14-10-2013, 10:57 AM
Rywale Roberta Stieglitza do pasa WBO ostatnio wzbudzają całkowite zaskoczenie. Najpierw jakiś bumopodobny Japończyk, a teraz zupełnie nieznany bokser z czarnej Afryki. Może ktoś się orientuje, czy to pretendent obowiązkowy, czy wybrany dobrowolnie? Skoro Kiyota był dobrowolny, to chyba Ekpo jest obowiązkowy. Ale może się mylę. W każdym razie 19.10.2013 w najbliższą sobotę w Lipsku zobaczymy boksera, o którym można się dowiedzieć bardzo niewiele. Ma 30 lat, bilans 22(16) -1(1), walczył na ringach Nigerii, Ghany, Zambii i Beninu, a w internecie nie sposób znaleźć ani jednej jego walki.
Stieglitza za to przedstawiać nie trzeba, bo jest polskim kibicom doskonale znany. Uchodził za kiepskiego mistrza w silnej kategorii wagowej, ale po niespodziewanym i szybkim zwycięstwie nad Abrahamem ta opinia trochę się zmieniła na lepsze. Stieglitz to swarmer, szybki i dobry technicznie, ale niezbyt silny fizycznie. Natomiast z bilansu Nigeryjczyka można wnioskować, że bije mocno i to może być dla Niemca niebezpieczne. Thabiso Mchunu i Ilunga Makabu też do niedawna byli nieznani poza Afryką, a okazali się bokserami dużej klasy. Na ringu w Lipsku niespodzianki również nie można wykluczyć.
Stieglitza za to przedstawiać nie trzeba, bo jest polskim kibicom doskonale znany. Uchodził za kiepskiego mistrza w silnej kategorii wagowej, ale po niespodziewanym i szybkim zwycięstwie nad Abrahamem ta opinia trochę się zmieniła na lepsze. Stieglitz to swarmer, szybki i dobry technicznie, ale niezbyt silny fizycznie. Natomiast z bilansu Nigeryjczyka można wnioskować, że bije mocno i to może być dla Niemca niebezpieczne. Thabiso Mchunu i Ilunga Makabu też do niedawna byli nieznani poza Afryką, a okazali się bokserami dużej klasy. Na ringu w Lipsku niespodzianki również nie można wykluczyć.