Bardzo fajne miejsce na urlop
|
24-11-2017, 04:50 PM
Post: #11
|
|||
|
|||
RE: Bardzo fajne miejsce na urlop
Ryanair potrafi wystawić bardzo korzystne ceny biletów. Trzeba się tylko wstrzelić w moment, bowiem są strasznie nieregularne. Pamiętam, że nam udało się całkiem niedawno na Majorkę trafić za lekko ponad 250 zł w obie strony, a za kilka dni te ceny wskoczyły na ponad 450 zł. Warto śledzić. Kiedyś też widziałem do Sztokholmu 24 zł w obie strony (taniej niż autobusem dom->studia), ale tu był taki problem, że jednego dnia był wylot, a już drugiego powrót.
|
|||
24-11-2017, 05:44 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-11-2017 05:45 PM przez Maynard.)
Post: #12
|
|||
|
|||
RE: Bardzo fajne miejsce na urlop
Zdarzało się nieraz latać gdzieś i następnego dnia wracać, bez kupowania żadnego noclegu, kiedy jeszcze dzieci nie było. Niestety, Poznań stracił od tego czasu sporo połączeń lotniczych i dopiero w ostatnim roku zaczyna się to zmieniać. Busy na lotnisko do Berlina też najtańsze nie są.
Ale np. zdarzyło mi się za ok. 100 zł polecieć do Czarnogóry w dwie strony, czy też do Norwegii za niecałe 60 zł za osobę. Często można też znaleźć tanie bilety do Wielkiej Brytanii, gdzie latam służbowo, albo do rodziny 3-4 razy w roku. W Portugalii nigdy nie byłem, kiedyś wypada polecieć na wakacje (a nie tylko na wschód od Włoch raz za razem), więc dzięki za poradę |
|||
24-11-2017, 05:57 PM
Post: #13
|
|||
|
|||
RE: Bardzo fajne miejsce na urlop
Tanie bywają też Wizzair i Easyjet. Na marzec 2018 mam już kupiony Reykjavik z Wrocławia Wizzairem za 278 zł w obie strony. Liczę na zorze polarne i orki. Z dalszych tras to kiedyś udało mi się upolować Hongkong z Warszawy za 1400 zł. Generalnie żeby trafić coś taniego, to trzeba śledzić ceny na bieżąco i nie polegać jedynie na wyszukiwarkach, ale zaglądać na strony poszczególnych linii.
http://www.the-best-boxers.com |
|||
29-11-2017, 06:01 PM
Post: #14
|
|||
|
|||
RE: Bardzo fajne miejsce na urlop
I mieć sporo wolnego czasu/elastyczny grafik
Podpinając się pod temat, wybieram się na Maderę w lutym za 310zł w dwie strony razem z przesiadką w Lizbonie. Cieszy mnie Hugo że zachwalasz stolicę Portugalii bo w drodze powrotnej mam dwudniowy postój. Problem w tym, że tę cenę uchwyciłem pod koniec września co zmusza do planowania ze sporym wyprzedzeniem. Też łasiłem się na Islandię, ale odłożyłem to na kolejny sezon zorzy polarnej. Z większej egzotyki polecam Dubai - loty tanie, hotele tanie choć same różnorakie atrakcje potrafią słono kosztować. |
|||
29-11-2017, 10:11 PM
Post: #15
|
|||
|
|||
RE: Bardzo fajne miejsce na urlop
Na Maderze byłem jakieś 20 lat temu. Przepiękna wyspa. Jest tam takie miejsce w górach ze szczytami tak strzelistymi, że wydają się aż nierealne. Do tego piękna roślinność, w tym całe lasy wawrzynowe (laurowe) z krzewami o liściach, jakimi u nas przyprawia się zupę lub bigos. Madera jest wyraźnie droższa od kontynentalnej Portugalii, ale są rzeczy, na które nie warto żałować kasy. Koniecznie trzeba zjechać na sankach (ciągniętych przez 2 facetów) po bazaltowej kostce, a także spróbować w knajpie rybnej pałasza atlantyckiego (inaczej ryba szpada, czyli po portugalsku espada). To jedna z najlepszych ryb, jakie zdarzyło mi się konsumować, a która jest poławiana tylko w okolicach Madery. Wino też znakomite, zwłaszcza 5-letnie, ale nie da się go za dużo wypić, bo słodkie. W Lizbonie obowiązkowo trzeba zjeść suszonego dorsza (tzw. bacalhau) popijanego białym winem. W knajpie z daleka od głównych ulic można dostać dużą porcję za jakieś 8-10 euro, a flaszka wina nie powinna kosztować więcej, niż 4-5 euro.
http://www.the-best-boxers.com |
|||
27-02-2018, 12:10 AM
Post: #16
|
|||
|
|||
RE: Bardzo fajne miejsce na urlop
Wróciłem właśnie z Madery i postanowiłem skrobnąć dłuższy tekst, który wklejam i tutaj. Może przyda się komuś jako taka mini-zachęta.
Zacznijmy od tego czym Madera nie jest - nie jest to wyspa na tropikalny wypoczynek, klapki, drinka z palemką i leżak. Dość powiedzieć, że na Maderze praktycznie nie występuje piasek (dwie małe piaszczyste plaże są sztucznie usypane piaskiem z pobliskiego Maroka), a temperatura rzadko kiedy przekracza 30 stopni (średnia to 18-24 stopnie). Madera to górskie wędrówki i przepiękne krajobrazy. Ale przede wszystkim Madera to... schody. Wzniesienia. Stoki. Stromizmy i zbocza. Dość szybko zrozumiałem, że "madeira" to żadne portugalskie "drzewna wyspa" a "wyspa schodów". To co napisałem wpływa na właściwie cały pobyt na wyspie i zawsze trzeba mieć to na uwadze. Przykład: bardzo dobrą opcją jest wynajem samochodu (Punto 1.2 na 6 dni wraz z paliwem podzielone na 4 osoby kosztowało mnie 200zł). Jednak przydałby się do tego dobry kierowca, gdyż uliczki są kręte i strome. Wzniesienia rzędu 5-10% nachylenia to norma, a zdarzają się i 15-20% (rekordowe jakie widziałem to 32%). Wiara w hamulec ręczny to droga do zguby, a wrzucenie "dwójki" automatycznie oznacza zsuwanie się z wielu dróg. Jedyneczka, 20km/h i mozolne wdrapywanie się. A jeśli parkować to na biegu, ręcznym i bokiem do drogi. Jeździe często towarzyszy zatykanie uszu charakterystyczne dla lądowań i startów samolotów. Oprócz tego warto pamiętać o dużo niższej (ok 10-15 stopni) temperaturze w wyższych miejscach - ciepłe ubranie to obok butów i prowiantu must have nawet na zwykłym spacerze. Po wyspie można się poruszać także autobusami (podziwiam kierowców), ale jeżdżą rzadko (patrząc na rozkład jazdy, choć nie wszystkie przystanki go mają) i nie wyjeżdżają poza główne drogi (Madera ma bardzo przyzwoitą sieć dróg z dużą liczbą tuneli, ale komunikacja miejska tego nie wykorzystuje). Jeżeli już wybrać bardziej stacjonarne miejsce to stawiałbym na okolice Santa Cruz (blisko stolicy Funchal, lotniska, znajduje się we wschodniej części skąd jest bliżej do większej ilości ciekawych miejsc). Sam mieszkałem w Calhecie, bliżej zachodniego brzegu. Jeśli idzie o miejsca warte obejrzenia/zwiedzenia: - Półwysep św. Warzyńca - północno-wschodni cypel. Można podjechać samochodem i rozpocząć ok. trzygodzinną wędrówkę (z licznymi przerwami na zdjęcia bo trasa jest fenomenalna). Trasa jak na Maderę nie jest wymagająca oprócz końcowego "ataku szczytowego", gdzie przechodzimy bardzo w pion. Powrót już bez zdjęć i większych przerw zajmuje ok 2 godzin. Dobre wprowadzenie w wyspę. Niedaleko miejscowość Canical, gdzie można smacznie zjeść. - Cabo Girao - klif na południowym wybrzeżu wyspy, który charakteryzuje się przeszklonym/plastikowym tarasem. Sam klif ma prawie 600 metrów wysokości i robie fantastyczne wrażenie, gdy się stoi na tarasie. Można tam dojechać taksówką, a także dojść pieszo za pomocą pobliskich levad. Levady to kanały transportujące wodę z górskich partii wyspy na dół, by móc nawadniać pola (szczególnie winorośle i bananowce). Levady takie przecinają wzgórza, tworząc wąskie i długie ścieżki turystyczne (stosunkowo poziome jak na wyspę). Spacer wzdłuż nich przeciąga nas pomiędzy wzgórzami, ale i zwykłymi domostwami tubylców (czasem trzeba się uchylić pod wiszącym praniem, czasem ktoś będzie chciał sprzedać awokado prosto z okna itd.). Przejście taką trasą zależy od momentu początkowego, nam zajęło to ok trzech godzin w jedną stronę i dwóch z powrotem (zrobiliśmy skrót, który jednak kosztował nas sporym podejściem w górę). - Pico Ruivo (zdrobniale zwane przez nas pikoruwio). Najwyższy szczyt Madery (1862m) i zdecydowanie największe wyzwanie jakie mnie spotkało. Szczyt najłatwiej zdobyć z innej wysokiej góry, Pico Areiro (1818m). Dojeżdzamy na nią samochodem, wpadając w jedną z maderskich pułapek - temperatura oficjalna (18-24) tyczy się "nizin" wyspy, a więc tylko jej części. Na szczycie przywitało nas 6 stopni, jedna wielka mgła (widoczność to 7-8 metrów, cecha charakterystyczna bo szczyty maderskich gór ciągle są we mgle/chmurach choć zdjęcia w internecie pokazują że zdarzają się też lepsze okienka pogodowe) i przede wszystkim porywisty wiatr. Przy Pico Areiro jest sklepik z pamiętkami i mała knajpka. Oraz początek drogi na Pico Ruivo. Pierwsza część to solidne, poręczowane acz wąskie (metr, półtora) zejście w dolinę między górami. Przyznam, że wszechobecna mgła ułatwiła tę część wyprawy bo człowiek nie oglądał tych przepaści. Później następuje ok. dwugodzinne przejście doliną - tutaj widoki są już bardzo ładne, ale sama trasa jest trudna - jest kilka tuneli (w tym trzy długie, wymagające latarki), są strome schody (niektóre przypominają drabiny) oraz śnieg. Najtrudniejszy jest 10-15 metrowy odcinek wąskiej grani przysypanej kopułą twardego śniegu bez poręczy. Później rozpoczyna się wspinaczka właściwa trwająca dobre 30-40 minut (z masą postojów na regeneracje sił, niestety kondycja nie ta). Szczyt dał satysfakcję, ale widoki nie bardzo - trochę jak kawałek w grze video, gdzie zabrakło mocy na wyrenderowanie grafiki - kamienny podest, żelazne łańcuchy wokół, dwie ścieżki i... mgło-chmura. Zero jakiejkolwiek widoczności. Pół godziny regeneracji i 2,5 godzinny powrót - czyli w zasadzie pełne zdobycie Pico Areiro. Trasa dla wprawionych turystów lub osób z dużą ilością czasu, prowiantu i ciepłych okryć. Santana i okolice - północ, taka tradycyjna część wyspy. Oryginalne trójkątne domki mieszkańców sprzed lat (częsty element pocztówek, magnesów na lodówkę itd., pamiątki, targ owocowy itd. Porto Moniz - północno-zachodnia część wyspy, naturalne baseny wkomponowane w ocean (niestety w czasie większych fal, sztormów itd. zamknięte gdyż można zostać zmytym do oceanu). Fajne miejsce jeśli ktoś naprawdę chce się popluskać. Ponta de Pargo Lighthouse - jak nazwa wskazuje latarania morska. Bardzo niska, zachodni kraniec wyspy. Można bez problemu dojechać samochodem właściwie na sam klif. Curral Das Freiras - centrum Madery, tzw. dolina zakonnic. Szczyt (niewiele ponad 1000m), z którego można zejść (albo na który można wejść) za pomocą najprawdopodobnie najdłuższych schodów na Maderze (a to serio nie lada osiągnięcie). Trzy kilometry właściwie ciągle w pionie (w pewien sposób trudniejsze od innych tras z Pico Ruivo na czele, gdyż tam to przynajmniej raz za czas jest jakiś poziom). Trasa która przypomniała mi, że schodzenie w dół jest naprawdę bolesne. Na szczęście później wydając 1,30 euro można wrócić autobusem. Levada 25 fontes - levada prowadząca malowniczą górską ścieżką pomiędzy wodospadami. Jedyna piesza wycieczka w której wybrałem się w butach niesportowych i pożałowałem (kamieniste podłoże). Nie jest aż tak wymagająca (tylko dwie partie schodów o wysokości 10-20 metrów) choć oblegana przez turystów (co powoduje sporo korków na wąskiej trasie). Wycieczka wymaga latarki (prawie kilometrowy wąski tunel) oraz samochodu lub żelaznej kondycji (samo dotarcie na początek trasy to gruba wycieczka pod górę i jedyne miejsce - ze względu na żwirowaną powierzchnię - gdzie nasze Punto nie dało rady i pasażerowie musieli odciążyć kierowcę wysiadając i pokonując etap pieszo). Kulinaria: Madera to przede wszystkim ryby, owoce morza i alkohol. Najpopularniejszą rybą jest Scabbard Fish (Pałasz Czarny o którym pisał Hugo) - podają go zarówno z bananami, jak i z czosnkiem i winem (oraz w innych wariantach). Porcja takiej ryby zależnie od miejsca waha się od 10 do 14 euro. Owoce morza - osobiście średnio przepadam, w Canical można dostać sporą porcję krewetek za 6 euro. Alkohol - wino maderskie jest bardzo mocne. Wziąłem słodkie i to mi ułatwiło przełknięcie - prędzej kojarzy mi się z nalewkami niż winem jakie znam ze sklepów. Oprócz tego poncza z marakui - mały pękaty kieliszek sprawił że serio zakręciło mi się w głowie (to już musiało być nalewką ). Desery - oprócz standardów typu ciasto/sernik, można dostać szeroką gamę musów, lodów i innych słodkich papek z owoców (marakuja rządzi). Oprócz tego na Maderze można znaleźć porządne pizzerie (8-12 euro) a także dobre steki. Jeśli idzie o zakupy codzienne - na wyspie jest sporo sklepów Pingo Doce (sieciówka powiązana z naszą Biedronką) - oprócz ogromnego stoiska pełnego świeżych ryb jest takim typowym Lidlem - bardzo dobre pieczywo, nabiał, jaja. Oprócz tego chorizo - wprawdzie jedyne mięso, ale za to w kilkunastu wariantach (od chorizo odpowiadającemu naszej krakowskiej czy podwawelskiej po wersję przypominającą białą kiełbasę jaką wrzucamy do żurku). Sklep w Funchal ma też dobre i tanie jedzenie na wagę. Oprócz tego warto zajrzeć na warzywno-owocowo-rybno-przyprawowo-pamiątkowy targ w centrum Funchal, a także korzystać z ofert małych sklepów (szczególnie owocowych, gdzie królują banany hodowane w ogromnych ilościach na wyspie). Język: jeśli ktoś nie włada językiem portugalskim, hiszpańskim lub włoskim to nie ma problemu: praktycznie każda osoba zna angielski na poziomie podstawowym (pomijam pracowników sklepów czy stacji benzynowych, mówię o zwykłych obywatelach wyspy). Natomiast jednym z najlepszych momentów, było "dzień dobry" usłyszane od miejscowej kobiety prowadzącej mały bar w zapomnianym miejscu (w dolinie zakonnic). Szczena mi opadła. Jeżeli idzie o transport lotniczy: wizzair z Katowic do Lizbony miał usterkę samolotu i lot opóźnił się o półtorej godziny. Samo lotnisko na Maderze urocze, małe i przejrzyste (dosłownie bo przeszklone z pięknym widokiem na ocean). Nie mogę tego powiedzieć o lotnisku na Lizbonie*, które jest duże i niefajne. Trasę Lizbona-Madera-Lizbona bardzo płynnie (półtorej godziny) pomógł mi pokonać easyjet. Powrót do Polski do Ryanair i także szybki, miły lot. *Lizbona z kolei to moje największe turystyczne rozczarowanie (choć nie jestem jakimś obieżyświatem więc to niewiele znaczy). Miasto wygląda kapitalnie nocą z lotu ptaka, ale niewiele więcej mogę o nim powiedzieć. Z drugiej strony byłem tam tylko półtora dnia i nie chciałbym wygłaszać krzywdzącej opinii - może po prostu miałem pecha, ale jakby ktoś by mi zaproponował 5-6 dniową wycieczkę po Lizbonie to bym nie skorzystał. |
|||
27-02-2018, 12:14 AM
Post: #17
|
|||
|
|||
RE: Bardzo fajne miejsce na urlop
Teraz wiem co zachęciło Ryśka Petru
|
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 8 gości