Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 1 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Gala Boxing Night 15 Czerwiec . Szpilka - Minto
17-06-2013, 06:13 AM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-06-2013 06:14 AM przez Sander.)
Post: #8
RE: Gala Boxing Night 15 Czerwiec . Szpilka - Minto
Mocny i zajebiście trafny tekst Piotra Onami z eurosportu który znalazłem na stronie głównej bokser.org:

"Już dość pompowania rekordów na rywalach z łapanki i porozbijanych weteranach. Koniec mydlenia oczu kibicom i wmawiania, że oto oglądają w akcji przyszłych mistrzów świata. Kilku polskich pięściarzy znajduje się na etapie, w którym ciężko zrobić im kolejny krok w walce o najwyższe cele.

Nie potrafią, nie chcą, a może po prostu przez lata byli karmieni przeciętniakami byleby tylko podbudować swój bilans i później uchodzić za pretendentów do tytułów dzięki wysokim miejscom w rankingach? Wszystko po trochu.

32-letni Paweł Kołodziej (32-0, 17 KO) od prawie dwóch lat znajduje się w czołówkach rankingów największych organizacji. Obecnie plasuje się na drugim miejscu według IBF i WBO. Rywalizuje w kategorii junior ciężkiej, mało popularnej, niezbyt mocnej. Mówi się, że jest tam wielu pięściarzy zdecydowanie za słabych na wagę ciężką, ale jednocześnie mających problemy ze zbijaniem wagi do kategorii półciężkiej. Faktem jest, że nie jest to kategoria, w której oglądamy wielkie gwiazdy. Poza świetnie wypromowanym Marko Huckiem jest jeszcze czterech-pięciu zawodników ze sporym potencjałem, wśród nich mistrz WBC Krzysztof Włodarczyk. A Kołodziej? Raczej nie, bądź posiłkując się słynnym cytatem z filmu "Piłkarski Poker" "jeszcze długo, długo nie".

W sobotę w Bydgoszczy Kołodziej miał wygrać szybko i pewnie z Cesarem Davidem Crenzem (20-7, 13 KO). Argentyńczyk z bilansem 20-6 nie należał do najmocniejszych rywali, nie miał na swoim koncie sukcesów. Nieoficjalnie wiadomo, że Polak miał znokautować przeciwnika, by liczyć na pojedynek o mistrzostwo. Pojedynek, o którym w jego przypadku mówi się od kilkunastu miesięcy. Niestety, Kołodziej wygrał na punkty, zaprezentował się bardzo przeciętnie, pokazał, że wciąż ma ogromne braki. Walka o pas? Nie ma mowy. Skoro w kwietniu nie potrafił skończyć 41-letniego Richarda Halla, który przed starciem z Kołodziejem miał cztery porażki z rzędu, a teraz męczył się z Crenzem, zawodnikiem, który przegrywał każdy ważny pojedynek w karierze, to jak chce boksować z czołówką?

Niestety, Kołodziej to kolejny przypadek pięściarza ze stajni Knockout Promotions, który latami był karmiony zawodnikami z niskiej półki, a gdy przyszło mu się zmierzyć z kimś bardziej doświadczonym i mniej obitym, pokazał swoje prawdziwe oblicze. Wkrótce będzie miał już 33 lata, w wywiadach nie wyklucza przejścia do wagi ciężkiej, ale tylko dlatego, bo są tam większe pieniądze. Na sukcesy i starcia z czołowymi przedstawicielami w tej kategorii nie ma żadnych szans. Najgorsze, że w jego przypadku nadal często używa się słowa "prospekt", a do tych nie należy. Niebawem można spodziewać się kolejnych negatywnych "odkryć".

Andrzej Wawrzyk i Łukasz Janik od dłuższego czasu nie są brani na poważnie. Pierwszy nie czyni żadnych postępów, wręcz cofa się w rozwoju, a jego największy sukces to mistrzostwo Polski wywalczone w starciu z Macinem Najmanem. Został ośmieszony w ciągu trzech rund przez Aleksandra Powietkina. Ośmieszony, bo inaczej nie można niestety napisać. A Janik? Już konfrontacja z Mateuszem Masternakiem (również junior ciężka) pokazała, że nigdy nie będzie wielkim zawodnikiem. W sobotę nie potrafił skończyć mającego ujemny bilans Łukasza Rusiewicza. Jeśli już ktoś się w tej walce pokazał, to właśnie Rusiewicz, który po raz kolejny zaimponował sercem do walki.

Wawrzyk i Janik nie zrobią kolejnego, dużego kroku. Nie te umiejętności, nie ta głowa. Są średniakami, którzy będą walczyć na galach Wojak Boxing Night, przeważnie stanowiąc uzupełnienie karty walk. Na dobrą sprawę, już teraz mogliby się pokusić o zakończenie kariery. Jednak póki wpada jakiś pieniądz, to nie decydują się na takie rozwiązanie.

Jest jeszcze jeden pięściarz, który ma napompowany rekord i zajmuje trzecie miejsce w rankingu IBF i piąte w WBC. "Człowiek Solidarności" Damian Jonak rywalizujący w kategorii junior średniej. Obecnie 30-letni zawodnik stoi w miejscu. Od kilku lat. Nie ma co kłamać, że zwycięstwo nad porozbijanym Jackosnem Oseiem Bonsu (grudzień 2012) jest wielkim osiągnięciem. Nie jest. Zresztą, już w swojej kolejnej walce Jonak męczył się z Maksem Maxwellem (rekord: 16 zwycięstw, 16 porażek, 3 remisy), którego pokonał na punkty po ośmiu rundach.

Jonak ma większy problem niż Kołodziej i Janik. Znalazł się w martwym punkcie. Jest za słaby, by walczyć z czołówką. Jest za mało medialny i znany, by czołówka chciała z nim walczyć. A przecież w tej samej kategorii występują m.in. Floyd Mayweather Jr., Saul Alvarez, Ishe Smith, Austin Trout i Miguel Cotto. Z każdym z nich Polak nie ma najmniejszych szans. Najmniejszych. Większość zawodników z pierwszej dziesiątki, a nawet piętnastki, znajduje się poza jego zasięgiem. Mimo wszystko dzięki regularnym zwycięstwom nad przeciętniakami znalazł się na tyle wysoko w rankingach, że nie może sobie pozwolić na obijanie przysłowiowych leszczy. Niewykluczone, że kiedy tylko dostanie naprawdę wartościowego rywala, to zostanie sprowadzony na ziemię równie szybko, co Wawrzyk przez Powietkina, a nawet Bachtowa. Waleczność to trochę za mało, by odnosić wielkie sukcesy.

Warto poświęcić jeszcze kilka słów innej kwestii: tytuły WBC Baltic są wręcz stworzone dla Polaków. "Walka wieczoru, o pas mistrza WBC Baltic" - czyż to nie brzmi dumnie? Nie ma o co walczyć, albo raczej nie ma szans, by polski zawodnik rywalizował o poważny tytuł, więc zdejmuje się pasek od spodni i już mamy starcie o mistrzowski pas. Pozwoliłem sobie prześledzić historię tytułów Baltic. Jest ciekawie. Od 2008 r. doczekaliśmy się aż ośmiu mistrzów, z czego trzykrotnie tytuł zdobywał Damian Jonak. Tak, tak - tracił tytuł, albo raczej nie bronił go, po czym po dwóch-trzech walkach ponownie rywalizował o pas.

Najnowszym mistrzem krajów bałtyckich został Artur Szpilka (15-0, 11 KO). To nagroda za pokonanie Briana Minto (37-6, 24 KO). Warto zauważyć, że wcześniej pas wywalczył Mariusz Wach (oddał bez bicia po jednej walce), później przez dwie walki posiadaczem był Andrzej Wawrzyk. Następnie na dwa pojedynki tytuł "przechwycił" Niemiec Manuel Charr, by wyrzucić go do śmieci, a panowie Andrzej Wasilewski i Piotr Werner mogli go "wyłowić" i wręczyć w sobotę Polakowi. Wypada czekać, kiedy o pas Baltic ponownie zmierzy się Paweł Kołodziej (wywalczył "tytuł" w 2010 r.).

O komentarzu jeszcze słów kilka... Zawsze daleki byłem od krytykowania kolegów po fachu, innych dziennikarzy. Niestety, tym razem nie wytrzymałem, bo zdaje się, że ktoś próbuje mi wmówić, że oto oglądam pięściarza "z jajami", pięściarza, który na bank będzie mistrzem świata i - chyba tak należy to rozpatrywać - jest lepszy od Andrzeja Gołoty i Tomasza Adamka, którzy jaja mają mniejsze. Ba, jest lepszy nawet od Władimira Kliczki! Tak sprawę przedstawił jeden z komentatorów ostatniej gali Wojak Boxing Night, a wychwalany był Artur Szpilka.

O co konkretnie chodzi? Porównywano, z kim na tym etapie kariery rywalizuje "Szpila", że walczy z byłymi pretendentami do tytułu mistrza świata jak "znakomity" Owen Beck i Jamell McCline, jak doświadczeni Mike Mollo i Minto, podczas gdy Gołota i Adamek obijali zawodników o gorszych nazwiskach i rekordach. Podobnie było z Kliczką. Proponuję pójść jeszcze dalej: Mike Tyson, Lennox Lewis i Evander Holyfield też rywalizowali z "leszczami".

Faktem jest, że Szpilka dostaje zawodników bardziej doświadczonych od wcześniej wymienionych pięściarzy. Faktem jest, że wszyscy z nich są już wypaleni, często po długich przerwach, kontuzjach lub kilku porażkach z rzędu. Jeśli jednak chce się na Szpilce zarabiać pieniądze to nie może walczyć z pierwszym lepszym bumem (przeciętniakiem), bo nikt tego nie kupi. Przynajmniej nazwisko musi się zgadzać.

Adamek i Gołota rozwijali się inaczej, na innych przeciwnikach, ale ich przyszłe sukcesy (czterokrotna rywalizacja o mistrzostwo świata to w końcu sukces) nie pozostawiają złudzeń. Na takowe Szpilka musi jeszcze poczekać. Warto również pamiętać, że Kliczko zanim zadebiutował na zawodowym ringu miał w dorobku m.in. złoty medal olimpijski z Atlanty. Tak więc nie przesadzajmy z wychwalaniem, bo można się w nim zapomnieć. Tym bardziej, że w konfrontacji z Minto "Szpila" ponownie zademonstrował, jak NIE SŁUCHAĆ trenera i dawał się trafiać, co pięściarz w lepszej formie od Amerykanina wykorzystałby z zimną krwią. Defensywa pozostawia wiele do życzenia i pod tym względem nie widać progresu.

I na koniec: nowy wizerunek "ugrzecznionego" Artura to jakiś dziwny zabieg marketingowy. Przesadą było, gdy wcześniej wychodził w więziennym wdzianku, jak człowiek po kilkunastoletniej odsiadce, który na dodatek był "cynglem" mafii. Ale robienie z niego na siłę kogoś, kim nie jest, także mija się z celem. Tym bardziej, że nadal "przemyca" więzienne akcenty (chusta ze skrótem "PDW"), w dodatku kompletnie niewspółgrające z symbolem Polski w postaci białego orła. Razi to bardziej od pomarańczowej piżamy."

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
Gala Boxing Night 15 Czerwiec . Szpilka - Minto - DaWcAn - 12-06-2013, 06:00 PM
RE: Gala Boxing Night 15 Czerwiec . Szpilka - Minto - Sander - 17-06-2013 06:13 AM

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości