Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 3 Głosów - 3.67 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Carl Froch
06-01-2012, 05:44 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-05-2013 03:22 PM przez redd.)
Post: #1
Carl Froch
W tym temacie pozwolę sobie zaprezentować postać emocjonującego, brytyjskiego boksera - Carla Frocha.

[Obrazek: 2148407057.jpg]

Carl „The Cobra” Froch (ur. 2 lipca 1977 w Nottingham) – angielski bokser, trzykrotny mistrz świata w kategorii super średniej, obecny czempion IBF w tejże kategorii wagowej legitymizujący się rekordem 31(22KO)-2-0.

Kariera amatorska

Froch rozpoczął treningi bokserskie w wieku 9 lat. Na lokalnym podwórku odniósł kilka sukcesów, między innymi dwukrotnie zdobył mistrzostwo Anglii w boksie amatorskim w kategorii średniej (w 1999 i 2001 roku). Ukoronowaniem jego amatorskiej kariery było zdobycie, w tej samej kategorii wagowej, brązowego medalu mistrzostw świata rozgrywanych w 2001 roku w Belfaście. Nie znalazłem dokładnych informacji na temat rekordu amatorskiego Carla Frocha, ale „The Cobra” w jednym z wywiadów stwierdził, że wynosił on: „mniej więcej 88-8”.

Kariera zawodowa – w drodze do tytułu

Froch zadebiutował na zawodowych ringach 16 marca 2002 roku, pokonując w 4 rundzie przez TKO Michael Pinnocka. Przez następne 7 lat Brytyjczyk na zawodowych ringach szedł od zwycięstwa do zwycięstwa, pokonując między innymi Tony Dodsona, Briana Magee, Robina Reida, czy naszego Alberta Rybackiego.

Wojna z Pascalem

Carl Froch doczekał się swojej mistrzowskiej szansy. Jego rywalem został kanadyjski puncher Jean Pascal, a stawką był zawakowany przez Joe Calzaghiego tytuł WBC w kategorii super średniej. Ponadto warto wspomnieć, że pojedynek miał miejsce w rodzinnym mieście Carla, Nottingham. Tamtego wieczora obydwaj pięściarze dali kibicom niezapomniane widowisko. I jeden i drugi od samego początku skupili się na wymianie ciężkich ciosów, zupełnie zapominając o defensywie. Ringowa wojna rozgorzała na dobre, a ani jeden, ani drugi nie zamierzali rezygnować, czym wprawili publiczność w ekstazę. Początkowe rundy mogły być zapisane na konto Pascala, jednak Froch zaprezentował lepsze przygotowanie kondycyjnie i z czasem przejął inicjatywę. Po 12 emocjonujących rundach ogłoszona zwycięstwo lokalnego bohatera. Carl Froch po raz pierwszy zdobył mistrzowski tytuł.

Dreszczowiec z Taylorem

Niewątpliwie Carl Froch należy do wymierającej grupy pięściarzy, którzy szukają wyzwań i nie tracą czasu na bezpieczne obrony pasa. Kolejnym przeciwnikiem Frocha został faworyzowany Jermain Taylor. Smaczku walce dodawał fakt, że pojedynek miał się odbyć w Stanach Zjednoczonych (Froch wcześniej walczył tam tylko raz, z Henrym Porrasem). Nieznacznym faworytem wydawał się „Bad Intentions”, ale Froch nie składał broni. Sam pojedynek nie układał się po myśli Kobry. Lepszy technicznie i bardziej wszechstronny Taylor ogrywał Frocha. W III rundzie Carl zaliczył po raz pierwszy w zawodowej karierze deski, przegrywał ten pojedynek, ale to co wydarzyło się w ostatnich rundach jest przykładem wielkiego serca do walki Brytyjczyka. Kiedy Taylor zaczął słabnąć kondycyjnie, Froch podkręcił jeszcze tempo… Kumulacja zdarzeń miała miejsce w ostatniej dwunastej rundzie.
Taylor walczył już tylko o przeżycie, a Froch dawał z siebie wszystko. Po morderczym bombardowaniu „Bad Intentions” poszedł na deski i od tamtego momentu zachowywał się jak po ukąszeniu kobry, z sekundy na sekundę słabł w oczach. Do końca pojedynku zostało już naprawdę niewiele, kiedy Froch zasypał gradem ciosów bezradnego i rozbitego Taylora, zmuszając sędziego ringowego do przerwania pojedynku…. 14 sekund przed końcem walki. Świetne zwycięstwo, po prawdziwym ringowym dreszczowcu.

Super Six – Droga na szczyt


Froch jako mistrz WBC i jeden z najlepszych zawodników wagi super średniej, został zaproszony do udziału w turnieju Super Six (organizowanego przez telewizję Showtime i Sauerland Event), w którym udział mieli wziąć najlepsi zawodnicy tejże kategorii wagowej (poza Lucianem Bute niestety). Kessler, Dirrell, Ward, Abraham, Taylor i Froch dawali gwarancję świetnych walk na najwyższym poziomie.

W pierwszej fazie turnieju Carl musiał zmierzyć się z Andre Dirrellem, Mikkelem Kesslerem i Arthurem Abrahamem. Froch nie był uważany za faworyta turnieju, spodziewano się, że najprawdopodobniej odpadnie już po pierwszej rundzie.

Dirrell, Kessler, Abraham


Pierwszy turniejowym przeciwnikiem Frocha, był niewygodny technik Andre Dirrell. Sam pojedynek był ciężki do punktowania i jego ostateczny werdykt wzbudził kontrowersje. To Froch był agresorem, ale śliski Amerykanin unikał otwartej walki i ograniczał się do kontr. Po 12 rundach przyznano nie jednogłośne zwycięstwo Frochowi. Na tą walkę można patrzeć z różnych perspektyw, ale zdaje się że gdyby jako zwycięzcę wytypowano Dirrella, to taki wynik nie budziłby większych kontrowersji. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że walka odbyła się w rodzinnym mieście Frocha, Nottingham. W każdym razie, mimo kontrowersji, „The Cobra” odniósł pierwsze turniejowe zwycięstwo i zachował przy sobie mistrzowski tytuł WBC.

W drugiej walce Froch musiał wyjechać do Danii, aby zmierzyć się z lokalnym bohaterem Mikkelem Kesslerem. Obydwaj zawodnicy najlepiej czują się w ataku, są twardzi i bitni, więc można było spodziewać się ringowej wojny. Główni aktorzy widowiska nie zawiedli nikogo, serwując kibicom 12 rund zaciętej i wyrównanej bitwy, która pretendowała do tytułu walki roku 2010. Jednogłośnym zwycięzcą tej emocjonującej walki ogłoszono Kesslera, Froch poniósł pierwszą w zawodowej karierze porażkę, tym samy stracił mistrzowski pas WBC. Carl nigdy się z nią nie pogodził, ale wynik 115-113 dla Duńczyka, w moich oczach, wydaje się być najsprawiedliwszy i nie podlegający dyskusji.

W trzeciej turniejowej walce Carl zmierzył się z potężnie bijącym Arthurem Abrahamem. Abraham był uważany za faworyta tego starcia, otwarty styl i nisko opuszczone ręce Frocha miały być wodą na młyn dla „Króla”. Dodatkowo stawką pojedynku był tytuł WBC, który został zawakowany przez kontuzjowanego Kesslera. I znowu los okazał się przewrotny… Spodziewano się brutalnej wojny i nokautu, a stało się coś zupełnie innego, czego chyba nikt się nie spodziewał. Ktoś kto nie widział jeszcze walki Abraham vs Froch, wystarczy aby obejrzał pierwszą rundę tego pojedynku, bo cała reszta była prawie identyczna. Carl mocnym lewym prostym trzymał na dystans „Króla” i obijał go przy linach. Dokładnie tak samo przez każdą z dwunastu rund. Wynik mógł być tylko jeden, punktacja sędziów 2x 120-108 i 119-109 mówi wszystko…

Po 3 turniejowych pojedynkach Carl Froch pewnie awansował do półfinału imprezy.

Niestety z turnieju musiało wycofać się dwóch byłych przeciwników Frocha – Dirrell (prawdopodobnie przez problemy neurologiczne), oraz Kessler (kontuzja oka), niewątpliwie poziom sportowy turnieju na tym ucierpiał. Na początku S6 po ciężkim nokaucie z rąk Abrahama, wycofał się także Jermain Taylor, jednak ten zawodnik był najsłabszy z całej początkowej stawki Super Six.

Półfinał – Kruszenie skały


Przeciwnikiem Frocha w półfinale został weteran Glen Johnson (dołączył do stawki w trakcie trwania turnieju, zastąpił kontuzjowanego Kesslera). Pogromca takich pięściarzy jak Antonio Tarver, czy Roy Jones Jr zapewnił sobie miejsce w półfinale efektownie nokautując innego „rezerwowego” – Allana Greena.

Froch zdawał się być faworytem, ale twardy jak skała Johnson, stanowił nie lada wyzwanie. Sama walka do połowy dystansu wydawała się bardzo wyrównana, ale w drugiej części pojedynku „The Road Warrior” osłabł kondycyjnie, Carl wykorzystał to i wygrał większość rund. Walka odbyła się na pełnym dystansie, a zwycięzcą 2 do remisu ogłoszono Frocha (po raz kolejny udanie obronił tytuł WBC). Teraz pozostało już tylko oczekiwanie na wielki finał.

Wielki finał – Andre Ward

Przeciwnikiem Frocha w finale był znakomity amerykański technik – Andre Ward. Ward przez turniej przeszedł jak burza pewnie pokonując wszystkich rywali. Wysoko wypunktował Kesslera i kompletnie zdominował Greena. Ward w pierwszej fazie turnieju stoczył 2 zwycięskie pojedynki, ale przyznano mu punkty za 3 zwycięstwa. Wszystko to przez wycofanie się z walki z Wardem Andre Dirrella. W półfinale „S.O.G” zmierzył się z osiłkiem Abrahamem i na dystansie 12 rund gładko go wypunktował.

Walka Frocha z Wardem zapowiadała się na pojedynek dwóch odmiennych stylów. Z jednej strony agresywny ringowy osiłek, a z drugiej nienaganny technik o szczelnej obronie. Faworytem walki był Ward i tym razem bukmacherzy nie pomylili się. Cała walka wyglądała podobnie. Ward przepuszczał desperackie ataki Frocha i punktował go kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Po 12 podobnych rundach zwycięzca mógł być tylko jeden. Andre Ward. Amerykanin zgarnął zwycięstwo w walce i w całym turnieju, dodatkowo odebrał Frochowi tytuł WBC…

Froch przegrał zdecydowanie batalię o zwycięstwo w Super Six, ale awans do finału można uznać za duży sportowy sukces. Kto przypuszczał, że ten twardy, waleczny, ale trochę surowy brytyjski bokser może zajść tak daleko, w tak elitarnej i dużej imprezie. Dzięki walkom z Abrahamem i Johnsonem Froch udowodnił kibicom, że nie jest tylko surowym punczerem, ale także całkiem dobrym bokserem.

Powrót na szczyt

Froch w swoim stylu, mimo zdecydowanej porażki, nie zamierzał spuszczać z tonu. Kolejnym przeciwnikiem "Cobry" został niepokonany mistrz IBF, Rumun Lucian Bute. Smaczku walce dodawał fakt, że "Le Tombeur" był uważany przez niektórych za nr 1 w kategorii super średniej. Walka została zakontraktowana na 26 maja w rodzinnym mieście Frocha Nottingham.

Faworytem bukmacherów był Bute. Rumuna miał górować nad Frochem szybkością, techniką i siłą ciosu. Niektórzy nawet wieścili zwycięstwo przed czasem Bute po jednym z jego straszliwych uderzeń na korpus.

Pewny siebie Froch zapowiadał przed walką, że bukmacherzy nie mają najmniejszego pojęcia i straszliwie się mylą faworyzując Bute. Jak zwykle rzeczywistość zweryfikowała wszystkie typy.

Walka o dziwo była jednostronna.
O ile pierwszą, badawczą rundę można było zapisać na konto Bute, to w następnych kilku Rumun został kompletnie rozbity. Już w drugiej rundzie po raz pierwszy Bute został zamroczony przez niesionego fanatycznym dopingiem publiczności Frocha. W trzecim starciu "The Cobra" sprawił swojemu rywalowi straszliwe lanie, serwując Rumunowi dziesiątki mocnych ciosów. W czwartej rundzie zdawało się, że Bute zażegnał kryzys, ale w ostatniej minucie nadział się na kolejne mocne uderzenia Brytyjczyka, po których o mały włos wylądowałby na deskach. Koniec nastąpił w piątym starciu. Froch już na początku dopadł Rumuna przy linach i zadał mu serię potężnych ciosów, na które "Le Tombeur" nie miał żadnej odpowiedzi. Sędzia ringowy postanowił liczyć na stojąco Bute, ale narożnik mistrza widząc, że ten jest pół przytomny postanowił go poddać. W taki oto sposób Froch zdobył po raz trzeci mistrzostwo świata. Świetna postawa w ringu i być może największe zwycięstwo w karierze.

Po zdemolowaniu Bute, Froch zdecydował się bronić tytułu mistrzowskiego z rywalem mniejszego kalibru. Ostatecznie wybór padł na Amerykanina Yusafa Macka. Mack był pięściarzem o przyzwoitym wyszkoleniu technicznym, ale także posiadającym słabą odporność na ciosy (wszystkie swoje najważniejsze walki przegrał przed czasem). Podczas pojedynku Froch doszczętnie wykorzystał słabość Amerykanina. Mack już w pierwszej rundzie był liczony po ciosach na głowę, w następnej po raz kolejny został podłączony do prądu. Koniec nastąpił w trzecim starciu. Amerykanin po otrzymaniu potężnego lewego sierpowego na tułów upadł na matę i został wyliczony przez sędziego ringowego. W taki sposób "The Cobra" zanotował kolejne efektowne zwycięstwo

V jak vendetta

26 maja 2013 roku odbył się długo oczekiwany rewanż ze znakomitym, duńskim wojownikiem Mikkelem Kesslerem. Ty razem to Brytyjczyk był uznawany za faworyta. Na ten fakt złożyły się znakomite występy Frocha przeciwko Bute i Mackowi, oraz to, że od czasu ich pierwszej potyczki Duńczyk zmagał się z częstymi kontuzjami nie pozwalającymi mu na zbyt częste występy.

Atmosfera przed pojedynkiem była niezwykle gorąco. Obydwaj pięściarze byli przekonani o swoim zwycięstwie i wykazywali niezwykłą motywację, oraz przygotowanie fizyczne. Na jednej z konferencji prasowych „The Cobra” stwierdził nawet, że jeżeli będzie trzeba, to zabije rywala w ringu (jednak jak każdy „trash talk” trzeba to brać z przymrużeniem oka). Wielkie zainteresowanie walką (bilety rozeszły się błyskawicznie) dodatkowo podbijało napięcie przed bitwą.

Stawką walki były należący do Kesslera pas WBA i będący w posiadaniu Frocha tytuł IBF w kategorii super średniej. Jednak dla Frocha najistotniejszym był fakt możliwości rewanżu na Kesslerze za wcześniejszą porażkę (Brytyjczyk nigdy się z nią nie pogodził).

Sam pojedynek nie zawiódł niczyich oczekiwań. Jedynie przez pierwsze trzy starcia Froch realizował powiedzenie „zemsta najlepiej smakuje na zimno”. W rundach 1-3 „The Cobra” nie przypominał „drwala”, a raczej „szachistę”. Chłodny, skoncentrowany Brytyjczyk szachował swojego rywala lewym prostym nie ponosząc przy tym większego ryzyka. Taka taktyka dała zwycięstwo Frochowi w trzech pierwszych starciach. Następne 3 rundy wyrównały się. Kessler wszedł już w pojedynek i coraz częściej trafiał swoimi mocnymi prawymi krzyżowymi i niszczącymi lewymi sierpami. Froch nie pozostawał dłużny, odpowiadał całymi seriami na atak rywala. Kiedy sędziowie mieli problem komu zapisać tak wyrównane starcia, pojedynek wszedł w fazę „wojny”. Bombardowanie trwało w najlepsze, jednak w nim odrobinę mocniejszy wydawał się Froch. Ostatnie dwa starcia wprowadziły w stan ekstazy zgromadzoną i tak już dobrze rozgrzaną brytyjska publiczność. W starciu jedenastym Froch podczas szturmowego ataku nadział się na bity z defensywy krótki prawy sierpowy Kesslera. Pod Brytyjczykiem po raz pierwszy tego wieczora ugięły się nogi, jednak udało mi siębez większego uszczerbku przetrwać szturm rywala. Ostatnie starcie, tak jak w pierwszej ich walce, było najlepszym w całym pojedynku. Od pierwszej sekundy obydwaj wojownicy ruszyli do wymiany na wyniszczenie. Lepiej zniósł ją Froch, który niesiony dopingiem kibiców naruszył rywala i był bliski wygranej przed czasem w końcowych sekundach walki. Kessler jednak przetrwał nawałnicę i dotrwał do ostatniego gongu. Sędziowie punktowi nie mieli większego problemu ze wskazaniem zwycięzcy. Jednogłośną decyzją wygranym został ogłoszony Froch (116-112, 115-113 i niezrozumiałe 118-110). Tym samym „The Cobra” zunifikował tytuły i powziął zemstę za jedną ze swoich porażek. Po raz kolejny walka z udziałem Brytyjczyka zelektryzowała cały bokserski świat. Niewątpliwie drugie starcie Kesslera z Frochem będzie rozpatrywane jako potencjalna walka roku 2013.


Podsumowanie:
Carl Froch to efektowny bokser, szukający wyzwań i nie unikający nikogo. Większość jego walk to efektowne pojedynki, a często ringowe wojny. Mimo to, Brytyjczyk potrafi też boksować cierpliwie i konsekwentnie tak jak z Abrahamem, czy Johnsonem. W erze kiedy narzeka się na nabijanie rekordów, Froch stanowi chlubny wyjątek. Jego ostatnich dziewięciu z dziesięciu rywali robi wrażenie: Bute, Ward, Johnson, Abraham, Kessler x2, Dirrel, Taylor, Pascal. Mam nadzieję, że ten emocjonujący i nonszalancki pięściarz da nam jeszcze trochę emocji Wink

Zapraszam do dyskusji o perspektywach i nie tylko Wink
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
07-01-2012, 09:54 AM
Post: #2
RE: Carl Froch
Bardzo lubię Frocha za jego twardy charakter i bojowość prezentowaną w ringu od pierwszego do ostatniego gongu. Jednak walka z Wardem wyraźnie mu nie wyszła. Przede wszystkim był bardzo wolny, co mogło być wynikiem złego przygotowania (przetrenowanie?). Poza tym walkę rozpoczął bardzo źle taktycznie. Przy rażącej przewadze Warda pod względem szybkości pojedynek toczony na dystans był dla Frocha "kopaniem się z koniem". W drugiej części walki, kiedy Froch zaczął częściej wchodzić do półdystansu i zadawać ciosy na korpus, walka się wyrównała. Co do dalszej kariery Frocha, to spodziewany pojedynek z Bute jest opcją najlepszą finansowo, ale najgorszą ze strony sportowej. Bute jest poza zasięgiem Frocha i dla mnie zdecydowanym faworytem w tej walce. Lepsze byłoby celowanie w pas WBO i zwycięzcę walki Stieglitz - Kessler. Być może jeszcze lepsze - przejście do półciężkiej, która jest wagą gorzej obsadzoną od super średniej. Uważam, że dobrze przygotowanego Frocha byłoby stać np. na zwycięstwo z Nathanem Cleverlym.

http://www.the-best-boxers.comIdea
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
07-01-2012, 08:37 PM
Post: #3
RE: Carl Froch
Walka z Wardem nie była dobra, do tego Froch nie spodziewał się, że Ward będzie silniejszy fizycznie. Szkoda, ale taki przeciwnik wybitnie nie leży Frochowi. Z Bute, jeżeli dostanie dobrą propozycję to pewnie wyjdzie, ale będzie to kolejna bardzo trudna walka i o niespodziankę będzie niezwykle ciężko. Najchętniej widziałbym Frocha w półciężkiej. Szumenow, Cleverly, moim zdaniem też Hopkins - są w zasięgu Carla. Tytuł w drugiej kategorii wagowej byłby ukoronowaniem kariery, a pewnie po jego zdobyciu i tak Carl poszukałby jeszcze jakiś wyzwań.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
07-01-2012, 10:07 PM
Post: #4
RE: Carl Froch
Na wyspach jego pojedynek z Cleverlym napewno by się dobrze sprzedał, ale to w wadze półciężkiej. Sam Carl Froch to dobry pięściarz o znakomitych warunkach, lecz w ostatnim pojedynku Ward go pokonał dość gładko. Sama wcześniejsza walka z Pascalem pokazuje o sercu do walki Frocha. W końcu korzenie polskie ;p W pojedynku z Bute stawiałbym więcej na Rumuna, ponieważ potrafi on zrobić atut z tego, że walczy z odwrotnej pozycji i jest bardzo wszechstronny zawodnik.

Boks - nie dzieli nas a łączy.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
04-03-2012, 12:51 PM
Post: #5
RE: Carl Froch
No i stało się. Na 26 maja została zakontraktowana hitowa walka z Lucianem Bute. W sumie najpierw wolałbym zobaczyć Frocha w jakiejś ciut lżejszej walce, jednak na takie wydarzenie nie ma co narzekać. Bute jest faworytem tego pojedynku, Carla czeka bardzo ciężka przeprawa. Na pewno musi zawalczyć dużo lepiej niż z Wardem, taktyka też będzie musiała być lepsza niż ostatnio. Walcząc z dystansu Froch przegra na punkty. Musi poszukać półdystansu, tam będzie szansa na ulokowanie jakiegoś mocnego ciosu (Bute nie jest jakoś specjalnie odporny), po którym można spróbować skończyć przeciwnika. Z drugiej strony Froch od dawna nikogo nie znokautował, a wywierając presję naraża się na bomby Rumuna (jeżeli trafi na korpus może być niewesoło). Szanse widzę 60:40 dla Bute, walka jednak odbędzie się w Nottingham i to też będzie atutem Cobry.

Co sądzicie o szansach Frocha?
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
04-03-2012, 08:43 PM
Post: #6
RE: Carl Froch
Lubię takie historie, Noname który stawia wyzwanie gwiazdom swojej kategorii, nawet we wlasnym kraju sarkastycznie opisywany, bez specjalnej charyzmy a mimo wszystko dumny bez kompleksów. Oszukany w walce z Keslerem, nie umiał obejść sprytnego stylu Warda, który bynajmniej nie walczył czysto. Froch ma oryginalny styl boksowania, mocną szczękę, silny cios i stabilna psychikę, to wojownik. Dlatego w mojej hierarchi ulubionych pięściarzy jest wysoko.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-03-2012, 07:46 AM
Post: #7
RE: Carl Froch
Lubię Frocha za bojowość i polskie korzenie, do których się przyznaje, jednak walka z Bute bezpośrednio po porażce z Wardem to błąd. Nie jestem zwolennikiem jakiegoś długotrwałego "przecierania się" ze słabeuszami, ale jedna walka z kimś słabszym po poniesionej porażce to prawo, jeśli nie wręcz obowiązek rzetelnego zawodowego boksera. Chodzi zarówno o podbudowę psychiczną, jak i o sprawdzenie formy, a także wyeliminowanie błędów. Bute to Nr 1 w super średniej, a druga z rzędu przegrana (wysoce prawdopodobna) wyrzuci Frocha ze ścisłej czołówki tej kategorii. O powrót na szczyt będzie bardzo ciężko, bo jest to bardzo silnie obsadzona waga. Jest tam bardzo mocna "grupa pościgowa" z braćmi Dirrellami, Oosthuizenem, Stevensonem i Grovesem, która już niebawem zaatakuje pozycje uznanych mistrzów. Dlatego lepiej dla Frocha byłoby poszukać szczęścia w półciężkiej, która na dziś jest jedną z najsłabszych kategorii wagowych.

http://www.the-best-boxers.comIdea
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-03-2012, 08:16 PM
Post: #8
RE: Carl Froch
To będzie walka cios za cios, zupelnie inn a niż z kunktatorem Wardem. Zresztą czekać to można jak dostaje się KO, a nie po walce, gdzie nawet siniaka nie było widać na twarzy Brytyjczyka.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
05-03-2012, 09:47 PM
Post: #9
RE: Carl Froch
Dobrze, że Froch idzie za ciosem. Nie boi się i promotorzy też nie robią problemów co jest super sprawą. Po co ma robić sobie jakieś walki na przetarcie? Niech robi ale w między czasie do walki z Bute. Jak przegra z kimś to zerwą kontrakt i tyle. Czekanie jest zbędne. Fajnie by było jakby Froch wygrał. Zawsze to nowy Mistrz i pozbawienie kogoś zera w rekordzie Tongue

[Obrazek: haye-wlad-exchange.gif]
They think they're good, I know I'm great ;]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
27-05-2012, 09:37 AM
Post: #10
RE: Carl Froch
Brawo Froch! Świetny występ, w którym po prostu zlał Bute. W przeciwieństwie do pojedynku z Wardem, "Cobra" był całkiem szybki, dynamiczny i pobudzony.
Walka na pewno była zaskakująca. Slugger pokonał boxera. Bute momentami nie miał nic do powiedzenia, a Froch wykorzystał każdą okazję do rozbijania Rumuna. Znakomity występ, Carl po raz trzeci zdobył mistrzowski tytułSmile

Teraz zdaje się, że będzie musiał odbyć się rewanż w Kanadzie. Liczę na powtórkę z rozrywki, chociaż na pewno będzie o wiele trudniej.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości