Ranking Maynarda - aktualizacja: 28 marca, dodałem cruiser!

[Maynard]

(28-03-2012 01:01 PM)Mastrangelo napisał(a):  Wiem o Japończykach, ale tam jednak jest zdecydowanie więcej pieniędzy na boks. Dużo częściej to Tajowie walczą w Japonii niż na odwrót. O to, że Rungvisai nie odpuści i że wróci się nie obawiam, to naprawdę świetny zawodnik, ale ile czasu straci? Jeśli Sato wygra i nie będzie miał ochotę na rewanż, może być różnie. Sasakul był ogromnie popularny w Tajlandii a po porażce w wieku 28 lat jego kariera praktycznie się skończyła. 2 lata Kratingdaenggym, który podobno jest popularniejszy w Tajlandii niż Wonjongkam, też przegrał po dość wyrównanej walce i tak to się potoczyło, że nic nie słychać o jego kolejnej walce mistrzowskiej. Generalnie też jestem optymistą, ale jednak nie wiadomo.
No i fajnie porozmawiać z kimś innym kto docenia walki karzełków z azji .

Nie odpowiedziałem wczoraj na ten post, bo musiałem spadać do pracy, więc tylko dokończyłem cruiser i poszedłem.

Dobrze, że jest ktoś, kto potrafi bez uprzedzeń spojrzeć na te walki poniżej piórkowej i zobaczyć, że tam też jest prawdziwy boks, i na świetnym poziomie. Dla mnie osobiście, najważniejsza część rankingu, to właśnie te kategorie. Największą przyjemność mi sprawiało robienie rankingu tak gdzieś do junior półśredniej, to są kategorię, które naprawdę mnie "jarają" i boks, który odpowiada moim gustom.

Wiem, że w Azji żaden promotor nie może konkurować z japońskim Teikenem (Nishioka, Aoh, Hasegawa, Ioka, Yamanaka, Igarashi, Miyazaki i paru innych), Tajowie rzeczywiście mają, przez finanse swoich promotorów, trudniejszą sytuację. Jednak zastanawia mnie, dlaczego tajscy promotorzy zamiast organizować taką ilość potyczek z bumami, nie oszczędzą tych pieniędzy i czasem nie zrobią jakiejś jednej konkretnej gali (zdarza się to rzadko - jak w przypadku starcia Suriyana z Rojasem). Wiadomo, że w tym kraju popularniejszy jest boks tajski, ale ten tradycyjny także jest popularny wsród publiczności, więc pewnie dałoby się więcej pieniędzy wycisnąć od sponsorów, gdyby trafił się tam taki miejscowy Bob Arum