Piłka nożna ogólnie

[Gogolius]

Grande Finale!

To już dziś, zwieńczenie fantastycznego, żeby nie powiedzieć że najlepszego, mundialu w historii. Sześćdziesiąty czwarty mecz turnieju, który zapisał się jako miejsce, gdzie każdy może wygrać z każdym. I nie ma lepszego meczu, by udowodnić ten aspekt.
Nie ma, bo daaawnooo (na pewno w ciągu 30-tu ostatnich lat) nie było tak nierównego finału na papierze. Może oprócz 2002 roku gdzie Niemcy, to nie były "te Niemcy", finały zawsze były wyrównane i walczyły w nich drużyny uważane za żelaznych faworytów. Czarnie konie jak to czarne konie najczęściej kończyły tam gdzie powinny: w 1/4 finału, ew. w meczu o 3 miejsce.

Ale los chciał, że mamy Chorwację w finale - zespół mocny, ale nie na tyle by uznawać go za jednego z faworytów do pucharu.
Po drugiej stronie Francja - jeden z owych żelaznych faworytów, grająca cały turniej lepiej od rywali, mająca za sobą godną drabinkę (Argentyna, Urugwaj, Belgia), mająca delikatną ilość mankamentów, grająca do tej pory jak regulamin przykazał sześć meczy, a nie siedem jak Chorwaci.

Nie bardzo widzę argumenty za Chorwatami, którzy po prostu powinni ten mecz przegrać. Zdobyć srebrno i wrócić w glorii bohaterów do kraju. Francja z kolei odkuje się za niepowodzenie sprzed dwóch lat, zdobędzie po raz drugi Puchar Świata. To jest najsilniejszy, najlepszy zespół świata. Ale historia zna już takie przypadki, gdzie żelazny faworyt potykał się na ostatniej prostej.

Czekam jak na szpilkach, z sercem w kratkę i trzymam kciuki za jedną z największych niespodzianek w futbolu ;-)

#teaMario!