09-12-2013, 06:23 PM
Wczoraj pisałem o walce Kirklanda z Tapią. Pojedynek był ringową wojną, ale należy również spojrzeć na sprawę od drugiej strony - czy jest nam potrzebny kolejny kaleki, lub martwy bokser? Niewątpliwie praca ringowego, oraz narożnika Tapii to rzecz skandaliczna.
O ile w pierwszych dwóch rundach toczyła się w miarę wyrównana walka, to w trzeciej i czwartej blisko 24 letni Tapia był już bardzo mocno nawet nie bity, ale masakrowany przez Kirklanda. Pojedynek stał się bardzo jednostronny i wydawałoby się, że należałoby go przerwać w obawie o zdrowie młodszego pięściarza - przecież zbierał ponad 50 mocnych uderzeń podczas każdej rundy.
Smoger pouczył jedynie Tapię, że jeżeli będzie dalej zbierał lanie, to przerwie walkę.
W piątej rundzie Tapia przez chwilę zerwał się do ataku, ale po chwilowym zrywie dalej był brutalnie rozbijany. Ringowy widząc to nie zareagował w żaden sposób. W szóstej rundzie zmaltretowany Tapia został skumulowany i ciężko znokautowany na stojąco. Smoger zdecydował się przerwać walkę dopiero kiedy ćwierć przytomny pięściarz wisiał na linach - do tego zrobił to tak niezdecydowanie, że Tapia oberwał jeszcze jeden straszliwy cios, który pozbawił go przytomności.
Ringowy dał dupy, bo widząc że walka nie jest już walką, a jednostronną rzezią nie zrobił nic. To samo narożnik - widzieli, że ich bokser jest masakrowany - nie poddali go co byłoby bardzo rozsądne.
Szkoda samego Tapii. Za 3 dni skończy 24 lata, a być może takie straszliwe lanie przekreśli jego dalszą karierę. Szkoda też jego rodziców, którzy masakrę na swoim synu oglądali z trybun.
Smoger słynie z tego, że szybko nie przerywa walk - jednak w tym przypadku przegiął. Narożnik Tapii też zasługuje na krytykę. Amerykanin powinien być poddany maksymalnie w przerwie pomiędzy 5, a 6 rundą.
O ile w pierwszych dwóch rundach toczyła się w miarę wyrównana walka, to w trzeciej i czwartej blisko 24 letni Tapia był już bardzo mocno nawet nie bity, ale masakrowany przez Kirklanda. Pojedynek stał się bardzo jednostronny i wydawałoby się, że należałoby go przerwać w obawie o zdrowie młodszego pięściarza - przecież zbierał ponad 50 mocnych uderzeń podczas każdej rundy.
Smoger pouczył jedynie Tapię, że jeżeli będzie dalej zbierał lanie, to przerwie walkę.
W piątej rundzie Tapia przez chwilę zerwał się do ataku, ale po chwilowym zrywie dalej był brutalnie rozbijany. Ringowy widząc to nie zareagował w żaden sposób. W szóstej rundzie zmaltretowany Tapia został skumulowany i ciężko znokautowany na stojąco. Smoger zdecydował się przerwać walkę dopiero kiedy ćwierć przytomny pięściarz wisiał na linach - do tego zrobił to tak niezdecydowanie, że Tapia oberwał jeszcze jeden straszliwy cios, który pozbawił go przytomności.
Ringowy dał dupy, bo widząc że walka nie jest już walką, a jednostronną rzezią nie zrobił nic. To samo narożnik - widzieli, że ich bokser jest masakrowany - nie poddali go co byłoby bardzo rozsądne.
Szkoda samego Tapii. Za 3 dni skończy 24 lata, a być może takie straszliwe lanie przekreśli jego dalszą karierę. Szkoda też jego rodziców, którzy masakrę na swoim synu oglądali z trybun.
Smoger słynie z tego, że szybko nie przerywa walk - jednak w tym przypadku przegiął. Narożnik Tapii też zasługuje na krytykę. Amerykanin powinien być poddany maksymalnie w przerwie pomiędzy 5, a 6 rundą.