USA, Wielka Brytania, Polska - kto kogo lubi?
|
23-10-2018, 11:52 AM
Post: #5
|
|||
|
|||
RE: Masternak-Dorticos (20.10.2018)
(23-10-2018 10:45 AM)RSC-2 napisał(a): Nie podzielam zdania że Amerykanie są ludźmi powszechnie znienawidzonymi.Wątek faktycznie nie ten, co do Amerykanów, to nie są oni na świecie darzeni zbyt dużą miłością, ze względu na bufonadę, błędne przekonanie o wyższości własnej oraz obowiązującego w USA ustroju (system oligarchiczny, powszechnie mylony z demokracją w stylu Rzymu z czasów Republiki), zaborcze zapędy i "kulturkampf" stosowany w skali globalnej. Takie coś jest niestrawne zarówno dla większości krajów "zachodu", jak i Rosjan, Chińczyków (z którymi Amerykanie konkurują intensywnie i w typowym dla siebie stylu) oraz wielu państw azjatyckich. W Wietnamie do dzisiaj pamiętają toczoną z Amerykanami wojnę i stosowanie broni chemicznej w postaci defoliantów (agent orange, zdeformowane dzieci rodzą się tam do dziś), w Południowej Korei US-army przez wielu ludzi postrzegana jest nie jako gwarant bezpieczeństwa, tylko czynnik prowokujący nieobliczalnego sąsiada. Kraje arabskie i Bliski Wschód można z tego grona spokojnie wyłączyć, mimo że panująca tam nienawiść do USA też ma dosyć solidne podstawy, nawet jeśli całkowicie wykluczyć pozycję "czołowego sojusznika Izraela". To przecież USA rozpętały burdel, jaki obecnie panuje w tamtym regionie. To USA najpierw usiłowały obalić władze Iranu, za pomocą kompletnie spieprzonego ataku komandosów, potem usilnie dolewały oliwy do ognia wspierając Husajna w konflikcie iracko-irańskim (i jakoś nie przeszkadzało im zagazowanie przez niego tysięcy kurdyjskich dzieci), tylko po to, by ostatecznie się na Saddama "obrazić" w momencie, w którym dostrzegły okazję "położenia łapy" na złożach irackiej ropy, co przez jakiś czas, za czasów prezydentury Busha młodszego faktycznie wcielano w życie. Podobne przykłady można by mnożyć, wymieniając kolonialistyczną politykę USA w krajach Ameryki Południowej i innych miejscach. Podsumowując, USA są "kochane" w naprawdę niewielu krajach, w tym, z całkowicie nieznanych przyczyn, również w Polsce, gdzie pamięć historyczna jest krótka, zerowa, bądź wybiórcza, w związku z czym pod niebiosa wynosi się amerykańskiego prezydenta Wilsona, który niejako przyczynił się do odrodzenia polskiej państwowości, całkowicie zapominając choćby o Jałcie, w której Polska została Stalinowi przehandlowana dosłownie za "czapkę gruszek". Tutaj wybiórczość widać w pełnej krasie, bo tamtego dealu nikt nie pamięta, za to podkreśla się groszową w ogólnym rozrachunku "pomoc", świadczoną Solidarności przez CIA. Która zresztą zwróciła się z naddatkiem w postaci kontraktu na latające muzea F16, z zerowym offsetem, co uzasadniano "zobowiązaniami sojuszniczymi". O tak dalej |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 10 gości