Curtis Stevens vs Jesse Brinkley (2010-01-29)
|
27-10-2014, 07:33 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-10-2014 07:37 PM przez Krzych.)
Post: #2
|
|||
|
|||
RE: Curtis Stevens vs Jesse Brinkley (2010-01-29)
Brinkley - Stevens
1. 10-10 2. 10-9 3. 10-9 4. 10-9 5. 10-9 6. 10-8 7. 10-9 8. 9-10 9. 10-9 10. 10-9 11. 10-9 12. 10-8 __________________ 119-108 Jesse Brinkley Na początek warto powiedzieć, że był to na prawdę świetny pojedynek. Nawet mimo że Stevens dostał niemiłosierne lanie i była to bardzo jednostronna walka. Pierwszą rundę dałem remisową, bo o ile Brinkley przyjął 2 czy 3 lewe sierpowe to nadrobił to ciosami na tułów w mojej opinii na tyle, żeby dostać ten remis. Następne rundy to coraz wyraźniejsza dominacja Brinkleya przypieczętowana nokdaunem w 6 rundzie. Siódma runda również zdecydowanie dla niego. Rundy ósma i dziewiąta to takie rundy "bezpańskie". Brinkley łapał drugi oddech, a Stevens nie robił na tyle dużo żeby łyknąć obydwie rundy. Dałem ósmą Stevensowi bo trafił parę razy fajnym jabem, a dziewiątą Brinkleyowi. Od dziesiątej rundy akcja zaczęła powracać do walki. Runda dwunasta kapitalna, próby Stevensa na początku rundy zakończone porażką i nokdaunem. Gdyby walka miała 13 rund, to Stevens nie wyszedłby do ostatniej rundy. Super pojedynek, takie walki chce się oglądać, mimo że to nie był jakiś wielce górnolotny boks. Stevens przegrał przez te same czynniki przez jakie przegrywa dzisiaj, czyli jednowymiarowość. Jest to zawodnik całkiem szybki, z dobrymi podstawami technicznymi, całkiem fajnym jabem, a jednak upiera się jak osioł na ciosy na górę, często sygnalizowane. Zero taktyki z jego strony. Jabem trafiał jak tylko go użył, nie rozumiem dlaczego go nie używał. Tak samo ciosy na tułów, aż się prosiło żeby poobijać tułów, obniżyć Brinkleyowi ręce jeszcze niżej niż je trzymał, zamarkować coś na dół w późniejszej fazie walki i wystrzelić na górę. Brinkley bardzo często uderzał "lazy jabem" po którym ręka zostawała mu na kolanie. Tak samo ciosy z prawej ręki, które w większości były wolne i bardzo sygnalizowane, a powrót do pozycji w której można się skutecznie bronić zajmował Brinkleyowi wystarczająco dużo czasu aby zdążyć go skontrować, bo ta prawa ręka też uderzała w Stevensa, potem spadała na kolano, a dopiero potem wracała. A Curtis nie dość, że nie potrafił skutecznie skontrować mimo wszelkich predyspozycji do tego(najwyraźniej poza intelektualnymi), to jeszcze obrywał tymi bardzo średniej jakości prawymi i dwa razy wylądował na deskach. Kolejna walka będąca niepodważalnym argumentem na to, że zarówno Stevens jak i jego team to banda bokserkich półgłówków. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Wiadomości w tym wątku |
Curtis Stevens vs Jesse Brinkley (2010-01-29) - Sander - 27-10-2014, 05:44 PM
RE: Curtis Stevens vs Jesse Brinkley (2010-01-29) - Krzych - 27-10-2014 07:33 PM
RE: Curtis Stevens vs Jesse Brinkley (2010-01-29) - Sander - 27-10-2014, 08:18 PM
RE: Curtis Stevens vs Jesse Brinkley (2010-01-29) - Krzych - 27-10-2014, 08:32 PM
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości