Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
12-04-2013, 10:07 PM
Post: #1
Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Jednym z symboli zagłady Polaków w KL Auschwitz, których deportowano do tego obozu w latach 1940-1944 około 150 tysięcy, jest pierwszy transport polskich więźniów politycznych. Transport ten, przywieziony z tarnowskiego więzienia w dniu 14 czerwca 1940 r., liczył 728 więźniów. Od czterech lat, decyzją Sejmu RP - 14 czerwca - obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych.

Jednym z więźniów tego transportu był Tadeusz Pietrzykowski .

Tadeusz Pietrzykowski urodził się w Warszawie w 1917 roku. Sport zafascynował go w stołeczny m gimnazjum. Najpierw próbował sił jako piłkarz w WKS-ie Warszawianka. Uznał jednak, że futbol zbytnio naraża go na kontuzje i przerzucił się na... boks. Jako 16-latek rozpoczął regularne treningi pod okiem trenera Feliksa Stamma, najsłynniejszego szkoleniowca w dziejach polskiego boksu. "Chcesz być dobrym, musisz trenować. Dużo trenować" - głosiła dewiza Stamma. Kiedy Tadek zapisał się do sekcji Legii, jednocześnie stracił miejsce w szkole. W tamtych latach nie tolerowano uczniów-sportowców, którzy się pojedynkują. Musiał więc wybierać. "Chodziłem od szkoły do szkoły, nigdzie mnie nie chcieli. Dopiero w gimnazjum imienia Batorego zmieniłem taktykę. Dyrektorowi powiedziałem, że to mój brat boksuje, nie ja. Dzięki temu mogłem spokojnie ukończyć szkołę, a jednocześnie - pod pseudonimem Teddy - kontynuować bokserskie zajęcie" - opowiadał w jednym z wywiadów. W 1938 roku "Przegląd Sportowy" uznał Teddy'ego za najlepszego boksera Warszawy w wadze koguciej.

Po wybuchu wojny Teddy postanowił uciec do Francji. Chciał tam walczyć z hitlerowcami w tworzonej właśnie Armii Polskiej. W lutym 1940 roku pojechał do Zakopanego, by stamtąd - przez Węgry i Jugosławię - dostać się na Zachód. By nie wzbudzać podejrzeń po stolicy polskich Tatr ostentacyjnie poruszał się w tyrolskim kapeluszu z piórkiem i czytał niemieckie gazety (świetnie znał ten język). Mimo to, nie udało się. Wpadł na granicy węgiersko-jugosłowiańskiej. Odtransportowano go do Polski, a tu - wyrokiem sądu - został osadzony w więzieniu w Nowym Sączu, skąd po pewnym czasie przeniesiono go do Tarnowa. 14 czerwca 1940 roku Niemcy zapakowali więźniów w wagony i wywieźli w nieznanym kierunku. Jak się potem okazało był to pierwszy transport do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.

Niemożliwe staje się rzeczywistością

Obóz w Auschwitz, barak numer 24. Obecnie mieści się tam Dział Dokumentacji Archiwalnej. Właśnie w tym baraku mieszkał Pietrzykowski. Pracownice muzeum świetnie znają jego historię. Dostarczają nam grube tomiska, w których jest mnóstwo informacji o pobycie Teddy'ego w obozie śmierci. Dla nas najcenniejsze wydają się osobiste zapiski więźnia numer 77. Niesamowita historia Teddy'ego rozpoczyna się pod koniec marca 1941 roku. Wtedy do obozu przybył niejaki Walter Dünning, który przed wojną był w Niemczech zawodowym mistrzem wagi średniej. W obozie błyskawicznie został kapo, wyżywał się na słabszych więźniach.

"Wśród codziennych zajęć bicia więźniów, kapo i blokowi (w większości niemieccy kryminaliści) wpadli na pomysł urządzenia sobie rozrywki" - wspomina w oświęcimskich kronikach Tadeusz Sobolewicz, numer obozowy 23053.

"Więźniowie Polacy, którzy znali Teddy'ego z dużej odporności na ciosy (bo nieraz mimo tęgiego lania od blokowych czy kapo nie załamywał się), zasugerowali mu, czy nie stanąłby do walki z Walterem. Podchwycili to niemieccy kapo i zaproponowali, że dostanie pół bochenka chleba i kostkę margaryny za rozegranie walki z Walterem. Rechotali z zadowolenia, gdy ten propozycję przyjął, bo pewni byli lania, jakie sprawi Polakowi silniejszy i lepiej zbudowany niemiecki kapo. Teddy ważył wtedy 45 kg, a Walter około 70 kg" - pisał Sobolewicz.

wspomnienie, które napisał w latach 70. Pietrzykowski:

"Bolek Kupiec nie chciał mnie puścić, mówiąc, że Walter połamał już dwóm więźniom szczęki. Przy rogu kuchni obozowej więźniowie utworzyli czworobok, w środku którego znajdował się "ring", na którym walczono. W ringu stał Dünning z łapawicami na rękach. Był to blondyn doskonale zbudowany, o potężnej masie mięśni, malutkich oczach i porozbijanych łukach brwiowych. W tym czasie nie było jeszcze w obozie rękawic bokserskich, tylko łapawice. Takież mi podano, więc je założyłem. Wokół dosłyszałem ostrzeżenia, połączone z pukaniem się w głowę: ty, zabije cię, zje cię. Ale nie było czasu na myślenie. Towarzyszyła mi jedna natrętna myśl: za walkę dają chleb. Byłem głodny. (...) Dünning wyciągnął jedną rękę, a następnie przyjęliśmy postawę bokserską. Rozpoczęła się walka. Zanim to nastąpiło, w umyśle jak błyskawica przewinęła mi się moja uprzednia kariera bokserska: sylwetka trenera Stamma, pierwsza i ostatnia walka. Wiedziałem jedno - że muszę walkę wygrać. Nie wiem, kto z nas był lepszym bokserem. Są jednak takie chwile, gdy rzeczy niemożliwe stają się rzeczywistością. (...) Kiedy Walter poszedł na mnie z wpół opuszczonymi rękami, uderzyłem go lewym prostym. Zdublowałem cios jeszcze raz i jeszcze raz. Dünning oganiał się ode mnie jak od muchy. Później skontrowałem go prawą ręką na szczękę. Cios doszedł celu, aż Walterowi odskoczyła głowa (...) Tak minęła pierwsza runda (...). Odezwał się gong (uderzono w dzwon na placu apelowym). Walter znów poszedł do przodu, tym razem bardziej energicznie. Musiałem więc użyć wszystkich umiejętności technicznych, aby się nie nadziać na cios przeciwnika. (...) Uderzyłem jak zwykle kilka razy lewym prostym, potem poszedłem prawym prostym, następnie lewym sierpem. I o dziwo cios doszedł, Walter nie zdołał go uniknąć. Czy nos, czy warga została uszkodzona, w każdym razie pod nosem ukazała się krew nad górną wargą".


Znokautował z przyjemnością

Po tych ciosach Dünning skapitulował, a Teddy zdobył upragniony chleb. Pietrzykowski stał się w obozie znany, a w niedzielne popołudnia regularnie zaczęły się odbywać walki bokserskie. Rywalami byli uznani bokserzy, ale także zwykli zabijacy.

Teddy opowiadał, że podczas jednej z walk z niejakim "Polakobójcą" po raz pierwszy i ostatni w życiu znokautował przeciwnika nie tylko świadomie, ale i z pełną przyjemnością. W latach 1941-1942 walki odbywały się w bloku nr 2, w łaźni oraz na placu obok kuchni, na prowizorycznym ringu, specjalnie przygotowanym przez obozowych stolarzy. W późniejszym okresie w Oświęcimiu stanął profesjonalny ring z linami, a walki prowadzili sędziowie. Latem 1942 roku Pietrzykowski doznał pierwszej porażki. Jego pogromcą okazał się mistrz Europy w wadze półśredniej Leu Sanders. Rewanż odbył się trzy tygodnie później. Teddy wygrał w trzeciej rundzie przez techniczny nokaut.

Przez trzy lata pobytu w Auschwitz Teddy stoczył ponad czterdzieści pojedynków pięściarskich, większość zdecydowanie wygrał.

W archiwach oświęcimskiego muzeum odnajdujemy napisany przez Teddy'ego gryps, który trafił do jego matki: "Jestem dziś mistrzem wszechwag KL Auschwitz po zwycięstwach poprzednich nad Janowczykiem, Dexponko, itd. Tak Mateńko, dostałem za to 10 bochenków chleba i 10 kostek margaryny - rozdałem na gwiazdkę biednym, niech i oni mają. Widzisz, przydał mi się box".

Odczep się, jeśli nie chcesz dostać

Poszliśmy na ulicę Jaskółczą w Bielsku-Białej, gdzie przez wiele lat po wojnie mieszkał Teddy. W jego domu w ręce wpada nam prawdziwy skarb - kronika, do której Pietrzykowski wklejał swoje wszystkie zdjęcia oraz wycinki ze starych gazet, odnoszące się do jego sportowej kariery, a potem wojennych i powojennych losów. Sporą część zajmują artykuły dotyczące KL Auschwitz.

- Temat obozu cały czas powracał w naszym życiu - przyznała wtedy Maria, trzecia żona Pietrzykowskiego.

- Podchodził do niego z czarnym humorem. Ojciec często spotykał się z kolegami z obozu i licytowali się, kto opowie bardziej makabryczną historię - wspominała Eleonora, córka Teddy'ego.

Miał duży talent plastyczny. W kronice jednak największe wrażenie robią rysunki dotyczące obozowego życia. Kilka stron autor poświęcił też ojcu Maksymilianowi Kolbe, którego kilkakrotnie spotykał w obozie.

"Nie pamiętam dokładnie daty, ale działo się to wiosną 1941 roku. (...) Jeden z vorarbeiterów znęcał się nad jakimś więźniem, który czołgał się na czworakach, a vorarbeiter kopał go z całych sił. (...) Zwróciłem się do pilnującego mnie Kommandofuhrera mówiąc, że chciałbym sobie potrenować z tym vorarbeiterem. SS-man zgodził się na to, podszedł do swoich kamratów pilnujących więźniów grodzących pastwisko - którzy też wyrazili na to zgodę. Spodziewali się dobrej zabawy, zaczęli nawet robić pomiędzy sobą zakłady. Mając zgodę SS-manów podszedłem do vorarbeitera, pytając go za co bije więźnia. Vorarbeiter odburknął obraźliwie: zamknij pysk, ty durny Polaczku. Nie byłem mu dłużny i w ostrych słowach kazałem, by zostawił w spokoju swoją ofiarę. Wówczas oświadczył: chcesz i ty dostać? Przytaknąłem. Porzuciwszy bicie vorarbeiter doskoczył do mnie. Uderzyłem go wówczas raz, za drugim ciosem upadł na ziemię. SS-mani zaczęli bić brawo, a zdumieni więźniowie z dalsza, oniemieli, oglądali niezrozumiałą dla nich scenę. Po chwili vorarbeiter wstał, znów doskoczył do mnie, więc po kolejnym moim ciosie znów upadł. (...)

Nagle złapał mnie ktoś za rękę, mówiąc: nie bij synu, bracie, nie bij synu! Proszący miał na nosie okulary w drucianej oprawie, z których jedno ramię zastępował kawałek sznurka. Z natury jestem porywczy, więc pierwszą myślą było stwierdzenie: jaki ja tam twój syn i głośno powiedziałem: odczep się, odczep się, jeśli nie chcesz ty dostać. Podnoszącego się z ziemi vorarbeitera poczęstowałem ciosem na szczękę, po którym po raz trzeci upadł na ziemię. Proszący jednak nie ustępował, upadł przede mną na kolana i chwytając za ręce błagał: nie bij synu, nie bij. Zaśmiałem się z niego, stwierdzając: co, lepiej, aby on Ciebie bił? Tego proszącego więźnia widziałem wówczas po raz pierwszy w życiu. Nie było czasu na oglądanie twarzy więźniów. Moja reakcja miała na celu ukaranie vorarbeitera, który na pewno nie miał czystych rąk. (...) Świadczyła o tym jego zwyrodniała twarz, o której można było powiedzieć, że jej właściciel powinien dostać pięć lat więzienia. Natomiast twarz proszącego więźnia była jakaś nienormalna: łagodna, dziwnie spokojna. Nie wiedziałem co powiedzieć, zabrakło mi języka w ustach. W końcu machnąłem ręką i odszedłem, bo skończyła się przerwa i trzeba było powrócić do pracy" - tak swoje pierwsze spotkanie z Kolbe opisuje Pietrzykowski.

O psie ucho

W 1943 roku Teddy został wywieziony do obozu w Neuengamme. Przeglądu więźniów, których zabierano z Oświęcimia dokonywał osobiście Lagerfuhrer Lutkemeyer, którego Pietrzykowski znał. Poznali się w 1938 roku podczas międzynarodowego turnieju bokserskiego w Poznaniu. Lutkemeyer był jednym z sędziów.

Po zawodach, podczas bankietu, Pietrzykowski z nim rozmawiał, a nawet wymienili pamiątki. Teddy nie oponował więc specjalnie przed wyjazdem i 14 marca znalazł się w transporcie do Neuengamme. W obozie lotem błyskawicy rozeszła się wiadomość, że wśród nowo przywiezionych więźniów jest bokser. Pierwsza sparingowa walka Teddy'ego z jego znajomym z Oświęcimia Jerzym Muchowiczem spodobała się Niemcom. Pietrzykowskiemu zaproponowano więc starcie z niemieckim kapo Jimmim Kachtą. Stawką była oczywiście pozycja w hierarchii nowego obozu.

Polak znokautował Niemca, a w nagrodę dostał m.in. obozowy rarytas, czyli... psie ucho. W dalszej kolejności Teddy pobił słynącego z potężnego ciosu Schally'ego Hottenbacha zwanego Hammerschlag.

"W drugiej rundzie Hottenbach gonił mnie po ringu, a wreszcie uderzył lewą. Zbił moją rękawicę, a ja ułatwiłem to, uciekając rękawicą w dół i przygotowując uderzenie prawym (...), aby trafić w szczękę rywala. Uderzyłem w podbródek. Czysto, bezbłędnie. Hammerschlag zachwiał się i padł na deski. Uderzył głową aż zadudniło" - wspominał Teddy.

Pietrzykowski stoczył w Neuengamme około 20 walk. Ostatnią niedługo po wyjściu ze szpitala po ciężkiej chorobie, z rosyjskim żołnierzem Kostią Konstantinowem. Osłabiony Teddy był gorszy, ale rywal swojej przewagi nie wykorzystał. Gdy pod koniec wojny front zaczął się zbliżać, Niemcy postanowili przetransportować więźniów do Bergen-Belsen. W miejscowości Zelle pociąg z więźniami zatrzymał się pośród wagonów załadowanych amunicją. W tym samym czasie amerykańskie samoloty rozpoczęły bombardowanie stacji. Spośród 4 tys. przewożonych więźniów ocalało tylko około 300. Teddy był tylko lekko pokaleczony. Obóz w Bergen-Belsen został 14 kwietnia 1945 roku wyzwolony przez wojska alianckie.

Sześć wyrytych numerów

Nikt tyle nie wie o obozowym życiu Pietrzykowskiego, co dr Adam Cyra, historyk, starszy kustosz oświęcimskiego muzeum. Teddy wielokrotnie spotykał się z pochodzącym z Krakowa naukowcem, opowiadał mu o swoich przeżyciach.

- Marzeniem Teddy'ego było napisanie książki, w której chciał uwiecznić kilka bliskich sobie osób z okresu pobytu w Auschwitz. Na ścianie pokoju w bielskim domu miał wyryte numery sześciu więźniów, których podziwiał. Zapamiętałem trzy z tych osób. Pierwszy to rotmistrz Witold Pilecki (nr 4859), główny organizator konspiracji w obozie. Teddy nie mógł przeboleć, gdy Pilecki został aresztowany, a następnie stracony przez stalinowskie władze [Pietrzykowski osobiście, ale bezskutecznie interweniował w tej sprawie u premiera Józefa Cyrankiewicza - przyp. red.]. Dwa kolejne numery należały do braci Emila (377) i Stanisława (132) Barańskich, którzy razem z Pietrzykowskim przybyli do obozu pierwszy transportem. Obaj zginęli w 1945 roku w Zatoce Lubeckiej w zaplanowanej przez Niemców katastrofie - powiedział dr Cyra.

Udało nam się ustalić trzy brakujące numery ludzi, których podziwiał Teddy. 558 - Władysław Rządkowski, podchorąży kawalerii, którego Pietrzykowski poznał podczas pracy w obozowej stajni. Podobno fantastycznie ujeżdżał konie, imponował nawet osławionemu komendantowi Hoessowi. 213 - Eugeniusz Niedojadło, młodziak jak Teddy z pierwszego transportu. Odzyskał wolność po desperackiej ucieczce z "marszu śmierci" w styczniu 1945. I wreszcie numer 792 - Bolesław Kupiec, rzeźbiarz z Poronina, wyrzeźbił słynną figurkę "Matki Bożej zza drutów", zakatowany przez Niemców w 1942 roku.

Pół godziny na głowie

Pietrzykowski długo po wojnie nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Marzył o powrocie na ring w barwach Legii. Ciężkie zapalenie płuc i katar kiszek były jednak początkiem końca jego kariery sportowej. Rozpadły się też jego dwa małżeństwa. Dopiero na początku lat 60. trafił do Bielska-Białej, gdzie udało mu się zbudować szczęśliwą rodzinę. Choć Teddy miał za sobą ponadludzki wyczyn fizyczny, przez długie lata nie uskarżał się na zdrowie.

- Pamiętam, że potrafił przez pół godziny stać na głowie - mówi córka. Pani Eleonora dużą część swojego dorosłego życia spędziła w Niemczech, w kraju oprawców ojca.

- Jego stosunek do Niemców po wojnie był jak najlepszy. Miał nawet wśród nich znajomych - twierdzi córka. Na emigracji na świat przyszedł Jakub, najmłodszy wnuk Teddy'ego.

Po informacji o narodzinach Kuby, Pietrzykowski pobiegł na pocztę, by wysłać list gratulacyjny. "Wasz Dziadziuś Teddy. Do prędkiego zobaczenia" - podpisał go. Tego dnia, 18 kwietnia 1991 roku, niedługo po powrocie do domu zmarł.

Cały tekst: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,126...z2QHiZNcL7


Słuchajcie ,rzecz niebywała Polak bił nazistów w Oświęcimiu ! coś pięknego
Witold Pilecki ,to ten Pan u mnie w avatrze.

[Obrazek: joe-louis-photo-01.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
12-04-2013, 10:13 PM
Post: #2
RE: Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Nawet grupa hools Legii Warszawa utożsamia się z Pietrzykowskim i nazywa się Teddy Boys.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13-04-2013, 07:17 AM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-04-2013 07:22 AM przez BMH.)
Post: #3
RE: Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Znalem ta historie bardzo skrotowo, teraz wiem duzo wiecej. Pyra90, swietna robota, poprosze(chyba nie tylko ja) o wiecej takich tematow. Jako ciekawostke napisze, ze w Auschwitz-Birkenau, byl swego czasu uwieziony inny Polski piesciarz Antoni Czortek. Ten zamiast o chleb, walczyl walki pokazow by przezyc. Byla tez sytuacja, ze byl zmuszony walczyc o wlasne zycie z SS-manem... "Kajtek" bardzo szybko zakonczyl walke ko.
(12-04-2013 10:13 PM)Sander napisał(a):  Nawet grupa hools Legii Warszawa utożsamia się z Pietrzykowskim i nazywa się Teddy Boys.

Chodzisz na Legie?

[Obrazek: Putin+bitch+slaps+hillary+hillary+clinto...430740.gif]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13-04-2013, 08:06 AM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-04-2013 08:09 AM przez Sander.)
Post: #4
RE: Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Jestem z Warszawy a tam jak wiemy tyLko jeden klub i dawniej chodziłem częściej. Teraz to głównie wyjazdy choć do Krakowa nie pojechałem dziś bo mam anginę.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13-04-2013, 08:48 AM
Post: #5
RE: Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Skad zatem wnisoki, ze Teddy Boys utozsamia sie z Tadeuszem Pietrzykowskim?

[Obrazek: Putin+bitch+slaps+hillary+hillary+clinto...430740.gif]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13-04-2013, 08:56 AM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-04-2013 08:59 AM przez Sander.)
Post: #6
RE: Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Chodzi mi o nazwę grupy . Oficjalnie nikt nie powie skąd ta nazwa bo się o tym nie dyskutuje ale znam członków tej grupy i wzięła się ona właśnie od imienia tego charakternego pięściarza.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13-04-2013, 01:56 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-04-2013 02:07 PM przez BMH.)
Post: #7
RE: Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Wprawdzie zgody z Legia nie pamietam, ale sadze, ze nie masz racji(a byc moze ja jej nie mamTongue)... wydaje mi sie, ze nazwa byla podlapana z Wysp od slynnej ekipy TeddyBoys... ale tak jak mowie, to tylko moje domysly. Poczekam az odezwie sie do mnie Przyjaciel z Slaska Wroclaw, to bede wiedzial wiecej.
"Oficjalnie nikt nie powie bo sie o tym nie dyskutuje?" No wiesz... z tego co wiem, to historie Klubu zawsze sie glosilo na lewo i prawo, zwlaszcza sprawy o ktorych warto mowic. Mam przeblyski-byc moze sie myle-, ze kilka lat temu w TMK nawet byla wzmianka o tym. Teraz zeby nie rozmywac tematu zakoncze.

A wracajac do tematu, to jestem pod wrazeniem tago, ze zniszczony glodem czlowiek, ktory wazyl tyle co moja kobieta, mogl walczyc, i wygrywac. Szacunek wielki dla tego Pana, bo to co Pyra90 tu przedstawil, otworzylo mi szerzej oczy na te cale walki w obozach.

[Obrazek: Putin+bitch+slaps+hillary+hillary+clinto...430740.gif]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13-04-2013, 02:09 PM
Post: #8
RE: Niezłomni Gladiatorzy -Tadeusz Pietrzykowski
Tak o tej grupie z wysp również słyszałem. Jak kolega się odezwie to daj znać bo sam jestem ciekaw.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości