Nom.. Rigo-Agbeko, tyle ze kto inny odegral glowne role. Mi sie walka podobala, ale nie tyle by do niej powracac. Wszystko zostalo wyjasnione na ringu, nie ma co roztrzasac.
Mikey jest swiatny i mam nadzieje, ze niebawem zobacze go w naprawde duzej walce.
Gamboa-Garcia spoko? Matys, wydaje mi sie, ze zle zyczysz Kubanczykowi..?
No niestety tak to wygląda w przypadku Rigo i Garcii. Przeciwnicy na początku wierzą w siebie, po dwóch rundach już zaczynają rozumieć, że nie uda im się tknąć przeciwnika a później obrywają jeszcze jakimś mocnym ciosem przez co nabierają respektu przed ich siłą co miało być ich atutem. W efekcie nie pozostaje im nic innego jak tylko spierdalać albo przynajmniej nie atakować żeby "nie drażnić rekina" i dać się wypunktować w miarę bezpieczny dla siebie sposób. A jak ktoś jednak jest na tyle odważny lub też głupi żeby nadal iść do przodu to kończy jak Juan Manuel Lopez.