Forum - BOKSER.ORG

Pełna wersja: Fajne filmy, które polecacie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kapitan Ameryka: Pierwsze Starcie.

No kurde, lubię tego gościa Big Grin


Film słabszy niż Zimowy Żołnierz i Wojna Bohaterów, ale ciągle bardzo dobry.

Przemiana Steve'a Rogersa z chuderlaka w koksa pokazana bardzo płynnie i spokojnie. Szczerze to nie spodziewałem się, że aż tyle czasu antenowego poświęci się jego życiu przed przemianą, ale dzięki temu wydźwięk zarówno drugiej części filmu jak i sequeli jest lepszy.

W sumie jak się teraz patrzy na takiego idealistę bez skazy, 110% patriotyzmu itp. to można się lekko uśmiechnąć i przymrużyć oko, ale w sumie w latach 40-tych tak to wyglądało (chyba).

I rzucenie się na granat podczas treningu było po prostu urocze.

Osobny plus za wątek z Peggy, tak smutny ale tak sympatyczny że hej. No i oczywiście to wszystko nabiera zupełnie innego wydźwięku w kolejnych dwóch filmach (i tutaj żałuję że obejrzałem je w odwrotnej kolejności). Fajnie wplątany i rozprowadzony wątek Bucky'ego...

To co mi się nie spodobało to taki szybki przeskok "po łebkach" jak Kapitan Ameryka ze swoim teamem rozwalili kilka tajnych ośrodków Hydry. Wiem, że nie było sensu pokazywać takiej samej rozwałki, ale jakoś tak kijowo wyszło. Hydra o krok od zawładnięcia światem, z karabinami dezintegrującymi, czołgami i całą resztą bajerów, a notorycznie nie są w stanie rozwalić jednego gościa z tarczą Wink

Sam Red Skull też taki bez wyrazu...niby nadczłowiek a tak naprawdę niczego nie pokazał, podobnie jak idzie o Tesseract - cudowna substancja, ale żeby zrobić z tego jakieś berło czy coś to nie bardzo... No i finałowy pojedynek taki od czapy, w sumie ostatnie 30 minut to jedyny moment w całej trylogii o Kapitanie, gdzie nie ma takiego zbudowanego napięcia i człowiek się zastanawia czy to już finałowa sekwencja czy jeszcze będzie jakiś przeskok, czy ta walka to już ostatnia czy jednak jeszcze nie.

Za to sama końcówka z rozbiciem się + rozmowa z Peggy + powrót w XXI wieku - super.
Ja muszę chyba nadrobić dwie pierwsze części Kapitana Ameryki, bo również nie miałem okazji ich obejrzeć.

Wczoraj widziałem za to drugi raz trzecią część. Mogłem bardziej skupić się na fabule, co przy takim natłoku bohaterów (nie jestem jakimś fanem kochającym takie filmy nad życie, nie wszystkie też oglądałem) , okazało się rzeczą korzystną. Ogólnie wszystko dużo lepiej zrozumiałem. Zwróciłem również uwagę na jedną postać: Zemo. @Gogolius pisał, że brakło mu prawdziwego badbossa. Dla mnie, Zemo to zdecydowanie najlepsza negatywna postać w filmach opartych na podstawie komiksu. Gość jest normalnym człowiekiem, nie posiadającym jakichś nadnaturalnych mocy. Bazuje za to na niezwykłej inteligencji oraz zemście, która (co najlepsze!) jest naprawdę znakomicie udokumentowana! Przyznam się, że nieraz miałem ciarki, jak pojawiał się on na ekranie. Do tego wybór samego aktor, który od razu kojarzy się z paskudnym nazistą z "Bękartów wojny". Świetna postać, ciekawe jak scenarzyści ją rozwiną dalej.

Ogólnie, Wojna Bohaterów to najlepszy film o Avengersach jaki widziałem. Jest kilka efektownych scen walki, ale i moralna rozkmina, której w takim filmie się nie spodziewałem. Z drugim seansem, film wiele zyskał w moim oczach.

Różnica między Marvelem a DC to póki co różnica 6 klas.
Hehe juz za Zemo mi sie oberwalo w innym miejscu ;)
Zgadzam sie ze nalezy mu sie szacun bo jako zwykly koles sklocil superbohaterow. Do tego cierpliwie i metodycznie dazyl do celu. No i majstersztyk z wielkim skomplikowanym planem tylko po to zeby pogadac 10min z Buckym :D
W sumie to doczepilem sie do niego bo...nie mialem do czegokolwiek innego. ;) Kubala, najpierw obejrzyj koniecznie Pierwsze Starcie a potem Zimowego Zolnierza :)
Avengers: Czas Ultrona

Film można podzielić na trzy części.
Najpierw mamy dożynanie resztek Hydry przez Avengersów i imprezę po misji.
Samo dożynanie trochę mnie rozczarowało: końcówka Zimowego Żołnierza wskazywała na to, że Hydra mimo porażek na swoim koncie, wciąż jest silna i gotowa do działania, a bliźnięta Quicksilver i Wanda są tajną bronią, a nie ostatnią deską ratunku. Dość szybko jednak wątek tej organizacji się kończy, przywódca zostaje załatwiony offscreen a bliźnięta obierają własną drogę. Cała akcja związana z atakiem na siedzibę Hydry kończy się imprezką: miło obejrzeć Avengersów podczas sielskiego przekomarzania się. Nie wiem tylko czy romans na linii Czarna Wdowa - Hulk nie pojawił się zbyt nagle i zbyt mocno.

Część druga to przebudzenie się podtytułowego Ultrona i jego panoszenie się. Dochodzi tutaj do lekkich rys na wizerunku Avengers jako grupy, które przerodzą się później w otwarty konflikt w Wojnie Bohaterów. Fajnie, że HawkEye dostał sporo czasu antenowego i wkładu w scenariusz. Lubię zarówno tę postać jak i aktora.
Nie pasuje mi z kolei Hulk - jako Banner bardzo spoko, ale postać zielonego stwora wg mnie nic nie wnosi do tego filmu. Rozwalanka Hulk vs Iron Man dłużyła mi się i tylko dzięki Starkowi zupełnie nie padłem z nudów.
Kolejne dwa mankamenty to zbyt szybkie i zbyt błahe postanowienie Starka "stwórzmy sztuczną inteligencję, hej ho". Ja wiem, że potem nie byłoby czasu itd. no ale... bardzo łatwo mu to przyszło. Za łatwo. Nie spodobał mi się też motyw marionetkowych bliżniąt w rękach Ultrona choć sam motyw zemsty na Avengersach fajny (świetny tekst o tym, jak czekali dwa dni aby Stark ich zabił).

Ogólnie rzecz ujmując ta właściwa część filmu była przeciętna jak na to co widziałem do tej pory: nawalanka, wybuchy, eksplozje, żarciki ale brakło efektu wow. Ani Ultron, ani Quicksilver, ani nic. Jedynie Wanda dawała czadu jak mąciła w głowach Thora, Iron Mana, Kapitana Ameryki i Czarnej Wdowy.

Na szczęście wszystko wynagradza świetna końcówka (trwająca ponad pół godziny) w Sokovii. Sekwencja finałowa z walką i ewakuacją lewitującego miasta, przemiana Wandy (już wcześniej bliźnięta się nawróciły, ale scena Wandy z Hawkeye bardzo wymowna). Do tego to poczucie beznadziejnej sytuacji i poświęcenie jednego z dobrych bohaterów.

Podobało mi się także rozwiązanie wątku Wdowy i Hulka oraz zalążek nowego zespółu Avengersów, którzy mają zastąpić choćby Thora udającego się do Asgardu.

Ogólnie rzecz ujmując film dobry, ale nie na takim poziomie jak choćby trylogia o Kapitanie Ameryce.
Dzisiaj wam coś polece aż z kapćiòw spadniećie panowie, .!
ale pod wieczór, narazie wróciłem z urodzin i oglądam pierwszą
połowę walki Parkera,
Teraz mam pytanie, na pewno Wilczek lub Kubala mi odpowiedzą
Gogolius wątpię, Big Grin bo on bardziej lubuje w filmach Si- Fic
, kto jest zainteresowany mini serialem opartym na faktach,
bazującym na historii seryjnego mordercy? .
pozdro,. ! dobego wieczoru.
To jest jakaś podpucha? Tongue I czy to ma coś wspólnego z walką Parkera z Takamem? Wink Ja może bym był zainteresowany. O ile oczywiście wcześniej nie oglądałem.
No podpucha Big Grin zaraz wklejam propozycje, w wolnych chwilach obejrzyjćie. !

"Dorwać Milata"
http://m.filmweb.pl/serial/Dorwać+Milata-2015-742137

mini serial oparty na faktach, historia Ivana Milata mordercy
skazanego na śiedmiokrotne dożywocie.

●Wiki- https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Ivan_Milat

Cda - część pierwsza◆ http://m.cda.pl/video/4955737a

Cześć druga◆ http://m.cda.pl/video/4955725e

Mnie bardzo wkręcił, chociaż już wiadomo na początku o co chodzi, pozdro.
Widziałem wczoraj Prometeusza. Wiele osób narzekało, że jako kolejny Obcy to słaby film, ale mi się bardzo podobało.
Rola Fassbendera świetna, dobrze, że będzie kontynuowana w kolejnym filmie w 2017 roku.
Kolejny na tapetę poszedł Incredible Hulk (ten z 2008 roku z Nortonem i Liv Tyler).

Ogólnie rzecz ujmując, film jest bezpieczny i zachowawczy. Scenariusz jest prosty i bez większych zakrętów.
Bruce Banner ukrywa się przed ścigającym go wojskiem, jednocześnie próbując uzyskać lekarstwo na swoje schorzenie. Bruce odnajduje swoją byłą dziewczynę, wojsko odnajduje Bruce'a, Bruce wraz ze swoją dziewczyną odnajdują chemika/fizyka/biologa z którym Banner mejlował - wszystko kończy się rozpierduchą.

Ogółem film zupełnie bez szału. Podobała mi się pierwsza połowa taka kameralna, umiejscowiona w Brazylii. No i zdecydowanie wolę oglądać Bannera na ekranie niż Hulka.

Końcówka to już starcie potwór vs potwór zakończone w jakiś taki dziwny sposób (niezniszczalne monstrum rozłożone na łopatki przez...podduszenie?).

Animacje komputerowe, efekty - nawet spoko, choć widać że to film z 2008 roku a nie z 2015. Norton na propsie, fajnie mi się go oglądało. Na plus też Tim Roth grający Blonsky'ego, głównego antagonistę.
Liv Tyler...jak to Liv. Ujdzie.

Sam film to takie 7/10, ale biorąc pod uwagę że wchodzi w skład franczyzy Marvel Cinematic i to samo już podnosi poprzeczkę to 6,5/10.
Thor

Film z pierwszej serii Marvel Cinematic nie był zły. Ale nie był też jakoś zaskakująco dobry. Jako, że film oparto na komiksie, który wręcz jest zespolony z mitologią nordycką, to całość musiała wyglądać tak a nie inaczej. Zdecydowanie najbardziej oderwany obraz od rzeczywistości.
Mimo wszystko spodobały mi się dwa duże elementy: jasne i klarowne wyłuszczenie zasad rządzących mitologicznym (wszech)światem oraz sceny dziejące się na Ziemi. Tam Thor szukający swojego młota po bazie Tarczy nie wygląda jak wciśnięty na siłę.

Sama fabuła jest prosta, ale motyw z dojrzewaniem Thora, przemianą z pyskatego chłopaka w odpowiedzialnego faceta, jak na taki film wyszedł bardzo fajnie.
Duży plus za aktorów z różnych światów, jest Hopkins w roli Odyna, jest słodka Kat Dennings, jest oczywiście Portman (choć jak pierwszy raz oglądałem ten film to jakoś bardziej mi się podobała). Jest też "ten co gra Lokiego i wszyscy się nim jarają".

Problemem filmu są antagoniści, tak do bólu sztampowi, że ibuprom nie pomaga. Dobrze, że walka z nimi została zredukowana do minimum i jest ich mniej niż być powinno, a oś konfliktu przesunięta została na linię Thor - Loki.

Cieszą też gościnne udziały Starka i Hawkeye - no ale to już było wiadome, że Avengers za chwilę powstaną.

Film prosty, ale dobry, 7.5/10


Thor: Mroczny świat.

Tutaj to już umarłem na wstępie. Zła rasa Mrocznych Elfów stworzyła potężną substancję aby mrok zawładnął wszechświatem, ale ojciec Odyna rozwalił ich w ostatniej chwili. Na pytanie swego przydupasa "co zrobić z potężną substancją?" odparł "nie możemy jej zniszczyć, jest zbyt potężna, trzeba ją ukryć!".
Co może pójść nie tak?

Film zaczyna się więc jak mierna produkcja kina klasy C i potem...nie jest lepiej.

Natalie Portman odkrywa jakieś anomalie w squacie/opuszczonym budynku w środku Ameryki i przechodzi do innego świata, w którym łapie kontakt z mroczą substancją. Złe Mroczne Elfy z prologu wcale nie wyginęły, ale mają się dobrze i chętnie wejdą w posiadanie słodkiej Natalie. Szaleństwo do kwadratu.

Asgard okazuje się dziurawą stolicą niczym ser szwajcarski - w pierwszym Thorze ci źli potrzebowali Lokiego, żeby się tam dostać, natomiast teraz to po prostu wlatują sobie "małym" okrętem i sieją zamęt. Do tego Asgard, stolica super wojowników którzy wygrali każdą bitwę ukazana jest w sposób mierny: walczyć potrafią tam tylko główni bohaterowie (wielki plus dla Friggi i jej finałową scenę!), a reszta to kmioty.

O dalszej fabule nie trzeba się za bardzo rozpisywać, Thor odnajduje Natalie i wspólnie ze skruszonym (?) Lokim zażegnują zagrożenie.

Film jest w dziwny sposób przeplatany powagą i (czasem głupim) humorem. Spotykałem się z opiniami, że "kiedy trzeba jest poważnie, a kiedy trzeba się pośmiać to mamy fajne żarty", ale mi bliżej do stanowiska, że reżyser nie do końca wiedział co chce zrobić i wyszła z tego sałatka cebulowo-budyniowa.

Masę zachwytów też przeczytałem nad Lokim - ogólnie aktor się wybija ponad resztę, ale żeby to był jakiś kosmiczny poziom to nie jestem przekonany. Nie da się jednak ukryć, że jego momenty na ekranie są najciekawsze w całym filmie, szczególnie że od samego początku do samego końca nie wiemy jakie są jego motywacje i zamiary (no i co chwila robi nas w konia swoimi iluzjami).

Zupełnie został zmaszczony wątek przydupasów Thora, którzy w pierwszej części dostali spory kawałek tortu i było ciekawie, a teraz zostali potraktowani jak trochę lepszej jakości mięso armatnie. Oberwało się też Ziemianom - obok obowiązkowej Natalie, role Kat Dennings i tego ich mentora zostały sprowadzone do głupawej komedii, która śmieszyła, ale tylko przez chwilę.

Aha... jeśli w jedynce antagoniści byli sztampowi, to o dwójce nic nie powiem w tej kwestii.

Podsumowując: denna fabuła, wycięcie kilku małych fajnych wątków - zostają nam spoko wizualizacja, fajna Frigga, fajny Loki i wieź Thor-Loki, która tam dalej się rozwija w jakichś sposób.

Trzeci film o Thorze to jednak będzie za dużo (a z tego co kojarzę i tak go nie ma w planach)

5/10



W dwa tygodnie nadrobiłem te filmy, które chciałem. Póki co dość. Strażników Galaktyki i Ant-Mana raczej nie tknę Wink
Przekierowanie