08-11-2016, 05:48 PM
Kiedyś, kiedyś, zapewne jeszcze w latach dziewięćdziesiątych oglądałem film o mistrzu świata w którejś z niższych kategorii wagowych. Pisząc niższych mam na myśli to, że na pewno nie boksował w 3 najwyższych. Wracając do samego filmu. Wydaje się, że ten bokser był Latynosem choć nie jestem tego pewien na 100 procent. Główny bohater w finałowej walce pokonał jakiegoś Azjatę (najprawdopodobniej Japończyka). Była to wielka walka dwóch równorzędnych gości. Po tej walce, mistrz powoli zaczął się staczać na dno, pogrążając się w alkoholizmie. Po latach obaj rywale ponownie się spotkali. Ale nie w ringu ale tak w życiu. Mistrz - wrak człowieka, Azjata - kultura w garniturku. I wtedy Azjata mówi do swojego pogromcy coś, co mi najbardziej utkwiło z całego filmu. Patrzy się na zniszczonego przez nałogi mistrza i mówi: "Teraz rozumiem, że tamtą walkę to ja wygrałem".
Kojarzy ktoś z Was ten film? Wydaje się, że to było na faktach ale głowy sobie nie dam uciąć.
Kojarzy ktoś z Was ten film? Wydaje się, że to było na faktach ale głowy sobie nie dam uciąć.