Gołowkin vs Jacobs (18.03.17)
|
20-03-2017, 09:46 PM
Post: #229
|
|||
|
|||
RE: Gołowkin vs Jacobs (18.03.17)
Od gali mięło już dobrych kilkanaście godzin, więc pozwoliłem sobie na małe podsumowanie poszczególnych walk.
Andy Lee vs KeAndrae Leatherwood Przez pierwsze cztery rundy pojedynek był potwornie nudny i wyrównany. Spotkało się dwóch kontr bokserów, z których jeden był zardzewiały, a drugi po prostu przeciętny. Początkowo Lee pozostawał nieaktywny, nawet nie jabował, tylko ograniczał się do pojedynczych uderzeń raz na jakiś czas, przez co też spokojnie można było zapisać 2 z 4 starć na konto Amerykanina. Leatherwood do półmetka pozostawał ciut bardziej aktywny niż Andy, ale nie ryzykował, widać było że obawia się kontr Irlandczyka. Szkoda, że nie podjął większej inicjatywy, bo remis był w jego zasięgu, tyle że zabrakło woli zwycięstwa. Od 5 rundy Lee przebudził się, włączył wyższy bieg, zaczął stosować pressing, regularnie bić jab i co jakiś czas dokładał jakiś power punch, na co jego przeciwnik nie miał żadnej recepty, a wręcz jakoś zniechęcił się, a i chyba zadowolił się porażką "tylko" na punkty.
Ryan Martin vs Bryant Cruz Oglądanie Martina to całkiem fajna rzecz. Widać, że posiada dobre wyszkolenie, ciąg na rywala, niezły timing i bije naprawdę ciekawe kombinacje. Co ciekawe, mimo że jest b. wysoki jak na kategorię lekką, tak zdecydowanie preferuje rozwiązania półdystansowe. Pierwsze moje skojarzenie od razu wiązało się z „Chico” Corralesem, który posiadał identyczny wzrost i również preferował walkę w bliskim dystansie. Dobrze by było, aby Martin obejrzał kilka walk Diego, bo niewątpliwie mógłby polepszyć takie elementy jak balans, czy też ścinanie ringu. Niestety, w przeciwieństwie do Corralesa Martin nie posiada mocnego ciosu. W Cruza wpakował wszystko, co fabryka dała, a Bryant jak stał, tak stał. W starciach z rywalami twardymi i potrafiącymi przyłożyć brak mocy może się zemścić.
Carlos Cuadras vs David Carmona Cuadras powinien zjeść snickersa, bo gwiazdorzył przed walką nie gorzej niż Najman swego czasu, a w ringu zaprezentował formę 5/10. Chyba potraktował Carmonę jak journeymana, przygotował się tak sobie i w ringu walczył głupio. Nie przykładał się do akcji, atakował na urwanie głowy i o ile jeszcze starczało mu dynamiki oraz kondycji, tak na półmetku prowadził, ale później potyczka wymknęła mu się spod kontroli. Carmona pokazał bardzo dojrzały i pewny boks, znakomicie bił na korpus, czym odbierał rywalowi oddech, co wyraźnie zaprocentowało w ostatnich starciach, gdzie po prostu zaczął dominować. Myślę, że zwycięstwo Cuadrasa było dużym ukłonem w jego stronę, bo najlepszym rezultatem byłby remis / minimalne zwycięstwo Carmony.
Roman Gonzalez vs Wisaksil Wangek Gonzalez poszedł o jeden most za daleko. W super muszej jego cios nie robi wrażenia, a siła fizyczna jest po prostu niedostateczna. Będąc swarmerem brak tych elementów straszliwie utrudnia pracę, tym bardziej jeśli naprzeciwko siebie ma się rywala bazującego na sile. Roman nie potrafił zatrzymać Taja, jego celne ciosy nie robiły na nim żadnego wrażenia, za to w drugą stronę już tak. Dużo zdrowia zostawił w tej walce Gonzalez i lada chwila może mieć z górki. Siła, konsekwencja i upór Wangeka napsuły faworytowi bardzo dużo krwi; do tego Taj pokazywał momentami naprawdę ciekawy boks, bodajże w 11 rundzie wypunktował „Chocolatito” ze wstecznego. Co do werdyktu, musiałbym jeszcze raz obejrzeć walkę, bo na żywo emocje były nieziemskie. Wydaje mi się, że o wałku nie ma mowy, bo było sporo rund wyrównanych, gdzie najpierw dominował Wangkek, a w końcówce Roman starał się nadrabiać straty, lecz jego ciosy mniej ważyły niż poprzednie uderzenia pretendenta. 114-112 w obydwie strony wydaje być się dopuszczalnym wynikiem.
Jestem trochę zniesmaczony komentarzami w polskim boks necie na temat rzekomego przereklamowania Gonzaleza. Śledzę jego karierę od ponad sześciu lat i facet boksując bardzo przyjemnie dla oka, dominował kolejne dywizje, zmiatając kolejnych rywali. W końcu, podjął wyzwanie i poszedł do kategorii wagowej, w której wiele jego atutów po prostu zniknęło, a mimo to potrafił pokonać groźnego Cuadrasa i dać równy bój z tak niepasującym mu stylowo pięściarzem, jak Wangek. Ludzie obejrzeli pierwszy raz w życiu walkę Chocolatito i na jej podstawie wystawiają laurki dla całej jego kariery. Gdyby Gonzalez był Amerykaninem, boksował w półśredniej i prezentował taki poziom jak prezentował np. w muszej, to najpewniej byłby pupilkiem telewizji i kibiców oraz zgarniał milionowe czeki za walki z dobrze dobranymi rywalami, a nie jakimiś groźnymi anonimami ściąganymi z drugiego końca świata. Gienadij Gołowkin vs Daniel Jacobs Gołowkin zaboksował poniżej oczekiwań, a wraz z upływem rund szło mu coraz gorzej. O ile na początku jab wchodził b. dobrze, tak później zaniechał go, polując na dosyć sygnalizowany sierpowy. Tak samo zabrakło uderzeń na korpus, czy też urozmaiceń ataku. Gołowkin od połowy dystansu zaczął boksować jednostajnie i dosyć bezmyślnie, w imię zasady „w końcu trafię, bo do tej pory zawsze trafiałem”.
Jacobs pokazał się ze świetnej strony i z każdą kolejną rundą nabierał pewności siebie. Dobrze pracował przednią ręką i uderzał na korpus / naprawdę dobrze wychodziły mu zmiany pozycji. Z czasem nawet sporo ryzykował i co najciekawsze wychodził z wymian zwycięsko. Śmieszą mnie opinie o tym, jakoby Kazach kontrolował walkę i wygrał pewnie; znów kibice punktowali nieefektywną agresję. Sama walka była bardzo równa i z chęcią zobaczyłbym rewanż. Co do walki GGG vs Canelo, to po potyczce Kazacha z Jacobsem szanse rudego ani trochę nie wzrosły. Jest zbyt krótki i zbyt statyczny, by unikać jabu Gołowkina, który będzie go sobie ustawiać i rozstrzeliwać z dystansu. No, chyba że Kazach znajdzie się na równi pochyłej, a Alvarez da walkę życia, a i sędziowie pomogą. Na dzień dzisiejszy bardzo, bardzo dużym faworytem jest Kazach. |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 35 gości