Fajne filmy, które polecacie

[Wilczekstepowy]

Trochę przemęczyłem tego Creed'a ale dotrwałem w końcu do końca. Film od technicznej strony jest w porządku, bliski perfekcji ale nie ma za to w sobie nic życia. To tak, jak z niektórymi gierkami. Niby fajna grafika ale jakoś nie chce się w nie grać.

Jeżeli chodzi o grę aktorską to oprócz Stallone i... Bellewa nie było za dobrze. A z całego filmu i tak najbardziej mi się podobał utworek 2Pac - Hail Mary, przy którym do ringu wchodził młody Creed.

---

(10-03-2016 06:50 PM)Wietnam napisał(a):  Warda było trochę mało, .

No i faktycznie Warda było mało. Powiem szczerze, że trochę mnie to zawiodło.

[fext]

Moim zdaniem Bellew i Stalone świetni. Stallone się nie dziwię, bo to po prostu dobry aktor, tylko zazwyczaj występował w takich filmach, które nie pozwalały mu tego zademonstrować. Pozytywnie zaskoczył Bellew, który jako zawodowy bokser wcale nie musiał umieć dobrze grać, tymczasem zagrał znakomicie. Warda faktycznie za mało, ale jego wejście bardzo przypadło mi do gustu. Pamiętam, że aż wyrwało mi się głośne "Ucieeekaj!"

[Wietnam]

Szkoda że Briggsa tam nie zaaranżowali
Te jego "Let's go Champ" uatrakcyjniło by film na pewno,

[Gogolius]

Ostatnio mam chrapkę na nadrobienie całej filmografii Tarantino i zaliczyłem Pulp Fiction oraz Wściekłe Psy.

Pulp Fiction mnie mocno rozczarował. Po tym co widziałem w innych filmach, po hypie jaki serwuje mi często i gęsto kuzyn (ma portfel Samuela ), po ogólnie bardzo wysokich notach na portalach, wydawało mi się że film wyrwie mnie z butów.
Nie mówię, że jest zły, nawet przyjemnie mi zleciał seans, ale... jakoś tak bez ładu i składu.
Wątek Umy - ledwie zarysowany i przedwcześnie zakończony. To samo z Travoltą - jakoś tak zszedł...
Podobał mi się z kolei epizod boksera - zarówno wywód lubianego przeze mnie Walkena jak i ogólny ciąg przyczynowo-skutkowy był spoko.
Ale tak to...no zlepek fajnych scen, ale bez większej głębi. Może za głupi na to jestem

Wściekłe Psy mnie przykuły do fotela prawie tak mocno jak Nienawistna (bardzo podobne filmy). Minimalizm tego filmu, scena otwierająca, zamknięcie akcji w magazynie + fajne retrospekcje - naprawdę fajnie i zgrabnie to wyszło.
Trochę mnie rozczarowała końcówka, bo "wszyscy i tak na końcu giną" pojawia się u Tarantino dość często, ale na szczęście jeden kolo wrócił z tymi diamentami w lepsze życie

Ogółem filmy Quentina uważam trochę za oglądanie "na raz". Przyjemność czerpana ze spokojnego rozwoju akcji, z tych jego przydługich scen bez żadnych cięć, ze zgadywania komu co się i stanie i komu uda się dożyć do końca, kto jest zdrajcą, a kto się sfrajeruje - to wszystko jest spoko. Mimo wszystko, strasznie nierówno odbieram te filmy.
Kill Bill mi się mega podobał, podobnie Wściekłe Psy czy Nienawistna.
Z kolei Pulp Fiction i Bękarty Wojny po drugiej stronie barykady. Django było spoko, ale oglądałem dość dawno, więc musiałbym do niego wrócić.

[kubala1122331]

Pulp Fiction to jedyny film w swoim rodzaju i żeby go do końca zasmakować, trzeba wczuć się w klimat. Bywa to tutaj trudne, bo za pierwszym razem tytuł wydał mi się ideałem, a za drugim nie porwał. Sporo też zależy od tłumaczenia na jakie się natrafi. To, które było nadawane ostatnio na Pulsie to dramat.
Mnie z kolei nieco nużyły Wściekłe psy. Jest to dobre kino, ale od początku praktycznie z łatwością można było domyślić się fabuły, tego, kto jest policjantem i jak to się zakończy. Był to przyjemny seans, ale spodziewałem się więcej.
Warto też obejrzeć, choćby dla porównania z innymi dziełami Quentina, Grindhouse: Death Proof. Wiele negatywnych ocen długo mnie zniechęcało do obejrzenia filmu. Ale kiedy odpaliłem, WOW, zwyczajnie byłem zachwycony. Taki luz w kreacji poszczególnych scen, genialny Kurt Russell, montaż, ogólnie taka zabawa kinem. Kupuję to po całości. Podobnie jak zupełnie kiczowaty Kill Bill vol 1
Ogólnie, po raz kolejny, zauważyłem, że ocen na filmwebie nie ma co brać na poważnie. Panuje moda na hejtowanie niektórych filmów i mam wrażenie, że jedynki idą masowo bez oglądania. Przekonałem się o tym już nieraz, a dziś dodatkowo wszedłem na profil "Disco Polo" i zwyczajnie nie mogłem uwierzyć, że tak świetny polski film został oceniony na 5.2...

Niedługo będę mógł ustawić oficjalnie wszystkie tytuły Tarantino w kolejności "lubienia", jeszcze tylko trzeba nadrobić Jackie Browna, którego mam nawet na DVD, ale zwyczajnie nie mogę się na niego przełamać

PS. Jeśli ktoś chodzi do kina, polecam "El Clan". Mało znany, ale po prostu rewelacyjny.
http://www.filmweb.pl/film/El+Clan-2015-737367

PS2. Nie polecam za to "Wstrząsu", który może nas, kibiców boksu, zainteresować tematyką. Dla mnie to zwyczajny gniot z tekstami typu "Najpierw jest niebo, potem USA i długo długo nic". Aaaaa

[Wietnam]

Jeśli już już jesteśmy przy kinie latynowskim,
@Kubala, na twoją odpowiedzialnośc sprawdzę "El Clan"
bo lubię filmy hiszpańsko języczne,

Od siebie zaproponuje klimaty wieźienne, "Cela 211"
http://m.filmweb.pl/film/Cela+211-2009-490881
z bardzo haryzmatycznymi postaciami,
znakomita produkcja, według mnie,
zapewne już spora część z was oglądała, jeżeli jednak
jest ktoś kto nie miał jeszcze okazji, polecam mocno, .

[Wilczekstepowy]

A ja ze swojej strony mogę Wam polecić film Baramui Fighter (Fighter in the Wind). Przyznaję, że miałem dwa podejścia do tego filmu. Za pierwszym razem mi się nie podobał, dopiero gdy się dowiedziałem, że to biografia Masutatsu Ōyama znanego również jako Choi Baedal niepokonanego twórcy karate kyokushin. No i cóż. Za drugim razem początek również mi się nie podobał, tym bardziej, że nie mogłem za bardzo wyłapać, który to jest ten mistrz. Naprawdę ciężko było się domyślić. Ale powiem Wam tak. Może sam film nie jest najlepszy jeżeli chodzi o sztuki walki, choć z całą pewnością jest jednym z lepszych jakie widziałem. To jednak warto go obejrzeć dla samego bohatera, dla jego przemiany, aby zobaczyć jak zaczynał i przez jaką mękę przechodził. Powiem Wam tak, że gdyby nie to, że to bohater w miarę współczesny to bym nie uwierzył w te wszystkiego opowieści na jego temat. Myślałbym, że to jakieś azjatyckie legendy, które przez set-lecia obrosły w jeszcze większe, napuszone mity. Ale twórca kyokushin to postać na tyle współczesna, że na youtube na całe szczęście można zobaczyć filmiki z tym mistrzem. Np. jak własnoręcznie ujarzmia byki. Ponoć nawet zabił jednego gołymi rękoma. Fascynująca postać. Polecam każdemu. Myślę, że przemiana tego człowieka może wlać nadzieję w każde rozbite czy zranione serce.

Co do Tarantino to obejrzałem do tej pory jego 8 filmów. Niegdyś za najlepszy film Quentina uważałem Pulp Fiction, później Sin City (choć nie wiem, jak bardzo w reżyserię tego filmu Tarantino był zaangażowany bo to było do spółki z jeszcze dwoma reżyserami) a teraz być może dalej jest to Sin City ale tuż obok niego znajdują się Bękarty wojny. Django dopiero czwarte.

[kubala1122331]

W Sin City Tarantino zrobił tylko jedną 3-minutową scenę

[Wilczekstepowy]

Dzięki Kuba, a wiesz może która to scena?

[kubala1122331]

Na pewno poznałbyś, gdybyś to obejrzał i wiedział, że tylko jedna scena jest Quentina. Jest to ta typowo tarantinowska rozmowa Jacka z poderżniętym gardłem