Najbardziej niedoceniani bokserzy
|
02-08-2012, 10:28 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-08-2012 07:06 PM przez Szakal.)
Post: #10
|
|||
|
|||
RE: Najbardziej niedoceniani bokserzy
Mam propozycje czterech moim zdaniem niedocenianych (mniej lub bardziej) bokserów. Nie wiem czy się z nimi zgodzicie, ale można będzie podyskutować. W każdym razie (kolejność bez znaczenia):
1)Joe Calzaghe - na jakie forum czy portal bokserski bym nie wszedł pod newsami czy w tematach o Walijczyku niemal zawsze czytam, że "Calzaghe jest przeceniany, zawsze walczył u siebie, nikogo dobrego nie pokonał, wygrał tylko z rozbitym Eubankiem, wypalonym Hopkinsem i wrakiem Roya Jonesa". "B-Hop" raczej nie był wypalony, bo wypalony pięściarz nie zdobywa jakiś czas później mistrzostwa świata. O walce z Royem nie ma sensu mówić, bo walczył owszem, wrak Roya, ale była to ostatnia walka Joe w karierze, na dodatek sam Calzaghe nie gloryfikował tej wygranej w żaden sposób. Ludzie zapominają o pewnym pokonaniu przez Walijczyka świetnego Mikkela Kesslera i zdobyciu niekwestionowanego mistrzostwa wagi super średniej. A szkoda, bo moim zdaniem Calzaghe byłby czołowym pięściarzem super średniej także dziś, gdy waga ta obsadzona jest bardzo mocno i z wieloma dzisiejszymi bokserami (np. Frochem czy Bute) byłby faworytem. 2)Piotr Wilczewski - moim zdaniem najbardziej niedoceniany polski pięściarz, dla wielu polskich fanów nadal to "no-name". A przecież to dobry bokser z bardzo dobrą techniką, nie unikający wyzwań (najpierw Asikainen, potem DeGale, przetarcie z Ajetovicem, które okazało się trudną walką i Abraham. To robi wrażenie, szczególnie gdy się spojrzy jak prowadzeni są polscy bokserzy, na dodatek będący w czołówkach rankingów i przymierzani do walk o mistrzostwo świata...) i sprawiający niespodzianki. No bo kto widział go jako faworyta przed walką z Asikainenem? A "Wilk" nie dość że wygrał, to jeszcze wygrał przed czasem. Z DeGalem (bardzo dobrym amatorem który może pochwalić się między innymi złotem olimpijskim) dał świetną walkę, którą co prawda nieznacznie przegrał, ale której wynik mógł iść w obie strony. Z Abrahamem przegrał dość zdecydowanie, ale walczył do końca i na pewno się nie skompromitował. Oczywiście nie można go przeceniać, bo nigdy nie był zawodnikiem ze ścisłej czołówki wagi super średniej, ale to jest naprawdę dobry bokser. Wielka szkoda, że Wilczewski nie doczekał należnej mu popularności. 3)Antonio Margarito - czemu uważam go za niedocenianego? Bo to był mocny pięściarz i naprawdę twardy skurczybyk, a cała ta "afera bandażowa" spowodowała, że wiele stracił w oczach kibiców na całym świecie i nagle się okazało że to zwykły bum, który wygrywał tylko dzięki "wspomagaczom". Na dodatek czasami mam wrażenie, niektórzy oglądali tylko cztery jego walki: z Mosleyem, z Pacquiao i dwie z Cotto i na ich podstawie wydają opinię o "Tornadzie z Tijuany". Owszem, Margarito nigdy nie był wirtuozem ringu, ale na pewno nie był też tak słaby jak wielu sądzi. 4)Riddick Bowe - chyba jeden z najbardziej niedocenianych pięściarzy wagi ciężkiej w historii... Prime Bowe miał dosłownie wszystko: bardzo mocny cios, niesamowicie odporną szczękę, był zawodnikiem wszechstronnym (czuł się dobrze zarówno w półdystansie jak i na dystans), a do tego miał świetne warunki fizyczne. Mam wrażenie że zbyt często jest oceniany przez pryzmat walk z Gołotą, gdzie był dosłownie cieniem samego siebie... Prime Bowe moim zdaniem dosłownie zmiata Andrzeja z ringu. Riddicka moim zdaniem zniszczyły dwie rzeczy: złe prowadzenie się poza ringiem (podobno był stałym bywalcem fast foodów) oraz wojny z Holyfieldem. W ostatniej, trzeciej walce to już nie był ten sam "Tatusiek" którego oglądaliśmy wcześniej. Szkoda, że Bowe skończył jak skończył, bo to był moim zdaniem bokser, który w wadze ciężkiej zawsze byłby czołowym pięściarzem. EDYCJA (28.08.2012): Poprawiłem parę głupich literówek i błędów stylistycznych na które jestem bardzo wyczulony. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości