Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
2014 - czas pokuty
26-12-2014, 11:51 AM
Post: #1
2014 - czas pokuty
Rok 2013 nazwałem rokiem prawdy o polskim boksie zawodowym. Niektórzy z komentatorów twierdzili, że na wyrost, że dopiero wyniki roku 2014 pokażą, co naprawdę warci są polscy pięściarze. Podobno lepsza jest najgorsza prawda, niż niepewność i złudzenia, a więc tym razem stało się i nie ma odwrotu. Można już definitywnie stwierdzić, że w 2014 „szydło wyszło z worka”, a „oliwa wypłynęła na wierzch”, demaskując „papierowego tygrysa”, jakim okazało się profesjonalne pięściarstwo w polskim wydaniu. Tutaj już nie ma co dzielić włosa na czworo i dywagować. Fakty są jednoznaczne i bezlitosne. Nie mamy ani jednego pasa mistrza świata, ani nawet mistrza Europy. Bilans walk o tytuły światowe (włączając w to pasy mistrzowskie interim) w wykonaniu polskich bokserów w 2014 to 0:5, przy czym z całej piątki jedynie za Andrzeja Fonfarę nie trzeba było się wstydzić. Mateusz Masternak i Krzysztof Włodarczyk przegrali w kiepskim stylu. Wokół występów Pawła Kołodzieja i Pawła Głażewskiego najlepiej spuścić „zasłonę miłosierdzia”. W mojej rokrocznej klasyfikacji siły boksu zawodowego w poszczególnych krajach opartej na w miarę obiektywnych kryteriach Polska spadła w roku 2014 z miejsca 14 na 23 na świecie i z 5 na 7 w Europie.

Jak więc nazwać rok 2014 w polskim boksie zawodowym? Rokiem klęski? Rokiem katastrofy? Tragedią? Gdyby brać pod uwagę jedynie suche fakty, czyli wyniki, to chyba byłyby to określenia słuszne. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę ciąg przyczynowo-skutkowy, to okaże się, że 2014 to bardziej czas zapłaty rachunków za obietnice bez pokrycia i czas kary za błędy popełnione parę lat wcześniej. To jednak także czas uświadomienia sobie tych właśnie błędów i czas postanowienia poprawy. Czas odcięcia się gruba kreską od niechlubnej przeszłości i czas pierwszych nieśmiałych prób odbicia się od dna. A więc czas pokuty.

Pokutny ton pobrzmiewa w wypowiedziach wielu bokserów, trenerów i promotorów. Nawet zwykle optymistyczny i promieniujący samozadowoleniem Andrzej Wasilewski w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” mówi tym razem: „Kibice i media często nawoływały do weryfikacji naszych pięściarzy. Miało to sprawić, że nasz sport jeszcze bardziej się uwiarygodni. I rok 2014 był taką weryfikacją polskiego podwórka boksu zawodowego. Zgodnie z tym, co każdy fachowiec wiedział wcześniej, weryfikacja ta okazała się bolesna dla większości”. Szkoda tylko, że uderza się nie we własne piersi, jako głównych winowajców wskazując bokserów, którym poprzewracało się w głowach. Poza tym zawiniły czynniki obiektywne, a konkretnie materiał ludzki. „Na Ukrainie czy w Rosji jest fantastyczny materiał ludzki, u nas tego brak”.

Prawda jest natomiast taka, że w 2014 w Polsce kompletnie zbankrutował pewien system prowadzenia pięściarzy oparty do śrubowaniu bilansów w pojedynkach ze słabymi rywalami i doprowadzaniu ich tym sposobem do walk mistrzowskich. Nie da się ukryć, że Kołodzieja i Głażewskiego (a wcześniej Wawrzyka) doprowadzono do walk o mistrzowskie pasy niczym cielęta na rzeź, bez jakichkolwiek szans na zwycięstwo. Na usprawiedliwienie można tylko powiedzieć, że nie my pierwsi i zapewne nie ostatni poszliśmy tą drogą na skróty. Wielu innych też wyprowadziła na bokserskie manowce.

Trudno też nie polemizować z tezą o kiepskim materiale ludzkim w naszym kraju. Jesteśmy narodem cherlaków i tchórzy nie nadających się do boksu? Skoro tak, to czemu np. Carl Froch podkreśla, iż swoje sukcesy zawdzięcza polskim korzeniom. Być może Andrzejowi Wasilewskiemu chodziło o to, że polski boks amatorski od lat „leży i kwiczy” i stąd brak wartościowego narybku do walk profesjonalnych. Mamy tu jednak do czynienia nie z prostym ciągiem przyczynowo-skutkowym, ale ze sprzężeniem zwrotnym. Gdyby istniał jednoznacznie pozytywny wzorzec odniesionego w boksie sukcesu sportowego i finansowego, to znalazłyby się całe tabuny młodych chłopców wiążących swoją przyszłość z tym sportem. Z całym szacunkiem dla Adamka i Włodarczyka, ich osiągnięcia to grubo za mało. Trzeba sukcesu na miarę braci Kliczko, aby pojawiły się całe zastępy Postołów, Głazkowów, Łomaczenków, Usyków i Gwozdyków. Trzeba zwycięstw w stylu Siergieja Kowalowa, a znajdą się tacy, którzy będą chcieli i potrafili wygrywać jeszcze efektowniej, jak np. Dmitrij Kudriaszow lub Artur Beterbijew.

Dobrze chociaż, że odeszła w niepamięć fatalna zasada głosząca, że „Polak nie powinien walczyć z Polakiem”. Rok 2014 obfitował w walki polsko-polskie, nie dość że cieszące się wielkim zainteresowaniem kibiców, to pozwalające na „oddzielenie ziarna od plew”. Sukces gali Polsat Boxing Night 3 wskazuje, że to jest właśnie droga, na którą powinien wkroczyć polski boks zawodowy. Droga z powodzeniem przetarta np. przez Brytyjczyków odnoszących w ostatnich czasach wielkie sukcesy. Tylko ostra wewnętrzna rywalizacja i stopniowanie trudności mogą doprowadzić do mistrzowskich walk zawodników przygotowanych do tego fizycznie i mentalnie, którzy nie przewrócą się po pierwszym mocniejszym ciosie przeciwnika. Życzmy sobie, żeby tak właśnie się działo w 2015, a 2-3 lata później nadejdzie czas sukcesów i dla polskiego boksu zawodowego.

Poniżej ocena poszczególnych bokserów:
Waga piórkowa:
Kamil Łaszczyk
w roku 2014 był dobitnym przykładem, jak nie należy prowadzić zawodowego pięściarza. Zamiast walczyć z coraz lepszymi rywalami, on walczył z coraz gorszymi, przy czym sam w sporej mierze dopasowywał się do poziomu klasy rywali. Zaczął od pięknego zwycięstwa nad solidnym Danielem Diazem, a zakończył bezbarwnym oklepaniem buma z siódmej setki rankingu Boxreca. Oby coś zmieniło się w 2015 na lepsze, bo naprawdę szkoda byłoby zmarnować talent, jakich niewiele mamy w naszym boksie.

Waga junior półśrednia
Po raz pierwszy w moim dorocznym zestawieniu pojawia się zawodnik tej kategorii, a mianowicie Michał Syrowatka. Bokser z Ełku w pełni na to zasłużył, odnosząc w 2014 cztery zwycięstwa, w tym dwa nad najgroźniejszymi rywalami z krajowego podwórka. Zwłaszcza piorunujący nokaut na Michale Chudeckim na Polsat Boxing Night 3 zrobił duże wrażenie na całym środowisku sympatyków boksu. Syrowatka występuje w bardzo mocno obsadzonej wadze i nie wolno mu spocząć na laurach, lecz podejmować konfrontacje z coraz silniejszymi rywalami. Chyba najlepsze na tym etapie kariery byłyby ringi brytyjskie, gdzie walczy liczna grupa bardzo solidnych, lecz już wchodzących w schyłkową fazę kariery bokserów.

Waga półśrednia
Łukasz Maciec
to ciągle tylko materiał na solidnego średniaka, co potwierdziła niezbyt zasłużenie wygrana walka z weteranem Lanardo Tynerem. Maciec czyni postępy w zakresie techniki, lecz niedostatki siły fizycznej mocno go ograniczają. Rok 2014 może jednak zapisać na niewielki plus i przy dobrym prowadzeniu przynajmniej pas mistrza Europy powinien w przyszłości być w jego zasięgu.
Nieoczekiwanie szansę walki o ten właśnie europejski tytuł dostał w 2014 Rafał Jackiewicz, będący już jedną nogą poza boksem. Nie udało się go zdobyć, choć nasz bokser zaprezentował się w pojedynku z Gianlucą Branco lepiej, niż można się było po nim spodziewać. Chyba jednak występ we Włoszech był ostatnim ( lub ostatnim poważnym) w bokserskiej karierze Jackiewicza.

Waga junior średnia
Niepokonany w ringu Damian Jonak całkowicie zmarnował rok na skutek konfliktu natury prawnej z promotorem. Dopiero w grudniu 2014 pojawił się w ringu i mocno „zardzewiały” z trudem pokonał bardzo przeciętnego rywala. Jonak ma już 31 lat i na żadne kolejne przerwy nie może sobie pozwolić. W jego przypadku rok 2015 musi oznaczać odbudowę szczytu formy z lat 2011-2012 i duży awans w rankingach federacyjnych. Innej alternatywy nie ma.
Patryk Szymański to największy talent polskiego boksu w tak młodym pokoleniu. W 2014 wygrał 3 walki w bardzo dobrym stylu, aczkolwiek ze słabymi przeciwnikami. Szymański ma dopiero 21 lat i ze zwiększaniem klasy rywali nie należy się szczególnie śpieszyć. Powinien jednak boksować z większą częstotliwością (5-6 razy w roku).

Waga średnia
Maciej Sulęcki
, nokautując Grzegorza Proksę na Polsat Boxing Night, przebojem wdarł się do pierwszej piątki polskich pięściarzy zawodowych P4P. Doskonała technika i nie gorsza motoryka w pełni rekompensują w jego przypadku niedostatki siły fizycznej. Sulęcki to kandydat na „polskiego Floyda” i to niekoniecznie dla ubogich. W 2015 musi sobie odpowiedzieć sobie na pytanie, w jakiej wadze chce boksować, bo na dziś stoi okrakiem pomiędzy średnią i super średnią. Docelową kategorią na pewno jest ta druga, ale ja doradzałbym przeboksowanie jeszcze 2-3 lat w limicie 160 funtów.
Grzegorz Proksa to z kolei największy przegrany 2014, ofiara Sulęckiego i po trosze zbytniej samodzielności w podejściu do boksu. Bez regularnego treningu pod okiem fachowców i bez sparringów z odpowiednimi sparringpartnerami to można w najlepszym razie zrobić karierę journeymana, jak Łukasz Rusiewicz. Jednak stosując zasadę Adama Słodowego „Zrób to sam” nie sposób utrzymać się w światowej czołówce. Proksa zamiast rozwijać się jako bokser, zaczął się w rozwoju cofać i to właściwie zaraz po zwycięstwie nad Sylvestrem. Chyba trwale zmarnował nieprzeciętny talent, jaki posiadał.
Czy pamiętacie, że w 2014 wystąpił na ringu Przemysław Majewski? Krótki to był występ, ledwie 46 sekund, które wystarczyło Curtisowi Stevensowi do rozbicia Polaka i zakończenia jego kariery. Z kronikarskiego obowiązku trzeba to odnotować.

Waga półciężka
Paweł Głażewski
poprawił „osiągnięcie” Majewskiego, przegrywając z Juergenem Braehmerem już po 43 sekundach walki. Majewski dał sobie spokój z boksem. Głażewski powinien wziąć z niego przykład. I tak będzie mógł opowiadać wnukom, jak powalił na deski wielkiego Roya Jonesa Juniora. Bezcenne.
Andrzej Fonfara też przegrał walkę o mistrzowski pas, ale z o wiele lepszym rywalem i w o wiele lepszym stylu, niż Głażewski. Porażka na punkty z królem nokautu Adonisem Stevensonem nie hańbi, a wręcz przeciwnie nobilituje. Do tego stopnia, że chyba należy uznać Fonfarę za najlepszego polskiego boksera P4P. Kolejna, wygrana z trudem walka z Doudou Ngumbu pokazała jednak, że przed Andrzejem jeszcze dużo pracy nad poprawą techniki i motoryki. Jest młody i ma czas, aby się poprawić. Nie powinien się śpieszyć do kolejnego title shota. Lepiej poczekać, aż Kowalow, Stevenson i Beterbijew powybijają się nawzajem.
Dariusz Sęk to bokser o podobnej charakterystyce, jak Maciej Sulęcki, czyli szybki, dobrze wyszkolony technicznie i niezbyt silny fizycznie. W przeciwieństwie do młodszego kolegi brakuje mu jednak także pewności siebie i zdecydowania. Właśnie dlatego zamiast wygrywać, przegrywa w dobrym stylu. Porażki z Robertem Woge i Robinem Krasniqim wyczerpały dopuszczalny limit przegranych z solidnymi średniakami. Do trzech razy sztuka, więc kolejnego reprezentanta Niemiec (Karo Murat, Eduard Gutknecht, Enrico Koelling lub Dominic Boesel) Sęk musi pokonać na niemieckim ringu na tyle wyraźnie, by sędziowie musieli przyznać mu zwycięstwo.
Dawid Kostecki wyszedł z więzienia szczupły, wytatuowany niczym Maorys i … mocno zardzewiały, czego efektem była porażka z Andrzejem Sołdrą po bardzo słabym występie. Musi mocno nad sobą popracować, jeżeli chce jeszcze coś w ringu osiągnąć. W wieku 33 lat nie ma zbyt wiele czasu, a limit błędów (jego i promotora) został już kompletnie wyczerpany.

Waga cruiser
Krzysztof Włodarczyk
stracił w Moskwie na rzecz Grigorija Drozda pas mistrza świata WBC, ale przy okazji bardzo na tym ucierpiały jego perspektywy finansowe. Kolejny raz prywatne problemy Diablo miały fatalne przełożenie na jego formę w ringu. Włodarczyk to człowiek ambitny, więc pała teraz żądzą rewanżu i zapewnia, że jest w stanie pokonać doskonałego technicznie Rosjanina. Zadanie bardzo trudne, ale promotor wspólnie z Polsatem powinien za wszelką cenę doprowadzić do tego, aby Diablo dostał szansę odkupienia win w głównej walce Polsat Boxing Night 4. Jeżeli ten plan upadnie, to przed Krzysztofem rysuje się niepewna przyszłość (być może w wadze ciężkiej).
Paweł Kołodziej to z kolei przykład, jak nie należy prowadzić boksera, ale nie w skali jednego roku, lecz całej kariery. W wieku 34 lat przyszło mu zmierzyć się z pierwszym rywalem z wyższej półki, którym był od razu mistrz świata WBA Denis Lebiediew. Kołodziej poległ szybko przez nokaut, ale na pewno zasługuje na jeszcze jedną szansę. Oczywiście nie ma już czasu na żadne „przecieranie się”, lecz jedynie na poważne konfrontacje. Np. o pas EBU z Rachimem Czachkijewem.
Krzysztof Głowacki stoczył w 2014 dwie zwycięskie potyczki z przeciętniakami. Jest od Kołodzieja o 6 lat młodszy i niepokonany, ale też musi w końcu sprawdzić się z rywalami z czołówki swojej kategorii. Na początek ma to być Nuri Seferi, a potem może nawet sam Marco Huck. Te walki dadzą odpowiedź, ile wart jest Głowacki, bo na razie nie wie tego ani jego promotor, ani trener, ani on sam, nie mówiąc już o kibicach.
W podobnej sytuacji do Głowackiego jest o pół roku starszy Łukasz Janik. On też stoczył w 2014 dwie nijakie walki, z których nic nie wynikło. Dla niego nie ma nakreślonego jakiegoś konkretnego planu na 2015, co dobrze nie wróży. Może w takim razie choćby występ na Polsat Boxing Night 4 i konfrontacja z dobrej klasy krajowym rywalem?
Mateusz Masternak potwierdził w 2014 zasadność reguły „do trzech razy sztuka”. Po słabych występach przeciwko Grigorijowi Drozdowi i Youriemu Kayembre Kalendze w końcu w dobrym stylu odniósł zwycięstwo nad wymagającym przeciwnikiem, jakim był Jean Marc Mormeck. Czyżby treningi pod okiem niemieckich trenerów przyniosły efekt w postaci niemieckiej solidności? Co dalej? „Wujek” Sauerland chyba będzie celował w rewanż z Drozdem, co może być w poprzek planów Diablo Włodarczyka.

Waga ciężka
Porażkami z Wiaczesławem Głazkowem i Arturem Szpilką zakończył w 2014 swą karierę Tomasz Adamek. Być może pojawi się jeszcze na ringu w jakiejś walce pożegnalnej, lecz ze sportowego punktu widzenia nie będzie to miało większego znaczenia. Góralu, czy ci nie żal zmarnowanej szansy na unifikację światowych tytułów w wadze cruiser?
Artur Szpilka w 2014 przegrał przed czasem z Bryantem Jenningsem, lecz w głównej walce Polsat Boxing Night 3 odbił się mocno od pleców Tomasza Adamka i ponownie zaistniał w czołówce HW. Rok może więc uznać za udany, zwłaszcza pod względem finansowym. W 2015 Szpilka zamierza kontynuować karierę w USA. Czasy się zmieniły i powtórzenie osiągnięć Górala w wadze ciężkiej będzie bardzo trudne.
Mariusz Wach udanie powrócił na ring zwycięstwami nad Samirem Kurtagiciem i Travisem Walkerem. Ma już 35 lat, ale perspektywy w HW chyba lepsze od Szpilki ze względu na rzadko spotykane warunki fizyczne i siłę. Jest jednak pięściarzem bardzo specyficznym i wiele zależy od doboru rywali. Wach powinien unikać przeciwników zaawansowanych technicznie (Powietkin, Fury, Głazkow, Cunningham, Scott), natomiast bez obaw może i powinien mierzyć się z osiłkami (Stiverne, Wilder, Arreola, Takam, Ortiz).
Marcin Rekowski dobrze zaprezentował się w pojedynkach z Oliverem McCallem i Albertem Sosnowskim.W wieku 36 lat pora na spożytkowanie ładnie wyglądającego bilansu. Może na Polsat Boxing Night 4, a może w starciach z druga ligą europejskich prospektów (Gjergjaj, Cornish, Hubeaux, Duhaupas, Ouatah, Gerber)?
Krzysztof Zimnoch na medialnych awanturach z Arturem Szpilką i obietnicach stoczenia z nim ringowego pojedynku wyszedł, jak Zabłocki na mydle. Stracił bezproduktywnie rok, w czasie gdy jego adwersarz kosił grubą forsę na ringach USA i Polski. Pora zapomnieć o Szpilce i zacząć budować swoją zawieszoną karierę, bo czas ucieka. Recepta podobna, jak dla Rekowskiego.
Andrzej Wawrzyk w niezłym stylu rozpoczął w 2014 odbudowę po laniu zebranym od Aleksandra Powietkina. Niestety, poważny wypadek drogowy przerwał jego dobrą passę. W tym przypadku trzeba wszystko zaczynać od nowa. W roku 2015 nie ma co marzyć o większych wyzwaniach, niż obijanie bumów, lub co najwyżej przeciętniaków. Na szczęście Wawrzyk jest jeszcze stosunkowo młody.

Mam nadzieję, że za rok na omówienie zasługiwać będą osiągnięcia Michała Cieślaka, Andrzeja Sołdry, Kamila Szeremety, Przemysława Opalacha lub jeszcze innych polskich zawodowych bokserów.

http://www.bokserzy.cba.pl

http://www.the-best-boxers.comIdea
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
26-12-2014, 10:05 PM
Post: #2
RE: 2014 - czas pokuty
2014 to był rok, który zweryfikował polski boks zawodowy. Niestety zweryfikował brutalnie, ale może to o dobrze. Nikt już nie powinien mieć co do pewnych pięściarzy najmniejszych złudzeń. Są jednak nazwiska, w które warto inwestować i uważam, że może nie w 2015, ale w 2016 roku powinny przyjść pierwsze efekty, pod warunkiem, że polscy promotorzy (i nie tylko oni) nie będą popełniać tych samych błędów, błędów o których pisał @Hugo. Jako, że staram się zawsze pozytywnie patrzyć w przyszłość to myślę, że mimo naprawdę kiepskich ostatnich kilku miesięcy, będziemy mieli z czego cieszyć się w przyszłym roku jeśli chodzi o polskich bokserów, a ten kolejny czyli 2016 będzie lepszy od poprzedniego. Póki co czekam na walkę Krzyśka Głowackiego, która odbędzie się pod koniec stycznia, gdyż jest to jeden z tych pięściarzy, z którymi wiąże nadzieje na fajne wyniki na zawodowych ringach.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
26-12-2014, 10:39 PM
Post: #3
RE: 2014 - czas pokuty
Ja się w sumie cieszę, że polski boks dostał taki kubeł zimnej wody na łeb i obudził się z tych snów o potędze. Wasilewski mówiąc o potencjale ludzkim miał na myśli oczywiście poziom boksu amatorskiego. Taka Ukraina na igrzyskach zdobywa po 2 złote medale w boksie, podczas gdy my nie wysyłamy na igrzyska nikogo, a ostatni brązowy medal zdobyliśmy 22 lata temu. Nie zgodzę się tu z @Krzychem, który stwierdził kilka miesięcy temu, który stwierdził, że nie mamy sukcesów w boksie, bo polskiej młodzieży nie chce się ciężko pracować i poświęcić się treningom, że boks to dla nich za ciężki sport ( sorry, jeśli coś przekręciłem Wink ). W sportach, które podobnie jak boks bardzo obciążają organizm i nie można w nie "grać" jak kolarstwo czy łyżwiarstwo szybkie sytuacja jest diametralnie inna. Tam już młodzi garną się aby uprawiać wyniszczający fizycznie sport. Problem leży gdzie indziej. Po pierwsze niekompetentni działacze, którzy mentalnie zostali jeszcze w epoce słusznie minionej, a i co do ich instynktu samozachowawczego, że tak się wyrażę można mieć wątpliwości. Przypomnę w tym miejscu cytat prezesa związku na temat słynnej już afery z tureckim nożownikiem:

Cytat:Nie wiem, dlaczego zaatakował sędziego, podobno gorąco dyskutowali wcześniej o sporcie. Mogę to tylko kłaść na karb gorącego południowego temperamentu Mustafy.

Sorry, ale jeśli związkiem rządzą ludzie, którzy wygadują takie rzeczy, to dobrze być nie może. Drugą ważną kwestią jest zdyscyplinowanie młodych ludzi w kadrach narodowych czy też klubach. Idealnie obrazuje to sytuacja Cieślak vs Kaczor oraz całe tło tej sprawy, a w tym tle alkohol, dużo alkoholu. Trzeba z tym skończyć. Kiedyś, w PRL-u boks odgrywał ważną rolę resocjalizacyjną, podobnie z resztą jak zapasy, które nota bene też dogorywają. Pozwalał młodym ludziom wybrać lepsze życie, dawał szansę. Czy dalej tak jest ? Wątpię. Powinno się wprowadzić podobny system jak na Kubie, czyli surowe zasady posłuszeństwa oraz wgląd w szkolne wyniki zawodników. Do tego wszystkiego oczywiście potrzeba pieniędzy, których w związku po prostu nie ma. Problemem i to sporym jest też MMA, które nijako podbiera część talentów pięściarskich. Zresztą nie dziwię się młodym ludziom, którzy wybierają MMA. Każdy chyba wolałby trenować w normalnej przestrzennej, dobrze wyposażonej hali pod okiem poważnych fachowców niż w klaustrofobicznej, zakiszonej komórce. Moja ocena tego jest taka. Jeśli chcemy mieć sukcesy w przyszłości, ale dość dalekiej, to trzeba wywalić po prostu to całe postkomunistyczne towarzystwo i zastąpić ich młodymi, świeżymi umysłami pokroju Tomka Różańskiego, czy Huberta Migaczewa. Jest też druga opcja, bardzo radykalna, która może wypalić bardzo szybko, ale też przyspieszyć agonię dyscypliny. Likwidacja związku.....

[Obrazek: lebron-james-cavs-fan-elite-daily1.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
26-12-2014, 11:46 PM
Post: #4
RE: 2014 - czas pokuty
Mamy naprawdę przyzwoity boks amatorski ale tylko w wykonaniu kobiet/dziewczyn .
Kiedyś po ZSRR i Kubie byliśmy potęgą w amatorce .Mamy tradycje ,możliwości ale brak kasy i konkurencja ze strony innych SW robią swoje .
Nie ma sie co oszukiwać każdy kto myśli o sportach walki stawia na skuteczność obrony ,efektywność a ta np w BJJ czy MT jest wyższa niż w boksie do tego spora popularność MMA napędzana od lat przez Polsat i KSW też robią swoje.
W Rosji kasę na boks wykładają miliarderzy ,na Kubie państwo a Wielka Brytania i USA to tradycje i ogrom klubów .
W Rosji,Ukrainie czy Kubie amatorzy dostają sporą kasę a u nas muszą zapierniczać .....
Szacun dla wszystkich ale naprawdę spory ukłon w kierunku Mastera i Fonfary .
Master ma szanse na rewanż z Drozdem i ma szanse przeogromną na tytuł .
Andrzej Fonfara zrobił niektórym januszkom na złosć, pokazał charakter i wielkie serce .
Oby w 2015 zrobił jeszcze bardziej na złość i został mistrzem świata najlepiej po detronizacji Ruska
Życzę mu tego .bo to odważny młody człowiek ,postawił wszystko na jedną kartę i uderzył na Stany .

[Obrazek: joe-louis-photo-01.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości