Dzisiaj była walka Charlo z Charlie'm Otą i powiem, że jakoś super zafascynowany nie jestem.
Może to dlatego, że spodziewałem się czegoś zajebistego i brylantowego, a tutaj... bardzo dobry prospekt, oczywiste atuty ale... no bez szału. Jak w którymś temacie ktoś go chciał zestawiać z czołówką junior średniej (z Larą?! poważnie?!) to... chyba Was coś zaślepia Panowie (albo ta walka z Rosado to jakaś perełka
).
Pomijam już fakt, że Ota położył Jermella w trzeciej rundzie, ale i bez tego dał dobrą walkę. Charlo wcale nie jest jakoś mega precyzyjny i ma problem z ulokowaniem ciosów na bokserze, który ma szczelną gardę. Oczywiście jak ręcę schodzą w dół, to Jermell ładuje ciosy i trafia pięknie (szczególnie ma kontry), ale z drugiej strony... siła jego ciosu jest średnia. Nie znam tego Oty, nie wiem jaką ma szczękę, ale tu zebrał kilka czyściochów i nic... Ja rozumiem, że można mieć bilans 24(11)-0 i nie być puncherem, ale kurde...
Walczył z bokserem niższym, z dużo mniejszym zasięgiem ramion i:
a) jak na walczącego z kontry, to jego obrona jakaś mega nie jest
b) sporo ciosów w gardę, zarówno na głowę jak i na tułów - szczególnie na początku walki
No i jeszcze dwa ciosy poniżej pasa (w boksera o głowę niższego!)... mówiłem już coś o jego precyzji?:>
Może zrobiłem błąd, bo za bardzo się zasugerowałem tutejszymi tekściorami o braciach Charlo, a zapomniałem że to jednak po prostu szeroka czołówka, a nie bogowie ringów (bo prospektami z 20 walkami ich nazwać nie mogę, to nie Wilderzy
)
Tak czy siak - chleb z tej mąki będzie, pasy też, ale na dzień dzisiejszy zachwytów nad Jermellem nie podzielam, a wszelakie zestawianie go z obecną ścisłą czołówką junior średniej to skrajna przesada.