Nieprawdopodobnie toczą się kariery niektórych pięściarzy. Ten cały Robinson Castellanos w pierwszych 10 zawodowych walkach zanotował 7 porażek w tym 4 przed czasem. Zdawałoby się, że nie ma takiej opcji aby kiedyś pokonał kogoś takiego jak Kubańczyk, a jednak. Rozumiem, że Gamboa to głupol, że toczy pojedynki w zdecydowanie za dużym dla niego limicie ale ten Castellanos... kto by się spodziewał? Jeszcze nigdzie nie ma walki, jak będzie to niech ktoś da cynk. Muszę to koniecznie zobaczyć.
EDIT: Wietnam w innym poście napisał, że Floyd Patterson po utracie tytułu mistrza świata wstydził się wychodzić z domu , unikał ludzi, a jak ju gdzieś wychodził to zakładał sztuczną brodę - ogólnie rzecz biorąc kamuflował się. Nie zdziwię się, jak teraz ktoś przyłapie Kubańczyka na czymś podobnym - jak np. przykleja sobie brodę czy sztuczne wąsy.
Nie osiągnął na miarę swojego talentu...Gość miał talent na lidera p4p, a kończy w takim stylu. Relacja bokser.org mówi, że Castellanos miał przewagę i wywierał ciągle presję, a Gamboa był po prostu zniechęcony tym co się działo w ringu.
Dla mnie kosmos.
Obejrzałem właśnie walkę i czuję się usatysfakcjonowany z powodu tego, że w grze pozostaje pięściarz, który po prostu wychodzi dawać z siebie 100%, a na marginesie ląduje bokser odcinający kupony od swojego nazwiska. Gdyby Robinson Castellanos posiadał podejście do treningów Gamboi, tak najpewniej nikt o nim by nie usłyszał, bo byłby słabym journeymanem z bilansem w stylu 10-30. Tymczasem Meks wziął się w garść po słabym początku kariery i ciężką pracą doszedł do tego, że raz na jakiś czas zrobi solidną niespodziankę, jak np. z Caballero, Riosem, czy też wczoraj.
Kiedy Castellanos toczył coraz lepsze walki, tak Gamboa notował regres formy, a w starciu z Meksykaninem po prostu pokazał, że już mu nie zależy. Zupełnie mi go nie żal, bo ostatnią walkę na miarę swego talentu dał w 2011 roku z de Leonem, później w prawie każdej rozczarowywał. A tak przynajmniej dostał od zawodnika, który chce walczyć, zapewne da jeszcze kilka fajnych potyczek, za które zasłużenie zbierze nienajgorsze pieniądze.
Ale, że Gamboa nie widział tego zamachowego cepa z 4 rundy, co go położył na deski, to jest dziwne. Przecież na Marsie go musieli widzieć. Wiadomo już dlaczego nie wyszedł do kolejnej rundy? Pewnie nawet specjalnie się nie przygotowywał do tej walki i sił zabrakło.
Podziwiam tego Meksa. Ten to musi mieć charakter i wiarę w siebie, że też po takim początku kariery nie dał sobie w swojej psychice "zaszczepić" wyuczonej bezradności - brawo! Niejeden miałby już w umyśle zakodowane, że jest tylko nic nie znaczącym kotletem przeznaczonym do obijania przez kolejnych zawodników.
(06-05-2017 10:08 AM)Wilczekstepowy napisał(a): [ -> ]toczy pojedynki w zdecydowanie za dużym dla niego limicie
Gamboa należy do tych pechowców, których natura obdarzyła małym, ale ciężkim ciałem. On już kilka lat temu potrafił wnosić do ringu ~8 kg więcej niż na ważeniu. To są wartości, z których słynie Chavez Jr, a przecież sKubańczyk jest od niego o 20cm niższy!
A moim zdaniem to Crawford tak obnażył boksersko i
emocjonalnie Gamboe, po tej walce gość stracił chęci
i spadło też ostro w dół jego Kubańskie ego bo jak
wiadomo Kubańczy to bardzo dumni zawodnicy i
niepokorni.
Stając z Terrancem w ringu Gamboa legitymował się
rekordem 23-0 , z Crawforem wyglądał jedank jak
cepiarz.
Przypomniał mi się teraz Yasmany Consuegra, który do Szpilki wyszedł jedynie z.. rekordem.