Polityka ogólnie.
|
29-09-2017, 09:20 AM
Post: #1726
|
|||
|
|||
RE: Polityka ogólnie.
Coraz lepiej, nie ma co. Nie zdziwię się, kiedy jako kolejny przykład wrzucisz misia Kolargola, którego Amerykanie doprowadzili do samobójstwa
![]() Osama bin Laden był synem milionera i do pewnego czasu rzeczywiście zachowywał się jak standardowy syn milionera. Rozbijał się drogimi furami, pił alkohol i codziennie bzykał się z inną dorodną Europejką, zapewne cycatą blondyną. Ponadto uprawiał judo, odnosząc nawet pewne sukcesy. Jednak w pewnym momencie takie życie mu się znudziło, co czasem przytrafia się zblazowanym dzieciom bogaczy, doznał olśnienia i całkowicie dobrowolnie !!! pojechał do Afganistanu, żeby w imię Allaha i Akbara walczyć z niewiernymi Sowietami. Z otwartymi ramionami przyjęli go tam dobrzy wujkowie z amerykańskiej CIA, którzy od tej pory towarzyszyli mu aż do końca jego kariery. A był Osama zasobem bardzo cennym. Członek wpływowej i bogatej rodziny pochodzącej z "sojuszniczej" satrapii, do tego wróg Rosjan... Czego chcieć więcej? Był więc hołubiony i traktowany z honorami nawet w czasie, kiedy został już oficjalnie uznany za "terrorystę", gdyż terrorystą był luksusowym i niezwykle pożytecznym. Na którego dało się zwalić dosłownie wszystko, włącznie z flagowymi "zamachami" na WTC. Bo to przecież oczywiste, że facet siedzący gdzieś w jaskiniach, na zadupiu na drugim końcu świata jest w stanie sam osobiście zaplanować i przeprowadzić taką akcję na terenie USA. I jaki cwany, do tego z charyzmą! W "państwie", gdzie bieda aż piszczy, przemysłu brak a większość dochodów pochodzi z handlu heroiną nie znalazł się ani jeden człowiek, który wydał by Osamę Amerykanom, pomimo wyznaczenia kilkudziesięciu milionów dolarów nagrody! Nie ma to, jak standardy moralne i honorowe. Gdyby taką nagrodę wyznaczyć na kogokolwiek w Polsce, to już następnego dnia jego własny ochroniarz albo brat przytargałby worek z głową delikwenta prosto do amerykańskiej ambasady. Ale nie w Afganistanie. Tam Allah, honor i ojczyzna na pierwszym miejscu. Oczywiście mogło być i tak, że potencjalni sprzedawczycy byli przez wujaszków z CIA umieszczani w foliowych skafandrach, jako załoga batyskafów badających morskie dno. I tak ciągnęła się opera zwana Osamą, do czasu kiedy przydatnym okazało się jego "złapanie". Przebywał on wtedy w Pakistanie, w willi usłużnie podsuniętej przez pakistański wywiad, działający ręka w rękę z CIA, więc "wykrycie" nie było problematyczne. Później krótka akcja dzielnych wojaków i szybki pogrzeb na pełnym morzu, żeby zbędne ciało nie pałętało się w ładowniach... Wszystko to było jedną wielką farsą. I dobrze o tym wiesz. Nie mówiąc już o tym, że bin Laden całą swoją działalność prowadził dobrowolnie, bo widać mu to pasowało. Naprawdę w każdej chwili mógł zadekować się w Arabii Saudyjskiej, gdzie po zrobieniu delikatnej operacji plastycznej i zmianie papierów nikt by go nie ruszył. Możliwe zresztą, że tak zrobił, bo w sumie każdemu należy się emerytura. Nawet jednak jeśli faktycznie dał się zastrzelić albo był kolejną ofiarą na ołtarzu amerykańskiej propagandy, nie zmienia to faktu, że sam wybrał los bojownika, w dodatku jako dość młody człowiek. Wracając do Kimdzonga - on też jest bardzo wygodny. Dopóki siedzi w Korei i straszy rakietami, Amerykanie mają wspaniały pretekst do utrzymywania pod bokiem Chińczyków dowolnie potężnej floty i sił zbrojnych, bez wywoływania napięć i skandali dyplomatycznych. Gdyby Kima zabrakło, chińscy towarzysze mogliby zacząć zadawać niewygodne pytania, w jakim celu aż tylu amerykańskich sołdatów szwenda się dziesięć tysięcy kilometrów od swoich rodzinnych Teksasów i Nebrasek. Usunąłbyś taki cudowny parawan tylko dlatego, że od czasu do czasu wystrzeli pojedynczą rakietę? Trump też nie ![]() |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 11 gości