Tydzień 11 - 17.06.2012

[Hugo]

Mam moralnego kaca po tym tygodniu. Nie dość, że piłkarze zawiedli, to jeszcze Adamek marnie wypadł w pojedynku z Chambersem, a na dodatek Lee przegrał przed czasem z Chavezem. Bardzo liczyłem, że to właśnie Irlandczyk zastopuje karierę meksykańskiego gogusia, a tymczasem wyszło odwrotnie. Nie widziałem walki, bo wolałem oglądać Adamka i to jeszcze pogłębia moje rozgoryczenie. Muszę się przyznać, że nie mogę rozgryźć tego Chaveza. Jak się spojrzy na wszystkie elementy jego umiejętności z osobna, to wychodzi z tego dość przeciętny bokser. Technika nienadzwyczajna, szybkość też, cios niby dość silny, ale nie na miarę króla nokautu. A jednak jest zadziwiająco skuteczny i ostatnio wcale nie potrzebuje pomocy sędziów. A może jego rywale są przekupywani? Teoria spiskowa, ale takie rzeczy już się zdarzały w zawodowym boksie.

W innych walkach: Amman wypunktował McCrackena
Mohammedi wygrał przez tko z Ngumbu (podobnie jak dla redda, dla mnie to zaskoczenie)
Zhong wypunktował Razona
Spada wypunktował Cendrowskiego
Munro - Quigg - techniczny remis po kontuzji Munro w 3 rundzie (szkoda, walka była dobra)
Rabczanka znokautował Rhodesa (Białorusin ma przyszłość)
Murray wypunktował Achoura
Towers wygrał przez tko z Tonym (oglądałem, występ obustronnie beznadziejny)
Van Heerden wypunktował Lujana
Mwekassa już w 1 rundzie załatwił Mohale
Mchunu podobnie wykończył Simbę
Venter wypunktował Bruwera
Jennings wypunktował Collinsa
Sanchez wygrał przed czasem, ale nie z Candelo, tylko z jakimś słabeuszem Mendezem
Walki Nakash - Muller i Berrio - Bravo chyba się nie odbyły