05-03-2017, 06:12 AM
Często lubię wracać do sytuacji sprzed pojedynku i poprzypominać sobie teksty/zachowania boksera, który ostatecznie przegrał.
Haye, który chciał robić hajs z AJ przed walką z Bellew:
Ja wyglądam tak samo, jak wyglądałem w wadze junior ciężkiej, ale jestem o o dobre 9,5 kg cięższy. Nabrałem dużo pożytecznej masy mięśniowej. Po nim natomiast widać, że po prostu zajadał się ciastami, żeby zrobić limit. Ja teraz trzymam się diety nawet ściślejszej niż w kategorii cruiser
- Oni mówią, że wróciłem do boksu jako bankrut i dla pieniędzy. Tylko że mogę kupić każdy samochód o jakim zamarzę, posłać dzieci do najlepszych szkół, a dom Bellew mógłbym wykupić sto razy. O jakim więc bankructwie oni mówią? Oczywiście nie mogę się równać z Floydem Mayweatherem, ale żaden inny brytyjski pięściarz nie może się w tym względzie jeszcze równać ze mną. Cały czas trenowałem, nawet gdy nie mogłem boksować, bo byłem przekonany, że jeszcze do boksu wrócę. A wiecie dlaczego? Bo jestem przekonany, iż nie osiągnąłem jeszcze tego, na co mnie tak naprawdę stać. Oczywiście osiągnąłem sporo, bo przecież byłem mistrzem Europy, zunifikowanym mistrzem świata kategorii cruiser i mistrzem WBA wagi ciężkiej, ale moim celem było zostać numerem jeden w wadze ciężkiej. Tego jeszcze nie osiągnąłem, a na pewno stać mnie na to - tłumaczy niespełna 37-letni mocarz z Londynu. Na ostatniej konferencji dał się jednak znów ponieść emocjom.
- Skrócę cię o ten pier... łeb. Nich więc lepiej ci wszyscy twoi kibice, gdy już wrócisz po porażce do Liverpoolu, okażą ci wsparcie i pomoc, bo będziesz takiej pomocy potrzebował. Moja prawa pięść wyląduje na twojej głowie i to będzie twój koniec. Gdy zderzysz się z busem, lądujesz w szpitalu, a ja biję właśnie tak mocno. Dziś uderzam jeszcze mocniej niż w przeszłości. Kiedy wróciłem, w tych dwóch walkach z De Morim oraz Gjergjajem bardziej chodziło o to, by poczuć na nowo swoje ciało, swoje mięśnie, teraz jednak trenowałem znacznie ciężej i lepiej. Wiem więcej o sobie, lepiej oddycham podczas walki, wiem ile mogę zadać ciosów na rundę, biję bardziej regularnie, lecz przede wszystkim dużo mocniej - kontynuował zmotywowany Haye.
- Jestem lepszym zawodnikiem niż przed tymi problemami z barkiem. Przypomnijcie sobie, co reprezentowałem w latach od 2007 do 2010, a potem wyobraźcie sobie, że dziś jestem dużo mocniejszy niż wtedy. Ludzie jeszcze w to nie wierzą, bo nie mieli okazji tego zobaczyć, ale ja to czuję, widzi to mój trener i moi sparingpartnerzy. Już w zeszłym roku pokonując tych dwóch słabszych rywali czułem się dobrze, jednak nie ma żadnego porównania z tym rokiem. Biję potwornie mocno i już wkrótce kibice będą mieli okazję również się o tym przekonać. Kiedyś pokażę światu materiały z tych przygotowań w filmie dokumentalnym. Naprawdę nigdy wcześniej nie byłem w takim gazie jak obecnie. Jeśli więc nie wydarzy się nic niespodziewanego, zostało mi jeszcze kilka lat na naprawdę wysokim poziomie. Walka z kimś takim jak Bellew to tak naprawdę strata czasu, fatalne zestawienie, ale skoro chcieli tego kibice... On się sam prosił o nokaut, więc teraz go dostanie - zakończył.
- Po tym jak już pokonam Bellew, z całą pewnością skupię się na zwycięzcy walki Joshuy z Kliczką. Jako iż Fury jest teraz na małym spadku, zwycięzca mojej walki z lepszym z pary Joshua kontra Kliczko mógłby zostać uznany za najlepszego na tej planecie. Chcę Fury'ego bądź kogoś z dwójki Joshua vs Kliczko -
- Ten koleś mnie naprawdę frustruje i dam temu upust, gdy mocno zdzielę go po ryju. Spowoduję spustoszenie w jego głowie, on sam siebie wystawił na poważne niebezpieczeństwo. Jeśli naprawdę tak bardzo dba o swoją rodzinę, to lepiej niech nie zabiera żony i dzieci na walkę, ani nie pozwala im oglądać tego w telewizji. Nigdy dotąd nie chciałem jeszcze zbić kogoś tak bardzo jak teraz - nie ukrywa "Hayemaker".
Wyprowadzam kombinacje trzech, czterech, pięciu ciosów. On nie ustoi żadnego z nich. Zamierzam go znokautować i uderzyć ponownie, zanim jeszcze padnie na matę. Ćwiczę zadawanie ciosów upadającemu obiektowi. Nie można bić, kiedy ktoś już leży, ale można, gdy jeszcze leci - stwierdził.
- Naprawdę chcę, żeby to była pokazówka, coś jak nokaut w zwolnionym tempie. Nie chcę, żeby się poddał na stołku, nie chcę też, żeby padł po ciosie na tułów. To mnie nie zadowoli - dodał.
- Jeśli AJ pokona Kliczkę, a liczę na to ja i cała Wielka Brytania, będę gotowy, kiedy tylko on będzie gotowy. Mogłem boksować z nim już w pierwszej walce po powrocie z emerytury, bo wiem, że mogę go pokonać. Mam nadzieję, że jego sztab ma dość odwagi. Walka z Davidem Haye'em to największe wydarzenie na tej planecie. Piłeczka jest po jego stronie - powiedział "Hayemaker".
- Mam nadzieję, że zrobi coś, czego się nie spodziewam. Bo jak nie, jak będzie walczyć tak jak zawsze, skończy się to szybko i brutalnie. Bardzo źle się to odbije na jego zdrowiu - stwierdził "Hayemaker" zaraz po wylądowaniu w ojczyźnie.
- To humorzasty, ciągle stękający typ. Wolę się trzymać z dala od negatywnych ludzi, a on jest bardzo negatywny. W ringu zobaczycie światło i mrok, z jednej strony kogoś pozytywnego, bystrego, trzymającego się diety, dbającego o siebie, a z drugiej strony - zresztą popatrzcie na jego ciało, to mówi samo za siebie. Widać, że je rzeczy, których jeść nie powinien. Gdybym nie trenował i ciągle żarł śmieciowe jedzenie, wyglądałbym tak samo - powiedział.
- Pomimo tego, że tak naprawdę nie muszę, i tak trenuję naprawdę mocno. Czuję się dobrze i ostro zasuwam. Dużo pływam, robię sprinty i mam chęć do pracy. Mogę na przykład przez godzinę obijać worek. Bellew zapewne myśli, iż złapał mnie w odpowiednim momencie, ale to nie był dobry pomysł. Nie jestem przecież porozbijany, a to dla mnie naprawdę dobry okres w karierze - przekonuje były król kategorii cruiser i mistrz świata wagi ciężkiej.
- Bellew myśli, że gra w "Rockym" i że musi cierpieć w mrozie. Ja trenuję na sali Angelo Dundee'ego, sparuję z czołowymi zawodnikami wagi ciężkiej, a potem po prostu relaksuję się n plaży. Szybciej odzyskuję w ten sposób siły - skomentował "Hayemaker".
- Czy on naprawdę myśli, że cały dzień siedzę na plaży, a w nocy bawię w klubie? Czy jest aż taki głupi? - dodał.
- Prawda jest taka, że on dobrze wie, jakim jestem atletą, jak mocno biję. Jeśli więc nie zrobi sobie transplantacji szczęki... - nie kończy "Hayemaker", sugerując, że bez trudu skruszy szczękę boksującego do tej pory o kategorię wagową niżej przeciwnika.
- Był bardzo zdenerwowany. Jest gruby. Wygląda na to, że zostanie znokautowany, i to szybko - dodaje.
- Ludzie mają krótką pamięć. Zawodnik jest dla nich tak dobry, jak pokazał się w ostatnim występie. Ja ostatnio szybko zwyciężyłem, lecz przeciwko mało znanemu zawodnikowi i tylko na tej podstawie jestem oceniany przez niektórych. Kiedy zastopuję Bellew, też mi wypomną, że pokonałem zawodnika niższej kategorii i to nic nie znaczy. Zresztą to starcie nie będzie dla mnie żadnym testem, to po prostu ciekawa walka dla kibiców. Nawet jeśli dam najgorszą walkę w karierze, a on będzie miał noc swojego życia, to i tak pokonam go prędzej czy później przed czasem. Bellew to twardy i silny zawodnik, ale pokonywałem już takich w przeszłości. Przed starciem ze mną wielu miało plan działania, ale ten plan trzeba potem wcielić w życie. On chce mnie wciągnąć na późniejsze rundy, tylko jak on zamierza to zrobić? No chyba, że przeszczepi sobie głowę od Marvina Haglera. Nie wyobrażam sobie, by zdołał wytrzymać moc moich uderzeń - nie ukrywa "Hayemaker".
- Naprawdę liczę na to, że Bellew wyjdzie do naszej potyczki większy i silniejszy niż kiedykolwiek, bo inaczej wszystko potrwa naprawdę krótko. Będzie tego potrzebować jeśli chce wyjść poza pierwszą rundę. W ostatnim czasie nie miałem okazji pokazać i udowodnić, na co naprawdę mnie stać. W przeszłości wykonywałem wiele różnych ćwiczeń, dzięki którym z jednej strony byłem niesamowitym atletą i popisywałem się w ringu, lecz potem doprowadzałem organizm dwa-trzy miesiące do do pełni sprawności. Miałem ogromne problemy, jak nie z kolanem, to z plecami, ciągle coś. Teraz mogę już boksować regularnie, a to dla mnie obecnie najważniejsze. Wcześniej po każdym starcie potrzebowałem kilka miesięcy na rehabilitację, a dopiero wtedy mogłem wznawiać treningi. Nadal nie pokazałem całego swojego arsenału i potencjału w wadze ciężkiej. To co zrobiłem w kategorii cruiser, tak samo mogłem zdominować wagę ciężką, jednak źle trenowałem i nękały mnie kontuzje. Mam jeszcze odpowiednio dużo czasu, by w najbliższej przyszłości zunifikować również tytuły w wadze ciężkiej - przekonuje pięściarz z Londynu.
- Potrzebuję wyzwań, a udowodnię, że jestem najlepszy na świecie. Z obecnym przygotowaniem fizycznym oraz moim doświadczeniem, zakończę karierę jako numer jeden. Odejdę na szczycie jak kiedyś Lennox Lewis. Chcę odejść tak samo jak on - dodał 36-letni Haye.
- Cieszcie się mną, póki tu jestem. Zostanę jeszcze przez półtora roku, może dwa lata. A potem odejdę. I zabiorę ze sobą wszystkie pasy. To już nie potrwa długo - mówi "Hayemaker".
- Jeszcze siedem tygodni, zanim Bellew zostanie zdekapitowany. Jestem w lepszej formie niż kiedykolwiek. Z moim sztabem zrobiliśmy coś naprawdę niebywałego. Cofnęliśmy czas i dodaliśmy trochę prochu strzelniczego. Czwartego marca zobaczycie coś nieprawdopodobnego - zapewnił.
I na deser trener Davida:
- Myślę, że porywa się z motyką na słońce. Jest tylko jedno możliwe rozstrzygnięcie tego pojedynku, mianowicie nokaut na Tonym. Lubię go, lubię też jego szkoleniowca. Mam nadzieję, że wszyscy będą w dobrym zdrowiu, kiedy już walka się zakończy, że będą uśmiechnięci i pełni szacunku wobec siebie - mówi Shane McGuigan.
Haye, który chciał robić hajs z AJ przed walką z Bellew:
Ja wyglądam tak samo, jak wyglądałem w wadze junior ciężkiej, ale jestem o o dobre 9,5 kg cięższy. Nabrałem dużo pożytecznej masy mięśniowej. Po nim natomiast widać, że po prostu zajadał się ciastami, żeby zrobić limit. Ja teraz trzymam się diety nawet ściślejszej niż w kategorii cruiser
- Oni mówią, że wróciłem do boksu jako bankrut i dla pieniędzy. Tylko że mogę kupić każdy samochód o jakim zamarzę, posłać dzieci do najlepszych szkół, a dom Bellew mógłbym wykupić sto razy. O jakim więc bankructwie oni mówią? Oczywiście nie mogę się równać z Floydem Mayweatherem, ale żaden inny brytyjski pięściarz nie może się w tym względzie jeszcze równać ze mną. Cały czas trenowałem, nawet gdy nie mogłem boksować, bo byłem przekonany, że jeszcze do boksu wrócę. A wiecie dlaczego? Bo jestem przekonany, iż nie osiągnąłem jeszcze tego, na co mnie tak naprawdę stać. Oczywiście osiągnąłem sporo, bo przecież byłem mistrzem Europy, zunifikowanym mistrzem świata kategorii cruiser i mistrzem WBA wagi ciężkiej, ale moim celem było zostać numerem jeden w wadze ciężkiej. Tego jeszcze nie osiągnąłem, a na pewno stać mnie na to - tłumaczy niespełna 37-letni mocarz z Londynu. Na ostatniej konferencji dał się jednak znów ponieść emocjom.
- Skrócę cię o ten pier... łeb. Nich więc lepiej ci wszyscy twoi kibice, gdy już wrócisz po porażce do Liverpoolu, okażą ci wsparcie i pomoc, bo będziesz takiej pomocy potrzebował. Moja prawa pięść wyląduje na twojej głowie i to będzie twój koniec. Gdy zderzysz się z busem, lądujesz w szpitalu, a ja biję właśnie tak mocno. Dziś uderzam jeszcze mocniej niż w przeszłości. Kiedy wróciłem, w tych dwóch walkach z De Morim oraz Gjergjajem bardziej chodziło o to, by poczuć na nowo swoje ciało, swoje mięśnie, teraz jednak trenowałem znacznie ciężej i lepiej. Wiem więcej o sobie, lepiej oddycham podczas walki, wiem ile mogę zadać ciosów na rundę, biję bardziej regularnie, lecz przede wszystkim dużo mocniej - kontynuował zmotywowany Haye.
- Jestem lepszym zawodnikiem niż przed tymi problemami z barkiem. Przypomnijcie sobie, co reprezentowałem w latach od 2007 do 2010, a potem wyobraźcie sobie, że dziś jestem dużo mocniejszy niż wtedy. Ludzie jeszcze w to nie wierzą, bo nie mieli okazji tego zobaczyć, ale ja to czuję, widzi to mój trener i moi sparingpartnerzy. Już w zeszłym roku pokonując tych dwóch słabszych rywali czułem się dobrze, jednak nie ma żadnego porównania z tym rokiem. Biję potwornie mocno i już wkrótce kibice będą mieli okazję również się o tym przekonać. Kiedyś pokażę światu materiały z tych przygotowań w filmie dokumentalnym. Naprawdę nigdy wcześniej nie byłem w takim gazie jak obecnie. Jeśli więc nie wydarzy się nic niespodziewanego, zostało mi jeszcze kilka lat na naprawdę wysokim poziomie. Walka z kimś takim jak Bellew to tak naprawdę strata czasu, fatalne zestawienie, ale skoro chcieli tego kibice... On się sam prosił o nokaut, więc teraz go dostanie - zakończył.
- Po tym jak już pokonam Bellew, z całą pewnością skupię się na zwycięzcy walki Joshuy z Kliczką. Jako iż Fury jest teraz na małym spadku, zwycięzca mojej walki z lepszym z pary Joshua kontra Kliczko mógłby zostać uznany za najlepszego na tej planecie. Chcę Fury'ego bądź kogoś z dwójki Joshua vs Kliczko -
- Ten koleś mnie naprawdę frustruje i dam temu upust, gdy mocno zdzielę go po ryju. Spowoduję spustoszenie w jego głowie, on sam siebie wystawił na poważne niebezpieczeństwo. Jeśli naprawdę tak bardzo dba o swoją rodzinę, to lepiej niech nie zabiera żony i dzieci na walkę, ani nie pozwala im oglądać tego w telewizji. Nigdy dotąd nie chciałem jeszcze zbić kogoś tak bardzo jak teraz - nie ukrywa "Hayemaker".
Wyprowadzam kombinacje trzech, czterech, pięciu ciosów. On nie ustoi żadnego z nich. Zamierzam go znokautować i uderzyć ponownie, zanim jeszcze padnie na matę. Ćwiczę zadawanie ciosów upadającemu obiektowi. Nie można bić, kiedy ktoś już leży, ale można, gdy jeszcze leci - stwierdził.
- Naprawdę chcę, żeby to była pokazówka, coś jak nokaut w zwolnionym tempie. Nie chcę, żeby się poddał na stołku, nie chcę też, żeby padł po ciosie na tułów. To mnie nie zadowoli - dodał.
- Jeśli AJ pokona Kliczkę, a liczę na to ja i cała Wielka Brytania, będę gotowy, kiedy tylko on będzie gotowy. Mogłem boksować z nim już w pierwszej walce po powrocie z emerytury, bo wiem, że mogę go pokonać. Mam nadzieję, że jego sztab ma dość odwagi. Walka z Davidem Haye'em to największe wydarzenie na tej planecie. Piłeczka jest po jego stronie - powiedział "Hayemaker".
- Mam nadzieję, że zrobi coś, czego się nie spodziewam. Bo jak nie, jak będzie walczyć tak jak zawsze, skończy się to szybko i brutalnie. Bardzo źle się to odbije na jego zdrowiu - stwierdził "Hayemaker" zaraz po wylądowaniu w ojczyźnie.
- To humorzasty, ciągle stękający typ. Wolę się trzymać z dala od negatywnych ludzi, a on jest bardzo negatywny. W ringu zobaczycie światło i mrok, z jednej strony kogoś pozytywnego, bystrego, trzymającego się diety, dbającego o siebie, a z drugiej strony - zresztą popatrzcie na jego ciało, to mówi samo za siebie. Widać, że je rzeczy, których jeść nie powinien. Gdybym nie trenował i ciągle żarł śmieciowe jedzenie, wyglądałbym tak samo - powiedział.
- Pomimo tego, że tak naprawdę nie muszę, i tak trenuję naprawdę mocno. Czuję się dobrze i ostro zasuwam. Dużo pływam, robię sprinty i mam chęć do pracy. Mogę na przykład przez godzinę obijać worek. Bellew zapewne myśli, iż złapał mnie w odpowiednim momencie, ale to nie był dobry pomysł. Nie jestem przecież porozbijany, a to dla mnie naprawdę dobry okres w karierze - przekonuje były król kategorii cruiser i mistrz świata wagi ciężkiej.
- Bellew myśli, że gra w "Rockym" i że musi cierpieć w mrozie. Ja trenuję na sali Angelo Dundee'ego, sparuję z czołowymi zawodnikami wagi ciężkiej, a potem po prostu relaksuję się n plaży. Szybciej odzyskuję w ten sposób siły - skomentował "Hayemaker".
- Czy on naprawdę myśli, że cały dzień siedzę na plaży, a w nocy bawię w klubie? Czy jest aż taki głupi? - dodał.
- Prawda jest taka, że on dobrze wie, jakim jestem atletą, jak mocno biję. Jeśli więc nie zrobi sobie transplantacji szczęki... - nie kończy "Hayemaker", sugerując, że bez trudu skruszy szczękę boksującego do tej pory o kategorię wagową niżej przeciwnika.
- Był bardzo zdenerwowany. Jest gruby. Wygląda na to, że zostanie znokautowany, i to szybko - dodaje.
- Ludzie mają krótką pamięć. Zawodnik jest dla nich tak dobry, jak pokazał się w ostatnim występie. Ja ostatnio szybko zwyciężyłem, lecz przeciwko mało znanemu zawodnikowi i tylko na tej podstawie jestem oceniany przez niektórych. Kiedy zastopuję Bellew, też mi wypomną, że pokonałem zawodnika niższej kategorii i to nic nie znaczy. Zresztą to starcie nie będzie dla mnie żadnym testem, to po prostu ciekawa walka dla kibiców. Nawet jeśli dam najgorszą walkę w karierze, a on będzie miał noc swojego życia, to i tak pokonam go prędzej czy później przed czasem. Bellew to twardy i silny zawodnik, ale pokonywałem już takich w przeszłości. Przed starciem ze mną wielu miało plan działania, ale ten plan trzeba potem wcielić w życie. On chce mnie wciągnąć na późniejsze rundy, tylko jak on zamierza to zrobić? No chyba, że przeszczepi sobie głowę od Marvina Haglera. Nie wyobrażam sobie, by zdołał wytrzymać moc moich uderzeń - nie ukrywa "Hayemaker".
- Naprawdę liczę na to, że Bellew wyjdzie do naszej potyczki większy i silniejszy niż kiedykolwiek, bo inaczej wszystko potrwa naprawdę krótko. Będzie tego potrzebować jeśli chce wyjść poza pierwszą rundę. W ostatnim czasie nie miałem okazji pokazać i udowodnić, na co naprawdę mnie stać. W przeszłości wykonywałem wiele różnych ćwiczeń, dzięki którym z jednej strony byłem niesamowitym atletą i popisywałem się w ringu, lecz potem doprowadzałem organizm dwa-trzy miesiące do do pełni sprawności. Miałem ogromne problemy, jak nie z kolanem, to z plecami, ciągle coś. Teraz mogę już boksować regularnie, a to dla mnie obecnie najważniejsze. Wcześniej po każdym starcie potrzebowałem kilka miesięcy na rehabilitację, a dopiero wtedy mogłem wznawiać treningi. Nadal nie pokazałem całego swojego arsenału i potencjału w wadze ciężkiej. To co zrobiłem w kategorii cruiser, tak samo mogłem zdominować wagę ciężką, jednak źle trenowałem i nękały mnie kontuzje. Mam jeszcze odpowiednio dużo czasu, by w najbliższej przyszłości zunifikować również tytuły w wadze ciężkiej - przekonuje pięściarz z Londynu.
- Potrzebuję wyzwań, a udowodnię, że jestem najlepszy na świecie. Z obecnym przygotowaniem fizycznym oraz moim doświadczeniem, zakończę karierę jako numer jeden. Odejdę na szczycie jak kiedyś Lennox Lewis. Chcę odejść tak samo jak on - dodał 36-letni Haye.
- Cieszcie się mną, póki tu jestem. Zostanę jeszcze przez półtora roku, może dwa lata. A potem odejdę. I zabiorę ze sobą wszystkie pasy. To już nie potrwa długo - mówi "Hayemaker".
- Jeszcze siedem tygodni, zanim Bellew zostanie zdekapitowany. Jestem w lepszej formie niż kiedykolwiek. Z moim sztabem zrobiliśmy coś naprawdę niebywałego. Cofnęliśmy czas i dodaliśmy trochę prochu strzelniczego. Czwartego marca zobaczycie coś nieprawdopodobnego - zapewnił.
I na deser trener Davida:
- Myślę, że porywa się z motyką na słońce. Jest tylko jedno możliwe rozstrzygnięcie tego pojedynku, mianowicie nokaut na Tonym. Lubię go, lubię też jego szkoleniowca. Mam nadzieję, że wszyscy będą w dobrym zdrowiu, kiedy już walka się zakończy, że będą uśmiechnięci i pełni szacunku wobec siebie - mówi Shane McGuigan.