Forum - BOKSER.ORG

Pełna wersja: Rocky vs Wściekły Byk
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jako, że niezwykle lubię filmy o tematyce bokserskiej postanowiłem przeprowadzić małą ankietę - Który z dwóch kultowych obrazów jest dla was lepszy? Czy może niezwykle pozytywna i pokrzepiająca historia opowiedziana w "Rockym", czy może brutalna i mocna opowieść o "Wściekłym Byku" z Bronxu? Filmy te przeszły do historii kinematografii, jednak który z nich bardziej przypadł wam do gustu? Najpierw pozwolę sobie napisać kilka słów o obydwóch filmach.

1. Rocky (1976)
[Obrazek: 6953698.2.jpg]

Bardzo pozytywny obraz, może i trochę naiwny, ale niewątpliwie posiadający swój wyjątkowy klimat. Rocky Balboa jest lokalnym bokserem, można nawet powiedzieć że jest pięściarzem klasy C/D. Między walkami główny bohater pracuje jako łamignat dla lokalnego gangstera. Środowisko, w którym żyje Rocky można powiedzieć, że jest wpędzające w depresję. Brak jakichkolwiek perspektyw, wszechogarniający marazm, ludzie okopani we własnych słabościach. Podsumowując kompletna beznadzieja. Pewnego dnia Rocky dostaje szansę walki o tytuł z mistrzem świata Apollo Creedem. Szansa ta zmienia życie zarówno Balboy jak i jego najbliższych. Ostatecznie Rocky przegrywa z Apollem, ale daje mu niezwykle twardą walkę. Podsumowując - bardzo pozytywny i ciepły obraz, trochę naiwny (jakim cudem bokser klasy C w 5 tygodniu zrobił taką formę?), ale też wyjątkowy. Wielki plus należy się temu obrazowi, za ukazanie realiów bokserskich - czyli jeżeli nie jesteś sławny, to nie zarobisz, tylko stracisz zdrowie, a walczyć będziesz w obskurnych miejscach.

2. Wściekły Byk (1980)
[Obrazek: 7349860.2.jpg]

Film o człowieku, który żyje tak jak walczy, lub walczy tak jak żyje. Bardzo mocne i brutalne kino. Jake LaMotta dzięki wyjątkowej agresji i twardości pokonuje kolejnych ringowych rywali. Niestety, te same cechy powodują że jego życie osobiste przemienia się w kompletne piekło. Wszyscy ludzie, dla których Jake cokolwiek znaczy w końcu zostają przez niego zranieni i upokorzeni. Film etapami ukazuje powolną drogę na samo dno niegdyś świetnego boksera. Wrażenie zrobił na mnie sposób w który oddano emocje towarzyszące pięściarzom - konkretnie jedna scena, kiedy LaMotta płacze jak dziecko po sprzedaniu walki. Film zapadający w pamięć, brutalny i pesymistyczny. Można powiedzieć, że zaprzeczenie Rockyego. Warto nadmienić także o wyśmienitej kreacji aktorskiej Roberta De Niro, naprawdę jego gra wgniata w fotel.

I tak na koniec, dla porównania, najbardziej znane sceny z obydwóch filmów

"Rocky" - trening i bieg po schodach




"Wściekły byk" - "Nigdy nie rzuciłeś mnie na deski Ray"




Zapraszam do dyskusji!
Oba filmy znakomite, godne polecenia, kultowe. Stawiam jednak na "Wściekłego" ze względu na aktorstwo. Z całym szacunkiem, ale Stallone do Roberta DeNiro, to jak Selcuk Aydin przy MayweatherzeSmile Twardziel, ale jednowymiarowy. A Robert to mistrz. Obok Pacino najlepszy aktor tego pokolenia.
Jeżeli chodzi o mnie, to wybieram "Wściekłego byka", mimo że Rocky'ego bardzo lubię i uważam za film mojego dzieciństwa Smile
Niesamowite wrażenie robi na mnie historia opowiedziana w "Wb" i to w jaki sposób przedstawiono postać LaMotty - prymitywny, bezwzględny, szorstki, niesympatyczny, ale potrafiący zdobyć to co sobie zamierzy (kobietę, mistrzostwo świata, pieniądze, respekt rywali), jednak to co od życia wyszarpie stopniowo przemienia w kompletne bagno i ostatecznie zostaje z niczym. Odwrotność Króla Midasa Smile Tak w ogóle wolę mroczne i mocne historie od tych "ku pokrzepieniu serc". Poza tym poziom realizacji "Wb" jest moim zdaniem wyższy niż "Rocky'ego" i oczywiście aktorstwo. No i ta scena walki z Robinsonem - krew cieknąca po nogach De Niro zapada w pamięć.
Myślałem, że tylko w Rockym nie znają pojęcia ''garda'' i wszystko przyjmują na twarz, ale po tym jak zobaczyłem ten film z filmu Wściekły byk zmieniłem zdanie... LaMotta stojący przy linach z opuszczonymi rękami a Ray tłucze go i tłucze nie dość, że nie pada na deski to jeszcze woda i krew tryska mu z głowy... masakra Big Grin
Dla mnie zdecydowanie Wściekły,De Niro+Scorsese=po prostu dzieło.Rocky to fajna opowiastka,ale s perspektywy czasu już nie taka dobra,a dzieciaka jarałem się tym filmem,ale gdy go luknąłem będąc dorosłym to już taka bajeczka,za to Wściekły robi wrażenie.Po za tym ja lubuje się w filmach realistycznych,najbardziej w tych opartych o prawdziwe dzieje.
No właśnie aż to bije po oczach jeden stoi a drugi bije i tak na zmianę.Tak jest w większości filmów o boksie i dlatego ich nielubię.
Przekierowanie