"Wszystko jest do dupy. Chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze, które za ten pojedynek są bardzo atrakcyjne. Lecę do Kanady na przysłowiowego wariata. Bez formy, aklimatyzacji i z nadzieją, że mój rywal dostanie tego dnia biegunki"
oświadczył Rafał Jackiewicz, wybierający się do Kanady na walkę z Ionutem Danem Ionem. Po czym dodał jeszcze:
"Przez całą moją karierę nie zarabiałem za wygrane walki, tyle co teraz za dotychczasowe przegrane i ewentualne następne. Sorry, taki mamy klimat."
Jeżeli klimat wokół polskiego boksu zawodowego jest taki, że lepiej zarabia się za walki przegrane, niż za wygrane, to źle świadczy to o naszych promotorach, a zwłaszcza o tym najważniejszym.
Wszystko prawda, ale nawet najlepszy obóz w tej chwili Jackiewiczowi by nie pomógł. Jego czas minął, niech leci zarabiać i nie narzeka
.
Szczery az do bolu. Chociaz nikt mu nie zarzuci, ze zostal oszukany heh. Gdyby mi, ktos zaproponowal dobry hajs za polozenie glazury, ale tak zebym odjebal kompleta partanine to tez bym sie zgodzil.
Z fartem Rafal, grunt zeby hajs sie zgadzal, a morda nie szklanka. Polubilem tego facia teraz jak nigdy. 0 profesionalizmu, ale jest wesolo.
a nóż Lucky & punch bedą tego dnia czuwać nad Rafałem,,i jakaś kolejna szansa danie mu dana, Iona,.
Byłoby pięknie gdyby każdy bokser był szczery jak Jackiewicz.
Tomasz Adamek:
- Przechodzę do wagi ciężkiej, bo tam można więcej zarobić. Oczywiście nie będę już tam znaczył tyle co w cruiser, ale przy odpowiednim doborze przeciwników dochrapię się titleshota i zarobię znacznie więcej niż w obecnej kategorii.
- Z góry było wiadomo, że nie mam szans Kliczką, choć nie podejrzewałem, że przegram w tak kiepskim stylu. Przyznaję, walka Sosnowskiego wyglądała lepiej. Ale ludzie! Zarobiłem 15 mln zł! ktoś z was postąpiłby inaczej?
- To prawda, gówno wiem o polityce. Jako sportowiec jestem skończony. Jednakże moje nazwisko nie zniknęło jeszcze ze świadomości Polaków i chciałbym to wykorzystać startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego. 6000 EUR miesięcznie za nicnierobienie to jest przyzwoity cash.
- Od walki z Kliczką moja forma cały czas zjeżdżała w dół. Częściowo z powodu wieku, częściowo z powodu zdrowia zostawionego w ringu, a i wypłata od Witalija nie zachęcała do harowania na sali. Ponadto powiedzmy sobie szczerze - mój trener jest po prostu średni. Miałem jeszcze cichą nadzieję na doczłapanie do drugiego titleshota lub przynajmniej jakąś lepiej płatną walkę, ale pojedynki z Chambersem, Cunninghamem i porażka z Głazkowem pokazały wszystkim, że czas Adamka dobiegł końca. Zarobić mogłem już tylko na medialnej walce w Polsce. Dlatego przyjąłem walkę ze Szpilką, choć w ogóle nie chciało mi się wracać na salę. Jak ktoś zaoferuje dobre pieniądze to chętnie dam rewanż Gołocie.
Deontay Wilder:
- Niechętnie to przyznaję, ale moja pozycja w wadze ciężkiej to głównie zasługa ludzi od marketingu. Stworzyli ze mnie herosa, który ma przywrócić Ameryce mistrzostwo wagi ciężkiej. A realnie oceniając, to żaden ze mnie mistrz. Kombinujemy z moim teamem w jaki sposób jak najdłużej przetrzymywać pas WBC broniąc go z drugoligowcami (i zarabiać na tym). Podobno za kilka miesięcy będę zmuszony zmierzyć się z tym rosyjskim bykiem, który pierwszym ciosem uśpił Pereza. Cholera, od tamtej walki kiepsko sypiam. Jeżeli moi ludzie nie wymyślą jakiejś wymówki, to nie wiem co zrobię. Chyba trzeba będzie symulować jakąś kontuzję, albo coś...
Shannon Briggs:
- Wiecie co? Czuję się jak ostatni pajac. Mam swoje lata i najchętniej siedziałbym w domu zamiast jeździć za tym nadętym dupliem i odstawiać ten kretyński cyrk pt. "Let's go, champ". No ale za błędy młodości trzeba płacić. Kiedy byłem na topie szastałem forsą bez opamiętania, a na dodatek mój manager mnie wychujał. W efekcie jestem spłukany i musiałem się zgodzić na tą poniżającą rolę.
Andrzej Wasilewski:
- Mój nowatorski model biznesowy przez jakiś czas działał w miarę dobrze, jednak pompowanie rekordów średniakom tylko po to, aby padli na pierwszym poważniejszym wyzwaniu okazał się ślepą uliczką. Za bardzo też nie miałem pomysły na karierę Włodarczyka. Prawdę mówiąc wciąż nie mam. Chyba poczekamy na jakąś ofertę od Riabińskiego. On dobrze płacił za dostarczanie skalpów, ale już nie mamy co mu sprzedawać. W momencie jak posypały się porażki w naszej grupie, to nawet wpadłem w depresję. Nadzieję dawał tylko Szpilka. Wiadomo, że chłopak nie wejdzie do ścisłej czołówki, ale jest medialną postacią i telewizja go lubi (i płaci). Głowacki? No jasne, to dało powiew optymizmu. Niech teraz odpocznie z 10 miesięcy, a potem spróbujemy zakontraktować mu Fragomeniego.
Myślę, że Jackiewicz nie jest do końca szczery. Nie wierzę w jakąś rewelacyjną gażę dla niego za walkę z Ionem. 5000 CAD brutto to maximum, jakie może dostać. To jest walka na głębokim undercardzie, a Ion nie jest jakimś uznanym mistrzem. Nawet nie jest Kanadyjczykiem, tylko Rumunem boksującym w Kanadzie. Walka Iona na karcie walk tej gali w Boxrecu jest dopiero na siódmym miejscu. Nawiasem jako przeciwnik Iona figuruje Jake Giuriceo. Więc albo Jackiewicz jedzie walczyć w zastępstwie Giuriceo, albo Kanadyjczycy przeczytali jego wypowiedź i mu podziękowali, a to Giuriceo jest zastępstwem.
(08-09-2015 07:02 PM)Metzger napisał(a): [ -> ]Byłoby pięknie gdyby każdy bokser był szczery jak Jackiewicz.
Tomasz Adamek:
- Przechodzę do wagi ciężkiej, bo tam można więcej zarobić. Oczywiście nie będę już tam znaczył tyle co w cruiser, ale przy odpowiednim doborze przeciwników dochrapię się titleshota i zarobię znacznie więcej niż w obecnej kategorii.
- Z góry było wiadomo, że nie mam szans Kliczką, choć nie podejrzewałem, że przegram w tak kiepskim stylu. Przyznaję, walka Sosnowskiego wyglądała lepiej. Ale ludzie! Zarobiłem 15 mln zł! ktoś z was postąpiłby inaczej?
- To prawda, gówno wiem o polityce. Jako sportowiec jestem skończony. Jednakże moje nazwisko nie zniknęło jeszcze ze świadomości Polaków i chciałbym to wykorzystać startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego. 6000 EUR miesięcznie za nicnierobienie to jest przyzwoity cash.
- Od walki z Kliczką moja forma cały czas zjeżdżała w dół. Częściowo z powodu wieku, częściowo z powodu zdrowia zostawionego w ringu, a i wypłata od Witalija nie zachęcała do harowania na sali. Ponadto powiedzmy sobie szczerze - mój trener jest po prostu średni. Miałem jeszcze cichą nadzieję na doczłapanie do drugiego titleshota lub przynajmniej jakąś lepiej płatną walkę, ale pojedynki z Chambersem, Cunninghamem i porażka z Głazkowem pokazały wszystkim, że czas Adamka dobiegł końca. Zarobić mogłem już tylko na medialnej walce w Polsce. Dlatego przyjąłem walkę ze Szpilką, choć w ogóle nie chciało mi się wracać na salę. Jak ktoś zaoferuje dobre pieniądze to chętnie dam rewanż Gołocie.
Deontay Wilder:
- Niechętnie to przyznaję, ale moja pozycja w wadze ciężkiej to głównie zasługa ludzi od marketingu. Stworzyli ze mnie herosa, który ma przywrócić Ameryce mistrzostwo wagi ciężkiej. A realnie oceniając, to żaden ze mnie mistrz. Kombinujemy z moim teamem w jaki sposób jak najdłużej przetrzymywać pas WBC broniąc go z drugoligowcami (i zarabiać na tym). Podobno za kilka miesięcy będę zmuszony zmierzyć się z tym rosyjskim bykiem, który pierwszym ciosem uśpił Pereza. Cholera, od tamtej walki kiepsko sypiam. Jeżeli moi ludzie nie wymyślą jakiejś wymówki, to nie wiem co zrobię. Chyba trzeba będzie symulować jakąś kontuzję, albo coś...
Shannon Briggs:
- Wiecie co? Czuję się jak ostatni pajac. Mam swoje lata i najchętniej siedziałbym w domu zamiast jeździć za tym nadętym dupliem i odstawiać ten kretyński cyrk pt. "Let's go, champ". No ale za błędy młodości trzeba płacić. Kiedy byłem na topie szastałem forsą bez opamiętania, a na dodatek mój manager mnie wychujał. W efekcie jestem spłukany i musiałem się zgodzić na tą poniżającą rolę.
Andrzej Wasilewski:
- Mój nowatorski model biznesowy przez jakiś czas działał w miarę dobrze, jednak pompowanie rekordów średniakom tylko po to, aby padli na pierwszym poważniejszym wyzwaniu okazał się ślepą uliczką. Za bardzo też nie miałem pomysły na karierę Włodarczyka. Prawdę mówiąc wciąż nie mam. Chyba poczekamy na jakąś ofertę od Riabińskiego. On dobrze płacił za dostarczanie skalpów, ale już nie mamy co mu sprzedawać. W momencie jak posypały się porażki w naszej grupie, to nawet wpadłem w depresję. Nadzieję dawał tylko Szpilka. Wiadomo, że chłopak nie wejdzie do ścisłej czołówki, ale jest medialną postacią i telewizja go lubi (i płaci). Głowacki? No jasne, to dało powiew optymizmu. Niech teraz odpocznie z 10 miesięcy, a potem spróbujemy zakontraktować mu Fragomeniego.
Hahahaha uśmiałem się. Właśnie wyobraziłem sobie jakby wyglądał bokserski świat gdyby wszyscy, przymusowo mówili prawdę.
Co do Jackiewicza, doceniam szczerość. Przynajmniej nie mydli oczu, jak to cały czas jest w formie, że mimo iż walka na ostatnią chwilę to cały czas wisiała w powietrzu i robi to dla sportowych ideałów a nie $.
O Wilderze gówno może wiedzieć, z Briggsem też nie do końca wiadomo jak to jest, bo jednak bokserzy zmuszeni do pajacowania przez brak kasy/potrzebę promocji robią to zwykle niewiarygodnie i żałośnie, przykładem Mosley-Mayorga II, a Briggs bynajmniej nie wygląda jak ktoś zmuszony do czegoś wbrew woli i swojej naturze, a wręcz przeciwnie. No ale o sytuacji w Polsce na pewno Jackiewicz wie dużo i raczej nic dobrego powiedzieć nie może, a z resztą kto może poza jakimś ułamkiem procenta.
Jackiewicz przegrał na punkty i nawet u sędziów wygrał jedną rundę (na 8). Mogło być gorzej.
Według słów Jackiewicza zarobił on za 30 minut tyle, "co normalny człowiek w 2 lata". Wychodzi na to, że jednak skasował co najmniej z 15.000 CAD, a nie 5.000, jak oceniałem. Nieźle płacą journeymanom w tej Kanadzie. Tylko dlaczego biedny Bińkowski musiał przyjeżdżać do Polski, żeby zarobić na dentystę?