Bardzo szybko Wilder ogłosił nazwisko kolejnego rywala. Po odhaczeniu obowiązkowej obrony, Amerykanin dziś ogłosił, że jego kolejnym rywalem będzie Luis Ortiz. Tak szybka deklaracja o podpisaniu przez obu bokserów kontraktów wskazuje na to, że rzeczywiście już przed walką z Breazaelem, Wilder miał ugadaną kolejną potyczkę.
Walka odbędzie się najprawdopodobniej 28 września w Las Vegas.
Ruch z każdej strony dobry dla Wildera: powinien dobrze zarobić, rywal z dobrym nazwiskiem, pierwszy pojedynek był bardzo emocjonujący, a do tego Amerykanin na jakiś czas ma spokój z ogólną presją dotyczącą jego walki z AJ.
Bardzo fajna walka, w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Oczywiście można narzekać, że Ortiz już stary, past prime, nie trzyma dyscypliny treningowej i w zasadzie to interesuje go już tylko jakaś ostatnia duża wypłata - i wszystko to będzie prawdą, jednak nawet przy tych mankamentach trudno byłoby znaleźć Wilderowi lepszego przeciwnika, oczywiście poza Joshuą i Furym. Oczywiście niczym królika z kapelusza z miejsca można wyciągnąć Dyliana Whyte, ale to, czy jest on od Ortiza lepszy pod względem sportowym jest mocno dyskusyjne. Niewątpliwie bardziej na walkę zasłużył, ale czy zapewniłby lepsze widowisko? Osobiście w to wątpię.
Co do Ortiza... jeżeli przestanie się obżerać, zacznie trenować i wykrzesze z siebie jakąś ostatnią resztkę ognia, może być dla Wildera wymagającym rywalem. Nie sądzę, żeby zdołał wygrać, podobnie jak w pierwszej walce może urwać parę rund albo nawet postraszyć mistrza, ale wygrać z nim nie zdoła. Mimo wszystko Kubańczyk nie ma śliskości Fury'ego, więc Wilder w końcu go trafi, a jak trafi, to już nie wypuści. Niezależnie od tego widowisko będzie z pewnością lepsze od świniobicia z Breazeale. Dodatkowo ponowne "odhaczenie" Ortiza spowoduje, że lista potencjalnych przeciwników dla "wielkiej trójki" będzie jeszcze krótsza, po w praktyce pozostaną na niej wyłącznie Kownacki i Whyte, co daje nadzieję na to, że w końcu zaczną walczyć między sobą.
Czas pracuje na korzyść Wildera, więc raczej trudno oczekiwać zwycięstwa Ortiza. Myślę, że Wilder, nauczony doświadczeniem, będzie w tej walce ostrożniejszy, niż w 1 pojedynku. Sądzę, że będzie się bardziej czaił na jeden kończący cios, niż ostro atakował Kubańczyka. Ortiz też chyba za bardzo do wymiany rwał się nie będzie, więc myślę, że być może czekają nas tym razem "bokserskie szachy" i rozstrzygnięcie dopiero w końcowych rundach (od 9 wzwyż). Na korzyść Wildera.
Mam podobne zdanie. Wilder będzie boksował trochę ostrożniej, może nawet tak jak ze Stivernem podczas pierwszego pojedynku. Powinien prędzej czy później ustrzelić Kubańczyka pojedynczym prawym, gdy ten się zmęczy w drugiej połowie walki. Pojedynek jest ciekawy, Ortiz powinien postawić trudne warunki (ciągle to bokser z top5 HW), ale jednak biorąc pod uwagę, że to druga walka tych Panów, Kubańczyk jest starszy, a Wilder mądrzejszy to jednak skończy się to przed czasem.
Wilder nigdy nie boksuje bardziej lub mniej ostrożnie.
To typ ringowego "drapieżnika"
Świadczy o tym ilość nokautów w jego bilansie.
Ja rozumiem że musiałby bardziej uważać w walce z Joshua.
Ale z Ortizem?
Ortiz jest stary o ma więcej lat niż wskazuje na to jego dowód osobisty i do tego nie pokonał nikogo znaczącego.
Kubańczycy nie nadają się do boksu zawodowego.
Nie mają w sobie cech wojownika jaknp. Meksykanie
W boksie amatorskim owszem. Ale w boksie amatorskim liczą się inne cechy niż w zawodowym.
Boks zawodowy musi być "oglądalny" a wiec bokser musi być wojownikiem.
'Pykać to sobie może amator na olimpiadzie a nie zawodowiec
Jest dość ciekawy undercard, choć głównie dla miłośników niższych kategorii: Luis Nery vs Emmanuel Rodriguez - kogucia
Jak zwykle emocjonujące starcie Meksyk vs Portoryko. Niepokonany Nery 11 ostatnich walk wygrał przed czasem, ale ma też na koncie wpadkę dopingową i problemy z nadwagą. Rodriguez był mistrzem IBF, ale został szybko zniszczony przez Potwora Inoue w swej poprzedniej walce. Rzucać się po nokaucie bez przetarcia na mocno bijącego Nery'ego to chyba lekkomyślność i jako faworyta widzę Meksykanina. Brandon Figueroa vs Julio Ceja - super kogucia o pas WBA
Młodszy i chyba bardziej utalentowany z braci Figuroa dostaje rywal doświadczonego, mocno bijącego, ale i solidnie porozbijanego. Powinien sobie poradzić. Leo Santa Cruz vs Miguel Flores - super piórkowa o pas WBA Super
Debiut Santa Cruza w nowej kategorii i od razu title shot ze słabiutkim przeciwnikiem. W zasadzie podarowanie pasa. Takie rzeczy tylko dla wybranych (na ogół z Meksyku). Rezultat oczywisty. Leduan Barthelemy vs Eduardo Ramirez - super piórkowa
Rewanż za remisowy pojedynek sprzed dwóch i pół roku. Najmłodszy z braci Barthelemych jest niepokonany i raczej powinien tym razem pokonać solidnego, ale mało błyskotliwego rywala. Wiktor Sławiński vs Rigoberto Hermosillo - super piórkowa
Ciekawe zestawienie niepokonanego Ukraińca, boksującego od początku zawodowej kariery w USA z mocno bijącym rywalem meksykańskiego pochodzenia. Nie widziałem tych pięściarzy, więc szanse oceniam 50/50. Vito Mielnicki Jr vs Marklin Bailey - półśrednia
Trzeci zawodowy występ utalentowanego 17-latka z polsko-sycylijskimi korzeniami. Dwóch poprzednich rywali Witek rozjechał w pierwszych rundach, ale z posiadającym doświadczenie z amatorskiego boksu i MMA Baileyem zapewne tak łatwo nie pójdzie.
Jesteśmy tuż przed galą i przyznam, że boję się że zarwę nockę na trzy rundy (pomijając undercard który Hugo zareklamował i na który zapewne się skusze rozciągając nocne oglądanie do kilku walk).
Szczególnie interesuje mnie Santa Cruz, jak się pokaże w nowym limicie (nawet jeśli rywal słaby).
Co do walki wieczoru: trzymam kciuki za Ortizem, a przede wszystkim za dobrą równą walka. Niby Ortiz jest w formie życia, zrobił kondycję i będzie 10x lepszy niż był, ale w głowie ciągle siedzi mi druga walka Wildera ze Stivernem i to jak się zakończyła. Na pewno pojedynek bardzo ciekawy, fajnie zamykający rok w wadze ciężkiej (razem z Joshua - Ruiz II). Stawiam na Wildera przed czasem, ale trzymam kciuki za Ortiza przed czasem.
Santa Cruz mocno zawiódł. Męczył się z przeciętnym rywalem. Niby dominował, zadawał sporo ciosów (ale nie tak dużo jak na niego), ale wszystko to było bez ikry, raczej na alibi. Z jednej strony rywal nie ułatwiał zadania realizując cel przetrwania pełnego dystansu, ale z drugiej leo powinien takie walki wygrywać w sposób bardziej zdecydowany.