Ruiz vs Joshua II (7.12.2019)
|
08-12-2019, 12:03 PM
Post: #74
|
|||
|
|||
RE: Ruiz vs Joshua II (7.12.2019)
Poza walką Wacha gala była beznadziejna. Na Huntera i Powietkina dało się popatrzeć, ale też bez jakichś ochów. Walka wieczoru była żenadą. Joshua uciekał w stylu Malika Scotta a Ruiz człapał za nim jak żółw, prawie w ogóle bez ciosów. Zresztą świetnie to opisał Hugo. Mam wrażenie, że u Meksykanina doszło do zachłyśnięcia się kasą. Sam przyznawał, że przed pierwszą walką z Joshuą dosłownie "biedował" i rozważał zakończenie kariery. Później jak los na loterii przyszła walka, która przyniosła mu duże pieniądze, z perspektywą na jeszcze większe i facet po prostu odleciał. Zaczął "korzystać z życia", co w jego przypadku oznaczało "korzystanie z żarcia", czego efektem było zapewne roztycie się do gabarytów, z których w krótkim czasie trudno było zejść nawet do poziomu z pierwszej walki.
Nie wiem, być może Meksykanin uznał, że ma przeciwnika "przeczytanego" i że go w końcu dorwie, jak jakiś Wilder, albo po prostu wszystko olał bo wiedział, że dla Joshuy i Hearna najbezpieczniejszą opcją będzie dążenie do trylogii, więc on zarobi dużą kasę niezależnie od tego, jak wypadnie, o ile nie da się znokautować w pierwszych rundach. Do tego doszła pewnie "mentalna roszczeniowość" w stylu "tyle lat wyrzeczeń, więc teraz zabaluję, dopóki jestem młody". Wyszła żenada, ale Andy pewnie ma to gdzieś, bo razem z kontraktami reklamowymi w Meksyku pewnie wyciągnął w ciągu 6 miesięcy ponad 20 milionów dolarów i jeśli dobry wujek Edek podaruje mu trylogię, to jest szansa na zwiększenie stanu konta o co najmniej kolejne 10 milionów. Co do Joshuy, jak dla mnie od początku był produktem medyczno-marketingowym. Moim zdaniem zarówno sylwetka, jak i początkowa "porażająca moc" wynikały przede wszystkim z odpowiedniego wspomagania, połączonego ze starannym doborem przeciwników. Później z jakichś powodów "dopalacze" albo przestały działać albo nie dało się ich już stosować, stąd taka a nie inna postawa w pierwszej walce z Ruizem. Z kolei we wczorajszym starciu Joshua przejawiał wszelkie cechy "norweskich biegaczek". Innymi słowy według mnie przy takiej masie mięśniowej nie da się tak kicać przez 12 rund, bez zastosowania albo jakiegoś środka "epo-podobnego" albo czegoś na rozszerzenie kanalików oskrzelowych. Mam astmę (i sporo mięśni), więc wiem, co mówię. Podsumowując, TOP wagi ciężkiej wygląda... zniechęcająco. Mamy Wildera, czyli człowieka-armatę, dla którego coraz trudniej znaleźć przeciwnika, który chciałby z nim walczyć i byłby w stanie mu zagrozić. Mamy Tysona Fury, który jest w stanie tego Wildera wypunktować i... oby tak się nie stało, gdyż równocześnie jest to człowiek niezrównoważony psychicznie, który zdobyty tytuł może "schować do lodówki" i wyciąć Amerykaninowi dokładnie taki sam numer, jaki wyciął Kliczce. Oby nie. Dalej mamy Joshuę, który przy takim prowadzeniu może kisić te swoje tytuły i przez 10 lat, bo gości w stylu Ruiza "okica" a innych przeciwników będzie unikał, albo ich przeczeka. Innymi słowy, znów grozi tu zabetonowanie i stagnacja. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości