2018 - babie lato polskiego boksu
|
30-12-2018, 07:40 AM
Post: #1
|
|||
|
|||
2018 - babie lato polskiego boksu
Na pozór rok 2018 był dla polskiego boksu zawodowego wyraźnie lepszy od kilku lat poprzednich. Nie było jakichś spektakularnych klęsk polskich bokserów, natomiast trafiały się wartościowe zwycięstwa i porażki poniesione w dobrym stylu po ambitnej walce z mocnymi przeciwnikami. Udało się też Polakom wywalczyć dwa liczące się tytuły, interim WBO w cruiser przez Krzysztofa Głowackiego i EBU w średniej przez Kamila Szeremetę. Niby niewiele, ale lepsze to, niż nic. Trudno jednak z tych drobnych sukcesów wyciągać jakieś pozytywne wnioski dotyczące przyszłości polskiego boksu. To tylko chwilowe ocieplenie przed nadciągającymi nieuchronnie mrozami. Perspektywy natury demograficznej są katastrofalne. W wieku 42 lat chyba definitywnie z poważnym boksem rozstał się nasz najbardziej utytułowany pięściarz Tomasz Adamek, kilku innym zostało maksymalnie 2-3 lata aktywnej kariery, a prawie wszyscy liczący się bokserzy przekroczyli 30-kę. Wartościowych następców nie widać pomimo ściągnięcia ostatnich rezerw z boksu amatorskiego. Jego słabość to od lat praprzyczyna problemów w boksie zawodowym, ale teraz można spodziewać się ostrego przyśpieszenia tendencji schyłkowych. Obok pięściarzy dotknęły one też środowisko trenerskie. Niespodziewana i przedwczesna śmierć Andrzeja Gmitruka była nie tylko moralnym wstrząsem i końcem pewnej epoki, ale także spowodowała olbrzymią wyrwę w systemie szkoleniowym, którą trudno będzie załatać. Mamy jednego solidnego i sprawdzonego Fiodora Łapina i kilku trenerów na dorobku, a to stanowczo zbyt mało nawet na potrzeby tej stale zmniejszającej się grupki wartościowych pięściarzy, jaka nam jeszcze została.
Dużo działo się w 2018 w dziedzinie promotorskiej polskiego zawodowego boksu, przy czym trudno jednoznacznie stwierdzić, czy doszło do jakichś trwałych zmian idących w dobrym kierunku. Na pewno niezły rok zanotowała wiodąca grupa Knockout Promotions Andrzeja Wasilewskiego. Nie ustrzegła się błędów (żenująca gala w Nysie), ale generalnie w warunkach konkurencji radziła sobie lepiej, niż w przeszłości w roli monopolisty. Warto dodać, że to właśnie bokserzy KP zdobyli w/w pasy mistrzowskie. Autor twórczego fermentu w polskim boksie Mateusz Borek miał w 2018 momenty lepsze i gorsze. Po paru latach działalności metodą prób i błędów, udało mu się w kwietniu 2018 zorganizować w Częstochowie ze wszech miar udaną galę PBN „Noc zemsty”. Kiedy jednak wydawało się, że MB wreszcie znalazł się „na właściwym kursie i ścieżce”, dopadły go niespodziewane turbulencje i zaliczył w Radomiu dość twarde lądowanie. Nie wiadomo, czy jeszcze wzniesie się do wysokich lotów w charakterze promotora boksu. O żałosnym widowisku, jakie zafundował nam na Stadionie Narodowym Marcin Najman szkoda wspominać. Temu panu stanowczo już dziękujemy za występy, tak w charakterze boksera, jak i organizatora imprez sportowych. Oczekujemy natomiast mocnego wejścia do gry Tiger Promotions Dariusza Michalczewskiego. Parę lat temu takie przedsięwzięcie miałoby większe szanse powodzenia, niż teraz, ale z drugiej strony „lepiej późno, niż wcale”. Poniżej ocena poszczególnych bokserów: Waga piórkowa Sądziłem, że w tym roku wzmianki o Kamilu Łaszczyku już nie będzie, ale zmobilizowany mistrzowskim pasem IBF w super piórkowej niegdyś pokonanego Tevina Farmera Polak postanowił rzucić wykonywany ostatnio zawód brukarza i powrócić do boksu. Przymierza się do startów w grupie Michalczewskiego. Oby tylko starczyło mu zapału, z którym w przeszłości bywało różnie. Waga super lekka W rewanżowej walce z Robbiem Daviesem Juniorem Michał Syrowatka zebrał ciężkie lanie. Stało się jasne, że zwycięstwo w pierwszej walce było przypadkowe, a na jakieś dalsze międzynarodowe sukcesy Syrowatki trudno liczyć. Waga półśrednia Przemysław Runowski wygrał przez problematyczną dyskwalifikację z Siarhiejem Hulakiewiczem, po czym... skonfliktował się z promotorem i stracił resztę roku. Nigdy specjalnie mnie nie swoim boksem nie przekonywał, ale niepokonanych 24-latków ze świecą w polskim boksie szukać, więc chyba warto byłoby wznowić karierę. Łukasza Wierzbickiego z jednej strony można podziwiać za defensywę i pracę nóg, ale z drugiej sprawia on wrażenie, jakby bardzie skupiał się w ringu na pokazie gimnastycznym, niż na walce z przeciwnikiem. Najwyższa pora sprawdzić się z poważnym rywalem, co pozwoli ocenić, czy mamy w półśredniej perspektywicznego boksera, czy też może dobry materiał na torreadora lub baletmistrza. Waga super półśrednia Utalentowany nastolatek z bokserskiej rodziny Kewin Gruchała to rodzynek, na którego warto chuchać i dmuchać, bo innych obiecujących pięściarzy z tego pokolenia nie mamy. Gruchała na swój wiek prezentuje się wybornie pod względem technicznym i ruchowym. Brak mu siły fizycznej, ale może jeszcze okrzepnie. Waga średnia Maciej Sulęcki powrócił do kategorii średniej i po wyrównanym pojedynku minimalnie uległ doskonałemu Danielowi Jacobsowi. Potem szybko rozprawił się z Jeanem Michelem Hamilcaro. Dalsze starty Sulęckiego powinny być absolutnym priorytetem dla grupy KP i całego polskiego boksu zawodowego. Za wszelką cenę należy doprowadzić w 2019 tego najlepszego obecnie polskiego pięściarza zawodowego do title shota w średniej ewentualnie w super półśredniej. Kamil Szeremeta zdobył i utrzymał w 2018 pas EBU, pokonując kolejno przed czasem Alessandro Goddiego i Rubena Diaza. W jego przypadku przymiarki do światowych title shotów to „porywanie się z motyką na słońce”. Lepiej, żeby wielokrotnie z powodzeniem bronił swojego pasa europejskiego, bo jest to realny pułap jego talentu i możliwości. Damian Jonak po blisko 3 latach przerwy został przez Mateusza Borka „odkurzony” i powrócił na ring. Odniósł 2 zwycięstwa, w tym jedno cenne nad Szerzodem Chusanowem. W wieku 35 lat trudno uważać Jonaka za kandydata do światowych tytułów w tak mocno obsadzonej wadze, jednak ewentualny pojedynek z Szeremetą o EBU mógłby stanowić główną i emocjonującą walkę porządnej gali. Tylko czy w Polsce da się zrobić coś, co w każdym innym kraju byłoby oczywistością? Patryk Szymański pokonał w super półśredniej Robsona Assisa, po czym zadebiutował w średniej w sposób tragiczny, przegrywając przez nokaut w 4 rundzie z Fouadem El Massoudim. Forma Szymańskiego od dawna nie wróżyła dobrze, ale ten 25-latek koniecznie zasługuje na drugą szansę. Niektórzy widzą przyszłość przed niepokonanym w 9 walkach (3 zwycięskie walki w 2018) Kamilem Gardzielikiem. Ja tych szans nie widzę. Gardzielik jest za miękki na wartościowego zawodowego boksera. 22-letni Fiodor Czerkaszyn to pierwszy udany przypadek postulowanej przeze mnie od dawna asymilacji utalentowanych pięściarzy ze Wschodu. Czerkaszyn w 2018 zmiótł z ringu 3 rywali i tylko twardziel Bartłomiej Grafka wytrzymał z nim pełen dystans. Z tym nieprzeciętnym talentem trzeba obchodzić się starannie i umiejętnie, stopniując trudności i nie rzucając przedwcześnie na głęboką wodę. Waga super średnia Robert Talarek przegrał wiosną w umownym limicie po dramatycznej walce z Norbertem Dąbrowskim, a następnie wygrał 3 walki ze słabeuszami. Porażka z Norasem pokazała jednak, że trudno liczyć na fajerwerki w wykonaniu górnika dorywczo zajmującego się boksem. Rola solidnego journeymana (tzw. gate keepera) to wszystko, czego można z tej strony oczekiwać. Mateusz Tryc pozyskany w 2017 z boksu olimpijskiego ma w zawodowym dorobku 6 wygranych walk, ale szczególnego zaufania nie wzbudza. Styl walki i słaba obrona z góry skazują go na ciężkie porażki z ewentualnymi klasowymi rywalami. Waga półciężka 26-letni Paweł Stępień uchodzi za duży talent, ale nie do końca jestem przekonany, czy słusznie. Bez trudu i efektownie nokautował bumów, ale już doświadczony Dmitrij Suchocki obnażył poważne luki w wyszkoleniu polskiego boksera. Do dużej poprawki jest zarówno defensywa, jak i zbyt schematyczny repertuar akcji ofensywnych. Potrzebne są też kolejne sprawdziany z coraz trudniejszymi przeciwnikami. Norbert Dąbrowski był najjaśniejszym punktem Narodowej Gali Boksu, ale po wygranej z Robertem Talarkiem resztę roku zmarnował. Zarówno dość kiepskie warunki fizyczne, jak i niezbyt imponująca siła ciosu ograniczają w wadze półciężkiej tego bardzo ambitnego pięściarza do poziomu solidnego średniaka. Zapewne lepiej wyglądałyby perspektywy Norasa w super średniej. Do Roberta Parzęczewskiego długo nie miałem przekonania, ale 4 zwycięstwa przed czasem odniesione w 2018 stanowią imponujący dorobek. Arab imponuje walecznością i siłą ciosu, choć do jego umiejętności technicznych można mieć spore zastrzeżenia. Zamiary ma bardzo ambitne, a jako 25-latkowi zostało mu trochę czasu na ich realizację. Marek Matyja wygrał w 2018 dwie walki przed czasem, ale ciągle boksuje chyba poniżej swych możliwości. Nie ma wyklarowanego optymalnego stylu walki, a w jego poczynaniach jest dużo chaosu. Skalą talentu przewyższa moim zdaniem Parzęczewskiego i Dąbrowskiego, więc może warto, żeby jakiś dobry trener poświęcił mu trochę więcej uwagi. Waga cruiser Krzysztof Głowacki rozpoczął rok od słabiutkiego występu przeciwko Serhijowi Radczence, a zakończył ciężko wywalczonym wartościowym zwycięstwem nad Maksimem Własowem w ćwierćfinale WBSS i zdobyciem pasa interim WBO. W półfinale czeka Mairis Briedis, który wyraźnie obniżył loty i jest jak najbardziej do przejścia. W perspektywie finał i być może nawet unifikacja mistrzowskich pasów. Scenariusz jest więc gotowy i trzeba tylko dobrze przygotować się do roli zwycięzcy. Dzięki wartościowemu i odniesionemu w dobrym stylu zwycięstwu nad Yourim Kayembre Kalengą na gali w Częstochowie, Mateusz Masternak zyskał prawo do startu w kolejnej edycji turnieju WBSS. W ćwierćfinale trafił na trudną przeszkodę w postaci Yuniera Dorticosa i swoim zwyczajem przegrał w dobrym stylu. Do odnoszenia zwycięstw na najwyższym szczeblu brakuje Masternakowi charakteru wojownika, czego chyba już nic nie zmieni. Jest największym talentem polskiego boksu od czasów debiutu Adamka i zapewne będzie najbardziej zmarnowanym talentem od czasów Gołoty. Już 37-letni Krzysztof Włodarczyk odniósł w 2018 trzy zwycięstwa nad rywalami słabymi lub schyłkowymi. Na największe wyzwania już za późno, ale wspaniałą opcją na zakończenie kariery byłby pojedynek z Denisem Lebiediewem. Inna sensowna alternatywa to 2-3 pojedynki z krajowymi rywalami przed zawieszeniem rękawic na kołku. Andrzej Fonfara udanie zadebiutował w wadze cruiser zwycięstwem nad Ismaiłem Siłłachem i … chyba stracił pomysł, co dalej począć ze swoją karierą. Na światowe tytuły 4 głównych federacji szans nie ma żadnych, a na walki mniejszego kalibru szkoda czasu i zdrowia. Może powinien przymierzyć się do zdobycia i ewentualnych obron pasa IBO, który być może byłby w jego zasięgu. Dobiegający 30-ki Michał Cieślak wygrał w 2018 dwa razy, ale w sumie zmarnował kolejny rok. Jest typem ringowego killera, który przyciąga jak magnes kibiców i powinien także wzbudzać ponadprzeciętne zainteresowanie promotorów. Podobnie, jak Stępniowi i Matyji, Cieślakowi przydałaby się intensywna praca z dobrym trenerem nad wyeliminowaniem licznych luk w wyszkoleniu technicznym. Adam Balski chyba zbyt szybko został okrzyknięty wielką nadzieją polskiego boksu. W 2018 odniósł wprawdzie 2 zwycięstwa, ale ich szczegóły lepiej przemilczeć. Musi zdecydować się, czy chce być zawodowym bokserem, czy też nie. Dla świrów to miejsce jest raczej w kabarecie, a nie na ringu. Nikodem Jeżewski to pięściarz silny fizycznie i bardzo bojowy, choć technicznie i ruchowo raczej ograniczony. Ma jednak poważne podejście do boksu i dlatego może zajść dalej, niż niektórzy jego teoretycznie bardziej utalentowani rodacy. Michał Olaś to bokser z pewną amatorską podbudową, który w 2018 zanotował pierwsze wartościowe zwycięstwo nad Rainem Karlsonem. Konieczne są dalsze sprawdziany z coraz silniejszymi przeciwnikami Igor Jakubowski to olimpijczyk z Rio i najlepszy na przestrzeni ostatnich kilku lat polski zawodnik boksu olimpijskiego. Miał być istotnym wzmocnieniem potencjału polskiego boksu zawodowego, tymczasem zadebiutował kiepsko, w słabym stylu i problematycznie pokonując Oleksija Żuka. Waga ciężka Adam Kownacki wygrał przed czasem z Iago Kiładze, a następnie na punkty z Charlesem Martinem, co można uznać za duży sukces. Chyba większy, niż mistrzowskie pasy Głowackiego i Szeremety i tym samym największe osiągnięcie polskiego boksu w 2018. Jest nie tylko zdecydowanie najlepszym Polakiem w królewskiej kategorii, ale i pięściarzem notowanym w okolicach 10 miejsca w światowych rankingach. Na początku 2019 czeka go trudna walka z Geraldem Washingtonem. Tomasz Adamek w pięknym stylu rozprawił się z osiłkiem Joeyem Abellem w Częstochowie, co zaowocowało walką z Jarrellem Millerem w USA. Tym razem Góral szybko skapitulował i wreszcie chyba zrozumiał, że TOP10 HW to obecnie dla niego stanowczo „za wysokie progi”. Kolejny raz zapowiedział pożegnanie się z ringiem, po czym kolejny raz zaczął zastanawiać się nad powrotem. Wolę tego nie komentować. Artur Szpilka pozbierał się psychicznie i fizycznie po dwóch kolejnych porażkach przed czasem. Wygrał z Dominickiem Guinnem i dość kontrowersyjnie z Mariuszem Wachem, demonstrując przy tym swe ogólnie znane zalety (mobilność) i wady (słaba odporność na ciosy). Znaczny szum medialny wokół jego pojedynku z Wachem wskazuje, że ktoś ponownie zaczyna lansować Artura na gwiazdę boksu, którą nie jest i nie będzie. Oby tylko nie działo się to kosztem jego bardziej utalentowanych kolegów z grupy (Sulęcki, Głowacki). 39-letni Mariusz Wach ostatnio „ładnie przegrywa”, podczas gdy wcześniej zazwyczaj „brzydko wygrywał”. Pomimo porażki, w pojedynku ze Szpilką wypadł dość dobrze i w 2019 zapewne otrzyma jakieś intratne propozycje. Trzeba jednak pamiętać, że ma już 39 lat i fajerwerków nie można po nim oczekiwać. Izuagbe Ugonoh nie miał szczęścia i przeboksował w 2018 tylko 2 rundy z Fredem Kassim na nieudanej gali Najmana. Jest przewidywany do roli lidera w grupie Michalczewskiego i prawdopodobnie czeka go ważny i trudny pojedynek z Alim Erenem Demirezenem. Może wreszcie skala talentu Izu stanie się wiadoma dla wszystkich, w tym dla niego samego. Łukasz Różański dociągnął do imponującego bilansu 10(9) – 0. Choćby z uwagi na słabe warunki fizyczne trudno wiązać z nim jakieś wielkie międzynarodowe nadzieje, ale kolejne pojedynki z coraz trudniejszymi rywalami są jak najbardziej wskazane. Podawana przez Boxrec łączna ilość 176 polskich bokserów zawodowych może wydawać się imponująca. To tylko o 16 mniej niż na Ukrainie, ale pozory w tym wypadku są bardzo mylące. Nie mamy Usyka, Łomaczenki, ani Hwozdyka, a spośród powyżej wymienionej listy moim zdaniem najlepszych, tylko bardzo nieliczni mają realne szanse na jakieś istotne w skali światowej sukcesy w ciągu najbliższych paru lat. Co gorsza, tylko 3 (Runowski, Gruchała, Czerkaszyn) spośród w/w grupy 32 pięściarzy liczy sobie poniżej 25 lat. Pomimo tych niekorzystnych tendencji jest szansa na przedłużenie „babiego lata polskiego boksu” o kolejne 2-3 sezony, przy czym wiele będzie zależeć od polskich promotorów. To dobrze, że Mateusz Borek zapowiedział koniec „bumobicia” na polskich galach, ale zastąpienie ewidentnych patałachów nie zmotywowanymi do walki o zwycięstwo średniakami z zagranicy niewiele zmienia na lepsze. Wskazana jest prawdziwa, a nie jedynie werbalna „wojna domowa”, czyli ostra wewnętrzna rywalizacja polskich bokserów. Zamiast 30 pięściarzy, z których większość jedynie z nazwy jest prospektami, potrzebujemy 5-10 wyrazistych liderów, którzy przyciągnęliby swoimi sukcesami młodzież do sal treningowych. Zamiast ściągać do Polski za drogie pieniądze przyjeżdżających najczęściej jedynie po wypłatę podstarzałych journeymanów z Nowej Zelandii, Argentyny lub Namibii, lepiej konfrontować naszych obiecujących pięściarzy z podobnymi im zawodnikami z krajów europejskich, zwłaszcza ze Wschodu. Szybka i rzetelna weryfikacja to chyba lepsza alternatywa od latami hodowanych złudnych nadziei. http://www.the-best-boxers.com |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości