08-12-2012, 05:45 PM
Jako, że niezwykle lubię filmy o tematyce bokserskiej postanowiłem przeprowadzić małą ankietę - Który z dwóch kultowych obrazów jest dla was lepszy? Czy może niezwykle pozytywna i pokrzepiająca historia opowiedziana w "Rockym", czy może brutalna i mocna opowieść o "Wściekłym Byku" z Bronxu? Filmy te przeszły do historii kinematografii, jednak który z nich bardziej przypadł wam do gustu? Najpierw pozwolę sobie napisać kilka słów o obydwóch filmach.
1. Rocky (1976)
Bardzo pozytywny obraz, może i trochę naiwny, ale niewątpliwie posiadający swój wyjątkowy klimat. Rocky Balboa jest lokalnym bokserem, można nawet powiedzieć że jest pięściarzem klasy C/D. Między walkami główny bohater pracuje jako łamignat dla lokalnego gangstera. Środowisko, w którym żyje Rocky można powiedzieć, że jest wpędzające w depresję. Brak jakichkolwiek perspektyw, wszechogarniający marazm, ludzie okopani we własnych słabościach. Podsumowując kompletna beznadzieja. Pewnego dnia Rocky dostaje szansę walki o tytuł z mistrzem świata Apollo Creedem. Szansa ta zmienia życie zarówno Balboy jak i jego najbliższych. Ostatecznie Rocky przegrywa z Apollem, ale daje mu niezwykle twardą walkę. Podsumowując - bardzo pozytywny i ciepły obraz, trochę naiwny (jakim cudem bokser klasy C w 5 tygodniu zrobił taką formę?), ale też wyjątkowy. Wielki plus należy się temu obrazowi, za ukazanie realiów bokserskich - czyli jeżeli nie jesteś sławny, to nie zarobisz, tylko stracisz zdrowie, a walczyć będziesz w obskurnych miejscach.
2. Wściekły Byk (1980)
Film o człowieku, który żyje tak jak walczy, lub walczy tak jak żyje. Bardzo mocne i brutalne kino. Jake LaMotta dzięki wyjątkowej agresji i twardości pokonuje kolejnych ringowych rywali. Niestety, te same cechy powodują że jego życie osobiste przemienia się w kompletne piekło. Wszyscy ludzie, dla których Jake cokolwiek znaczy w końcu zostają przez niego zranieni i upokorzeni. Film etapami ukazuje powolną drogę na samo dno niegdyś świetnego boksera. Wrażenie zrobił na mnie sposób w który oddano emocje towarzyszące pięściarzom - konkretnie jedna scena, kiedy LaMotta płacze jak dziecko po sprzedaniu walki. Film zapadający w pamięć, brutalny i pesymistyczny. Można powiedzieć, że zaprzeczenie Rockyego. Warto nadmienić także o wyśmienitej kreacji aktorskiej Roberta De Niro, naprawdę jego gra wgniata w fotel.
I tak na koniec, dla porównania, najbardziej znane sceny z obydwóch filmów
"Rocky" - trening i bieg po schodach
"Wściekły byk" - "Nigdy nie rzuciłeś mnie na deski Ray"
Zapraszam do dyskusji!
1. Rocky (1976)
Bardzo pozytywny obraz, może i trochę naiwny, ale niewątpliwie posiadający swój wyjątkowy klimat. Rocky Balboa jest lokalnym bokserem, można nawet powiedzieć że jest pięściarzem klasy C/D. Między walkami główny bohater pracuje jako łamignat dla lokalnego gangstera. Środowisko, w którym żyje Rocky można powiedzieć, że jest wpędzające w depresję. Brak jakichkolwiek perspektyw, wszechogarniający marazm, ludzie okopani we własnych słabościach. Podsumowując kompletna beznadzieja. Pewnego dnia Rocky dostaje szansę walki o tytuł z mistrzem świata Apollo Creedem. Szansa ta zmienia życie zarówno Balboy jak i jego najbliższych. Ostatecznie Rocky przegrywa z Apollem, ale daje mu niezwykle twardą walkę. Podsumowując - bardzo pozytywny i ciepły obraz, trochę naiwny (jakim cudem bokser klasy C w 5 tygodniu zrobił taką formę?), ale też wyjątkowy. Wielki plus należy się temu obrazowi, za ukazanie realiów bokserskich - czyli jeżeli nie jesteś sławny, to nie zarobisz, tylko stracisz zdrowie, a walczyć będziesz w obskurnych miejscach.
2. Wściekły Byk (1980)
Film o człowieku, który żyje tak jak walczy, lub walczy tak jak żyje. Bardzo mocne i brutalne kino. Jake LaMotta dzięki wyjątkowej agresji i twardości pokonuje kolejnych ringowych rywali. Niestety, te same cechy powodują że jego życie osobiste przemienia się w kompletne piekło. Wszyscy ludzie, dla których Jake cokolwiek znaczy w końcu zostają przez niego zranieni i upokorzeni. Film etapami ukazuje powolną drogę na samo dno niegdyś świetnego boksera. Wrażenie zrobił na mnie sposób w który oddano emocje towarzyszące pięściarzom - konkretnie jedna scena, kiedy LaMotta płacze jak dziecko po sprzedaniu walki. Film zapadający w pamięć, brutalny i pesymistyczny. Można powiedzieć, że zaprzeczenie Rockyego. Warto nadmienić także o wyśmienitej kreacji aktorskiej Roberta De Niro, naprawdę jego gra wgniata w fotel.
I tak na koniec, dla porównania, najbardziej znane sceny z obydwóch filmów
"Rocky" - trening i bieg po schodach
"Wściekły byk" - "Nigdy nie rzuciłeś mnie na deski Ray"
Zapraszam do dyskusji!