Andre Ward

[Maynard]

Myślę, że pojedynki z rywalami w stylu Oosthuizen, Stevenson, Rodriguez, cza Campillo nic Wardowi nie dają w tym momencie. On chce być uznany za lidera p4p, a do tego potrzebuje zwycięstw z absolutną czołówką swojej i sąsiednich kategorii.

W średniej liderem jest Martinez, ale obaj panowie odrzucili możliwość zmiany kategorii wagowej, a w dodatku Maravilla jest kontuzjowany. Odpada zatem. Reszta tej kategorii to albo zawodnicy nieznani w Stanach (Gołowkin), albo zwyczajnie za słabi. Jedynie Chavez ze swoimi rozmiarami i medialnością byłby jakąś opcją, ale nie w tym momencie. Nie po porażce i małym skandalu. Musi się odbudować.

Super średnia - tutaj na chwilę obecną jest dwóch w miarę sensownych rywali. Pierwszy to Froch, rewanż na pewno świetnie by się sprzedał po obu stronach oceanu. Drugi to... Pavlik. Nie ze względu na klasę sportową, ale na popularność w Stanach. Oczywiście, gdyby do takiej walki doszło, Kelly byłby obijany okrutnie przez 12 rund (jeśli wcześniej by się nie poddał). Jednak motywacja finansowa mogłaby sprawić, że Ward tę walkę weźmie.

Jest jeszcze Kessler, ale on potrzebuje jeszcze jednej wygranej w międzyczasie i jakiegoś paska. Dlatego pomysł na ściągnięcie do Danii solidnego Briana Magee jest znakomity. Bute ma o wiele gorszą sytuację - wygrana z Graczewem mu nie pomoże specjalnie, a ryzyko porażki spore.

Wreszcie "czysta" półciężka. Mistrzowie słabiutcy. Najlepszy z nich Dawson został już przez Warda rozbity. Szumenow i Cloud to anonimy. Cleverly ma jakąś tam markę na Wyspach, ale nie taką, żeby Ward fatygował się do Cardiff. Z pozostałych wybija się Hopkins dzieki swojej marce, jednak kto chciałby oglądać taką walkę? O innych nie ma co nawet wspominać...

Na miejscu Warda brałbym walkę z Pavlikiem, a potem rewanż z Frochem, ewentualnie Kesslerem. Nic lepszego nie dostanie.