Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 2 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Adamek w wadze ciężkiej. Spełnienie czy niedosyt?
19-11-2014, 02:28 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-11-2014 02:29 PM przez Sander.)
Post: #1
Adamek w wadze ciężkiej. Spełnienie czy niedosyt?
[Obrazek: adamek.jpg]

- Jeżeli przegrywasz, to nie masz w ringu prawa bytu - tymi słowami Tomasz Adamek podsumował pojedynek z Arturem Szpilką. Pojedynek, który dobitnie pokazał i uświadomił tym, którzy jeszcze wierzyli w "Górala" na wysokim poziomie, że "prawdziwy Adamek" już nie istnieje. Pięściarz, który słynął z bicia serii, ruchliwości, szybkości dziś jest wolny, wyprowadza pojedyńcze ciosy i porusza się jak wóz z węglem. Tomasz Adamek nie sięgnie już po tytuł mistrzowski w wadze ciężkiej, ale nie piszę tego tekstu by się nad "Góralem" znęcać, a wprost przeciwnie. Piszę go po to, by zaprezentować swój punkt widzenia na walki Tomasza w królewskiej kategorii, bo Tomasz Adamek to pięściarz, który zawsze będzie mi się kojarzył ze zwycięstwem, a nie klęską.

Przygoda Tomka z wagą ciężką rozpoczęła się 24 października 2009 roku. Po krótkim pojedynku z Bobby Gunnem, Polak postanowił zwakować pas IBF wagi junior ciężkiej i rozpocząć drogę po tytuł w trzeciej kategorii wagowej, a także zarobić wielkie pieniądze. Debiut w królewskiej kategorii, to pamiętna walka z Andrzejem Gołotą w Łodzi. Pamiętna głównie ze względu na otoczkę, zainteresowanie mediów, wydarzenie medialne przewyższające rangą wszystkie poprzednie bokserskie gale organizowane w naszym kraju. W samym ringu ciekawie raczej nie było. Brutalne lanie jakie Adamek zaserwował Gołocie wzbudzało we mnie bardzo negatywne emocje. Andrzej był już wyraźnie zniszczony boksersko i nie miał absolutnie żadnego argumentu na szybkiego i świetnie dysponowanego "Górala". Adamek nieźle zarobił, wzbudził zachwyt wśród "niedzielnych" kibiców i ruszył w świat. Prawdziwa weryfikacja miała dopiero nadejść.

6 dzień lutego 2010 roku - w wypełnionej polskimi kibicami hali Prudential Center, Tomasz Adamek krzyżuje rękawice z Jasonem Estradą. Amerykanin miał za sobą między innymi bardzo przyzwoity występ przeciwko Alexandrowi Powietkinowi, był to pięściarz trochę niedoceniany, nigdy nie pokazał pełni swoich możliwości, dziś jego kariera znajduje się na wyraźnym zakręcie, ale to już temat na zupełnie inną opowieść. Walka ma dosyć wyrównany i zacięty przebieg. Tomek nie jest już w stanie trafiać z taką łatwością z jaką trafiał Gołotę, Estrada się odgryza, jest szybki i agresywny. Sędziowie po dwunastu rundach opowiedzieli się za Tomkiem, słusznie zresztą. Polak po raz kolejny udowodnił, że potrafi bić seriami, że przyspieszenia to jego główna broń. Przygotowanie kondycyjne również bez zarzutu. Niezły pojedynek i pierwszy krok w kierunku podboju wagi ciężkiej wykonany.

Tomek sukcesywnie zwiększał poziom przeciwników, Chris Arreola, bo to on był kolejnym przeciwnikiem naszego pięściarza, to rywal o tyle niebezpieczny, co posiadający ograniczenia z których mogliśmy sobie zdawać sprawę już przed walką z Adamkiem. Chrisowi nie można było odmówić silnego ciosu, twardej głowy, ambicji, ale technicznie był to pięściarz od Tomka słabszy. Przygotowanie fizyczne również nie było mocną stroną Arreoli, do tego zawsze sprawiał on wrażenie boksera ślamazarnego, ociężałego. Tomek świetnie wykorzystał wady przeciwnika. Walka miała zacięty i wyrównany przebieg, sam punktowałem tylko 115-113 dla Polaka. Tomasz bazował ciągle na tych samych atutach. Wykorzystywał szybkie ręce przy wejściach w półdystans, szukał uderzeń seriami, starał się być aktywny na nogach, nie stać w miejscu. Twarda głowa, kondycja i szybkie ręce - te elementy pozwoliły Polakowi wypunktować Arreolę i zwrócić na siebie uwagę świata wagi ciężkiej. Po latach uznano, że to właśnie walka z "Koszmarem" miała być najlepszym występem Polaka w królewskiej dywizji.

O ile wybór na przeciwników Estrady i Arreoli był dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem, o tyle nazwiska kolejnych rywali nie powalały na kolana. Zamiast nadal szukać poważnych wyzwań i doświadczać Polaka w starciach z wymagającymi, niebezpiecznymi rywalami, postanowiono bazować na zwycięstwach z Estradą i Arreolą - pozwoliły one pokazać się w rankingach, znaleźć się w orbicie zainteresowań braci Kliczko. Team Adamek postanowił dokładać kolejne zwycięstwa i czekać na telefon z Ukrainy..

Michael Grant, Vinny Maddalone, Kevin McBride - kolejni oponenci Polaka. Wszystkie te walki Tomek wygrał, ale tłumów postawą w ringu nie porwał. Walka z Grantem naprawdę niezła. Amerykanin prezentował się wówczas jeszcze dosyć przyzwoicie, był lepszy niż obecnie i w walce z Adamkiem zdołał nawet postraszyć faworyta.

Pojedynek z Maddalone, to walka absolutnie do jednej bramki. Vinny do przeciętniak, typowy journeyman, przeciwnik bardziej pasujący na rywala dla młodych, początkujących pięściarzy niż faceta, który głośno mówi o walce z Vitalijem Kliczką. Adamek zastopował Vinny'ego i był już blisko mistrzowskiej szansy.

Walka z McBride'm być może miała być sprawdzianem w walce z kimś dużym, o zasięgu i wzroście przypominającym Vitalija Kliczkę. I na tym porównania pomiędzy Kevinem, a Kliczką należy zakończyć. Czy można przygotować się do jazdy Ferrari, rozbijając się Fiatem 126p?

10 września 2011 roku we Wrocławiu, Adamek ziścił swój sen o mistrzowskiej szansie. Walka z Vitalijem Kliczką miała pozwolić Tomkowi na zapisanie się na kartach światowego boksu. Tytuł w trzeciej kategorii wagowej, odebranie pasa wielkiemu Ukraińcowi. Wielkiemu wzrostem jak i bokserskimi umiejętnościami. Co się wydarzyło na Stadionie Miejskiem w stolicy Dolnego Śląska, wiemy wszyscy. Deklasacja, miazga, czołowe zderzenie z ciężarówką - Tomek nie miał w tej walce nic do powiedzenia. Dał bardzo słabą walkę, nie miał żadnych argumentów na Vitalija i dobitnie przekonał się, że Ukrainiec zapewniający przed walką o tym, że waga ciężka nie jest dla Adamka, miał rację.

Pojedynek z Kliczką zamknął pewien etap kariery Tomasza. Nagle z boksera, któremu "wierzyła" i ufała cała Polska, stał się kompletnie zdeklasowanym i rozbitym "małym ciężkim". Mało kto dał się nabrać na tłumaczenia "Górala" o tym, iż wpływ na jego słabą postawę miała mieć niedpowiednia aklimatyzacja w Polsce, zbyt późny przylot do ojczyzny itd. Wszyscy przekonaliśmy się, że Tomek to bokser z wieloma ograniczeniami w wadze ciężkiej, facet który pewnego poziomu nigdy w najcięższej dywizji nie przekroczy. Serca, ambicji, woli walki nigdy mu nie odmawiałem, ale zbyt skromne warunki fizyczne praktycznie już na starcie zabierały mu jakiekolwiek szanse na pokonanie braci Kliczko. O tym ile zdrowia stracił Adamek tej wrześniowej nocy we Wrocławiu, wie tylko on sam..

Tomek nie zamierzał kończyć kariery i porzucać marzeń o zawojowaniu heavyweight. Kolejne walki wyraźnie jednak pokazały, że zegar biologiczny i bokserska emerytura coraz bardziej zaczęły upominać się o Polaka. Tomek nie był jeszcze na tyle słaby, by nie pokonać rywali pokroju Nagy Aguilery czy Travisa Walkera. Szczególnie pokonanie tego drugiego (walka odbyła sie już po słabym występie Adamka przeciw Eddiemu Chambersowi, zmagającego się podczas walki z urazem ręki) zapaliło resztki nadziei wśród fanów Adamka. Jednak bolesne zejście na ziemię, nastąpiło dosyć szybko.

Uratowany przez sędziów w walce z Cunnighamem, boleśnie zbity przez Wiaczesława Głazkowa, wypunktowany przez Artura Szpilkę. Być może dobór przeciwników nie był odpowiedni? Głazkow i Szpilka to pieściarze młodzi, świeżsi od Adamka, nie rozbici. Zmagający się z upływającym czasem Adamek, spadkiem szybkości i ruchliwości, na tle tych młodych przeciwników wyglądał jak prawdziwy weteran ringów. Serce chciało, ręce i nogi już nie mogły. Nie wiem jaki wpływ na wyraźny spadek formy po walce z Kliczką miała osoba Rogera Bloodwortha. Nie uważam tego trenera za wirtuoza w swoim fachu, ale czy pod okiem Andrzeja Gmitruka czy kogokolwiek innego Polak mógłby dać Cunninghamowi, Szpilce czy Głazkowowi lepsze walki? Wygrać je? Wyglądać lepiej fizycznie? Tego się już nie dowiemy. Tomek w ostatnich walkach stracił pazur, serce wojownika. Adamek dający się obijać i nie mający w sobie zbyt dużej ochoty na oddawanie, to widok jakiego nie spodziewałem się po Tomku. Taktyka walki ze Szpilką polegająca na szukaniu pojedyńczych uderzeń, równiez była mocno zagadkowa, od kiedy bokser z watą w rękawicach boksuje jak puncher?

Kariera Adamka w wadze ciężkiej miała lepsze i gorsze momenty, ale była raczej udana. Tomek zarobił duże pieniądze, przeżył wiele pięknych chwil, boksował na wypełnionych Polakami halach w USA, pełnym stadionie we Wrocławiu, posmakował wielkiego boksu. Strategia prowadzenia Adamka w wadze ciężkiej do walki z Kliczką to majstersztyk. Głośny pojedynek z Gołotą, który pozwolił Tomkowi jeszcze bardziej wypromować się w Polsce, dwaj solidni rywale w Stanach Zjednoczonych, dzięki którym Polak zagościł w rankingach i oczekiwanie na propozycję od braci Kliczko, poparte obijaniem nisko notowanych, niegroźnych przeciwników. Tomek nie miał warunków na wagę ciężką, ale swój czas w królewskiej dywizji wykorzystał bardzo dobrze. Czy mógł osiągnąć więcej? Może z innym trenerem w narożniku przezentowałby się lepiej w ostatnich walkach? Być może dobór rywali był nieodpowiedni? Zapraszam do dyskusji.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
Adamek w wadze ciężkiej. Spełnienie czy niedosyt? - Sander - 19-11-2014 02:28 PM

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości