Forum - BOKSER.ORG

Pełna wersja: Journeymani cz.1: Louis Monaco
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
[Obrazek: Vs_Monaco02.JPG]

Postanowiłem stworzyć mały cykl o pięściarzach, którym nie jest zwykle poświęcane zbyt wiele uwagi. Z reguły oceniając po rekordach z góry skreślamy niektórych bokserów kategoryzując ich jako "bumy". Chcę jednak udowodnić, że nawet wśród zawodników ze słabym bilansem można znaleźć takich, którzy umieją boksować i dają z siebie wszystko.

Mój pierwszy wybór może być kontrowersyjny. Urodzony w 1968 r. bokser z Denver przez dużą część swojej kariery prezentował niski poziom zbliżając się do kategorii "buma". Miał on jednak w swojej karierze bardzo interesujący okres. Poza tym bardzo możliwe, że kibice pamiętający cykl USA Tuesday Night Fights kojarzą tego pięściarza.

Monaco był niewielkim ciężkim. 180 cm wzrostu, w wielu walkach waga poniżej 100 kg. Imponował za to sylwetką, wskazującą na wcześniejsze doświadczenia ze sportami siłowymi lub kulturystyką. Karierę rozpoczął w wieku 27 lat pokonując zaledwie przez SD słabiutkiego Terry'ego Lopeza. W kolejnej walce "The Facelifter" zaliczył telewizyjny debiut. Został rzucony na pożarcie gwieździe czterorundówek Ericowi "Butterbeanowi" Eschowi. Bohater mojego artykułu został brutalnie znokautowany w pierwszym starciu. Monaco początek kariery miał więc słabiutki.





W trzeciej walce Monaco odniósł pierwszy mały sukces. Zremisował z legendą kickboxingu Rickiem Roufusem,a kilka walk później zwyciężył nad niepokonanym Markiem Conolly'm. Po porażce z Codym Kochem, "The Facelifter" stoczył kolejny interesujący pojedynek. Jego rywalem był Peter McNeeley. Bokser do bólu komiczny za to legitymujący się świetnym rekordem i bardzo rozpoznawalny. Znany z walki z Tysonem McNeeley mimo świetnego bilansu (40-2) został przez Monaco strasznie zbity pokazując jak mylące mogą być bokserskie rekordy.





Dwa miesiące później Monaco zaboksował z byłym mistrzem świata królewskiej kategorii Trevorem Berbickiem. Walka zakończyła się tylko nieznacznym triumfem punktowym byłego czempiona, a niektórzy obserwatorzy uznali werdykt za kontrowersyjny. Kolejne dwa pojedynki Monaco to porażki przed czasem, ale z dobrymi bokserami: Michaelem Grantem i Jeremy'm Williamsem.

Następny pojedynek pokazał, że pięściarz z Denver bumem na pewno nie jest. Monaco na undercardzie gali Lewis-McCall II rozbił przed czasem niepokonanego Kevina McBride'a. Tego samego, który pokonał Tysona i boksował min. z Gołotą i Adamkiem. Następna walka to kolejny sukces "Faceliftera". Wypunktował on na dystansie 10 rund byłego mistrza WBA Michaela Dokes'a. Chociaż Dokes nie był już pięściarzem bardzo wysokiej klasy to na pewno dopisanie sobie takiego nazwiska do rekordu było dla Monaco wielkim osiągnięciem.

Mający świetną serię Monaco dostał szansę zaboksowania w walce wieczoru na gali stacji USA. Jego rywalem był sam James "Buster" Douglas. Pogromca Tysona słabo wyglądał w pierwszej rundzie, był nawet mocno naruszony przez legitymującego się rekordem 6-6-2 boksera z Kolorado. Walka zakończyła się sensacyjnie. W ferworze walki Monaco ciężko znokautował Douglasa po gongu kończącym pierwszą rundę! Douglas nie miał ochoty na kontynuowanie walki i "Facelifter" został zdyskwalifikowany. Sytuacja była dosyć kontrowersyjna, gdyż według obecnych zasad to właśnie Monaco mógłby być ogłoszony zwycięzcą. Został mu zabrany punkt, a rywal nie dał rady dojść do siebie mimo tego, że otrzymał od sędziego standardowe 5 minut. W całkiem podobnej sytuacji w walce Pascal-Bolonti nie zdyskwalifikowano faworyta gospodarzy po nokaucie zadanym po komendzie "stop".





Monaco był w tamtym okresie bardzo groźnym bokserem. Niestety, jego późniejsza kariera nie była zbyt satysfakcjonującą. Walczył jednak z wieloma dobrymi bokserami min. Witalijem Kliczko, Brewsterem, Johnsonem, Barettem, Oquendo...








Bokser z Denver obecnie ma bilans 16-39-5 i mimo 46 lat wciąż pozostaje aktywny. Mimo wielu porażek Monaco ma status lokalnego bohatera i potrafił ściągać wielu kibiców na walki w rodzinnym mieście. Radzę się przyjrzeć temu pięściarzowi, bo moim zdaniem brakuje już trochę takich journeymanów. Chłop nie kalkulował i zawsze chciał wygrać. Nawet na Kliczkę potrafił ryzykownie rzucić się z serią sierpowych mimo że odpornością na ciosy nie imponował. Inny typ journeymana niż taki Abdoul, który ładnie boksuje w obronie, ale nie ponosi żadnego ryzyka. Dla mnie barwna postać lat 90-tych, walczył na kilku dużych galach i uznałem, że warto coś o nim napisać.
Jak można przegrać z Butterbeanem Sad?? Najlepszy pokonany rywal Michael Dokes. Chociaż można się czegoś dowiedzieć, bo nie znałem go. Oby następny nie był Ross Puritty Big Grin. Journeymani to nie tylko waga ciężka.
Podoba mi się ten temat Big Grin @saliman1,zamierzasz opisywać tylko emerytowanych journeymanów jak Monaco czy Wilson,czy skupisz się np.także na aktywnych zawodnikach jak np.Page czy Sprott?
Czemu Maknili był komiczny?Według mnie dał 2 dobre minuty z Tysonem(mimo dech)
Przekierowanie