Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść...
01-10-2014, 07:04 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-10-2014 07:05 PM przez Sander.)
Post: #1
Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść...
[Obrazek: -im-3-11065-z11065323Q-Andrzej-Golota.jpg]Andrzej Gołota to bohater mojego dzieciństwa. Jako mały szkrab wielokrotnie zarywałem noce, by z wypiekami na twarzy obserwować zmagania naszego herosa na amerykańskiej ziemi. Doskonale pamiętam emocje, jakie towrzyszyły mi podczas walk Andrzeja z Michaelem Grantem, Riddickiem Bowe czy Coreyem Sandersem. Wynik tych walk nawet mnie przesadnie nie interesował, ważniejsze było to, że w ogóle mogłem zobaczyć Andrzeja w ringu, to zawsze wywoływało emocje, bo Gołota za swoich najlepszych czasów nie przynudzał. Chyba nigdy później, ani już nigdy, żaden pięściarz nie wzbudzi we mnie takich odczuć. Odczuć fanatyzmu, 100 % jedności z pięściarzem, przeżywania walk sercem, rozumem i duszą. Do dziś, walki Gołoty na zakurzonych nagraniach z sieci, to lektura obowiązkowa przynajmniej raz na pół roku.

Wstęp ten miał na celu uświadomić Wam, jak ważnym pięściarzem jest dla mnie Andrzej Gołota i jak wiele znaczył dla mnie w dzieciństwie. Zresztą, jestem pewny, że i dla Was "Andrew" to nie był jakiś tam sobie bokser, a był to KTOŚ.
Wszyscy wiemy jak potoczyła się kariera Andrzeja Gołoty. Miewał on lepsze i gorsze momenty, ale koniec końców - wszystko na to wskazuje - zdecydował się powiedzieć sobie dość. I tutaj pojawia się przystanek Częstochowa. Pożegnanie z ringiem 46-letniego pięściarza ma nastąpić 25 października, a rywalem Andrzeja będzie facet z którym Polak boksował już w czasach swojej świetności, czyli Danell Nicholson. Walka pokazowa - cokolwiek to znaczy. I tu pojawiają się moje wątpliwości. Samo pożegnanie Andrzeja, to inicjatywa oczywiście chwalebna. Facet zostawił w ringu sporo zdrowia, dał wiele emocji swoim fanom, może odejść w świetle fleszy, przy transmisji w publicznej telewizji. Czemu nie? Uroczyste pożegnania organizowali sobie o wiele słabsi i mniej zasłużeni pięściarze. Boli mnie jednak moment w którym Andrzej odchodzi i boli mnie forma tej nadchodzącej walki. Dlaczego mój bohater, wielki i silny facet, który potrafił rzucać na deski Riddicka Bowe, Johna Ruiza czy Michaela Granta, ma teraz udawać boks? Dziś w wieku 46 lat. Nie wyobrażam sobie nawet, jak ma wyglądać ta walka z Nicholsonem? Panowie umówią się na jakiś scenariusz? Chyba nie ma mowy o walce na poważnie? Wyobrażacie sobie porażkę Gołoty w pożegnalnej walce?

W USA walki pokazowe odbywające się bez sędziów punktowych mają swoich zwycięzców, a o wszystkim decydują kibice, którzy głośniej oklaskują tego, który według nich był lepszy. W Polsce tej zasady się nie praktykuje i w walkach pokazowych, na koniec obydwaj pięściarze zostają ogłoszeni zwycięzcami. Więc nawet jeśli Andrzej padnie trzy razy na deski i w każdej rundzie zbierze łomot, to na koniec jego ręka również pójdzie w górę - przecież to nie jest sport.

Czy Andrzej musiał szargać swoje nazwisko tymi beznadziejnymi i nikomu niepotrzebnymi walkami z Austinem, Adamkiem czy Saletą? Czy potrzeba było wystawiać się na śmieszność i przyjmować kolejne propozycje? Czy nie byłoby lepszym wyjściem odejść w czasach, gdy o Andrzeju spokojnie można było powiedzieć "bokser"? Dziś Gołota bokserem jest już żadnym, co najwyżej z nazwy. To były pięściarz, który na stare lata przyjął dużo niepotrzebnych ciosów, naraził się na utratę zdrowia i dopiero po porażce z równie słabym Przemysławem Saletą, zdał sobie sprawę, że to już nie ma sensu. Szkoda, że kończy się to tak, a nie inaczej. Było mnóstwo momentów na odejście walką "na poważnie" z solidnym rywalem i z szansą na pokazanie solidnego boksu. Dziś ta cała pokazówka, to dla mnie swoista ostatnia deska ratunku. Odbieram to jako wyraźny sygnał, brzmiący mniej więcej tak: "Gołota jest już za słaby na poważne boksowanie, jedyną szansą na zakończenie kariery z honorem i bez widma porażki jest pojedynek pokazowy, czyli... no właśnie nie wiadomo jaki". Jest mi z tym źle, żle mi z tym, że mój bohater będzie kończył w takich okolicznościach.


Andrzej za często na boks się obrażał i za wielką miał do niego słabość. Facet dał wiele fajnych i zażartych ringowych wojen, dziś żegna się z ringiem w jakiejś imitacji prawdziwej walki z rywalem, który od dziesięciu lat nie był w ringu. Mi się to nie podoba i kompletnie nie umiem się cieszyć tym pożegnaniem. Jestem pewny, że i samemu Gołocie to wszystko się nie podoba, a porażki w ojczyźnie z Adamkiem i Saletą będą zawsze go uwierały. Oczywiście sam fakt takiej zwieńczającej karierę walki jest w porządku, bo Andrzej zwyczajnie na to zasłużył. Niestety, całą radość z tego wydarzenia zabiera mi charakter tego starcia i to co w ostatnich latach Andrzej pokazywał w ringu. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Gołota nie wiedział... Clint Eastwood nie zakończy kariery aktorskiej rolą w jednym z odcinków "Mody na Sukces", a Andrzej nie powinien jej kończyć walką pokazową. Szkoda.

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSZ6HrOgUZARUBPDT4RLFV...mKD--0RfJQ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść... - Sander - 01-10-2014 07:04 PM

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości