Mało i średnio znane ringowe batalie. - Wersja do druku +- Forum - BOKSER.ORG (http://forum.bokser.org) +-- Dział: O BOKSIE SŁÓW KILKA (/forum-5.html) +--- Dział: Historia boksu (/forum-16.html) +--- Wątek: Mało i średnio znane ringowe batalie. (/thread-529.html) |
RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - BMH - 22-04-2013 02:44 PM Jak widze Masterangelo, ktory wymienia walki ktore ledwo pamietam(wielu z nich nawet nie widzialem), to i ja dopisze kilka ukrytych gdzies najglebszych miejscach mojej "sklerozy". Briggs-Botha Remis, ktorego sie szczerze nie spodziewalem w tamtym czasie. Botha pokazal, ze jest konkretnym, ambitnym skurczybykiem, i dal twardy, momentami dramatyczny boj. Brewster-Etienne Konkretna woja... tak przynajmniej utkwil mi ten pojedynek w pamieci. Ibeabuchi-Wilson Dobijacy do swojego prime Ike, trafil na zawodnika, ktorego wytrzymalosc na ciosy jest wrecz legendarna, i bylo to powodem wielu dyskusji na forach bokserkich. Marion mimo braku duzych wygranych, slyna z tego, ze niechetnie sie przewracal. Smith-Jacobs Nie wiem, czy ta walke mozna zakwalifokwac do mniej znanych... jednak z uwagi na to, ze w mojej ocenie wygral Ishe, a nie czesto widywalem takie punktacje, to jakos walka chyba przeszla bez wiekszego echa... a szkoda, bo pojedynek byl prowadzony w dobrym tempie. Jak sobie czasem cos przypomne, to dopisze... faktem jest, ze tych walk, to chyba nie widzialem ze "100lat". Co do wspomnianych poprzednio walk Mesi-Jirov, i Brock-McCline... to obie walki mialem okazje ogladac na zywo w tv... zarowno w jednej jaki drugiej, stawialem na przegranych. RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Mastrangelo - 23-04-2013 09:16 AM 2005-04-09 Victor Lupo Puiu - Billy Lyell Kolejna walka między dwoma młodymi bokserami we wczesnym etapie ich kariery. 4 rundówka w której obaj zostawili w ringu wszystko. Obaj może nie walczyli o najwyższe trofea, ale byli w pewnym etapie w szerokim gronie czołowych zawodników Swoich kategorii wagowych. @BMH Sto lat temu mówisz? Ja jako młody fan dopiero nadrabiam zaległości . RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Szakal - 26-04-2013 11:52 AM Juan Domingo Roldan - Frank Fletcher Ringowa wojenka z undercardu gali Duran - Hagler. Obaj już na początku pierwszej rundy wdali się we wściekłą wymianę, na czym lepiej wyszedł Roldan, który w połowie tego starcia po piorunującym prawym rzucił Fletchera na deski (a w drugiej rundzie nawet poza liny ringu). Rywal wstał i ruszył walczyć, ale stopniowo przewagę uzyskiwał "Martillo" Roldan, który w 6 rundzie ciężko znokautował rywala. W kilku słowach: niezłe tempo, ciekawa akcja, parę efektownych wymian i widowiskowy nokaut - warto obejrzeć. Soo-Hwan Hong - Hector Carrasquilla Rywalem doświadczonego Koreańczyka w tej walce o tej walce o pas WBA w kategorii super koguciej był obdarzony potężnym ciosem Panamczyk Carrasquilla, który przystępując do tego pojedynku legitymował się rekordem 11-0, 11KO. Po "zaledwie" ciekawej pierwszej rundzie w drugiej rozpoczęły się prawdziwe fajerwerki, kiedy to Hong czterokrotnie padał na deski po potężnych ciosach Panamczyka, za każdym razem jednak wstawał i wdawał się w wymiany z obdarzonym nokautującym ciosem rywalem. W rundzie trzeciej niespodziewanie Koreańczyk wrócił do gry i... znokautował Carrasquillę! Dramaturgia, wielkie emocje i nieprawdopodobny come-back dały niesamowitą walkę, którą moim zdaniem po prostu TRZEBA zobaczyć. RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Hugo - 30-04-2013 02:09 PM PAWEŁ SKRZECZ - WITALIJ KOCZANOWSKI FINAŁ MISTRZOSTW EUROPY W WARNIE 1983 Postanowiłem przypomnieć walkę z lat mojej młodości, która bardzo utkwiła mi w pamięci, może dlatego, że oglądałem ją na żywo. Zanim będzie o walce, trochę o otoczce, która też była ciekawa. W 1983 polski boks amatorski najlepsze lata dawno już miał za sobą, ale nadal mieliśmy kilku bardzo dobrych bokserów. Najlepszym był bez wątpienia Paweł Skrzecz, wicemistrz olimpijski z Moskwy 1980 i wicemistrz świata z Monachium 1982 w wadze półciężkiej. Był też faworytem turnieju w Warnie. Najpoważniejszymi jego rywalami do tytułu mistrza Europy wydawali się Rumun Georgica Donici i Jugosłowianin Pero Tadić. Szczególnie Donici wyraźnie nie leżał Skrzeczowi. Był to typ niewysokiego, krępego osiłka obdarzonego atomowym uderzeniem (nawet silniejszym od Skrzecza, który też bił bardzo mocno). Paweł wygrał z nim na olimpiadzie w Moskwie (chociaż był liczony), przegrał natomiast na Mistrzostwach Europy w Tampere 1981. Na szczęście losowanie wypadło pomyślnie. Skrzecz trafił do połówki, w której nie było silnych przeciwników, a w drugiej znaleźli się Donici, Tadić i reprezentant ZSRR Witalij Koczanowski, o którym nikt dotąd nie słyszał. To było zaskoczenie, że w bardzo mocnej ekipie ZSRR znalazł się zupełnie nieznany zawodnik, a nie utytułowani bokserzy, tacy jak Kwaczadze, Nikolian lub Karawajew. Oglądałem na żywo wszystkie walki Pawła w drodze do finału. Wygrywał je bez wysiłku, na kompletnym luzie, jednogłośnie na punkty i wysoko. Pokonał kolejno Szweda Corpiego, Fina Hanninena i Turka Ciftci, demonstrując bardzo dobrą formę. W drugiej połówce było dużo ciekawiej. W walkach ćwierćfinałowych (których nie widziałem) Koczanowski wygrał 4:1 po zaciętej walce z Donicim, a Tadić pokonał przed czasem Bułgara Folewa. Oglądałem za to półfinał, w którym powiało grozą. Już w 1 rundzie Koczanowski trafił Tadicia tak mocno w szyję, że ten padł jak kłoda i nie podnosił się przez jakieś 10-15 minut. Koczanowski zrobił na mnie niesamowite wrażenie swoim wyglądem i sposobem boksowania. Wysoki, chudy, a przy tym ostrzyżony na łysą pałę wyglądał na jakiegoś katorżnika z syberyjskiego łagru w trybie przyśpieszonym ściągniętego do reprezentacji. Był przy tym wolny i bardzo słaby technicznie. Walił jakimiś sygnalizowanymi zamachowymi cepami, z których jednak jeden dosięgnął i powalił nieszczęsnego Tadicia. Było jasne, że tym razem w tej wadze Rosjanie z niewiadomych powodów postawili na jakiegoś zabijakę. Na czas finałów hala w Warnie zapełniła się kilkoma tysiącami międzynarodowej publiki. Obok Bułgarów, najwięcej było chyba Rosjan i Węgrów. Polaków może z setka, ale jak zwykle potrafiliśmy wszystkich przekrzyczeć. Bułgarzy zdobyli 2 złote medale w najniższych kategoriach, a potem zaczęła się zwycięska seria Rosjan, którzy lali rywali, jak chcieli. Wreszcie nadeszła waga półciężka i przywitaliśmy naszego faworyta głośnym rykiem ze wszystkich polskich gardeł. Paweł rozpoczął 1 rundę ostrożnie, ale wkrótce z powodzeniem zaczął wchodzić z krótkimi seriami do półdystansu i trafiać, podczas gdy chaotyczne wiatraki Koczanowskiego tylko pruły powietrze. Przewaga Skrzecza rosła, gdy nagle pod koniec rundy jeden z ciosów Koczanowskiego doszedł celu i nasz bokser znalazł się na deskach. Nokdaun nie wyglądał jednak na szczególnie groźny, bo Paweł natychmiast się podniósł i nie sprawiał wrażenia mocno zranionego. Druga runda zaczęła się od huraganowego ataku Pawła, który postawił wszystko na jedną kartę. Chciał znokautować rywala i lał w niego, jak w kaczy kuper. Dziesiątki silnych ciosów trafiło w głowę i tułów boksera ZSRR, który skrył się za podwójną (ale niezbyt szczelną) gardą i w ogóle przestał zadawać ciosy. Krwawił przy tym bardzo mocno i nigdy wcześniej ani później nie widziałem w boksie amatorskim tak krwawej walki. Paweł też lekko krwawił, ale generalnie miał całą koszulkę zachlapaną krwią przeciwnika. Cała runda była do jednej mordy. Koczanowski chwiał się, zataczał, ale nie padał. Był liczony na stojąco, ale z największym trudem dotrwał do końca rundy. W przerwie rosyjscy sekundanci zatamowali krew obficie sączącą się z licznych ran swojego boksera i jakoś doprowadzili go do stanu używalności. Paweł znów ruszył ostro do ataku i cała hala z zapartym tchem oczekiwała nieuchronnego zwycięstwa Polaka przed czasem. Stało się inaczej. Powolny, sygnalizowany, ale potwornie silny cep Koczanowskiego trafił Pawła, który ciężko zwalił się na matę. Tym razem wyglądało to na powtórkę z Tadicia, czyli ciężki nokaut, ale jakimś cudem Polak podniósł się na 8 i walczył dalej. Był zamroczony, jeszcze raz liczony, ale przetrwał do końca pojedynku. Walkę jednak przegrał. 15 maja minie 30 lat od tej walki, a ja ciągle mam ją przed oczami, tak jakby działo się to wczoraj. Paweł Skrzecz nie pojechał na olimpiadę do Los Angeles w 1984 i nie zdobył już medalu na imprezie najwyższej rangi. Koczanowski walczył potem trochę w polskiej lidze, ale słuch o nim szybko zaginął. A przecież gdyby ci dwaj wspaniali bokserzy byli zawodowcami, to dzisiaj znałby ich cały świat. Jestem tego pewien. P.S. W Polsce przyjęła się pisownia Kaczanowski, która jest jednak nieprawidłowa. Prawdziwe nazwisko boksera ZSRR (za rosyjskojęzyczną Wikipedią) to Koczanowski. RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Mastrangelo - 30-04-2013 02:32 PM Świetne! ! RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Szakal - 30-04-2013 04:29 PM @Hugo Po prostu rewelacja! RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Mastrangelo - 30-04-2013 07:48 PM Myślę, że to najlepsza historia forumowicza od czasu gdy Peter Manfredo powrócił z Malty . A tak poważnie, naprawdę dobrze się czytało, fajnie mieć takie bokserskie wspomnienia. RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Hugo - 01-05-2013 04:17 AM Cieszę się, że wam się podobało, bo ten pojedynek to moje najbardziej emocjonalne przeżycie bokserskie, jakiego dotąd doświadczyłem. W późniejszym czasie mocno przeżywałem też niektóre walki Gołoty, Michalczewskiego i Adamka, ale nie aż do tego stopnia. Ciągle mam nadzieję, że najlepsze jeszcze przede mną, czyli zwycięska walka Polaka o zunifikowany tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej. RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Mastrangelo - 05-05-2013 05:31 PM 2007-06-23 Matthew Hatton - Edwin Vazquez Walka na gali gdzie w głównej walce wieczoru Ricky Hatton walczył z Jose Luisem Castillo. Matthew, który wtedy nie był nawet czołowym bokserem na krajowym podwórku, trochę po znajomości dostał szansę pokazania się na dużej gali. Jego przeciwnikiem był doświadczony, 9 lat starszy Edwin Vazquez, który po 2 solidnych zwycięstwach liczy, że w końcu, po 15 latach od rozpoczęcia kariery zawodowej, wywalczy Sobie szanse walki o znaczące trofeum. Wyszła z tego naprawdę solidna walka. RE: Mało i średnio znane ringowe batalie. - Mastrangelo - 07-05-2013 09:29 AM 2006-07-26 Johnathon Banks - Eliseo Castillo Po 11 walkach z przeciwnikami którzy nie stawiali żadnego oporu, trenowany przez Emmanuela Stewarta, 25 letni Cruiser Johnathon Banks dostał szansę pokazania się na antetnie ESPN . Jego przeciwnikiem był 31 letnim Kubańczy Castillo, który po porażce z rąk Wladimira Klitschko w wadze ciężkiej postanowił spróbować Swoich sił w niższej i słabiej obsadzonej kategorii. Dwóch dobrych amatorów i solidnych zawodowców w bardzo ciekawej walce. |