Tydzień 16-22.04.2012

[Hugo]

Sporo się działo w sobotnią noc, zwłaszcza w Europie gdzie w jednym czasie odbywały się 4 niezłe gale. Najmniej ciekawie wypadło bumobicie w Zabrzu. Jonak zaprezentował się jak zwykle, był bojowy, solidny, ale mało błyskotliwy. Żal mi Kosteckiego. W mojej ocenie to największy talent spośród współczesnych polskich bokserów, który prawdopodobnie zostanie kompletnie zmarnowany. Słabo wypadła młodzież. Nie widać nikogo z perspektywami.

Gala w Schwerinie mogła sie podobać. Czakijew i Czagajew zmietli z ringu swych bumowatych przeciwników, natomiast Gomez i Braehmer wypadli słabo pomimo zwycięstw. Zaskoczyła mnie porażka Bejarana, ale głównie dlatego, że jego rywala Bilicia pomyliłem z Bożiciem. Walka wieczoru była doskonała i zakończyła się efektownym finałem. Zarówno Balzsay, jak i niefortunny Sartison udowodnili, że umieją dobrze boksować. Waga super średnia jest naprawdę super i nawet tzw. bezpośrednie zaplecze prezentuje wysoki poziom.

Gala w Danii wypadła średnio. DeGale za bardzo się nie napracował. Jego rywal Sanavia pokazał niezłe umiejętności, ale kondycji starczyło mu jedynie na trzy rundy. Nielsen i Evensen wygrali, ale zachwytu nie wzbudzili. Ciekawiej zaprezentowali się niżej notowani bokserzy, jak Skoglund i Zam Zam.

Gali w Anglii nie oglądałem, ale wiem, że przyniosła zaskakujące rezultaty. Młodzi prospekci Crolla i Askin polegli w starciach z mało perspektywicznymi rutyniarzami. Raczej smutne.

W Ameryce faworyci (Mares, Moreno, Narvaez, Pitto) gładko wygrywali. Z jednym wyjątkiem. Od wielu lat wysoko notowany Meksykanin Librado Andrade przegrał w 3 rundzie przez tko z nikomu nieznanym Rowlandem Bryantem z USA. Tej walki nawet nie uwzględniłem w planie, sądząc że będzie to czysta formalność. Czyżby schyłek meksykańskiego bombardiera?