specjalnie długo, ponieważ już cztery dni po ślubie Sonny został aresztowany. Podejrzewano go o napad na bank. Ostatecznie pięściarz został oczyszczony z zarzutów. Sonny wraz z żoną
Liston stał się „wrogiem publicznym numer jeden” dla policji. Był zatrzymywany pod byle pretekstem, każdy jego krok był czujnie obserwowany. Niejednokrotnie zatrzymania Listona zamieniały się w spektakularne bitwy pomiędzy nim, a kilkoma policjantami próbującymi go okiełznać. W końcu bokser dostał ultimatum – musisz wyjechać z miasta. Tym samym Liston przeniósł się z Saint Louis do Filadelfii. Tam promotorską pieczę przejął nad nim wpływowy gangster Frank Carbo (zajmował się także karierą Rockyego Marchiano). Mimo złej reputacji, zwiastowało to nadejście dużych pojedynków dla Sonnyego. W tym momencie należy napisać co nieco na temat stylu w jakim walczył Liston. Opierał swój boks na potężnej sile fizycznej, dynamice, oraz miażdżącemu ciosowi. Mimo swoich predyspozycji fizycznych i boksu opartego na nich, nie można powiedzieć aby Sonny był „surowym bokserem”. Miał naprawdę solidne wyszkolenie techniczne, a jego lewy prosty był jednym z najmocniejszych w historii. Nie odganiał on przeciwników, ani nie służył zachowaniu dystansu, tylko był prawdziwym młotem, który odbierał wolę walki rywalom Listona, a czasem nawet rzucał ich na deski. Mimo bojowego nastroju, Sonny potrafił uśpić w ringu swoją ofiarę, by nagle przyśpieszyć, zranić przeciwnika i dobić go przy linach potężnymi bombami. Przy tym należy nadmienić o warunkach fizycznych Sonnyego. Nie był zbyt wysoki (183cm), ani specjalnie ciężki (zazwyczaj 96/97kg), ale posiadał jeden z największych zasiegów w historii HW (214cm!!!). Liston bardzo dbał o formę. Angażował się w treningi, a jego sparingpartnerzy nie mieli łatwego życia. Mimo wzmocnionych ochraniaczy na głowę, oraz żebra często byli odsyłani do szpitali, lub dobrowolnie rezygnowali ze sparingów. Siła Listona budziła wręcz strach. W między czasie Liston demolował kolejnych rywali. Kwietniu 1959 roku zmierzył się z Clevelandem Williamsem w walce, która zapowiadała się arcy wybuchowo. Obydwaj w tamtym okresie mieli problemy z zakontraktowaniem wartościowych rywali. Z prostej przyczyny. Obydwaj byli bardzo groźnymi puncherami, przed których siłą rywale mieli autentyczny respekt. Williams legitymował się do tego znakomitym rekordem 43-2. Pojedynek nie miał szans zakończyć się na punkty. W końcu w ringu dwóch rębajłów, którzy potrafili jednym ciosem uśpić przeciwnika. Od pierwszej rundy obydwaj szukali okazji do przełamania rywala, w drugiej zarysowała się przewaga Listona. W trzeciej odsłonie w ringu było coraz bardziej gorąco. W bijatyce jednak lepiej odnalazł się Liston, który najpierw rzucił rywala na deski w lewym sierpowym, a później dobił go całą serią ciosów. Tym samym Sonny zwyciężył w walce puncherów. Jako motywację do szybkiego załatwienia rywala Liston po walce podał to, że Williams był dla nie go „w pierwszej rundzie bardzo niemiły”. Po tym zwycięstwie terror Listona trwał nadal. Na kolejnych jego rywali padał blady strach. Następnych trzech przeciwników Sonnego przegrało z nim przed czasem. W marcu 1960 roku Liston spotkał się w rewanżowej walce z Clevelandem Willimasem. Tym razem walka była jeszcze bardziej brutalna i bezpardonowa. W dzikich wymianach w rundzie drugiej lepiej odnalazł się Liston, który dwukrotnie rzucał przeciwnika na deski i zmusił ringowego do przerwania masakry. Sonny własnymi pięściami torował sobie drogę do mistrzowskiej szansy. Jego kolejnymi ofiarami stali się: legitymujący się świetnym rekordem 29-1 Roy Harris (wyszedł do ringu przestraszony i poległ już w pierwszej odsłonie), bardzo solidny i ceniony przez lata Zora Folley (KO 3), oraz świetnie wyszkolony Eddie Machen (UD, mimo że Sonny stracił 3 punkty za uderzenia poniżej pasa). Liston znokautował jeszcze Howarda Kinga, oraz Niemca Alberta Westphala (brutalny nokaut w pierwszej odsłonie). Zaczęło się pojawiać coraz więcej głosów, że nikt inny jak Sonny Liston powinien dostać mistrzowską szansę. Po przejściu na emeryturę Rockyego Marciano, nowym czempionem został Floyd Patterson (trenowany przez słynnego Cusa D’Amato). Tytuł udało mu się wywalczyć w pojedynku przeciwko znakomitemu Archiemu Mooreowi w 1956 roku (KO 6). Patterson czterokrotnie obronił tytuł (wszystkie pojedynki rozstrzygnął przed czasem), aż sensacyjnie utracił pas mistrza wszechwag w pojedynku ze Szwedem Ingmarem Johanssonem. Floyd przegrał przez nokaut w trzeciej odsłonie, wcześniej lądując 7 razy na macie ringu. Po roku doszło do rewanżu pomiędzy oboma pięściarzami. Tym razem, przez brutalny nokaut, zwyciężył Patterson i tym samym stał się pierwszym mistrzem HW, który odzyskał tytuł. Ponad pół roku późnej doszło do trzeciej potyczki Szweda z Amerykaninem. Po dramatycznym pojedynku, gdzie obydwaj wojownicy zapoznawali się z deskami, zwyciężył Patterson przechylając szalę trylogii na własną stronę. Pod koniec 1962 roku jeszcze łatwo odprawił Tonyego McNeeleya (KO 4), po czym dziennikarze, oraz kibice zaczęli burzliwie debatować nad tym, kto powinien być następnym rywalem mistrza. Wielu wskazywało Sonnyego Listona – w końcu walczył niezwykle efektownie, pokonał kilku wysokiej klasy pięściarz. Wydawał się być naturalnym wyborem do walki o pas, bo po prostu zasłużył swoimi osiągnięciami ringowymi na taką szansę. Jednak nic nie było takie proste… Floyd Patterson
Wiele komisji sportowych bojkotowało Listona ze względu na jego przeszłość, oraz powiązania z Frankiem Carbo. Również Cus D’Amato wygłaszał, że jego zawodnik nie będzie walczył z pospolitym bandytą. Także wielu ludzi uważało, że ktoś taki jak Liston nie powinien nigdy walczyć o pas mistrzowski. W spór nawet zaangażował się prezydent Stanów Zjednoczonych – John Kennedy – który miał takie same zdanie jak D’Amato. Sprawa Listona stała się wręcz ogólnonarodową dyskusją. Ostatecznie, Liston zmienił menadżera, na takiego który nie miał żadnych koneksji ze światem przestępczym. Tymczasem Patterson chciał udowodnić, że nie obawia się nikogo i jest w stanie pokonać każdego. Sporo ryzykował. Był postrzegany jako sympatyczny człowiek, świetny bokser i wzór do naśladowania dla młodzieży. Nikt nie próbował również wywierać specjalnej presji na mistrza odnośnie jego walki z Listonem – człowiekiem spod ciemnej gwiazdy, którym prędzej niż idolem tłumów, stanie się kimś kim matki straszą swoje dzieci. Ostatecznie ambicje Pattersona wzięły górę. Doprowadziło to do konfliktu pomiędzy Pattersonem, a Cusem D’Amato. D’Amato nie chciał walk z Listonem. I nie chodziło tutaj wcale o sprawy natury etycznej. D’Amato świetnie czytał boks i znał wszystkie wady i zalety swojego zawodnika. Floyd był świetnym pięściarzem, bardzo szybkim, starannie wyszkolonym, o wybuchowym ciosie, jednak posiadał jedną poważną wadę – otóż posiadał szklaną szczękę. D’Amato zdawał sobie sprawę, że jego zawodnik, ze względu na swoją kruchość, nie ma większych szans na pokonanie takiej ringowej bestii jaką był Liston. Panowie obstawali przy swoim, co doprowadziło do awantury. Brak porozumienia skutkował zerwaniem współpracy pomiędzy obiema stronami. Do walki „dobra ze złem” doszło 25 września 1962 roku. Faworytem bukmacherów był co ciekawe Liston. Uważali oni, że „kruchy” Floyd skapituluje pod naporem takiego punchera jakim był Sonny. Co ciekawe, za walkę z Listonem Patterson otrzymał najwyższą zapłatę w historii 1 250 000 $, kiedy jego przeciwnik otrzymał pięciokrotnie niższą kwotę.Publiczność chciała ujrzeć jak dobry mistrz wymierza sprawiedliwość złemu, brzydkiemu i mrukliwemu Listonowi. Życie bywa jednak przewrotne. Walka zakończyła się po 2 minutach i 6 sekundach pierwszej rundy. Właściwie pierwszy mocny cios Sonnyego ustawił walkę. Zraniony prawym krzyżowym Patterson poleciał bezwładnie na liny, gdzie został wręcz „rozszarpany” przez rozjuszonego Listona. Spektakularne zwycięstwo nad urzędującym czempionem sprawiło, że największe marzenie Sonnyego, ale również największy koszmar bokserskich moralistów Ameryki stały się faktem – „bandyta” Liston został mistrzem świata wagi ciężkiej. Sonny myślał, że wraz z tytułem wygrał nowe, lepsze życie…cdn. |
|||
24-04-2014, 05:20 PM
Post: #2
|
|||
|
|||
RE: Sonny Liston - Niechciany mistrz, część I.
Kawal dobrej roboty! Czekam na czesc druga.
|
|||
24-04-2014, 05:51 PM
Post: #3
|
|||
|
|||
RE: Sonny Liston - Niechciany mistrz, część I.
Redd
Kawał dobrej roboty Otrzymujesz big + ps Jak mi jeszcze tak opiszesz Big George'a to wyśle Ci 3zł na piwko |
|||
24-04-2014, 06:00 PM
Post: #4
|
|||
|
|||
RE: Sonny Liston - Niechciany mistrz, część I.
@Joker
Grabisz sobie... Brawo @redd, dobry tekst. |
|||
24-04-2014, 06:44 PM
Post: #5
|
|||
|
|||
RE: Sonny Liston - Niechciany mistrz, część I. | |||
24-04-2014, 07:14 PM
Post: #6
|
|||
|
|||
RE: Sonny Liston - Niechciany mistrz, część I.
A dziewczyny podrywasz tekstem : czy mam się zaopiekować Twoim krzaczkiem?
Co do tej historii Listona, to fakt, że "robił za muła" wbił mnie w krzesło |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości