nawet podoba mi się taki układ Finału
kolejnym gran derbi, bym się poprostu przejadł,
będę kibicował Barcelonie, ale nic się nie stanie jak po puchar sięgnie Juve, życzę tego też Buffonowi,.
Można się uczynić sędziego, bo drugi karny ewidentnie powinien być podyktowany.
Iker tez mógł wyciągnąć te bramkę, ale później się poprawił broniąc dwie sety.
Brawo dla Juve, aczkolwiek szkoda mi Realu mogli wygrać.
Przeczytalem swietny tekst dzisiaj. "Zeby pokonac Real trzeba miec troche szczescia. Dzis to szczescie nazywalo sie Bale".
Co by nie mowic, Gareth mial kilka dobrych okazji i chociaz jedna z nich mogl wykorzystac. Ale stalo sie jak sie stalo, jak Pogba i Markiz nie wykorzystali swoich szans to szkoda gadac.
Jeśli chodzi o europejskie puchary to już prawie wszystko jasne:
Finał LM (Berlin): Barcelona vs Juventus
Jak pokazał dwumecz z Realem, Juve mogą być groźni dla wszystkich, ale czy także dla Barcy to się okaże dopiero w finale.
Jeśli Katalończycy nie zdobędą pucharu będę lekko zaskoczony.
Finał LE (Warszawa): Sevilla vs Dnipro
Tutaj spodziewałem się również finału hiszpańsko-włoskiego, a jednak Ukraińcy sprawili sporą niespodziankę, pokonali Napoli i awansowali do finału, w którym umówmy się faworytem nie będą. Prawdopodobnie dwa trofea zgarną kluby hiszpańskie, ale czy tak będzie to zobaczymy, piłka jest nieprzewidywalnym sportem...
a propos polskiej ligi... Lech wtopił 1-3 z Jagą. Emocje do samego końca!
Nie, żeby Kuciak nie miał racji.
Ja mam w I lidze pokaz wyrównanego poziomu bo taki GKS Katowice przegrywał wszystko co się dało w rundzie wiosennej, ocierał się o strefę spadkową, a może skończyć rozgrywki na 4-5 miejscu.
Widzę, że w Ekstraklasie też mało kto chce zostać mistrzem, tak samo jak wiele drużyn sama pcha się do spadku.
Dopóki nie będzie powtarzalności i motywacji na każdy jeden mecz to tak to będzie wyglądało.
Niech wreszcie któryś z klubów zrozumie, że mistrzostwo zdobywa się wygrywając z tonami ogórków, a nie trzema meczami z bezpośrednimi rywalami do 1. miejsca.
Tu każdy może wygrać z każdym. Z jednej strony dla postronnego kibica jest to ciekawe, ale dla fanów to musi być katorga - albo kibicujesz średniakowi i liczysz się z tym, że co drugi mecz możesz przegrać, albo jesteś fanem teoretycznego koksa ligowego i wyrywasz włosy z głowy bo twoi ulubieńcy przegrywają z jakimiś randomami.
Ale jak to kiedyś ktoś mądry powiedział, człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.