Stiverne vs Arreola II

[neQ]

Dla dobra boksu a przede wszystkim dla nowego "małego rozdania" w wadze ciężkiej niech zawodnik Kinga nie wygrywa.

"Nowe-małe rozdanie" czyt. jest vacat po Witaliju, wreszcie ktoś od Haymona (ktoś promowany stricte w USA) może być czempionem w heavy od lat, co na pewno jest trzy razy lepsze niż wygrana zawodnika Kinga. Z całym szacunkiem, ale jest to nowość (od czasu Maskajewa, Petera, Rahmana czy Briggsa) i trzeba to solidnie wykorzystać. Fajnie byłoby widywać częściej aktualnego mistrza świata WBC HW na amerykańskich ringach.

Nie mam nic do Stiverne'a, tyle że można się domyślić co się stanie, jeśli on wygra i jakie perypetie będą go wiązać wtedy z Kingiem. Może być podobnie jak z Jonesem i Cunnem w cruiser (wiem - nie te pieniądze, nie ta waga, kompletnie niepopularna w Stanach, ale porównanie przyzwoite).
.
Mam nadzieję, ze rozumiecie mój tok rozumowania. Z wizualnego punktu widzenia, ku poprawie jakości wagi ciężkiej autorstwa ludzi z USA, niech lepiej wygra Arreola. To początek. To gwarancja, że Arreolę będziemy widywać często w ringu, z czołówką. Haymon = GBP = Showtime. Jutro starcia obu panów nie obejrzymy w tej TV, lecz najbliższe walki Arreoli (o ile wygra) będą pewnie już w Show.

Arreola to przystawka, dobra przystawka ku odświeżeniu wagi ciężkiej, w szczególności w USA. Następna potyczka i na "dzień dobry" z Perezem lub Jenningsem, może Wilderem. King mógłby ten świetny plan popsuć, uciekać od tego. Jest do tego zdolny. To fajny projekt. Jennings, Perez, Arreola, Wilder - wszyscy na miejscu, w USA, wszyscy idą drogą WBC. Dla dobra pięściarstwa Arreola musi wygrać.