Sugar Ray Leonard
|
14-09-2018, 10:43 AM
Post: #1
|
|||
|
|||
Sugar Ray Leonard
Ray Charles Leonard urodził się 17 maja 1956 roku w Wilmington (Północna Karolina). W wieku 13 lat, w 1969 roku rozpoczął karierę amatorską w Palmer Park Recreation Center (miał łatwiej w aklimatyzacji, bo jego starszy brat już tam trenował). Pierwszą porażkę na ringu poniósł po trzech latach, w ćwierćfinale międzynarodowego turnieju federacji AAU (organizacja zrzeszająca sporty amatorskie w USA). Boksował wtedy w kategori piórkowej. W tym samym roku doszedł do półfinału Eastern Olympic Trials, gdzie sfałszował swoją datę urodzenia (turniej był od lat 17-tu, a miał 16).
Sarge Johnson, jeden z trenerów amerykańskich olimpijczyków widząc boks Leonarda powiedział, że "ten dzieciak jest tak słodki jak cukier" - stąd wziął się przydomek, którego Leonard używał całe życie - Sugar. Dla odróżnienia od innego "słodkiego" - Robinsona - Leonarda nazywano Sugar Ray. W 1973 roku Leonard wygrał turniej o Złote Rękawice w kategorii lekkiej i doszedł do finału kolejnej edycji turnieju AAU. Rok później w 1974 wygrał już oba turnieje. W 1976 roku, w wieku dwudziestu lat został reprezentantem USA na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu. Wszystkie walki do finału wygrał w stosunku 5:0, w tym półfinałową z Kazimierzem Szczerbą - Polakiem, który wcześniej zadał mu jedną z nielicznych porażek w amatorskiej karierze. W finale czekał wybitny Kubańczyk, Andres Aldama, który wygrał wszystkie turniejowe walki przed czasem. Leonard jednak był za dobry - zdominował przeciwnika, doprowadził do liczenia na stojąco i wygrał finał 5:0. Po finale Leonard po raz pierwszy ogłosił zakończenie kariery tłumaczac się spełnieniem sportowym i chęcią nauki (podjął studia na wydziale zarzadzania biznesem i administracji w Maryland). Karierę amatorską zakończył z bilansem 145 (75 KO) - 5. Prywatnie Leonard był związany od 1973 z Juanitą Wilkinson, z którą miał syna (urodzony w 1973). W czasie Igrzysk Juanita złożyła podanie o zasiłek podając Leonarda jako ojca dziecka (dziecko mieszkało z mamą i jej rodzicami). Leonard został wezwany przez prokuraturę i zobowiązał się płacić na syna licząc na kontrakty reklamowe po zdobyciu złota olimpijskiego. Niestety afera z prokuraturą (trochę rozdmuchana, bo między Juanitą i Rayem nie było żadnej wrogości, a wręcz przeciwnie) zrobiła mu czarny PR. Do tego wszystkiego doszły problemy zdrowotne rodziców Raya i dwudziestolatek nie miał wyjścia - przeszedł na zawodowstwo. Słodki zadebiutował na zawodowym ringu 5 lutego 1977 wygrywając na punkty ze słabym Luisem Vegą. Pierwsze dwa i pół roku to typowa kariera młodego boksera - dużo walk w krótkim odstępie czasu z coraz to lepszymi rywalami. 24 czerwca 1979 roku Leonard wygrał 23 zawodowy pojedynek (walka średnio co sześć tygodni) a z ciekawostek można wspomnieć o tym, że już w piątej zawodowej walce wystąpił w słynnej Caesar Palace w Las Vegas, a w czternastej potyczce pokonał przez TKO Floyda Mayweathera seniora. Nie był jednak królem nokautów - na 23 wygrane porażki tylko 14 skończył przed czasem. 12 sierpnia 1979 Leonard stoczył pierwszą walkę o trofuem - małoznaczącej federacji NABF w kategorii półśredniej. Rywalem był Pete Ranzany legitymujący się wtedy bilansem 45-3-1. Leonard wygrał pojedynek przed czasem. Półtora miesiaca później (!) 28 września obronił pas nokautując Andy'ego Price'a. Mając bilans 25 (16 KO) - 0 przystąpił do pierwszej mistrzowskiej potyczki mając naprzeciwko siebie mistrza WBC Wilfreda Beniteza (38-0-1) nazywanego ze względu na świetną technikę Biblią Boksu. Leonard otrzymał pierwszy raz w życiu czek z siedmiocyfrową sumą (równy milion dolarów), Benitez zarobił 1,2 miliona. Na trybunach 30 listopada 1979 (dwa miesiące po ostatniej walce) w Caesar Palace nie było zbyt wielu kibiców - lekko ponad 4500 osób. Walka zaczęła się bardzo taktycznie, gdzie obaj bokserzy badali się na dystans. Szybciej jednak odnalazł się w sytuacji Leonard, który w drugiej rundzie zyskał lekka przewagę, a w trzeciej dziwnym ciosem "półprostym" posadził Beniteza na deskach. Wilfred nie był ani trochę ranny, szybko się podniósł a jedyne co mógł czuć to wstyd. Leonard po walce skomentował tę sytuację w ten sposób: "nie czułem się jakbym walczył o mistrzostwo, trafiłem go zbyt łatwo". W czwartej rundzie jednak Benitez wziął się do roboty, a Leonard wspominał że wtedy czuł się jakby walczył ze swoim lustrzanym odbiciem. W szótej rundzie bokserzy zderzyli się głowami, na czole Beniteza pojawiło się krwawiące rozcięcie. Leonard przycisnął, ale Wilfred umiejętnie unikał mocnych ciosów wzbudzając podziw Leonarda ("nikt, powtarzam, nikt nie unikał tak dobrze moich ciosów jak on"). Przed finałową rundą Leonard prowadził jednak jednogłośnie na punkty będąc pięściarzem aktywniejszym (różnica 7,4 i 2 punktów na kartach sędziowskich). W piętnastej rundzie posłał Beniteza na deski, a później zasypał ciosami zmuszając arbitra do przerwania pojedynku na sześć sekund przed końcem. Leonard wygrał przed czasem i został mistrzem świata. Leonard został wybrany najlepszym bokserem 1979 roku wg The Ring. Pierwsza obrona to 31 marca 1980 w Maryland i Brytyjczyk Dave Green (33-2). Leonard znokautował go lewym hakiem w czwartej rundzie uznając, że był to najmocniejszy pojedynczy cios jaki kiedykolwiek wyprowadził. Kolejnym rywalem 20 czerwca w Montrealu był legendarny panamski wojownik Roberto Duran (71-1), bezdyskusyjny mistrz świata w kategorii lekkiej, uznawany za lidera nie tylko półśredniej, ale i Nr 1 rankingu P4P. Duran dostał gwarantowane 1,5 miliona dolarów, a Leonard decydując się na procentowy udział w zyskach zarobił ponad 9 milionów. Słynny trener Angelo Dundee doradzał Rayowi mobilność i unikanie bezpośrednich starć, ale Słodki zdecydował się zmierzyć z Duranem na jego zasadach. Początek walki był zdecydowanie dla Panamczyka, który atakował przez cały czas, ścinając ring i zaganiając Leonarda raz po raz w kierunku lin. Leonard był w tak złej sytuacji, że wydawało się iż walka wkrótce się skończy. Duran miał pełną kontrolę nad pojedynkiem. Później jednak pojedynek się optycznie wyrównał, a o wyniku mieli decydować sędziowie. Ostatecznie wszyscy trzej widzieli minimalną (jednym-dwoma punktami) wygraną Durana z czym zgodziło się większość obserwatorów (choć były też głosy np. New York Times, punktujące na korzyść Leonarda). 25 listopada, po najdłuższej (5 miesięcy) przerwie Leonarda między walkami doszło do rewanżu, w którym z kolei doszło do jednej z najsłynniejszych chwil w zawodowym boksie. Ale po kolei. Walka odbyła się w Nowym Orleanie przy ponad 25-tysięcznej publiczności generując 7 milionów dolarów zysku dla Leonarda i 8 milionów dla Durana. Przed pojedynkiem Leonard rozstał się ze swoim trenerem Davem Jacobsem, gdyż ten drugi uważał że natychmiastory rewanż z Duranem bez przetarcia to głupota. W chęci natychmiastowego rewanżu była jednak metoda - Ray zdawał sobie sprawę z tego, ze Duran należy do zawodników lubiących imprezować. Bezbłędnie założył, że Roberto szybko przytyje a potem będzie się męczył ze zrzucaniem wagi. Słodki zmienił także taktykę - był dużo bardziej mobilny wykorzystując swoją szybkość. Duran nie był w stanie zagonić rywala do lin by tam go bombardować. Leonard osiągnął na tyle dużą przewagę, że zaczął drwić z przeciwnika - bez gardy, poruszając samymi barkami, nadstawiając twarz do ciosów, unikał przeciwnika tańcząc na ringu i wyprowadzając sporadycznie szybkie, skuteczne kombinacje. Pod koniec rundy wyprowadził cios, który przeszedł do historii - wyciągnął prawą rękę do przodu, machnął nią dwukrotnie po czym... uderzył lewym prostym. Duran był bezradny. Rundę później, na 30 sekund przed jej końcem Duran odwrócił się i rzucił słynne "no mas" - nigdy więcej, a później gdy sędzia chciał się upewnić co do sytuacji powiedział "nie będę walczył z tym pajacem". Na Durana spadła fala krytyki gdyż do tej pory dał się poznać jako prawdziwy wojownik. Leonard z kolei został drugi raz w życiu mistrzem świata. 28 marca 1981 roku Leonard bronił pasa w Syrakuzach z Larrym Bondsem, numerem sześć rankingu WBC. Walka ta miała przygotować Leonarda do walki z mistrzem WBA w junior średniej Ayubem Kalue, który tak jak Bonds był mańkutem. Leonard wygrał tę potyczkę przed czasem. Do walki mistrzów dwóch kategorii wagowych (w limicie Kalue) doszło 25 czerwca. Kalue okazał się godnym rywalem, który postawił twarde warunki - przez pierwsze osiem rund przegrywał, ale dwie kolejne zapisał na swoje konto. W rundzie dziesiątej pod koniec został rzucony na deski, a sędzia przerwał pojedynek co jest kontrowersyjne gdyż było już po gongu (który powinien uratować Ayuba). Na kolejną walkę Leonard wrócił do "swojej" kategorii wagowej, gdyż zamierzał zunifikować pasy mistrzowskie. Problem w tym świetnym planie był jeden, a nazywał się Thomas "Hitman" Hearns. Hearns legitymował się nieskazitelnym 32-0 (30 KO) choć lepszych rywali na rozkładzie miał Leonard. Do walki doszło w Caesars Palace w Las Vegas, a pojedynek pod nazwą Showdown osiągnął bardzo dobre wyniki finansowe. 16 września ponad 23 tysiące kibiców zostawiło w kasie prawie 6 milionów dolarów, a dochód z PPV przekroczył ponad 7,5 miliona. Hearns zarobił 5,1 miliona, a Leonard 11 milionów, co było jego najlepszą gażą. Pojedynek rozpoczął się zgodnie z planem: Hearns wykorzystując zasięg ramion kąsał Leonarda, który próbował przedrzeć się do półdystansu. Pod koniec piątej rundy oko Leonarda było mocno opuchnięte, a sam Sugar przegrywał starcie wyraźnie na punkty. Wrócił jednak do gry dobrymi rundami numer sześć i siedem. Hearns wyciągnął jednak wnioski, zaczął się więcej ruszać i znów punktował ciosami prostymi wykorzystując przewagę zasięgu. Po dwunastu rundach Hearns prowadził bardzo wyraźnie na punkty, a Leonardowi zostało tylko mocno zaatakować. W trzynastej rundzie, po kilku prowokacjach w stronę Hearnsa ruszył do ataku tak mocno, że Tommy przewrócił się w liny bez zadanego ciosu. Chwile później jednak był już prawidłowo liczony. Po trzynastu rundach Hearns jednak prowadził na kartach sędziowskich i to tak wyraźnie, ze wystarczyło dotrwać do końca by wygrać. Jednak do tego nie doszło - Leonard czując okazję wszedł w półdystans w czternastej rundzie, zepchnął przeciwnika na liny, wyprowadził kilka ciosów, a sędzia przerwał pojedynek. Zdania komentatorów po tej walce były podzielone: Heanrs całościowo prezentował się lepiej, prowadził na punkty i był blisko zwycięstwa. Z drugiej strony zwracano uwagę na fakt, że prawdopodobnie nie miał tyle sił by przeboksować do końca pojedynku. Walka ze względu na swój poziom oraz dramaturgię została przez The Ring uznana walką roku 1981, a Leonard drugi raz w karierze został Bokserem Roku wg tego magazynu. Po stoczeniu tego pojedynku zaczęto przebąkiwać o walce Leonarda z mistrzem kategorii średniej Marvinem Haglerem (w tamtym czasie doszło do kilku walk pomiędzy Leonardem, Haglerem, Hearnsem i Duranem) jednak najpierw należało obronić pas w walce z Brucem Finchem, którego Ray znokautował w trzeciej rundzie. Było 15 lutego 1982 roku. Niedługo później Leonard zwołał specjalną konferencję w Baltimore, gdzie (m.in. w obecności Haglera) ogłosił zakończenie kariery po pięciu latach na zawodowych ringach (bilans 33-1). Miał wprawdzie problem z okiem (odklejona siatkówka, przeszedł zabieg), ale to zostało zaleczone a głównym powodem końca kariery było „wypalenie zawodowe”. Niemniej jak to w historii boksu bywa, Leonard długo na emeryturze nie wysiedział i w grudniu 1983 roku ogłosił powrót, prezentując szerokie plany (kilka walk na przetarcie na dystansie 10 rund, a potem Heanrs, Duran, Curry, McCrory i Hagler). Większość obserwatorów przyjęła decyzję Leonarda negatywnie: jedni z powodu tak dalekosiężnych planów nierealnych (w ich mniemaniu) do zrealizowania, a inni (większość) z powodu kłopotów zdrowotnych (operowane oko). Emocje wzrosły kiedy zaplanowaną na 25 lutego 1984 roku walkę z Kevinem Howardem (20-4-1) przełożono z powodu kolejnego zabiegu na oku Leonarda. Ostatecznie powrót Leonarda to data 11 maja 1984 roku, a w narożniku Leonarda stał Dave Jacobs, który powrócił po czterech latach do zespołu Słodkiego. Pojedynek nie przebiegał zgodnie z planem: wprawdzie Leonard wygrał przed czasem, ale przerwanie uznano za przedwczesne (choć prowadził na punkty w momencie przerwania), a przede wszystkim w czwartej rundzie, pierwszy raz w karierze, Leonard znalazł się na deskach. Na konferencji prasowej Leonard po raz trzeci w życiu ogłosił rozbrat z boksem. Tym razem Leonard wytrzymał bardzo długo (jak na niego) bo przez dwa lata w ogóle nie zamierzał wracać. Zdanie zmienił dopiero 1 maja 1986 roku, kiedy obejrzał na żywo potyczkę Haglera z Mugabim – świetną wojnę, którą wygrał Hagler po raz dwunasty broniąc mistrzowskiego pasa w kategorii średniej. To wtedy w Słodkim narodziło się przeczucie, że może on pokonać Haglera. Podczas jednego z talk-show w Ameryce ogłosił swój powrót na ring i chęć zmierzenia się z Haglerem. Hagler po kilku tygodniach zgodził się na tę propozycję. Dysproporcja między zawodnikami była olbrzymia: Leonard nie boksował trzy lata i był naturalnie mniejszy. Hagler był na fali, regularnie boksując i wygrywając kolejne potyczki, świetnie czuł się w limicie kategorii średniej, którą rządził przez lata. Walką zaplanowano na 6 kwietnia 1987 roku, prawie trzy lata po ostatniej potyczce Leonarda. W boksie to przepaść. Jeżeli idzie o zarobki, to Słodki miał zarobić 11 milionów dolarów, a Hagler milion więcej. Sama walka przyniosła prawie 80 milionów dolarów zysku (co odpowiada dzisiejszym ok 170 milionom). Leonard opowiadał, że przez większość czasu taktyką opracowną na walkę była próba bezpośredniej walki z Haglerem. Plan zmienił się na niecały tydzień przed pojedynkiem, kiedy na jednym z ostatnich sparingów sparingpartner Quincy Taylor prawie znokautował Leonarda. Pojawiły się głosy, ze Leonard nie da sobie rady w tym pojedynku, ale ten zamiast się wycofać po prostu zmienił plan na wyboksowanie przeciwnika. Walka rozpoczęła się zaskakująco bo Hagler (mańkut) rozpoczął w praworęcznej pozycji i na kartach wszystkich sędziów przegrał dwie pierwsze rundy. W trzeciej wprowadził zmiany, pojedynek trochę się wyrównał ale Leonard zdecydowanie górował szybkością. Komentujący Gil Clancy stwierdził, że Leonard nie robi nic by unikać ciosów Haglera. Marvin po prostu nie trafiał. Od piątej rundy Leonard wyraźnie zwolnił, Hagler częściej doprowadzał do spięć a pod koniec rundy mocno wstrząsnął rywalem. Podobny przebieg miała runda szósta, a także dwie kolejne: Hagler nacierał, walka przeistoczyła się w bijatykę w półdystansie, w której Marvin skupił się przede wszystkim na obijaniu dołów rywala. Wprawdzie walka była wyrównana, to jednak widać było że Hagler jest wolniejszy i mniej aktywny niż we wcześniejszych swoich potyczkach. Dziewiąta runda była najbardziej wyrównana, ale zgarnął ją Hagler. Jedną z wartych zapamiętania akcji była obustronna wymiana gdy podczas kilku sekund Hagler wyprowadził masę ciosów na tułów przeciwnika jednocześnie przyjmując złożoną kombinację na głowę. Dziesiąta runda była spokojniejsza, jednak wydawało się że lepszy w niej był panujący mistrz. Z kolei jedenaste starcie to powrót Leonarda, który zaliczył kilka czystych trafień. W przerwie przed ostatnim starciem Angelo Dundee motywował Leonarda mówiąc mu, że za trzy minuty waga średnia będzie miała nowego mistrza. Jednocześnie widział, że Ray jest potwornie zmęczony. Ostatnie starcie wyglądało jak cała potyczka: Hagler najpierw ścinał ring i dążył do półdystansu, by później wymieniać z Leonardem cios za cios. W statystykach ciosów minimalnie lepszy był Słodki trafiając 306 na 629 ciosów przeciwko 291 ciosom na 792 próby Haglera. Werdykt budzi kontrowersje do dziś: dwóch sędziów widziało walkę jako 115-113 – jeden dla Raya drugi dla Marvina. Trzeci werdykt był zupełnie nieprzystający do rzeczywistości: 118-110 dla Słodkiego, który ostatecznie wygrał pojedynek. Eksperci zauważali, że w ringu generalnie lepiej prezentował się Hagler, który poza słabszym początkiem narzucił swój styl i boksował po swojemu. Jednocześnie Słodki był przede wszystkim efektowny (słynny cios w brzuch Haglera po zrobieniu młynka ręką), ale mniej efektywny (bardzo dużo ciosów trafiających w ramiona i barki Haglera). Były jednak głosy za Leonardem (Jim Murray z LA Times), które argumentowały ze Ray wykazał się sprytem i zneutralizował najlepsze cechy przeciwnika. Wisieńką na torcie opisu kontrowersji i emocji jakie wzbudził ten pojedynek jest fakt, że The Ring uznał go jednocześnie za walkę roku i rozczarowanie roku. Oczywiście wszyscy domagali się rewanżu: kibice, eksperci, dziennikarze, Hagler… wszyscy oprócz Raya, który stwierdził, że… kończy karierę. Hagler czekał prawie rok na zmianę decyzji oponenta po czym nigdy niepogodzony z porażką sam zawiesił rękawice na kołku w 1988. Był w tym postanowieniu dużo bardziej konsewkentny, gdyż… miesiąc po jego decyzji, Leonard ogłosił, że wraca. 7 listopada 1988 roku przeciwnikiem Słodkiego był Donny LaLonde – mistrz kategorii półciężkiej legitymujący się bilansem 31 (26 KO) – 2. Sama potyczka odbyła się zaś o mistrzostwo nowopowstałej kategorii superśredniej. Stawką były oba pasy. Ray był krytykowany za wyciąganie dużego rywala do niższego kategorii, ale LaLonde publicznie twierdził, że mu to w ogóle nie przeszkadza – na pewno decyzję pomogło mu podjąć 6 milionów dolarów, które miał zarobić (Leonard - co najmniej 10 milionów). Do tej walki Sugar przygotował się bez Angelo Dundee – panowie pokłócili się o pieniądze, gdyż za walkę z Haglerem Dundee zarobił niecałe 200 tysięcy dolarów (pracował bez kontraktu). Teraz chciał mieć zapewnienie na piśmie na co nie zgodził się Ray. Walka była bardzo wyrównana i brutalna. Silniejszy LaLonde posadził Sugara na deskach w czwartej rundzie (drugie deski w karierze) i nie cofał się przed przeciwnikiem. Do dziewiątej rundy Leonard wychodził z minimalną przewagą punktową o dwóch sędziów, trzeci widział minimalne prowadzenie LaLonde’a. Tutaj jednak nadszedł koniec – najpierw Donny zranił Leonarda podbródkowym, by chwilę później oberwać prawym sierpem, który rzucił go na liny. Ray doskoczył do przeciwnika, zasypał lawiną ciosów i położył na deski. Wstał, ale Leonard do niego dopadł i zmusił sędziego do przerwania pojedynku. Leonard został mistrzem kategorii super średniej i półciężkiej – ten drugi tytuł od razu zwakował. 12 czerwca 1989 roku a więc półtora roku po ostatniej potyczce, doszło do głośnego rewanżu z Hearnsem. Mimo, że obaj bokserzy mieli już bliżej niż dalej końca kariery, to pojedynek został przyjęty z entuzjazmem: obaj byli świetni, obaj byli mistrzami a smaczku dodawał wynik ich pierwszego starcia, gdzie mocną końcówką wygrał Leonard. Hearns miał zarobić za walkę 11 milionów, a Leonard 14. W tej walce Hearns zaboksował dużo lepiej niż w pierwszym starciu – nie podpalał się, nie wchodził w niepotrzebne bójki, punktując rywala z dystansu. Jego mocny cios połączony ze słabnącą odpornością Leonarda zaowocował dwoma liczeniami Słodkiego – w pół godziny Leonard leżał tyle samo razy na deskach co przez całą swoją karierę. Mimo, że słabszy niż zazwyczaj, Słodki miał jednak swoje zrywy, szczególnie pod koniec pojedynku gdzie wiedział, że przegrywa. Właśnie takim huraganowym zrywem w 12-tej rundzie uratował remis. Jeden sędzia widział 113-112 dla Hearnsa, drugi punktował tak samo ale dla Leonarda. Decydujące znaczenie miała trzecia karta i 112-112 sędziego, który jako jedyny punktował ostatnią rundę 10-8 dla Leonarda (choć nie było tu nokdaunu). Gdyby punktował jak jego koledzy (10-9) zwycięzcą byłby Hearns. Remis przyjęto z oburzeniem na hali, gdyż w opinii zdecydowanej większości widzów Hearns był lepszy. Niedługo później Leonard przyznał Hearnsowi, że ten wygrał ich drugi pojedynek. Ze względu na to, że Hagler naprawdę skończył karierę, Leonard postanowił poszukać rewanżu z innym znanym zawodnikiem, z którym już walczył: 7 grudnia 1989 roku doszło do trzeciej potyczki z Roberto Duranem. Panamczyk zarobił prawie 8 milionów, a Ray 13 milionów dolarów. Pojedynek w niczym nie przypominał wcześniejszych walk i bardzo rozczarował. Leonard wygrał po defensywnym wypunktowaniu rywala, a wokół ringu często slychać było gwizdy i buczenie, a wielu kibiców na znak protestu wyszło przed ogłoszeniem werdyktu. Pat Putnam z cenionego Sports Illustrated skomentował to słowami „Leonard dał im artystyczną perfekcję, gdy oni chcieli prawdziwej bitwy”. Mimo wyraźnego zwycięstwa Leonard musiał poddać się zabiegowi nałożenia aż sześćdziesięciu szwów . Miesiąc po potyczce Leonard zwakował swój tytuł nie wiedząc czy jeszcze wróci na ring. Zdecydował się kontynuować karierę proponując Haglerowi rewanż, ale ten nie był zainteresowany. Odmówił także Hearns tłumacząc się niemożnością zrobienia limitu wagowego (to był etap gdy Hearns boksował już w półciężkiej). Przeciwnikiem Leonarda został więc młody (11 lat młodszy), silny (znokautował groźnego Mugabiego) Terry Norris. Walka 9 lutego 1991 roku między 35-letnim mistrzem, a 24-letnim pretendentem była typowym dla boksu zawodowego przekazaniem pałeczki. Norris zdominował Leonarda, dwa razy rzucił go na deski i wygrał bardzo pewnie. Jeden sędzia punktował skrajnie 120-106 co było jednak bliższe prawdy niż 116-111 drugiego (trzeci widział 119-103). Leonard od razu po walce ogłosił zakończenie kariery z pokorą przyznając, że ta potyczka pokazała mu, że jego czas się skończył. Skwitował to wszystko słowami „teraz wiem jak czuł się Hagler”. Leonard jednak nie mógł wytrzymać na emeryturze i w wieku 40 lat, w 1996 roku po pięciu latach nieobecności na ringu zdecydował się na powrót. Rywalem miał być inny weteran, 34-letni Hector Camacho będący mistrzem małej federacji IBC w kategorii średniej. Camacho był jednak bokserem doświadczonym (wygrał m.in. z Duranem), który przegrał tylko trzy potyczki do tego czasu (z Heugenem któremu się zrewanżował oraz z absolutnymi wirtuozami takimi jak Julio Chavez i Felix Trinidad). Jego bilans wtedy to 62-3-1. Podobnie jak walka Haglera z Mugabim tak i teraz obejrzana na żywo potyczka Camacho z Duranem pomogła Leonardowi w powrocie na ring. Leonard zapowiadał wielki powrót tłumacząc się na różne sposoby z porażki z Norrisem (limit wagowy, pęknięte żebra na treningach, rozwód itd.). Co ciekawe tuż przed walką zaplanowaną na 1 marca 1997 Leonard został wprowadzony do International Boxing Hall of Fame w Nowym Jorku. Wg przepisów musiał być co najmniej pięć lat na emeryturze i tak właśnie było – a to że miał zaplanowaną walkę więc de facto był bokserem wciąż aktywnym nie stanowiło przeszkody. Sama walka natomiast była brutalną egzekucją na Leonardzie – Camacho ruszył do przodu od samego początku, zdominował rywala w trzeciej rundzie, rozciął mu prawy łuk brwiowy w czwartej, a w piątej najpierw rzucił Leonarda na deski, a następnie zmusił sędziego do zakończenia potyczki. Mimo takiego lania Leonard planował wrócić (porażkę tłumaczył tym razem kontuzją łydki). Negocjował walkę w Australii z Tonym Menefee na 1998 rok, ale zrezygnował tłumacząc się brakiem motywacji. Ostatecznie definitywnie (po raz szósty) zakończył karierę bokserską kończąc ją z rezultatem 36 (25 KO) – 3 (1 KO) – 1. Sugar Ray Leonard stoczył 40 zawodowych walk, z czego pierwsze 33 na przestrzeni pięciu lat (niesamowita średnia jednej walki na niecałe dwa miesiące). Później tempo zdecydowanie spadło – mający zaledwie 25 lat Słodki wielokrotnie kończył karierę wydłużając przerwy pomiędzy potyczkami – kolejne sześć walk zajęło mu aż dziewięć lat, a licząc ostatnią to było to siedem pojedynków na przestrzeni piętnastu lat. Nie można jednak powiedzieć, że nie był pięściarzem spełnionym: był mistrzem w pięciu kategoriach wagowych (od półśredniej do półciężkiej choć pas tej ostatniej zdobył boksując w limicie super średniej), pokonując takich uznanych rywali jak Benitez, Duran, Hearns czy Hagler. Z drugiej strony są kibice (sam do nich należę), którzy nie zgadzają się z kilkoma werdyktami, głównie z walki z Haglerem i rewanżu z Hearnsem, choć trzeba przyznać że werdykty te są po prostu dyskusyjne. W żadnym wypadku nie są to wyniki oszukujące pokonanych. Na pewno Sugar Ray Leonard był jednym z najwybitniejszych bokserów w historii boksu zawodowego. Poza ringiem udanie spełniał się w komentowaniu walk (pracował dla ABC, CBS, NBC, HBO, ESPN i EPIX) i kampaniach reklamowych (Coca-Cola, Ford i 7’up dla którego nagrał reklamówkę w której wystąpił ze swoim synem, a także Roberto Duranem i synem Durana). Leonard dał się poznać także jako autor dobrych przemówień motywacyjnych, wykorzystywanych nie tylko w sporcie, ale także w biznesie. Jako znany sportowiec zrobił też karierę w telewizji współpracując m.in. z Sylvestrem Stallone, Christianem Balem czy Markiem Wahlbergiem przy dużych projektach filmowych, ale także wielokrotnie uczestnicząc w programach rozrywkowych (taniec z gwiazdami, gotowanie itd.). Jak wielu bokserów przed nim i po nim, Leonard miał problemy z używkami. W 1990 roku rozwiódł się ze swoja żoną po sześciu latach małżeństwa (mieli dwójkę synów). Jako jeden z powodów, Juanita podała nadużywanie alkoholu i zażywanie kokainy. Leonard przyznał się, mówiąc że zaczął brać w 1982, gdy pierwszy raz skończył karierę. Narkotyki rzucił w 1986 roku, a problem z alkoholem ostatecznie rozwiązał dopiero w 2006. Drugą żoną Leonarda od 1993 roku jest Bernadette Robi we współpracy z którą udziela się charytatywnie(głównie wsparcie osób z ubogich rodzin oraz mocna, szczególnie w latach 90tych gdy problem nie był tak dobrze poznany, walka z cukrzycą). |
|||
14-09-2018, 02:24 PM
Post: #2
|
|||
|
|||
RE: Sugar Ray Leonard
Gratulacje. Kawał dobrej roboty. Prawie rozdział książki. Leonarda dobrze pamiętam, tak z ringu amatorskiego, jak i zawodowego. Kilkakrotnie trochę pomogli mu sędziowie, ale nie umniejsza to jego wielkiej klasy. Dla mnie był bokserem w podobnym typie, co Floyd Mayweather Jr, ale bardziej kompletnym (nie miał jakiegoś super ciosu, ale nie miał też waty w rękawicach) i przez to całościowo lepszym. Zawsze, gdy Floyd twierdził, że jest The Best Ever, a wtórował mu tłum klakierów z całego świata, to przychodziło mi do głowy: "Chłoptasiu, daleko ci choćby do Leonarda". Leonardowi trochę zapaskudziły bilans te 2 zupełnie niepotrzebne i głupie powroty na ring. One oraz długie przerwy w latach 80. sprawiły, że Leonard w rankingu wszech czasów P4P Boxeca jest dopiero na 27 miejscu. Ja umieściłbym go w pierwszej piątce.
http://www.the-best-boxers.com |
|||
14-09-2018, 04:29 PM
Post: #3
|
|||
|
|||
RE: Sugar Ray Leonard
Kojarzysz jakieś werdykty z tych mniej znanych walk, które mu się przyszczęściły? (może prócz pierwszych 10-15 bo tam to wiadomo, żę każdego zdolnego prospekta się wyciągnie za uszy).
Porównanie do Floyda bardzo trafne, a co do TBE to o ile mogę porównywać Floyda całościowo pod kątem resume z Leonardem czy Hearnsem, o tyle od zawsze jestem przekonany, że w półśredniej Hearns by Mayweathera pokonał (a Leonard poradził sobie z Hearnsem). Co do samego powrotu Leonarda to jak analizowałem jego karierę to rzuciło mi się w oczy, że szedł jak burza przez pierwsze pięć lat a potem wyhamował do prędkości traktora. I rzeczywiście, ostatnie walki nie mają nic wspólnego z jego resume, tylko psują statystyki. W podobnej sytuacji jest też Trinidad, który wydłużył sobie karierę dopisując dwie porażki na koniec (pomijając już takich rozmieniaczy jak RJJ ale to inna kategoria). Dzięki za gratulacje, starałem się jak najmocniej przyłożyć do tematu bo osobiście za Leonardem jako tako nie przepadam (w przeciwieństwie do Hearnsa i Haglera którym mógłbym słodzić i słodzić). |
|||
14-09-2018, 06:00 PM
Post: #4
|
|||
|
|||
RE: Sugar Ray Leonard
Ja też nie twierdzę, że Leonarda szczególnie lubiłem, bo to był typ takiego takiego technicznego pykacza, do tego trochę płaczka z powodzeniem manipulującego sędziami ringowymi. Jednak był bokserem bardzo wysokiej klasy, a jak trzeba było, to potrafił też pokazać twardość, siłę i "jaja". Nie pamiętam już dokładnie, które werdykty były na korzyść Leonarda lekko naciągnięte. Chyba chodzi o obie walki z Hearnsem. W pierwszej Hearns został poddany przedwcześnie, a w drugiej Leonard nie zasłużył na remis. Tak mi się wydaje, ale mogę się mylić, a sprawdzać mi się nie chce.
http://www.the-best-boxers.com |
|||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości