Dziwna ta walka. Prowodnikow to solidny zawodnik, ale jednowymiarowy. Bradley przy swojej szybkości i technice pokazał się ze złej strony, na własne życzenie zebrał baty. Inna sprawa, że unikał otwartej walki, był zbyt zachowawczy. W walce w półdystansie nie miał argumentów.
Walka w skali od 1do10, jak na moj gust na 8, ewentualnie 8.5!! Ostre wymiany, dramaturgia, zwroty akcji... swietna potyczka. Bradley odniosl zasluzone zwyciestwo, choc sedzia w pierwszej rundzie ewidentnie za*ebal babola. W sumie tylko dwie pierwsze rundy, i ostatnia moglbym zapisac bezdyskusyjnie dla Rosjanina, inne mogly byc roznie interpretowane. Gdyby Provodnikov mial kondyche jak Timothy, to se swoja sila zrobilby pieklo w ringu Amerykaninowi. Ruslan jednak po dwoch pierszych, prowadzonych na duzych obrotach rundach, musial zlapac przyslowiowy drugi oddech, a w tym czasie Timothy niekiedy pykal go jak dzieciaka. Bradley pokazal w tej walce ogromne serce, i determinacje, a Rosjanin, ze sila jego ciosu, to nie gadanie Roacha pod publiczke, tylko prawda... ma dynamit w lapie!!
Moja punktacja, to: 115-113 Bradley.
PS. Nie widzialem tych slynnych atakow glowa Tima, o ktorych niejednokrotnie bylo duzo szumu... to byla dobra, i czysta walka.